Wyspa Marzeń
Gdy patrzę przez okno,
Widzę piękne błękitne morze.
Słońce przypala złocisty piasek na brzegu.
A dalej bezkres przestrzeni.
Tylko mały punkcik,
Gdzieś widać w oddali.
Z białymi jak śnieg żaglami,
Zbliża się statek z marynarzami.
Przy sterze stoi kapitan,
W niebieskiej czapce.
Kilku majtków krząta się po pokładzie,
A na dziobie chłopiec ze złocistymi włosami.
Macha przyjaźnie ręką,
I woła coś do mnie.
Chcę być tam na pełnym morzu!
Chwycić się fal i białej piany.
I kroczyć po wodzie jak Jezus. Zamykam oczy i jestem daleko od brzegu.
Unoszę się delikatnie.
Nagle jestem na statku...
Ze statku widoki są jeszcze piękniejsze,
Mewy po niebie przecudnie płyną.
A ja dopływam do brzegu,
Do brzegu wyspy marzeń i wyobraźni.
Tam moje miejsce,
Tam moja przystań,
Tylko w jedną stronę.
Dziękuję wszystkim, którzy to czytają. Jest mi niezmiernie miło. Przygodę z pisaniem wierszy zaczęłam w podstawówce. Odtąd lubię sobie popisać. Napiszcie w komentarzu co sądzicie na temat tego wiersza. Czy mam pisać dalej czy lepiej tego nie kontynuować? Proszę o wasze opinie! Gwiazdki mile widziane. Miłej nocki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro