Rozdział 38
25 listopada 1994
Cud, że wczoraj od pisków Melanie nie straciłam słuchu, gdy ogłosili, że Krum był pierwszy w pierwszym zadaniu turnieju (musieli pokonać smoki). Skoro on wygrał, to znowu zaczęła interesować się nim, a nie Diggorym. Dla mnie to nie ma znaczenia - i tak nie dam jej eliksiru, bo to żałosny pomysł. Zrobię jej tym tylko przysługę.
Snape poinformował nas dziś oficjalnie o balu... Na który niestety idę z Adrianem. Jutro mają odbyć się lekcje tańca, byśmy "dobrze zaprezentowali się przed Durmstrangiem i Beauxbatons". Wiem, że to się bardzo źle skończy. W ogóle odkąd ogłosili ten bal, szkoła to wariatkowo - wszystkie dziewczyny mówią praktycznie tylko o tym.
Melanie jest kompletnie po mojej stronie i lepiej, żeby tak to już zostało, w razie gdyby Ann się ode mnie odwróciła.
Chyba wszystko zaczyna się w miarę układać... Ale to tylko dzięki Weasleyom jeszcze w ogóle chce mi się być w tej szkole.
Lekcja tańca dla Slytherinu nadeszła szybciej, niż Callie by tego chciała. Podczas niej Snape nie starał się niczego pokazać swoim uczniom. Przywołał profesor Sprout, która, jako Puchonka, chętnie zgodziła się, by ich uczyć.
- Teraz chcę, żebyście znaleźli sobie pary. Dziewczęta z chłopcami oczywiście! - zawołała, gdy niemal wszyscy Ślizgoni powyżej trzeciego zebrali się w obszernej klasie, z której wyniesiono ławki.
Dziewczyny wstały od razu, a za nimi dwaj "goryle" Draco, którzy szybko usiedli z powrotem, gdy blondyn posłał im mordercze spojrzenie. Profesor Sprout wyglądała na bezradną - Callie zgadywała, że w Hufflepuffie nawet nie musiała prosić. Snape stał w kącie i wszyscy wiedzieli, że miał niezły ubaw, mimo że nie zaśmiał się ani przez chwilę.
Po trzeciej nieudanej próbie Sprout Snape podszedł do niej.
- Ja to zrobię, Pomona. Nie mamy czasu na takie coś. Szybko. Goyle z Bulstrode. Nott, ty z Davis. Zabini do Parkinson - mówił Snape stanowczo, podchodząc do czwartoklasistów, którzy znajdowali się najbliżej niego. - Malfoy do Mullen. Warrington do Conolly, Pucey do Irving.
Callie westchnęła i od razu pożałowała, że usiadła tuż obok Adriana, bo mogła przewidzieć, że skończy razem z nim. Dziewczyna powoli do niego podeszła, a ten od razu złapą jej jedną rękę, swoją drugą kładąc jej na talii...
- Ręka na mojej talii, Pucey, i ani cala niżej - burknęła Callie, czując, jak chłopak powoli obniża swoją dłoń.
- Oj, no weź, Cal - jęknął chłopak, przewracając oczami. - Rozluźnij się, przecież ostatnio miałaś tyle stresu.
- Jestem rozluźniona jak nigdy - odpowiedziała mu przez zaciśnięte zęby, siłą przesuwając jego rękę wyżej.
Dziewczyna westchnęła głęboko.
No i koniec w miarę normalnego Adriana.
Wieczorem tego samego dnia Fred i George siedzieli w pokoju wspólnym Gryffindoru, gdzie zauważyli przy stole Harry'ego, Rona i Hermionę. Szybko się do nich dosiedli.
- Ron, możemy pożyczyć Świstoświnkę? - zapytał George.
- Nie, dostarcza list - powiedział Ron. - A co?
- Bo George chce ją zaprosić na bal - odparł mu sakrastycznie Fred.
- Bo my chcemy wysłać list, ty wielki głupi czubku - powiedział George.
- Do kogo wy dwaj tyle piszecie, co? - spytał Ron.
- Nie wścibiaj nosa, Ron, albo ci go spalę - powiedział Fred, machając grożąco swoją różdżką. - To... Wy dwaj macie swoje partnerki na bal?
- Nie - powiedział Ron.
- Cóż, lepiej się pospiesz, kolego, zanim wszystkie dobre będą zajęte - poradził Fred.
- A ty z kim idziesz, w takim razie? - zapytał Ron.
- Z Angeliną - powiedział Fred od razu, bez cienia zażenowania.
- Co? - powiedział Ron, zaskoczony. - Już ją zaprosiłeś?
- Słuszna uwaga - odparł Fred. Obrócił głowę i zawołał przez cały pokój wspólny:
- Hej! Angelina!
Angelina, która rozmawiała z Alicią obok kominka, popatrzyła na niego.
- Co? - odkrzyknęła.
- Chcesz iść ze mną bal?
Angelina popatrzyła na niego jakby oceniającym wzrokiem.
- No dobra - powiedziała, po czym odwróciła się z powrotem do Alicii i kontynuowała rozmowę, lekko się uśmiechając.
- Proszę bardzo - powiedział Fred do Harry'ego i Rona - bułka z masłem.
- Dobrze, że sam wiesz kto tego nie słyszał - wyszeptał konspiracyjnie George do bliźniaka, wymownie poruszając brwiami.
Fred już miał mu się odgryźć, gdy nagle wtrącił się Ron:
- Dobrze, że Sam Wiesz Kto tego nie słyszał?! O czym wy mówicie?!
- To nie są tematy dla ciebie, tylko dla dorosłych - powiedział George, przerwacając oczami.
- Dla dorosłych?! Nie macie nawet siedemna...
- Znasz go, Fred? - przerwał George młodszemu bratu.
- Nie, ja też nie - odparł mu Fred, kompletnie ignorując Rona.
- Tak myślałem - rzucił George.
Po tym Fred wstał, ziewając i powiedział:
- Lepiej weźmy szkolną sowę w takim razie, George, chodźmy...
W tym samym czasie Alicia trąciła Angelinę ręką.
- No dobra? No dobra?! Żartujesz sobie? Chyba chciałaś powiedzieć tak, tak, tysiąckroć tak!
- Cicho bądź, no - zaśmiała się Angelina. - Przecież totalnie by się przeraził, gdybym mu tak powiedziała.
Alicia pisnęła cicho.
- Chyba jestem bardziej podekscytowana faktem, że on cię zaprosił, niż ty sama.
- Wyglądam na spokojną, ale uwierz mi, w środku krzyczę - zapewniła ją Angelina, po czym westchnęła. - Jeju, strasznie się cieszę. Przez moment myślałam, że zaprosi... Wiesz kogo.
- Chyba żartujesz! - Alicia znowu ją uderzyła w ramię. - Na pewno by jej nie zaprosił. Już masz paranoje, ona im tylko robiła ten eliksir i do widzenia.
- No nie wiem...Widziałaś, jak patrzył na nią na turnieju? - zapytała zmartwiona Angelina szeptem, a Alicia wzruszyła ramionami.
- Nawet jeśli, co to teraz za różnica? Wybrał ciebie, Angie! Ciebie!
Angelina przygryzła wargę, uśmiechając się jak głupia.
- No niby tak.
I tu przyjaciółki nie wytrzymały i i pisnęły cicho, po czym przytuliły się z ekscytacji.
W tym samym czasie Melanie w pokoju wspólnym Slytherinu usadowiła się pomiędzy czytającą Ann a uczącą się z transmutacji Callie.
- No, dziewczynki, to z kim idziecie na bal? - zapytała radośnie. - Czekaj, Cal, ty nie odpowiadaj, przecież to wiadome. Adrian to ten szczęściarz, prawda?
- No tak - odparła jej smutno szatynka, nie odrywając nawet wzroku od swoich notatek.
- A ty, Ann? Skoro nasza Cal zajęta? - zapytała Melanie, poruszając dziwnie brwiami.
- Ja... Chyba nie pójdę na bal - powiedziała cicho okularnica.
- Jeju, Ann, nie bądź nudziarą. Ktoś z młodszych może będzie chciał się wkręcić. Masz jeszcze czas.
- Nie lubię tańczyć - stwierdziła dziewczyna, chowając się za swoją książką i modląc się o to, by Melanie dała jej spokój. Nie wyobrażała sobie nawet, że kiedykolwiek mogłaby pójść z Callie, ale i tak ją to dobijało.
- Ja kocham! - zawołała brunetka. - Ciekawe, z kim idzie nasza panna długi język - dodała z obrzydzeniem.
- Ryan podobno ją już dzisiaj zaprosił - powiedziała Callie, marszcząc czoło, bo zdała sobie sprawę, że nie zrozumiała ani słowa ze zdania, które właśnie przeczytała. - A ty z kim idziesz, Mel?
- No jak to z kim, Cal? - zaśmiała się brunetka. - Z Diggorym albo Krumem, jeszcze się zastanawiam. Zobaczy się, komu łatwiej będzie wlać eliksir.
- Ty naprawdę chcesz to zrobić? - spytała Ann ze zdziwieniem, po raz pierwszy unosząc wzrok znad swojej lektury.
- Ba - odparła Melanie. - Z eliksirem od Cal przecież wszystko pójdzie idealnie.
Gdy Ann wyrażała swoje wątpliwości co do powodzenia tego planu, a Melanie szybko je negowała, Callie (udając, że nadal czyta) zastanawiała się tylko, z kim na bal pójdą bliźniacy - i jak bardzo będzie im zazdrościła tej świetnej zabawy, która bez wątpienia ich czekała. Szatynce było głupio się do tego przyznać samej sobie, ale... Po prostu chciałaby pójść tam z którymś z nich.
A konkretnie to najprawdopodobniej z Fredem.
-
Disclaimer: Mullen, Aurora Mullen to Reader z Unplanned Liars, żeby nie było nieporozumień dla tych, co nie czytają Miszmaszu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro