21 - Tęsknisz za takim życiem!
Imprezę skończyliście nad ranem. Praktycznie byliście ostatnimi z osób, które rozchodziły się do siebie. Jednak tak się kończyły zabawy z Bangtanami. Mei kolejny raz się rozpłakała, gdy tuliłaś ją w ramionach. Natomiast Suga promieniował szczęściem. Aczkolwiek oboje byli zmęczeni.
W sypialni Jimina szybko zasnęliście, a otulały was pierwsze promienie słoneczne. Wtuliłaś się w gorącą klatkę programisty, kiedy przygarnął cię do siebie. A potem po prostu odpłynęłaś.
Kiedy już udało wam się jako tako wyspać, otworzyłaś oczy i zanotowałaś, że Parka nie było w łóżku. Rozejrzałaś się zaspanym wzrokiem po pomieszczeniu. Musiało być południe, ponieważ na zewnątrz usłyszałaś żywy gwar.
Wstałaś z materaca, przeciągnęłaś się, zabrałaś ubrania na zmianę i skorzystałaś z prysznica. Później rozczesałaś i wysuszyłaś włosy, na końcu nakładając subtelny makijaż, składający się z pociągniętym tuszem rzęs, kremu BB i balsamu nałożonego na usta.
Schodząc po schodach, odnalazłaś ukochanego w salonie. Jimin siedział na kanapie i spoglądał na ojca, który oznajmił, że Sehun wydaje dzisiaj swoje urodziny.
- Nie mam najmniejszej ochoty tam iść - usłyszałaś głos ukochanego.
- To twój kuzyn - odparł ojciec.
- Dobrze wiesz, że go nie trawię.
Temat ucichł, gdy Jimin zauważył twoją sylwetkę na schodach. A potem uśmiechnął się perliście, wstając z kanapy. Długimi krokami podszedł do ciebie i pocałował policzek.
- Jak się spało? - zapytał.
- Dobrze - odparłaś.
- Nie jesteś obolała?
Pokiwałaś głową. Na szczęście nie odczuwałaś większego dyskomfortu. Jednak wiedziałaś, że zachowanie ukochanego jest co najmniej dziwne. Nie chciałaś z nim poruszać tego tematu, więc niemo dziękowałaś pani Park, kiedy zawołała was na obiad.
✯
Mei razem z Yoongim wyruszyli w swoją podróż poślubną, natomiast w Busan została tylko Chingyu oraz JK. Każdy z Bangtanów miał swoje zawodowe zobowiązania i tylko Jimin z Gukiem mogli tutaj pozostać.
Tym razem umówiłaś się z Chingyu w jednym z centrów handlowych, ponieważ po dość intensywnej rozmowie z Jiminem, pani Park poprosiła, abyś znalazła dobry prezent dla jubilata dzisiejszej imprezy.
- Niestety Jimin jest uparty - rzekła smutno. - Nie wypada przyjść z pustymi rękoma. Mogę cię prosić o tę jedną, małą przysługę.
- Jasne - odpowiedziałaś, kiwając głową.
Niestety teraz kroczyłaś na spotkanie z sekretarką i kompletnie nie miałaś pojęcia, co sprezentować Oh. Choć dostałam wskazówki od rodzicielki ukochanego, wciąż nie wiedziałaś, co tak naprawdę można było mu kupić?
Chingyu już czekała przed wejściem. Machała przyjaźnie dłonią. Podeszłaś bliżej i przywitałaś się buziakiem w policzek.
Pokrótce opowiedziałaś Min, co czeka cię wieczorem. Chingyu miała kilka pomysłów i wspólnie wpadłyście na jeden, najbardziej odpowiedni.
- Nie zastanawiałaś się może - zaczęła, sącząc swoje bubble tea - dlaczego Jimin jest tak do tego negatywnie nastawiony?
- Do urodzin?
- Raczej kuzyna?
Popatrzyłaś na twarz sekretarki. Jej oczy natomiast spoczęły na tobie. Przez moment nie wiedziałaś, co powiedzieć, lecz po chwili przypomniałaś sobie moment z urodzin Jihyuna.
- Jimin uważa Sehuna za czarną owcę swojej rodziny - wzruszyłaś ramionami, palcem sunąc po filiżance z flat white. - I z wzajemnością. Jednak nigdy mi nie powiedział, dlaczego tak uważa.
- Dziwne - westchnęła Min.
Skończyłyście rozmowę, kiedy na horyzoncie pojawił się Jungkook. Przytulił cię, a potem ucałował wargi Chingyu. Później powiedział, że Jimin ma jeszcze call z zarządem, lecz powinien niedługo skończyć.
Pożegnałaś się z przyjaciółmi, kiedy Jeon zaproponował, że odwiezie cię do posiadłości Park. Skorzystałaś z jego propozycji, ponieważ bolały cię nogi, przez przebyte kilometry handlowych pasaży.
✯
Urodziny Oh były dość huczne. Znajdowały się w sali jednego z droższych hoteli w Busan. Później się dowiedziałaś, że były one trzydzieste, więc księgowy chciał je urządzić z przepychem.
Jimin nie był zadowolony z powodu samej obecności w tym miejscu. Jednak pocieszał go fakt, że stałaś obok niego, trzymając jego dłoń.
Po przemówieniu, które nie było zbyt wylewne, a które ukochany skomentował wstrętem w głosie, zajęliście wskazane miejsce. Miałaś na sobie czerwoną suknię na cienkich ramiączkach. Włosy spięłaś w wysokiego kucyka, odsłaniając łabędzią szyję. Zdążyłaś usłyszeć kilka komplementów, nawet od ojca ukochanego. Zarumieniłaś się i podziękowałaś.
Przyjęcie było dość sztywne. Jak to zazwyczaj było na ekskluzywnych bankietach. Nie cierpiałaś na nie chodzić i musiałaś przyznać rację Jiminowi - było wręcz okropnie nudno.
Przez moment poznawałaś tę część rodziny, której nie było dane podczas urodzin Jihyuna. Zostałaś przedstawiona przez wujka jubilata jako cudowna dziewczyna, ciepła i szczera. Pan Park wręcz uwielbiał twoje towarzystwo, co podkreślił w rozmowie ze swoją siostrą - matką Sehuna.
Kiedy zostałaś porwana do tańca przez teścia, nie zdołałaś odnaleźć Jimina. Najpewniej sam tańczył z którąś z ciotek.
- Cieszę się Jungmi - powiedział pan Park. - Że mój syn w końcu dobrze trafił.
- Bardzo dziękuję za pana szczodrość - odparłaś zawstydzona.
- Wiem, że Jimin jest specyficzny, uparty i lekkoduszny - zaśmiał się. - Jednak przy tobie promienieje i to jest chyba najważniejsze.
Muzyka niosła was w tańcu, jednak przez moment nie poczułaś się źle w objęciach seniora rodu. Po kilku piosenkach ukłoniłaś się przed tatą ukochanego, a potem skierowałaś do toalety.
Jimin mignął ci, kiedy wychodziłaś z sali. Zauważyłaś, jak chce do ciebie podejść, lecz jakaś kobieta zagrodziła mu drogę. Była piękna, na oko miała czterdzieści lat. Posłałaś spojrzenie ukochanemu, który został pochłonięty rozmową. Po chwili zauważyłaś, jak kładzie mu dłoń na ramieniu.
Wychodząc z toalety, doznałaś szoku, odnajdując przed lustrem właśnie tę kobietę. Poprawiała usta szminką, a w tafli lustra zauważyłaś, jak na ciebie patrzy.
Podeszłaś do umywalki i odkręciłaś kurek. Następnie chciałaś umyć ręce. Jednak jej głos przerwał ci tę czynność.
- Dobrze pamiętam jaki uroczy był kiedyś.
Zamrugałaś oczami. Nie za bardzo wiedziałaś, jak masz odebrać te słowa i dlaczego na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech?
- Przy nim czułam się wyjątkowa - ciągnęła dalej. - Dawał mi to, czego mąż nie potrafił. Jego palce pieściły ciało...
- Nie powinna pani takich rzeczy mówić, do obcej osoby - przerwałaś jej. Nie chciałaś wysłuchiwać, co ta kobieta wypowiada.
- Jimin zawsze był cudownym kochankiem - wyprostowała się i położyła ci dłoń na ramieniu. - Jednak widzę, jaki jest przy tobie zmarnowany.
- Co może pani o nim wiedzieć?
- Znam go o wiele dłużej - puściła ci oko. Tym razem już cynicznie. - Ktoś taki jak ty - tutaj zmierzyła cię wzrokiem. - Nie zrozumie potrzeb, osoby pokroju Jimina.
Nie chciałaś słuchać tego dłużej. Pewnym ruchem, ściągnęłaś jej dłoń z ramienia, a potem odwróciłaś się i wyszłaś z łazienki. W tamtym momencie zrozumiałaś, że to była jedna z byłych kochanic programisty.
Nie chciałaś dłużej zostać na przyjęciu. Potrzebowałaś ochłonąć, a jedynym możliwym sposobem był taras. W szatni odebrałaś swój płaszcz, a potem, prawie z impetem, wystrzeliłaś na zewnątrz.
Niebo było czyste, a na atramentowej powłoce błyszczały gwiazdy. Z tarasu była możliwość zejścia na plaże. Oparłaś się o drewnianą balustradę, a potem patrzyłaś na spokojne fale, rozbijające się o brzeg.
Z tyłu dochodziły cię dźwięki muzyki i zabawy. Gdzieś w tym tłumie był Jimin, który od jakiegoś czasu naprawdę dziwnie się zachowywał. Przez łazienkową sytuację miałaś w głowie, że może rzeczywiście nie byłaś dla niego odpowiednią osobą?
Przecież poznałaś go jako wolnego, bezpośredniego faceta, lubiącego przygody i brak zobowiązania. Teraz natomiast zachowywał się jak bestia złapana do klatki. A jej prętami musiała być twoja osoba.
Poczułaś pieczenie w oczach i zrozumiałaś, że zapełniały się łzami. Pociągnęłaś nosem, a potem niedbale podniosłaś rzęsy, aby się nie skleiły od płaczu.
- Przeziębisz się - usłyszałaś znajomy głos i znieruchomiałaś.
Bez pozwolenia, po twojej prawej stronie pojawiła się sylwetka Jongina. Parsknęłaś śmiechem, dyskretnie i cicho. W sumie nie mogłaś się dziwić, przecież to kolega dzisiejszego jubilata.
- Jeszcze ciebie tu brakło - powiedziałaś, nie siląc się na ciepły ton.
Kai nie odpowiedział nic, tylko nakrył twoje ramiona swoją marynarką. Poczułaś znajome perfumy, a gdy zamknęłaś oczy, wszystkie wspomnienia wróciły.
I te złe, ale i dobre.
Przez dłuższą chwilę mileczliście. Wsłuchując się w odgłosy na około. Zabawa, śpiew, taniec. Ale i fale dobijające do brzegu plaży, albo te pieszczące kamienie ustawione nieopodal pomostu.
W pewnym momencie zauważyłaś Jimina. Programista szedł a z nim, nie kto inny jak kobieta spotkana w łazience. Rozmawiali. Choć nie byłaś niczego pewna. Ukochany miał wsadzone dłonie w kieszenie materiałowych spodni, natomiast ona gładziła jego policzek.
- Właśnie o tym mówiłem - wyszeptał Jongin. - Nawet nie wiesz, kim jest Park.
Poczułaś się źle. Kompletnie rozbita i pozbawiona chęci do czegokolwiek. Biernie słaniałaś się na nogach, a przed upadkiem powstrzymały cię ramiona Jongina. Dlaczego Jimin przebywał z tą kobietą? Czemu ona gładziła jego twarz?
- Wiem, że jest za późno - odezwał się ponownie Kai. - Jednak zawsze byłaś i będziesz moją pierwszą miłością. Patrząc na te wszystkie małżeństwa... To mogliśmy być my...
Tym razem widziałaś jego twarz i brązowe, jasne tęczówki. Wydawały się takie szczere, przybite, lecz pełne nostalgii. Jongin był tak blisko.
- Kai... - wyszeptałaś, czując, że za chwile się rozpadniesz.
- Jednak byłem zbyt głupi, aby cię docenić. Wszystko spieprzyłem.
- Jungmi? - usłyszałaś głos ukochanego i zrozumiałaś, że stał na schodkach tarasu, obserwując waszą dwójkę.
A potem Jimin Park po prostu wpadł w furię.
Od Autorki: Korzystając z tego, że jestem chora i w miarę wracam do żywych, udało mi się nadgonić niektóre sprawy. Mam nadzieję, że się cieszycie z kolejnego rozdziału.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro