Rozdział piąty
Wybaczcie, wczoraj jakoś nie szło mi pisanie. Dlatego, publikuję dziś DWA rozdziały tego i jeden Ognistej a także SZEŚĆ nowych kotków do zaadoptowania. Na górze jest Kwiecista Łąka.
Ciemna Noc była załamana.
- To wszystko moja wina. - chlipała bratu (Brzozowemu Zmierzchowi) w szyję. - Gdybym jej tylko nie wysłała na polowanie. Jestem beznadziejną mentorką.
- Spokojnie. To tylko uczeń. - zamruczał Brzozowy Zmierzch.
- Jesteś jej ojcem! - Ciemna Noc zdziwiła się. - Nie jesteś choć odrobinę nią zaniepokojony? Przecież ona może zginąć. - kotka zdziwiła się.
- Biała Łapa nie jest ważna. Muszę pocieszyć Melisowy Liść. - Brzozowy Zmiech odszedł.
- Ale... Ale czemu. - wyszeptała czarna kotka. Jej zdaniem, Biała Łapa była grzeczną, posłuszną, uczynną i lojalną kotką. Czemu więc, jej ojciec uważa ją za bezwartościową? Podeszła do niej Kwiecista Łąka.
- Nie martw się. - zamruczała.
- Wszyscy mi to mówią. - westchnęła wojowniczka.
- Ale naprawdę. Wieczorny Chłód jest świetnym medykiem i ma cudowną uczennicę, która jet zarazem siostrą Białej Łapy. Nic jej nie będzie. - zapewniła Kwiecista Łąka.
- Ale... Ale są momenty, kiedy nie da się kota uratować. Biała Łapa jest za młoda, żeby zginąć. - chlipała Ciemna Noc.
- Ej, uspokój się. - Kwiecista Łąka polizała siostrę po nosie.
- Ale...
- Żadne z medyków nie pozwoli jej umrzeć. - Kwiecista Łąka zamruczała pocieszająco. - Choć. Może można już ją odwiedzić.
Ciemna Noc podążyła za siostrą i weszły do legowiska medyków.
- Czy... czy mogę zobaczyć Białą Łapę? - zapytała czarna wojowniczka.
- Tak. Jest silna, na pewno sobie poradzi. Musi tylko odpoczywać. - zapewnił Wieczorny Chłód.
- Jesteś pewien? - zapytała wojowniczka zerkając ukradkiem na zwiniętą na posłaniu małą kotkę.
- Oczywiście. W ranę nie wdało się żadne zakażenie, nie ma nic naruszonego więc tylko osłabiła ją utrata krwi. Nic jej nie będzie. - medyk polizała wojowniczkę. - Naprawdę, nie musisz się martwić.
- A jak się czuje Melisowy Liść? - zapytała Kwiecista Łąka. Wieczorny Chłód zatrzymał się.
- Gorzej, ale może uda mi się zatrzymać jeszcze infekcję. - powiedział cicho medyk.
- A Pszczeli Bzyk? - dopytywała łaciata kotka.
- Ona lepiej, ale niczego nie jestem pewien. Wciąż nie wiem, jak kaszel przedostał się do żłobka. - pokręcił głową Wieczorny Chłód.
- Ja, khy, też nie wiem. - Podniebna Łapa chrząknęła.
- Choć, Ciemna Noc. Zjemy coś. - zaproponowała Kwiecista Łąka.
- Mhm. - czarna wojowniczka zgodziła się. Wybrały sobie po chudej myszy i zjadły w kępie pokrzyw. Ze żłobka wciąż było słychać pokasływanie Melisowego Liścia. Ona nie wyzdrowieje, stwierdziła Ciemna Noc. Klan Gwiazdy za coś karał ich tą zimą, ale nie wiedziała dlaczego. Może nienawiść Brzozowego Zmierzchu do Białej Łapy się Klanowi Gwiazdy nie podoba? Ale czemu by karał cały klan?
- Znajdę odpowiedź, choćby nie wiem co. - zamruczała sobie pod nosem, ale tak, że jej towarzyszka niczego nie usłyszała.
Niestety krótki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro