Marianna part - 31
Giovanni
Jedyne co nam pozostało to czekać. Nie mogłem wziąć udziału w tej akcji tak samo jak Patrick. Silvio stwierdził, że chyba upadłem na głowę, jeśli uważam, że idę z nimi. Nie było mowy, aby dawać tyle satysfakcji Cinnante, że sam szef szefów zniżał się do poziomu zdrajcy. Spotkam się z nimi w bezpiecznej lokalizacji przeznaczonej dla tego typu „rozrywek". Tym zajmiemy się później, ale teraz czekałem z niecierpliwością, której u siebie nie podejrzewałem, na poznanie Nicoli.
– Wydepczesz ślad na dywanie – zakpił Patrick.
Poczęstowałem go spojrzeniem śmierci, ale uśmiechnął się tylko pod nosem. Adam stał oparty nonszalancko o framugę okna, podziwiając krajobraz miasta i SMS–ował z Sofią, co wnioskowałem po łagodnym uśmiechu na jego ustach. Biuro w drapaczu chmur służyło legalnej części biznesu kasyn. Dzisiaj byłem biznesmenem w trzyczęściowym garniturze, a wieczorem zmienię się w bestię łaknącą krwi zdrajców.
Tak czy inaczej, zdecydowaliśmy się na przeprowadzenie akcji, pomimo że Rada Rodzin odrzuciła zeznania Veli jako niewystarczające, uznając, że maltretowana latami kobieta zrobi wszystko by pogrążyć męża oprawcę, który kontrolował burdele. Dodatkowo nie potrafiła udowodnić niczym swoich słów. Nie posiadała dokumentów, nagrań rozmów – NIC. Ja mogłem go tylko ścigać za malwersacje w burdelu i przygotowywany potencjalny przewrót władzy. Jedyne co udało mi się ugrać bez zdradzania tajemnicy, kim jest Nicola, to przejęcie dzieci Cinnante jako zakładników.
I to musiało wystarczyć.
Całym sobą żałowałem wczoraj w nocy, że nie mogę Rady Rodzin wybić co do nogi. Wstydziłem się za to, co zrobili, gratulując sobie w głowie wspierania pomysłu Marianny na Sanktuarium. A teraz zamierzałem postąpić o krok naprzód i jeśli Veli uda się wyjść z tego cało, otrzyma w nagrodę paszport z kuźni w Londynie i będzie mogła zniknąć, z certyfikatem śmierci w dłoni.
Adam i Patrick spędzili sporo czasu w magazynie przesłuchując człowieka zarządzającego burdelami na polecenie Cinnante. Czekałem, żeby usłyszeć te rewelacje, ale musiałem poczekać, aż wrócą pozostali, żebyśmy nie musieli wszystkiego powtarzać w nieskończoność.
Otrzymałem powiadomienie z parteru, że na górę zmierzają moi goście. Zerknąłem na zegarek, odliczając w głowie, ile czasu zabiera wjazd windą na to piętro. Przysiadłem na blacie, mając nadzieję, że Marianna da nam chociaż pięć minut sam na sam. Marne szanse, ale mogłem się łudzić.
Drzwi otworzyły się i pierwszy wparował Marco.
– Jakieś problemy? – spytałem, unosząc brew.
– Lirio – odparł Marco, odsuwając się na bok
– Taka jest cena wojny – padła sucha odpowiedź Patricka, gdy Darius i Nicola przekraczali próg gabinetu.
Chłonąłem widok Nicoli, począwszy od przerażonej miny, przez spraną koszulkę w nieokreślonym kolorze po znoszone, workowate spodnie i buty pamiętające lepsze czasy. Wróciłem do góry, patrząc w oczy, w których malował się strach. Nie byliśmy podobni jak dwie krople wody, ale ewidentnie Oczy Nicoli miały ten sam kształt i ciemną oprawę co moje i sióstr.
Moja żona miała rację, zobaczyłem ją i rozumiałem, że Cinnante ją zaniedbywał. Latami. Zaczynałem się wkurwiać. Od sześciu lat Marianna znała prawdę i nie powiedziała ani słowa. Tyle rzeczy mogłoby się odbyć inaczej, gdyby wiedział.
Teraz stała przede mną zdenerwowana młoda kobieta, przyciskająca do piersi...
– Czy to kot?
Marco parsknął nieelegancko.
– Najbrzydsze zwierzę świata! – oznajmił.
Skinęła niepewnie głową. Cofnęła się, gdy postąpiłem parę kroków w jej stronę, ale wpadła na Dariusa. Złapał ją za ramię, a kocisko podniosło głowę i wbiło mu się pazurami w skórę między kciukiem a palcem wskazującym. Wyraźne kocie ostrzeżenie. Widziałem, jak przycisnęła zwierzę do siebie, próbując je chronić. Podszedłem bliżej, a kot fuknął w moją stronę.
– Mam tylko jego – powiedziała zawstydzona. – Proszę, nie rób mu krzywdy.
Moje oczy złagodniały po tych słowach. Rozumiałem potrzebę chronienia jedynego przyjaciela. Jak naiwna i niewinna była Nicola a teraz została brutalnie wepchnięta w ramiona mafii. Znów przyznałem żonie rację, patrząc, jak Darius ofiarował jej nieme wsparcie. Zrobię wszystko, żeby znajdowała się poza zasięgiem macek jakiejkolwiek organizacji.
– Jak się nazywa?
– Turnip.
Ten głos był niewiele głośniejszy od szeptu. Przyjrzałem się kotu z jednym okiem, którego różnokolorowe futro, wyglądało, jak sztukowane różnymi łatami.
– Zaskakująco trafne imię.
Zagryzła dolną wargę, niepewnie przenosząc spojrzenia między mnie i Dariusa. Nicola stanowiła delikatny kwiatuszek, który zostanie zaraz rozjechany buldożerem. Ewidentnie się bała, ale nadal nie odwracała wzroku, patrząc mi w oczy.
– Nie musisz się bać – zapewniłem. – Ani kotu, ani tobie nic nie grozi z naszej strony. Ty i Vito wybierzecie się na małe wakacje na Balearach. Będzie was gościł jeden z moich zaufanych ludzi, Patrick.
Wzięła drżący oddech.
– Próbowałam już wytłumaczyć, że dla mojego ojca jestem nikim. – Niemal przepraszała za to, że istnieje. – Jedynym powodem, dla którego może się ugiąć, jest Vito. To jego ulubieniec.
– Masz na nazwisko Cinnante... – zacząłem.
– Nie rozumiesz! – zawołała z desperacją.
Wymieniliśmy z Dariusem spojrzenia ponad jej głową.
– Twój ojciec albo się podporządkuje, albo czeka go upadek z wysoka. – Odwróciłem się do Patricka. – Chcę, żebyście byli w powietrzu jeszcze dzisiaj.
Nie dodałem nic więcej, bo drzwi się otworzyły i do środka weszła Marianna. Później pogratuluję jej tego dramatycznego wparowania, godnego Oskara za drugoplanową rolę kobiecą, gdy zastygła z ręką na klamce.
– Ojej, przepraszam...
– W porządku. Właściwie przydałaby mi się twoja pomoc.
– Naprawdę?
Ten zaskoczony ton przekonałby nawet mnie, gdybym nie wiedział, że pewnie czatowała na nich z nosem przyklejonym do szyb.
– Naprawdę – przedrzeźniłem ją, wyciągając do niej rękę.
Uśmiechnęła się promiennie i podeszła bliżej. Każde z nas miało w tej farsie rolę do odegrania, ona też!
– Marianno to jest...
– Ale cudna kota!! – zawołała, przestając zwracać na mnie uwagę. – Mogę? – zapytała Nicoli, która potaknęła. Pogłaskała kota po głowie, a ten zmrużył oczy i zaczął mruczeć. – Ach, ale pluszak – zaśmiała się.
Obserwowałem podejrzliwie Nicolę, żonę i kota. Po tej pierwszej ewidentnie było widać, że się na chwilę zrelaksowała przy Mariannie. Nie napierała już tak na Dariusa i uśmiechnęła się łagodnie, co zupełnie odmieniło jej twarz. Trudno w tej chwili byłoby mi uwierzyć, że jest pełnoletnia.
Osiemnaście straconych lat!
– No co? – spytała Marianna, drapiąc zwierzaka pod brodą.
– Ten kot fuknął na mnie, zanim się zbliżyłem – mruknąłem z pretensją, obserwując tę scenę.
– Ciebie i twoich spojrzeń boją się niemal wszyscy.
– Poza moją żoną! – nie siliłem się na dyplomację.
– Ponieważ jestem twoją żoną – sprostowała, patrząc na mnie wymownie. – Pomyśl, jakie to byłoby żałosne, gdybym się ciebie bała, zamiast być dla ciebie wyzwaniem. Znudziłbyś się mną szybko. Mam rację, Patrick?
– Nie wciągniesz mnie w swoje małżeńskie rozgrywki, Marianno – zaśmiał się zapytany.
Prychnęła ostentacyjnie, nadal głaszcząc kota.
– Czy ty nie jesteś najsłodszym pluszaczkiem we wszechświecie? – zaszczebiotała.
Nicola spojrzała ponownie na Mariannę i uśmiechnęła się lekko.
– Nicola wylatuje dzisiaj na Baleary z Patrickiem.
Nicola zastygła na to oświadczenie a Marianna odkleiła ją delikatnie, ale stanowczo od Dariusa i objęła ramieniem w pasie, kierując do drzwi.
– Jestem pewna, że przyda ci się trochę rzeczy. Że o kontenerze dla kota nie wspomnę.
Podobnie jak ja Patrick spojrzał wyczekująco na Dariusa, który za plecami dziewczyn jawnie okazywał nam niezadowolenie i nie ruszył się z miejsca, mając w pamięci poranne ustalenia, że to Marco będzie pilnował Nicoli. Plan się jednak zmienił, a w sumie od początku był inny.
– Idziesz z nami, Darius? – zapytała Marianna w drzwiach.
Uśmiechnąłbym się na tę bezczelność, ale gdyby spojrzenia mogły zabijać ja i Patrick pewnie padlibyśmy trupem, pod ciosami wyimaginowanych błyskawic ciskanych z jego oczu. Marco milczał jak grób, a na twarzy miał znudzony wyraz, jakby sprzeciw Dariusa nie robił na nim żadnego wrażenia. Adam natomiast wyzywająco uniósł brew, udając, że nic się nie dzieje. Poczekałem z pytaniami, aż zamknęły się drzwi.
– Co się stało?
Marco wzruszył ramionami.
– To co zwykle. Brawura. Zaczęliśmy spokojnie, przychodząc z decyzją Rady Rodzin i żądając wyjaśnień, co do zarzutów funkcjonowania jego przybytków.
– To czemu Velia i Lirio nie żyją? – spytał Patrick.
– Na dole był tylko Lirio i Cinnante. Młody wyleciał do nas z ryjem i, mimo że stary usiłował go uspokoić, sięgnął po broń. Pech chciał, że Velia zwabiona zamieszaniem weszła drzwiami balkonowymi a gnojek się nią zasłonił. Własną matką – mlasnął z niesmakiem. – Potem klasyka Davide wpadł do środka i zaczął strzelać jak jakiś pierdolony Rambo. Lirio uniósł broń i zaczęli się z matką szarpać. Nie wiem, czy to ona pociągnęła za spust, czy on, ale zanim Darius do nich dopadł, osunęła się na ziemię. Alessi odwalił Lirio, kiedy stary Cinnante, usiłował go postrzelić. Dobry strzał, ale nie wziął pod uwagę kamizelki. Jak się zorientował, było za późno, dostał kulkę w ramię a Davide w brzuch. Zobaczymy czy z tego wyjdzie, zabrali go do szpitala. Uważam, że wątpię, ale może będzie miał niebywałe szczęście?
– Jakim trzeba być debilem, żeby wpadać do pomieszczenia i zacząć strzelać bez uprzedniego rozeznania się w sytuacji – podsumował Adam.
– Wystarczy mieć na nazwisko Cinnante i być przekonanym o swojej wspaniałości – odparłem, kręcąc z dezaprobatą głową. – Nicola była tam, gdzie się spodziewaliście?
– Tak, ukrywała się pod łóżkiem. Sprytna dziewczyna, ale od razu zrobiła, co Fabi kazał. Pokojówka ją sprzedała, bo cytuję „nie będę za ciebie umierać grubasko". Wątpię, aby ktokolwiek się zorientował – kontynuował Marco. – Zgarnąłem małą z góry i oddałem Dariusowi. Poszła dobrowolnie w odróżnieniu od tego pomiotu szatana najmłodszego brata. Miałem przygotowany lek dla niej, gdyby zaczęła histeryzować, ale musiałem go użyć na Vito. Roberto okazał się rozsądniejszy, ale wiadomo jest starszy. Zajmą się nimi twoi ludzie. Trafił z ojcem do magazynu, sam zdecyduj, co zrobić. Zabraliśmy komputery, dyski i inny elektroniczny sprzęt. Silvio ma się ogarnąć i zacząć sprawdzać pochodzenie pieniędzy i transakcje z burdeli.
To brzmiało jak dobry plan, ale sporo roboty. Przeniosłem spojrzenie na Adama a potem na Patricka.
– A wasze nocne zabawy? – Zachęciłem to kontynuowania.
– Ten koleś, którego przesłuchiwaliśmy wczoraj, Josh? – Przytaknąłem Adamowi. – Dopiero po dużej dawce zachęty potwierdził, że zaczęli przygotowywać aukcję dla Nicoli, a jutro miała trafić do ginekologa na oględziny. I przez dużą dawkę zachęty mam na myśli, co najmniej trzy palce, które stracił, zanim zaczął mówić. Nie dość tego raz w miesiącu sam Cinnante lubił sobie „kupić" dziewicę i to nie starszą niż piętnaście lat.
Nie powinno mnie to dziwić, ale jednak zniesmaczała każda brutalność względem nieletnich.
– Same do niego przychodziły – dodał Patrick, krzywiąc się. – Usiłujemy się pozbyć problemu z nielegalnych handlem dziećmi w centrum transakcyjnym Ethana, a tu proszę, piętnastolatka składa na ulicy ofertę, sprzedania swojego dziewictwa za piętnaście tysięcy. Dodatkowe pięć lub dziesięć tysięcy jeśli analnie też była nienaruszona. Ponoć na dyskach burdelu mają archiwum, obejmujące ostatnie pięć lat takiego procederu!
– Kurwa! – wymamrotałem pod nosem.
– Zgadzam się – przytaknął Adam, krzywiąc się. – Zwłaszcza że w stanie Illinois legalnie nastolatek musi mieć siedemnaście lat, żeby podjąć taką decyzję. Ale! – Uniósł do góry palec wskazujący, żeby coś podkreślić. – Każda z nich podpisała papier, w którym zeznawała, że ma siedemnaście, a to że kłamała to już inna sprawa.
– Takie gówno nie utrzymałoby się w sądzie – podważyłem ten argument. – Zamknęliby go tak czy inaczej, gdyby był przeciętnym Smithem, ale mając na usługach agencję Falcone, szczerze wątpię, że taki byłby finał tego procesu.
– Chyba że któraś z „ofiar" zaświadczyłaby o gwałcie – dodał Marco. – Takie oskarżenia źle wypływały na całą organizację i postawiłyby was na świeczniku.
– Wystarczająco źle, że pod moim nosem proceder trwa od pięciu lat z cichym przyzwoleniem jednej z Rodzin. Tu już nie chodzi o kasę, jaką przewalili a o kontrolę nad tym burdelem! – warknąłem, patrząc na Patricka. – Twoi ludzie nie robią takich rzeczy.
– Ale my kontrolujemy kasyna całą szóstką. – Uśmiechnął się z pewnością. – Nie byłbyś w stanie robić tego tak jak my, mimo że między innymi po to powstała cała ta pierońska Rada Rodzin.
– Równie dobrze którykolwiek z was mógłby sobie dorabiać pod stołem latami, zanim by się wydało – zasugerowałem.
– Nie mógłby – zaprzeczył Adam.
– Obowiązki rotacyjne – dodał Marco. – Mam prawo pojawić się w Monaco bez uprzedzenia i zażądać od Dariusa ksiąg i rejestrów transakcji. Alessi może wpaść na dziwki i w czasie pieprzenia robić audyt albo sprawdzać płatności.
Interesująca procedura. Uniosłem brew do góry, nie dowierzając nieco temu idealnie dostrojonemu szwajcarskiemu zegarkowi, bo wszędzie zdarzają się problemy. Zwłaszcza tam, gdzie operuje się dużymi pieniędzmi.
– Mimo że to Palermo należy do ciebie?
– Należy do zbyt duże słowo – poprawił mnie Marco. – Po prostu w tym roku ja mam nad nim pieczę. W przyszłym dostanę inne albo jak mi się znudzi wcześniej, to się zamienimy.
– Nigdy też nie udostępniamy grafików z góry na więcej niż tydzień – dorzucił Adam. – To gwarantuje, że nikt z pracowników nie kombinuje. I najważniejsze – zatrudniamy – eskorty, które umilają czas gościom. Wszystko jest legalne na tyle na ile być może.
– W moim przypadku nie do wykonania.
– Dlatego masz nas i od czasu do czasu robimy ci osobistą straż przyboczną od brudnej roboty. – Zażartował Patrick.
– Teraz waszym jedynym zadaniem ode mnie jest trzymanie Nicoli żywej w dobrym zdrowiu i humorze. A za miesiąc chcę widzieć na jej palcu pierścionek i bawić się nie weselu. Czy on będzie stwarzał problemy?
Marco i Patrick wymienili znaczące uśmieszki.
– Zakładając, że dałby ci w ryj gdybyś coś zrobił kotu albo dziewczynie, to raczej nie sądzę – zaśmiał się Marco.
– Pogadam z nim jeszcze w samolocie, a potem jak dolecimy – obiecał Patrick.
Dotrzymanie słowa Mariannie stało się kluczowe jeśli Nicola miała nigdy nie dowiedzieć się, kim dla nie jest. Ukrycie jej na Balearach jako żony jednego z nich wydawało się świetnym pomysłem, ale chciałem też dla niej tego co sam dzieliłem z żoną. Szczęśliwego małżeństwa opartego na zaufaniu, mimo że Marianna nadszarpnęła je swoim milczeniem, ponieważ chociaż rozumiałem wszelkie argumenty, wolałbym wiedzieć!
Turnip - rzepa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro