Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[2] Tajemnica

*Bill*

-Czyli mamy do czynienia z najpotężniejszą żyjącą bezskrzydłą Gwiazdą? - zapytał Sosenka rozmasowując skronie.
-Nie zapomnij o jego gromadce - powiedział Jonathan - Wszyscy chcą śmierci Samael'a.
Dipper spojrzał na mnie załamany.
-Czy kiedykolwiek istniał czas gdy nikt nie chciał cię uśmiercić? - spytała Mabel robiąc herbatę w kuchni. Jak na sytuacje kryzysową była dość wyluzowana.
-Oczywiście! - powiedziałem urażony - Nie jestem jakimś wielkim nieszczęściem, że inny non-stop chcą mnie ukatrupić! Gdy byłem mały...
-Od urodzenia ktoś chce się ciebie pozbyć Sami. Od twojego pierwszego dnia na niebie - przerwał mi Jony. Spojrzałem na niego naburmuszony.
-To był zwykły kawał. Nikt nie chciał mnie po nim zabić - syknąłem.
-Oprócz czterdziestu Gwiazd, które przefarbowałeś na różowo. Jeszcze raz.. jak ty tego dokonałeś?
-Nie czas teraz na wspominki! Mamy żądne zemsty Gwiazdy na karku, które uprzedziły, że zaatakują w najmniej spodziewanym momencie - wtrącił się Dipper. Może to i lepiej? Nawet wspomnienie jak wypowiedziałem zaklęcie, które neutralizowało moc Gwiazd i zmieniało ich barwę na różowom powodowało uśmiech na mojej twarzy.
-A ciebie co cieszy naciosie? - warknął Dipper. On przeżywał ten stres za nas wszystkich razy dwa. Tak jak Sabrina. Moja mała paranoiczka.
-Wspomnienia. Ale teraz czas się skupić na wymyśleniu jakiego planu. Nie wiemy ile mamy czasu, a Gwiazda Wojny zna mnie na tyle dobrze, by przewidzieć mój ruch.
Przeszedł mnie dreszcz na wspomnienie jego głosu. Nie było szans na jakąkolwiek negocjację czy rozmowę. Jeżeli Cogadh pragnął zemsty, to ją dostanie. Za każdą cenę.
-Mówiłeś, że byliście blisko - powiedziała Mabel spinając włosy w niezdarnego koka. - Ty nie znasz jego strategii?
Jonathan spojrzał na mnie jakby chciał mnie wesprzeć. Westchnąłem.
-To było wieki temu Gwiazdeczko... Przed Wojnami Światowymi, przed Chrystusem... On się bardzo zmienił, a po wyrzuceniu mnie z nieboskłonu nikomu nie pozwolił się do siebie zbliżyć. Nie ma szans na zrozumienie jego planu czy przewidzeniu kolejnego ruchu - westchnąłem. Cogadh i ja naprawdę byliśmy blisko. Zwłaszcza po zniknięciu Gabby i Michael'a. Wspierał mnie i...
-O czym myślisz? - zapytał Jonathan.
-Musicie ucieka jak najdalej ode mnie - powiedziałem - Cogadh znajdzie mnie wszędzie, ale was nie.
-Mam  cię znowu opuścić?! Zwariowałeś? Bycie skałą przez jakiś rok ci nie wystarczyło?! - wrzasnął Dipper. Spojrzałem na niego ciepło i przytuliłem go.
-On chce mojej śmierci, niech ją dostanie. Wy się postarajcie bym na tysiąc procent się odrodził... Z pamięcią.
-Tylko Ojciec może tego dokonać, a my nie mamy wstępu na niebo - zauważył Jonathan i poklepał mnie po ramieniu. - Dasz mu rade, to nie będzie wasza pierwsza braterska walka.
-Prawda, ale to będzie pierwsza walka w imię zemsty. Znasz go Jony. Już wybrał mnie za cel, nie ma odwrotu.
Dipper zacisnął pięści na swojej koszulce i spojrzał na mnie z ogniem w oczach.
-Jeżeli nie chcesz nas w to miesza to po +o nas wezwałeś? Czemu nie uciekłeś jak zawsze? - zapytał wkurwiony. Wstałem od stołu i podszedłem do okna.
-Bo cię kocham Dipper - odpowiedziałem - Gdybym uciekł złamałoby ci to serce, mnie także. A to boli niemiłosiernie.
-Twoje wymówki są słabe - warknął i podszedł do mnie. Spojrzał mi gleboko w oczy i już wiedziałem o co spyta. O tą jedną rzecz, którą chciałem ukryć. Ukryć i zapomnieć.
-Co cię tak od nas wyróżnia, że na pewno cię znajdzie, a nas nie?
Słowa powoli wypływy z jego ust, ale uderzały mnie. z wielką mocą. Ta jedna rzecz, która miała zostać tajemnicą na zawsze. Nikt o tym miał się nie dowiedzieć.
-Co to takiego Bill? Czego nam nie mówisz? - naciskał Sosenka łapiąc mnie za kołnierz i przyciągając bliżej swojej twarzy. John patrzył na mnie pytająco, tak samo jak Mabel na swojego bliźniaka. Powoli wciągnąłem powietrze do płuc.
-Znamy swoje aury na tyle dobrze, że łatwiej się namierzamy.
-Więc dlaczego najpierw polował na mnie? - zapytał Jonathan. Wzruszyłem ramionami.
-Nie siedzę mu w glowie.
Po części.
Dipper westchnął.
-Nie mogę z tobą. Przecież wiem, że coś ukrywasz! Dlaczego mi tego nie powiesz?! - krzyknął sfrustrowany ze łzami w oczach. Ponownie go przytuliłem i pogłaskałem po głowie.
-Nie płacz ukochany - szepnąłem - Musisz mi w tej kwestii zaufać. Nie chcę by coś ci się stało. Ani tobie,  ani Mabel,  ani Jonathanowi. To moja walka, nie chcę niewinnych ofiar w niej.
Dipper drżał, hamował płacz. Raniłem go swoim uparciem, ale nie chciałem, by się w to mieszał. We wszystko inne tak, ale nie w tę sprawę.
-Zawsze będziemy po twojej stronie Samael'u - powiedział John kładąc mi rękę na ramieniu.
-Każda twoja wojna jest też naszą wojną. Jesteśmy rodziną, trzymamy się razem. Bronimy siebie nawzajem. I nie odtrącamy - dodała Mabel zamykając nas wszystkich w swoim ciepłym uścisku. Lekko kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam. Jeżeli już się muszą w to pchać to muszę ustąpić, ale nie powiem im tego.

NIKT nie może o tym wiedzieć.

________________________________________________________
Heeelllloooooo!
Wakacje już tuż tuż dzięki czemu mam więcej wolnego czasu. Wszelkie podziękowania za ten rozdział ślijcie w myślach. do mojej koleżanki, która mnie natchnęła do napisania go, ale o tym nie wie i właśnie o tym czyta mi znad ramienia. Chyba...
No więc tak.
Pomysł po części wrócił i postaram się doprowadzić ten tom do końca.
Ktoś w ogóle to będzie dalej czytał?
Przepraszam oczywiście za długą nieobecność.
Macie pomysły co jest tajemnicą Billa? Zamieniam się w słuch czy może bardziej, wytęża:wzrok ciekawa na wasze teorie :3

Wasza,
LucyNara ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro