Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21 Rozmowa z córką i ukochanym

Oczami Belli:
Nadal siedziałam na kanapie koło Edwarda. Odpłynęłam myślami daleko. Nigdy się nie zastanawiałam, jak to będzie kiedyś. Za jakieś sto lat, czy nadal będziemy istnieć, czy może nie. Mam nadzieje, że będziemy. Ale raczej w spokoju do nie bardzo, bo jak znam życie, to sporo będzie bitew i różnych nieszczęść. To wina tego mojego magnesu, przyciągam wypadki jak mało kto. Jakoś przeżyjemy to wszystko, co los postawi nam na drodze.
Wstałam i podeszłam do okna. Oparłam głowę do zimnej szyby. Patrzyłam na ciemną noc, która zjawiła się parę godzin temu nad pochmurnym miasteczkiem. Księźyc był za chmurami.
Podeszła do mnie Renesmee.
- Mamo co tobie? - zapytała mnie.
Mi nic nie było. Czułam się świetnie.
- Córciu, mi nic nie jest. Tylko tak jakoś zamartwiałam się o naszą przyszłość. - odpowiedziałam jej.
Bałam się, że kiedyś ktoś z naszej rodziny zginie, a tego nie chciałam.
- Ale mamo, po co się przejmować przyszłością. Myśl o teraźniejsziści. Nie muszę być Alice, żeby wiedzieć, że jakoś przetrwamy.
Cieszę się, że ją mam. Jest dla mnie ważna. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nagle zniknęła. Na pewno bym się zabiła, chyba, że ktoś odwiódłby mnie od tego planu.
- Dzięki, że mi to przypomniałaś. Czasami zapominam, że należy cieszyć, z tego, co jest teraz. Ja po prostu bardzo się o was wszystkich martwię.
To prawda, nigdy nie miałam na uwadze siebie, zawsze myślałam o innych. Co nie zawsze było słuszne.
- Czemu ty zawsze myślisz o innych, a o sobie to nie? Nam nic nie jest i nie będzie. Słuchaj trochę egoizmu nie zaszkodzi. - przypomiała mi.
- Po prostu już tak mam. A tak wogóle to, jak ci jest z Jacobem? - zapytałam ją.
Jako jej matka i przyjaciółka, byłam strasznie ciekawa.
- Jest bosko, mamo. Jake jest taki kochany, słodki i opiekuńczy. Troszkę nawet za bardzo. Nie odstępuje mnie na krok, to pierwszy raz, kiedy dał mi trochę luzu. Ale go kocham. - odpowiedziała mi.
To mi przypomina mnie i Edwarda, tylko, że ja akurat cieszyłam się, że zawsze jest przy mnie. No ale ona nie jest mną.
- To się cieszę. Ale wiesz, że on się martwi o ciebie i nie chce, żeby ci się coś stało. On dużo przeszedł. Pamiętaj, że jak masz jakiś problem, to zawsze możesz przyjść z nim do mnie.
Jest szczęśliwa i na tym mi zależy.
- Wiem, tylko to jest uciążliwe. Łazi za mną jak pies. Ugh.
W końcu zrozumiała, co powiedziała. Z tym psem to akurat dobre określenie. Zaśmiałyśmy się obie i poszłyśmy do reszty. Poszłam do pokoju Edwarda. Miałam suche oczy i mnie piekły. Nie powinnam wogóle istnieć. Wszystkich tylko krzywdzę. Chyba muszę coś z tym zrobić.
Leżałam i myślałam, co mogłabym zrobić.
Może najlepszym rozwiązaniem byłoby rozzłoszczenie Volturi. Wtedy by mnie zabili. Nikogo bym nie skrzywdziła. Tylko czy ja chcę to zrobić, przecież mam rodzinę, Edwarda, Renesmee, tatę i mamę. Muszę im to jakoś wyjaśnić, że to dobra decyzja. Nie chcę im sprawić bólu. Może wynajdę kogoś, kto by pousuwał mnie z ich pamięci. Nie wiem jeszcze. Wolę nie podejmować decyzji, bo Alice się dowie. Wtedy nici z mego planu.
Nagle poczułam jakiegoś wampira koło drzwi. Miał bardzo słodki zapach, mmm, kocham go. Wszedł i szybko zmaterializował się obok mnie. Popatrzyłam mu w oczy i od razu moje zmartwienia zniknęły. Poczułam na ustach pocałunek. Mimowolnie przymknęłam powieki. To było takie fantastyczne. Mam szczęście, że nie muszę oddychać, bo zapomniałabym o tym na pewno. Było mi gorąco, chociaż nie powinno. Mój ukochany był lekiem na wszystko. Oderwał się ode mnie. Nasze oddechy były przyspieszone. Na moich ustach widniał wielki uśmiech, a oczy się świeciły. Zresztą u niego widziałam to samo. Nagle jego twarz zmieniła się na poważną.
- Bello, ja rozumiem, że troszczysz się o nas wszyskich, ale myśl, że będzie nam lepiej, gdy przestaniesz istnieć jest niedobra. Chcesz, abyśmy przez ciebie cierpieli. Dla nas jesteś ważna, a szczególnie dla mnie. I nie pozwolimy ci jechać do Voltery. Jeśli nie chcesz ze mną być to powiedz, ja zrozumiem.
Skąd on to wie. Przecież nie czyta mi w myślach, bo mam tarczę. Nie wiem. No to mój plan już nie jest do zrealizowania. Przepadł, bo wszyscy się dowiedzieli.
- Nie chcę, byście przeze mnie cierpieli. Nie pomyślałam o tym, że was skrzywdzę, aż tak. Pewnie doszlibyście do siebie. Edward, ja cię kocham i nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie wszystkim. Chce być z tobą na zawsze. A tak wogóle to skąd to wszystko wiesz? - zapytałam.
Ja chce z nim być, nie rozumiem po co się pytał.
- Też cię kocham, kochanie. Cieszę sie, że jednak chcesz być ze mną. Po prostu chciałem wiedzieć. Alice zobaczyła w wizji, jak we Włoszech mordujesz człowieka i giniesz z rąk Volturi. Ale nawet więcej o tym nie myśl.
- No dobra, nigdy więcej już nie będę planować śmierci.
Przeklęty chochlik. Zapewnie za karę będę musiała jechać z nią na duże zakupy. Jak ja tego nienawidzę. Dlaczego ona nie może być inna i nie lubić kupowania aż tak. No cóź, jej nie zmienię.
- Idziemy do lasu? - zapytał mój ukochany.
- Bardzo chętnie. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
Wyskoczyliśmy przez okno i pobiegliśmy w głąb. Rozkoszowałam się szybkością. Po czterch minutach biegu zobaczyłam powalone drzewo. Zatrzymałam się i usiadłam na nim, a obok mnie mój kochany wampir. Siedzieliśmy i rozkoszowaliśmy się ciszą patrząc na księżyc. Edward wstał i wycignął z kieszeni małe pudełko. Otworzyłam je i ujrzałam naszyjnik z diamentowym, niebieskim sercem. Byłam zszokowana. Nie spodziewałam się tego. Rzuciłam się na ukochanego i przytuliłam mocno.
- Dziękuję, naprawdę dziękuję. Nie wiedziałam, że coś mi kupisz i to jeszcze jak drogiego. Kocham cię, Edwardzie!
On, zamiast odpowiedzieć, namiętnie mnie pocałował. Trwało to chwilę i oderwaliśmy się od siebie.
- Cieszę się, że ci się podoba naszyjnik. Pierwszy raz wzięłaś prezent bez żadnego narzekania.
Zaśmialiaśmy się i bardzo szczęśliwi udaliśmy się do naszego domku, by pobyć chwilę sam na sam, rozkoszujac sie sobą.

Witam Was w kolejnym rozdziale. Przepraszam, źe nie było długo rozdziału ale byłam na wymianie w Niemczech i nie miałam internetu. Mam nadzieje, że się spodoba i pozostawicie komentarz z zachętą do dalszego pisania oraz gwiazdeczkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro