Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33: To koniec

POV: Y/N Y/SN

Przyjechałam na wizytę kontrolną do doktor Ahn.

-Witam panią- weszłam z pogodnym nastawieniem.

-Dzień dobry. Miło panią widzieć.

-Mnie również.

-Jak się pani czuje?

-Cóż, wymioty nie są już tak częste jak wcześniej. Jestem zdrowa, dbam o siebie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.

-Miewała pani ostatnio jakieś stresujące sytuację?

-Trochę ale niewiele. Staram się nad nimi panować dla dobra dziecka.

-Bardzo się cieszę. To co? Standardowo zapraszam na leżankę i wykonamy USG.

Położyłam się posłusznie podwijając mój sweter wraz z koszulką do góry.

Lekarz nałożyła mi żel i zaraz zaczęła obserwować ekran komputera.

-No proszę, płód rozwija się prawidłowo. Proszę spojrzeć.- przysunęła mi komputer.

Rzeczywiście zaszły zmiany. Plamka była większa a w środku niej pojawił się jasny bąbelek.

-Szybko rośnie- zaśmiałam się.

-Chce pani posłuchać serca?

-Oczywiście!

Zaraz z głośnika wydobył się szybki puls. Głupia rzecz a dała mi tyle radości, uśmiechałam się do ekranu zapamiętując już na zawsze pierwsze dźwięki mojego dziecka.

-Siódmy tydzień. Uwierzy pani jak szybko czas mija? Nim się pani obejrzy, będzie mogła pani przytulić swojego maluszka. A jak zacznie chodzić, ho ho! Proszę mi uwierzyć, z własnego doświadczenia wiem jak to jest.

-Ma pani dzieci?

-Aż trójkę. Najstarsze ma 16 lat a najmłodsze 5.

-Jak uroczo!

-Ah, dużo hałasu.. Ale jednak jak tu ich nie kochać.

-Racja.

Wytarłam żel, ponownie się ubierając.
Odebrałam od pani doktor zdjęcie i wyszłam.

W samochodzie przed odjazdem wysłałam fotkę do Tuan, Jeongguka i Hoseoka.

Hobi dowiedział się już o wszystkim. Popłakał się ze szczęścia gdy oświadczyłam, że zostanie wujkiem.

Lecz przez to zaczął mi matkować co dawało trochę w kość. Zasypywał mnie codziennie wiadomościami i kontrolował co jem, jak się czuję i inne.

W przeciwieństwie do Chrisa, który prawie ze mną nie rozmawiał.

Od incydentu wyraźnie odczułam to jak się oddala. Mój plan szedł pomyślnie ale to bolało, mocno.

Jednak myśl o dziecku wciąż napawała mnie radością dlatego specjalnie dla niego chowałam smutki do kieszeni.

Jechałam do domu ze względu, że była sobota więc nie miałam dziś pracy.

Bezpiecznie dotarłam do domu, szczęśliwa...

Nie na długo.

Po wejściu po schodach na moje piętro o mało nie umarłam gdy zobaczyłam Chrisa opierającego się o moje drzwi.

-Co ty tu robisz? Nie jesteś w pracy?

-Gdzie byłaś?

Schowałam kopertę za siebie w duchu modląc się aby jej nie zauważył.
Na próżno.

-Co chowasz?

-Nic.

-Zapytałem co chowasz- powtórzył zimno, zupełnie jak nie on.

-Nic nie mam.

-Kłamiesz.

Przełknęłam głośno ślinę.

-Pokaż mi to- wyciągnął rękę.

-Nie.

-Pokaż.

-Nie dam.

-Przestań grać!- wydusił przez zaciśnięte zęby.

Wyminęłam go i niby szukając kluczy ukradkiem schowałam kopertę do torebki.

Otworzyłam drzwi i zanim zdążyłam coś powiedzieć Chan zamknął drzwi za nami i patrzył na mnie z założonymi rękami.

-O co chodzi? Dlaczego jesteś zły?- udawałam zmartwienie.

Spuścił głowę do dołu śmiejąc się pod nosem. Gdy ponownie zobaczyłam jego twarz był cały we łzach.

-Ty naprawdę nic nie kojarzysz czy tylko udajesz?- głos mu się łamał.

-Wytłumacz mi.

-Przejrzałem na oczy kim tak naprawdę jesteś. Przyznaj się, od jak dawna masz kogoś na boku?

Nic nie powiedziałam.

-Widziałeś?- zapytałam bez emocji starając się grać obojętną.

-Tak.. widziałem cię jak obściskujesz się Jeonggukiem. Wiem, że byłaś ostatnio w szpitalu. Nie ustaliłem tylko po co.

-To nie istotne.

-Będziesz wciąż kłamać? To boli wiesz?

Wzruszyłam ramionami.

-Czy Chodź przez pewien moment naszego związku coś dla ciebie znaczyłem?- zatliła się w nim iskra nadziei.

Przez chwilę myślałam nad dobrym doborem słów.

-Na początku gdy zaczęliśmy się spotykać. Coś do ciebie czułam... Jednak teraz jestem wypalona.

-To nie mogłaś tego poprostu mi powiedzieć?! Musiałaś mnie krzywdzić?! Ją naprawdę cię kochałem Y/N!- wrzasnął pod wpływem płaczu aż podskoczyłam.

Na jego łzy krajało mi się serce.
Oczywiście, że go kochałam, i kocham nadal. Cały czas.

Z kamienną twarzą roniłam łzy.

-Widocznie nie na tyle abym ja pozostała tobie wierna.- pociągnęłam nosem.

-Żartujesz sobie?! To czego ode mnie oczekiwałaś?! Że codziennie będziemy chodzić na randki i co chwila spijać sobie z dziubków?! Życie to nie bajka, dziewczyno! Doskonale wiedziałaś w co się pakujesz wiążąc się ze mną!

-Nie spodziewałam się, że będzie to wyglądać aż w taki sposób!

-Równie dobrze mogłaś nie wtórować mojemu wyznaniu w Nowym Jorku!

-A co jeśli chciałam?!

-Nic mnie to już nie obchodzi!

Obydwoje płakaliśmy i krzyczeliśmy, rzucając brudy w siebie nawzajem.
Nienawidziłam życia w tym momencie.

-Wiesz co?- postanowiłam ostatecznie zatopić nasz statek uczuć- żałuję, że kiedy kolwiek cię poznałam.

Patrzył na mnie spojrzeniem wypranym z emocji.

-Stwierdzasz to po jednej poważnej kłótni pomiędzy nami? Śmieszne.

-A byłbyś w stanie wybaczyć mi tę zdradę gdybym dała ci jakiś dobry argument, dla któreo to zrobiłam?!- wykrzyczałam mu prosto w twarz już rozryczana na maksa.

Z brwiami nisko analizował moje słowa.

-To musiałby być naprawdę dobry powód abym to zrobił- cicho powiedział.

W środku mnie zaiskrzyło.

-Jesteś głupkiem Christopherze Bang.

-Ty również Y/N Y/SN... To koniec.
Od dzisiaj nie ma i nie było ,,nas".

Spoglądaliśmy sobie srogo w oczy.
Jego wilczy wzrok wyrażał zawód, smutek, cierpienie, złość.

Po sekundzie odwrócił się i wyszedł z trzaskiem.

Miałam głupią nadzieję, że wróci. Otworzy drzwi, przytuli, powie ,,wszystko będzie dobrze" I ucałuje a potem będzie starał się mnie rozśmieszyć imitując różne słodkie odgłosy...

Nie wrócił...

On rzeczywiście przestał mnie kochać...

Dałam upust emocjom i rozpłakałam się.
Zrobiłam to.

Mój chory plan zadziałał.

Szlochałam.. Nie.. wręcz wyłam za nim, tak bardzo go kochałam.

Jaka miłość potrafi być ślepa...

Ściskając się za pierś w okolicach serca wylałam morze łez.

Mała istotka w moim ciele również odczuła mój żal, dając mi o tym do zrozumienia przez bardzo silny ból.
Aż zabrakło mi oddechu był tak ostry.

-Już spokojnie- wystękałam- już wszystko dobrze... przepraszam szkrabie..

Opanowałam swoje emocje na tyle aby nieprzyjemne uczucie odpuściło.

Byłam bezpieczna.

POV: CHRISTOPHER BANG

Wyszedłem gniewnym krokiem, wsiadłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem z tamtąd.

Jechałem nie przepisowo po jezdni, inni kierowcy trąbili na mnie za nie odpowiednią jazdę.

Dojechałem do dormu i bez ostrzeżenia wtargnąłem do mieszkania.

-Cha-... Hyung, co ci?- zmartwił się Felix.

-Skończyłem z nią.

-Ale z kim?

-Z Y/N!

-Jak to?!- Nie ukrywał zaskoczenia.

-Zdradziła mnie! Moja Y/N mnie Zdradziła!- wypuściłem tłumiony przez zbyt długi czas szloch z siebie.

Ryczałem na środku mieszkania a młodszy rzucił się aby mnie przytulić.

Reszta zespołu wpatrywała się z niedowierzaniem na całą tą sytuację.

Wypłakiwałem emocje w ramię Felixa krztusząc się własnymi łzami.

Trwało to wieczność zanim doprowadziłem się do w miarę spokojnego stanu.

Opowiedziałem o wszystkim przyjaciołom a oni słuchali uważnie.
Tak samo jak ja nie mogli uwierzyć w jej zachowanie.

-To nie możliwe... Ona taka nie jest- mruknął Jisung.

-Widocznie mieliśmy o niej mylne zdanie... szkoda. Wydawała się naprawdę miła... lubiłem ją- dodał smutno Jeongin.

-Hyung, Idź się położyć. Lepiej ci to zrobi. Musisz rano wcześnie wstać.- poklepał mnie pocieszająco Hyunjin.

Odszedłem skulony do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Trochę to trwało zanim zasnąłem.

꧁𑁍꧂

POV: Y/N Y/SN

Nadszedł dzień wyjazdu Stray Kids w trasę koncertową. Nie będzie ich w kraju przez prawie miesiąc.

Siedziałam w salonie na kanapie sącząc kawę i przeglądając zdjęcia z lotniska.

Chris zakryty cienkim, długim szalem aby nie pokazywać jak bardzo jest przybity, machał do fanów przybyłych na lotnisko.

Urwałam kontakt ze wszystkimi członkami zespołu po tym jak się rozstaliśmy. Brakowało mi ich...

Jednak teraz musiałam skupić się na ważniejszych priorytetach.

Obecnie jestem w trzecim miesiącu ciąży, powoli wchodzę już w okres drugiego trymestru.

Mój brzuszek jest w miarę widoczny, najłatwiej go zauważyć gdy założę coś obcisłego.

Dziecko jest w pełni zdrowe, w pewnym sensie już ukształtowane. Odczuwa niektóre zewnętrzne bodźce takie jak dźwięki i światło.

Czasem nawet czuję jak wierci się niespokojne.

Narazie więcej nie potrzebuję do szczęścia.

Wciąż czekam aż wróci...

꧁𑁍꧂

Łapcie smaczka na dobry sen 🥰.
Mam nowy rekord, 3 rozdziały jednego dnia!
(Chodź przyznam, że teraz to mnie głowa boli od ekranu)

Ja wam mówię dobranoc!

Słowa(1307)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro