Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✦◌⋅ ❝ VIII. Urodziny ❞


✧┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈✧

W ciągu dwóch miesięcy lubiłem moją pracę coraz bardziej.
Nasza restauracja miała coraz większe powodzenie - mieliśmy teraz większą liczbę klientów.

Właśnie wyszedłem z tramwaju, a nieopodal widziałem smukłą budowlę Pałacu Kultury wystrzeliwującej w błękitne, bezchmurne niebo.
Był początek maja i było ciepło - lecz w ten przyjemny, a nie dokuczający sposób. Delikatny wiaterek wichrzył moje włosy - jakby na złość, bo przed wyjściem z domu idealnie je uczesałem.

Szedłem prostą ulicą, przechodząc obok różnych lokali. Jedne były dobrą konkurencją dla ''U Zawadzkich'', ale znalazły się też takie, w których Magda Gessler ochoczo rzucałaby talerzami.
Dostrzegłem znajome drzwi i świecący szyld. Wkroczyłem do środka; tym razem było tak ciepło, że nie zostawiłem niczego na wieszaku.

Z lekkim uśmiechem na wargach popatrzyłem na te ceglane ściany, rozjarzone lampki, czy dekoracyjny bluszcz, który piął się po jednej ze ścian. Była też palemka, która spokojnie rosła w doniczce (funfact - palma to nie drzewo, lecz trawa. #JanekBawiIUczy).

Skierowałem się na zaplecze - odstawię tylko torbę, założę fartuch i będę mógł śmigać po kuchni.
Jednak kiedy otworzyłem drzwi, otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia, a buzię lekko rozdziawiłem.

Na stoliku stał mały torcik, z wbitą, płonącą świeczką oraz butelka dobrego szampana wraz z kieliszkami. A obok stołu stali: Zośka z lekkim uśmiechem na twarzy, szeroko uśmiechnięte Anka i Hala oraz Pawełek z głupkowatą miną.
- Wszystkiego najlepszego! - Zawołali głośno. No ta, dziś były moje urodziny. Miałem zamiar zaprosić Tadka i Alka do siebie na skromną kolację, ale tego się nie spodziewałem.

- Wow... - udało mi się wykrztusić.
- Pamiętaliście? Dzięki, to miło - dodałem po chwili, ogarniając się i przybierając szeroki uśmiech pełen radości.

- No jak moglibyśmy nie pamiętać, Biedroneczko? - Prychnął Tadeusz, choć w jego oczach migotały radosne iskierki.
- To urocze, kiedy tak na niego mówisz - Anka posłała bratu pełen słodyczy uśmiech, a Hala zrobiła minę, jakbym zagrażał jej miłosnym planom co do Tadeusza.
On tylko spojrzał na szybko na siostrę spode łba i podniósł ze stołu torebkę prezentową, którą wręczył mi.

- To dla ciebie. Złożyliśmy się wszyscy na to.
- Dzięki - uśmiechnąłem się do niego - Co to może być? Czyżby skarpety? - Zażartowałem.
- Coś lepszego - odparł z powagą Zawadzki. Pawełek patrzył z wyczekiwaniem, kiedy powoli wyjąłem zapakowane pudełko i odwijałem papier prezentowy.

- Ale żeś zapakował - pokręciłem głową z rozbawieniem, mocując się z papierem. W końcu rozpakowałem prezent. Moim oczom ukazało się opakowanie zawierające w środku zestaw ostrych noży dla prawdziwego kucharza.
- Dzięki! - zawołałem z radością.
- Teraz mi już nie podskoczysz, mogę się obronić - zażartowałem, machając przed nosem Zośki pudełkiem z nożami.
Wszyscy się zaśmiali.

- I jak, podoba się? To był mój pomysł - oznajmił z dumą Pawełek.
- No pewnie! - odparłem z radością, po czym przytuliłem każdego. To było takie miłe, że pamiętali o mnie i kupili jeszcze prezent. Byłem im wdzięczny.

- Ale ale, poczekaj jeszcze - zabrał głos Tadeusz - To nie wszystko. Jest coś jeszcze ode mnie.
Wyjął zza pleców niczym jakiś magik paczuszkę, którą mi wręczył.

- Rozpieszczacie mnie - zachichotałem, przyjmując ją i rozpakowując z folii. Była to jakaś tkanina. Rozłożyłem ją i moim oczom ukazał się fartuszek ze wzorem w biedronki.
- Teraz będziesz mnie do końca życia tak nazywać - zaśmiałem się, podchodząc do niego i przytulając go. Jego włosy nadal pachniały jabłkami. Położył dłoń na moich plecach, a ja go lekko poklepałem i oderwałem się, wciąż z uśmiechem na twarzy.

- Noo, teraz czas na balowanie! - zawołał Pawełek, otwierając szampana. Korek wystrzelił w powietrze i wylądował na ziemi.

- Dobra, ale jak ja będę pracować po tym? - Zaśmiałem się.
- Dziś możesz wziąć wolne. Masz urodziny - wyjaśnił czarnowłosy.
- No niech wam będzie. Ale chciałem tylko powiedzieć, że zapraszam was wszystkich do mnie na wieczór. Ciasno będzie, ale na pewno będzie fajnie - zawołałem.

- Mam lepszy pomysł. U mnie będzie na pewno więcej miejsca - odparł znacząco Tadeusz.
- Ja na pewno będę! - oznajmiła Anka.
- I ja - dodała Hala.
- Mnie na pewno nie zabraknie - wtrącił się Pawełek.
- Mogę też zaprosić Alka? - Spytałem.
- Nie widzę problemu - odparł Zawadzki, nalewając szampana do kieliszków.

- Za zdrowie Rudego! - zawołał Pawełek, po czym wszyscy stuknęliśmy się kieliszkami. Wypiłem łyka. Szampan był pyszny, lekko musujący. Postarali się.
Anka i Hala wypiły po jednym kieliszku, po czym poszły do kuchni. Po półgodzinie Pawełek też musiał się zwinąć, on w końcu nie miał wolnego.

Zostałem tylko ja i Zośka. Sączyliśmy powoli szampana, rozmawiając wesoło, choć wkrótce butelka była pusta.
W głowie mi nieco szumiało i byłem rozluźniony, lecz wciąż trzeźwy.
W końcu wybiła dziewiętnasta.

- Chodź. Może ugotujemy jakąś kolację i zrobimy przekąski? - Zaproponowałem.
- Dobry pomysł. Nie wypada tak przyjmować gości bez jedzenia.

Ruszyliśmy do jego mieszkania, gdzie przygotowaliśmy makaron i przekąski. W końcu kto nie lubi makaronu?


✧┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈✧

- Pyszne było - stwierdził Pawełek rozkładając się wygodniej na krześle.
Zjedliśmy już kolację - czyli mój popisowy makaron.

- Co się dziwisz, w końcu to ja go ugotowałem, a Zośka mi pomagał - odparłem z uśmiechem na wargach.
- Jakiś ty skromny - zaśmiał się Alek, dopijając wino z kieliszka. Oprócz tequili Tadeusza Maciej przyniósł także swoje wino, które już wypiliśmy.

- No dobra, nie siedźmy tu jak stare plotkujące babcie, tylko coś zróbmy - powiedziałem, prostując się lekko.
- Ale co? - spytały jednocześnie Anka i Hala.
- Zagrajmy w butelkę! - rzucił Pawełek, szczerząc się.
- Przecież to gra dla dzieci - przewrócił oczami Tadeusz.
- E tam, będzie fajnie, mówię przecież! - uparł się Pawełek.

I tak skończyliśmy siedząc na podłodze w kółku i grając butelką po winie.

Alek zdążył już zatańczyć na biednym, Tadeuszowym stole, Anka opowiedzieć wstydliwą historię z dzieciństwa, a Hala zjeść całą papryczkę chili (wypijając przy tym litr wody).

W końcu szyja butelki wypadła na mnie.
- No no, Rudy, nareszcie twoja kolej - powiedział z zadowoleniem Pawełek - Pytanie czy wyzwanie? - Spytał po chwili.

- Wyzwanie - wzruszyłem ramionami. Nic nie było mi straszne.
- No dobrze... - wymruczał czarnowłosy - Wypij zatem szklankę tequili.
- Powaliło cię? To ma z jakieś czterdzieści procent! - zrobiłem duże oczy.
- I co z tego? Założę się, że gorsze rzeczy w życiu piłeś - wtrącił się Alek.
- Właśnie. Nie umiesz się bawić, Rudy - Pawełek specjalnie mnie prowokował.
- J A nie umiem się bawić? - Wziąłem za wygraną, po czym nalałem szklankę trunku.
Pawełek i Maciej wymienili między sobą rozbawione spojrzenia.

- Rudy! Rudy! Rudy! - Pawełek i Alek zaczęli skandować moje imię. W końcu przyłączyli się do nich Hala, Anka a nawet Zośka.

Na trzy...dwa...jeden. Wylałem zawartość szklanki do ust, połykając tequilę raz za razem. Odstawiłem naczynie.
Gardło okropnie mnie piekło.
- Cholera, ale to mocne - syknąłem, mrugając oczami.
Tadeusz zrobił minę w stylu: ''A czego się spodziewałeś?''

- Wyzwanie uważam za wykonane - uśmiechnął się Pawełek.

Po jakichś niecałych dziesięciu minutach gry zaczynałem czuć działanie alkoholu - rozluźniłem się nieco, moje ruchy były nieskoordynowane i lekko kręciło mi się w głowie.

- Oho, czas na Zochę! - zawołała Anka, kiedy butelka wskazała jej brata.
- Musisz teraz wziąć wyzwanie, bo wcześniej brałeś dwa razy pytanie - oznajmił z cwaną miną Alek.
- Eh, no dobra - westchnął Zośka, ewidentnie zmęczony grą.

- W takim razie... - zapadła cisza, kiedy Alek zastanawiał się nad zadaniem dla Tadeusza - Pocałuj osobę, która jest dla ciebie najważniejsza - powiedział z zadowoloną z siebie miną.

Zośka zesztywniał lekko, przechodząc wzrokiem po każdym z nas. W końcu ze skwaszoną miną podszedł do Anki.

- Nie nie, to twoja siostra, wiadomo, że jest dla ciebie ważna. Wybierz kogoś poza nią - zaprzeczył Alek.

- Ale w usta? - dopytał z lekkim niedowierzaniem Zawadzki.
- No ta, nie jesteśmy przecież dzieciakami z podstawówki - westchnął Pawełek.

Tadeusz zatrzymał się na chwilę, a ja zacząłem się leniwie zastanawiać, kogo wybierze. Anka, Pawełek i Alek raczej nie wchodzili w grę. Może Hala? Nie mieli zbyt wiele interakcji między sobą, choć Glińska była w nim zakochana.

Nawet nie zdałem sobie sprawy z tego, że Tadeusz przysuwa się do mnie.

To były sekundy - jego ciepłe wargi musnęły lekko moje, a ja nawet nie miałem czasu tego odwzajemnić, bo Zawadzki odsunął się natychmiastowo i spuścił wzrok.

Nie zrobiłem nic, tylko zesztywniałem i gapiłem się przed siebie, będąc w lekkim szoku.

- Uuuu - zachichotał Pawełek.
Anka miała na twarzy zaskoczony uśmiech, Pawełkowi i Alkowi było do śmiechu, a Hala próbowała sprawić wrażenie, że nic a nic jej to nie zabolało.

- Zadowoleni jesteście? - warknął zirytowany Tadeusz z rumieńcem na twarzy.

Niezbyt pamiętałem to, co działo się dalej. Po chwili gry postanowiliśmy, że obejrzymy film.
Włączyliśmy jakiś popularny horror. Cóż, starałem się oglądać, ale przez alkohol w mojej krwi było to średnio możliwe, gdyż miałem kłopoty z koncentracją.

Po dwóch godzinach się rozeszliśmy. Anka została w domu, a Hala razem z nią, aby razem nocować, a Pawełek i Alek wyszli razem aby skierować się do swoich mieszkań.

- Dobra, to ja idę na tramwaj - wymamrotałem, zakładając buty. Tyle że prawy but założyłem na lewą stopę.
- Zwariowałeś? Schlałeś się jak Józio spod Biedry - zaoponował Zośka - Podwiozę cię do twojego domu.
- No dobła...- wymamrotałem, siłując się z butami. Na szczęście założyłem je jakoś.

Tadeusz zaprowadził mnie pod swój samochód, podtrzymując mnie abym się nie wywalił.

Odpalił silnik i wyjechaliśmy. Usiadłem jakoś na fotelu, nie przejmując się tym, że było mi niewygodnie.
Tadeusz włączył radio, a po chwili zaczęła lecieć piosenka ''Barbie girl'' zespołu Aqua.

Na początku nieświadomie zacząłem nucić melodyjkę, a po chwili zawołałem na całe gardło:
- AJMA BARBI GERL IN A BARBI ŁOOOORLD - wydarłem się z chrypą, boleśnie spolszczając tekst, a Tadeusz popatrzył się na mnie z niepokojem, jednocześnie prowadząc samochód.

- JU KEN BRUSZ MAJ HER, AND DRESON EWRIŁEEEER IMADŻINEJSZYN LAJF IS JUR KRIEJSZYN - zachichotałem. Tadeusz pokręcił tylko głową i zrobił minę, jakby stracił wiarę w ludzkość.

- DRES MI AP MEJK IT TAJGHT AJM JUR DOLLY - zawołałem robiąc lenny face i napierając się na Tadeusza, którego ręka zsunęła się z kierownicy.

- Cholera jasna, Janek, zabijesz nas - syknął zaciskając zęby.
- Miałeś na myśli, że zabiję nas moją zajebistością? - wyszczerzyłem się.

- JU KEN TOŁCZ, JU KEN PLEJ, IF YOU SEJ, AJM OLŁEJS JUUUUR - wydarłem się, mocno fałszując.
- Masz w sobie Szatana - westchnął Zośka.

- KOM ON BARBI LETZ GO Ł PARTY AH AH AH JEEH - zawyłem z uśmiechem na twarzy.
- Przestań natychmiast - warknął Tadeusz, któremu kończyła się cierpliwość.

- MEJK MI ŁOLK, MEJK MI TOLK DU ŁOTEWER JU PLIS - krzyknąłem, zanosząc się chichotem.
- Powiedziałem coś - zmierzył mnie morderczym spojrzeniem.

- AJ KEN AKT, LAJK A STAR, AJ KEN BEG ON MAJ KNIS - zaśmiałem się po pijanemu.
- KURWA, JEŻELI JESZCZE RAZ ZAŚPIEWASZ, TO ZROBIĘ CI KRZYWDĘ - wkurzył się Zośka, a jego szczęka drgała.
- No dobrze, już dobrze - zachichotałem, wyraźnie rozbawiony jego złością.

Akurat podjechaliśmy pod moją kamienicę. Tadeusz wyprowadził mnie z samochodu.
- No to paa - wymamrotałem, machając mu, choć był dosłownie przede ,mną.
- Pa. Mam nadzieję, że szybko wytrzeźwiejesz, bo nie mam zamiaru słuchać jutro twojego wycia - westchnął.
- Nie martw się - uśmiechnąłem się, po czym niewiele myśląc dałem mu buziaka w policzek.

Pomachałem mu ponownie, po czym zniknąłem w klatce kamienicy.

Zawadzki stał tak przez moment, nie wiedząc właściwie co tu się stało.


✧┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈✧

1902 słowa.

Hej miśki!

Przepraszam was, że tyle czasu nie było rozdziału, ale strasznie mnie cisną w domu. Niedługo powinien pojawić się nowy rozdział, więc nie bijcie mnie heheh

No a w każdym razie, jak wam się podobała ta część? Trochę czasu zajęło mi pisanie jej.


Do zobaczenia <3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro