Rozdział 19
Lotosowa Bryza, kociaki i Jabłkowa Skóra z rannymi byli już w niewielkim obszarze za jaskinią medyków. Kiedy podeszło się na na sam skraj było widać walkę w której wygrywały koty Zielonych Liści że znaczącą przewagą liczebną. Karmicielka siedziała tam a łapy kazały jej biec tam i walczyć z jej pobratymcami o odzyskanie obozu. Zrobiła parę kroków do tyłu.
- Mamo boję się. Tu jest tyle krwi a tam chyba leży martwy kor też we krwi- Makówka podeszła do niej i wtuliła w jej futro
- Nie musisz jestem z tobą i twoim rodzeństwem a puki będe jesteście bezpieczni. A martwym kotem się nie martw- polizała ją po uchu
- Wiesz Jabłkowa Skóra pozwolił mi opatrzeć zadrapanie Króliczego Blasku
- To wspaniale kochanie. Będziesz najlepszym medykiem o jakim słyszały wszystkie cztery klany
- Dziękuje to naprawdę miłe że tak myślisz- uśmiechnęła się lekko
- Ja to wiem
- I ja też wiem- dodał Jabłkowa Skóra dalej zajmując się kotami
- Ja też- Ślicznotka podeszła do siostry
- To może ja pójdę jeszcze pomóc- Makówka podeszła do medyka
Lotosowa Bryza była teraz dumna że jej córka chcę iść tak ważną drogą. Znowu wyjrzała na walkę i zobaczyła wycieńczonego Szarego Ogona który dalej walczył w jakimś wojownikiem. Kotka nie mogła się powstrzymać i podbiegła tam skacząc na kota od tyłu. Kocur zostawił jej partnera i zajął się strzasaniem jej. Udało mu się to po jakimś czasie. Przygniótł ją do ziemi i przejechał pazurami po jej gardle i początku brzucha. Karmicielka krzyknęła z bólu. Jej partner który zapomniał o wycięczeniu zepchnął go. Zaciągnął Lotosową Bryzę za legowisko medyka.
- Jabłkowa Skóro pomocy!
-Nic mi nie jest- mówiła
- Nie mów nic kochana, nie trać sił. Na Klan Gwiazdy Jabłkowa Skóro nie słyszysz
- Już idę. O nie jest słabo. Lotosowa Bryzo nie odzywaj się i staraj się leżeć bez ruchu
Lotosowa Bryza czuła że jej siły ją opuszczają.
- Czy ja umieram?- zapytała już cichszym głosem bo choćby chciała nie dała rady powiedzieć nic głośniej
- Ciii- uciszył ją medyk
- Ona nie umiera prawda?
- Mamo!
- Odsuńcie się wszyscy bo zaraz nie będzie miejsca dla mnie. Nawet ty Szary Ogonie
- Ja muszę być przy niej- w jego oczach pojawiły się łzy
- Nich zostanie. Jeśli mam umrzeć to z nim- oddech Lotosowej Bryzy zwolnił
- Nie uratuje jej. Pazur przebiły jej gardło. Niestety
- Nie! Kochana proszę nie! Jesteś całym moim światem i nie mogę żyć bez ciebie! Proszę nie zostawiaj mnie!
- Mamo nie! My musimy mieć mamę!- powiedział Burzek za siebie i płaczące siostrę
- Kocham cię Szary Ogonie, was też maluchy. Żegnajcie zobaczymy się w klanie Gwiazdy- kotka mówiła a z każdym słowem traciła siły
- Nie! Nie! Nie! Jeśli to koszami to proszę obudźcie mnie!- krzyczał Szary Ogon
Lotosowa Bryza lekko się uśmiechnęła i powiedziała na ostatnich siłach
- Kocham cię...
Po tym zamknęła oczy. Po chwili jej klatka piersiowa przestała się ruszać. Lotosowa Bryza właśnie odeszła do klanu Gwiazdy. Szary Ogon dalej płakał i przytulił się do jej ciała.
- Nie! Nie opuszczaj mnie!- krzyczał przez płacz
- Mamo!
Lotosowa Bryza stała obok nich jako duch. Podeszła do partnera i przytuliła się do niego tak jak zawsze jednak tym razem on nie czuł jej ciepła. Okropnie było patrzeć na miłość życia i kociaki które właśnie opłakiwały jej stratę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro