deux
claire zatrzasnęła wieko laptopa. tak się nie robi, ashton. nieładnie. niedobrze.
a co, jeśli ashton się nią znudził? i rozmawia z nią tylko dlatego, że się nad nią lituje? co, jeśli ich przyjaźń była podszyta litością od samego początku, a claire jak ostatnia naiwniaczka dała się nabrać? co, jeśli to wszystko to zwykła pokazówka, bo claire nie jest warta niczego więcej? zresztą, jak może być warta, ona nawet nie jest normalna.
claire odsunęła się od biurka i ukryła twarz w dłoniach, próbując opanować zbliżający się atak paniki, a może to był lęk, w sumie sama nie wiedziała, ale emocje się w niej kumulowały i narastały, a ona nie potrafiła sobie z nimi poradzić; najchętniej wyskoczyłaby ze skóry i uciekła, gdzieś daleko, gdzieś, gdzie nic nie ma znaczenia.
mimo tylu lat, claire nadal nie umiała sobie poradzić z bezsilnością; bezsilnością, która obezwładniała jej rozum i podsuwała obrazy, o których claire chciała jak najszybciej zapomnieć i nie umiała. wszystko było takie...okrutne.
uwielbiała ashtona, był dla niej chyba bliższy niż brat, tak bliski i jednocześnie nie umiała go do końca rozgryź; przynajmniej od momentu wypadku, bo wtedy ashton zaczął traktować ją - na ogół - z pobłażaniem i...litością? tak, to pewnie była litość, bo claire na nic innego nie zasługiwała, a już na pewno nie zasługiwała na to, by ktoś taki jak ash był jej przyjacielem.
dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że sama siebie nakręca, ale co komu do tego? gdyby komukolwiek o tym powiedziała, czułaby się jak idiotka, która nie potrafi poradzić sobie z samą sobą.
claire podjechała z powrotem do biurka i westchnąwszy, otworzyła laptopa.
clairegoold: ash?
clairegoold: przepraszam.
ashtoniirwin is writing...
clairegoold: jak będziesz w domu, wpadnij. po prostu tęsknię. i nie przejmuj się, nie zrobię nic głupiego.
ashtoniirwin: wiesz, że nie lubię gdy wpadasz w te swoje czarne myśli, bo wtedy zaczynam się o ciebie martwić.
clairegoold is writing...
ashtoniirwin: a ty jesteś silna, prawda? bo jak nie ty, to kto, claire?
clairegoold is offline
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro