Rozdział 15
Siedziała na ławce skanując czerwonymi tęczówkami każdego z ich przeciwników. Najbardziej skupiła się na Atsushim i Tatsuyi, oni byli najgroźniejsi spośród Yosen. Czuła napięcie pomiędzy Taigą a Himurą oraz Murasakibarą a Kiyoshim, śmiało mogła przyznać, że i jej się nerwy udzieliły. Mocno zaciskała palce na brzegu ławki przez co zbielały jej kostki. Zacisnęła mocniej zęby gdy fioletowowłosy zbyt wcześnie dotknął piłki podczas rzutu sędziowskiego. To będzie ciężkie starcie. W takim stanie obserwowała całą pierwszą kwartę dlatego okropnie bolała ją szczęka i dłonie.
- Spokojnie, Kagami-san. - Teppei usiadł obok niej.
- Jasne. - burknęła rozluźniając dłonie.
- Widziałaś czego się nauczyłem? - zapytał z dumą w oczach. - Jak Ci się podoba Szpon Imadła? - uśmiechnął się szeroko.
- Skądś to znam. - odparła unosząc brew.
- Zainspirowałaś mnie. - poszerzył uśmiech wstając. - Nie martw się więc. Wygramy to. - zapewnił nabierając powagi.
- Zapamiętam to sobie. - burknęła pod nosem.
Chwilę po tym zaczęła się druga kwarta. Obserwowała w skupieniu lecz nie była już tak zestresowana. Nie mogła zrozumieć dlaczego nagle jej tak zależy. W jej serce wdarła się nadzieja na zwycięstwo gdy Kuroko trafił pierwsze punkty swoim znikającym rzutem. Trzymając się tego uczucia jak tonący brzytwy z duszą na ramieniu oglądała resztę meczu. Starała się nawet nie mrugać aby nic jej nie umknęło. I dobrze zrobiła bo w ostatniej kwarcie tuż przed jej nogami Kiyoshi stracił panowanie nad własnym ciałem i poleciał na twarz. Gdyby nie Tetsu, który go złapał w ostatniej chwili ten pewnie rozpłaszczyłby nos o parkiet.
- Kiyoshi. - dopadła do niego klękając obok.
- Wybaczcie Kuroko, Kagami. - wyszeptał zmęczony. - Po prostu się potknąłem, już w porządku. - dodał wstając z uśmiechem.
Wstała zaraz po nim przyglądając mu się uważnie przygryzając wnętrze policzka z bezsilności. Nie ma opcji żeby zszedł, nie pozwoli sobie na to a ona nic nie mogła z tym zrobić. Pozostało jej jedynie siedzieć i bezczynnie patrzeć na rozwój meczu. Lecz tak bardzo miała ochotę wpaść tam na boisko i skopać dupę temu Tytanowi gdy powalił Teppeia na ziemię a potem podniósł go jak szmacianą lalkę. Frustracja, bezsilność i złość zaczęły formować w niej huragan, który powoli zaczynał wymykać jej się spod kontroli.
- Ikuyoko. - obok niej usiadł szatyn a zamiast niego na boisko wszedł niebieskowłosy.
- Żelazne Serce. - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Położył jej dłoń na ramieniu zaciskając na nim palce. Spuściła wzrok na swoje pięści zaciśnięte na spodniach aby chociaż w niewielkim stopniu wyładować emocje, które zaczęły przejmować nad nią kontrolę.
- Spójrz na mnie. - poprosił zbolałym tonem.
Podniosła na niego czerwone w oczy a to co w nich zobaczył śmiało mógł porównywać do tornada.
- Wszytko dobrze? - zapytał z troską w głosie.
- Ja powinnam o to pytać. - odparła kąśliwie.
- Ale zapytałem ja. Odpowiedz mi. - powiedział pewnym tonem.
- Właśnie próbuję zapanować nad napadem agresji. Dzięki, za troskę. - warknęła sfrustrowana.
- Wdech i wydech. - zdjął jej rękę z ramienia i położył na zaciśniętej dłoni. - Masz nad sobą pełną kontrolę. - zapewnił zaciskając palce na jej nadgarstku.
Wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Powtórzyła tą czynność parę razy nie strącając jego ręki, jego obecność w jakiś sposób pomagała jej się uspokoić.
- To ja powinnam pomagać Tobie a nie Ty mi. - burknęła pod nosem gdy już troszkę ochłonęła.
Pokręcił tylko głową z uśmiechem i z powrotem odwrócił wzrok na boisko. Teraz już zabrała dłoń spod jego odsuwając się lekko. Nie mogła sobie pozwolić na więcej bliskości, po prostu nie mogła. Nie protestowała gdy chciał on wejść na boisko i nie sprzeciwiała się gdy poszedł on z trenerką aby ta przywróciła go do przyzwoitego stanu. Nie miała siły nawet żeby coś powiedzieć a co dopiero aby się ruszyć. Jak sparaliżowana obserwowała kolejne minuty meczu a gdy Atsushi wszedł w Zone zaraz po Taidze myślała, że wyzionie ducha. Z zewnątrz wyglądała na opanowaną i niezainteresowaną lecz w środku emocje się w niej kotłowały lecz tym razem miała je pod kontrolą a wspomnienie ciepłej dłoni Kiyoshiego na jej skórze pomagało jej tę kontrolę zachować.
W pewnym momencie miała wrażenie, że czas przyspieszył bo nim się obejrzała a do jej uszu dotarł drażniący dźwięk gwizdka oznajmiający koniec meczu. Zamrugała parę razy wyrywając się z uczucia odrętwienia i rozglądając się dookoła.
- Wygraliśmy, Kagami-san. - przed nią stał uśmiechnięty Teppei.
- Co? - zapytała niepewnie.
- Wygraliśmy. - powtórzył rozbawiony.
- To dobrze. - pokiwała wolno głową.
Wstała z ławki obejmując chłopaka za szyję i kładąc brodę na jego ramieniu.
- To bardzo dobrze. - szepnęła mu do ucha.
Oderwała się od niego i podeszła do brata, którego również objęła a jak i od niego się odsunęła odnalazła wzrokiem przeciwną drużynę. Ruszyła w ich stronę pewnym, szybkim krokiem na granicy biegu. Wbiegła w korytarz i tam wyłapała wzrokiem ciemną czuprynę.
- Tatsu! - krzyknęła machając do chłopaka.
- Iku. - odwrócił się zaskoczony patrząc na nią smutnymi oczami.
- To był dobry mecz. - powiedziała zatrzymując się tuż przed nim. - Dziękuję. - uśmiechnęła się pod nosem.
- Za co? - przekrzywił głowę ze swoją typową miną.
- Za bycie bratem Taigi przez tyle lat. - odpowiedziała patrząc mu w oczy.
- Oh, Iku. - przytulił się do dziewczyny ukrywając przed nią twarz.
Nie była pewna co powinna zrobić więc tylko poklepała go po plecach pozwalając mu przetrawić wszystko co go dzisiaj spotkało. Odsunął się od niej a jego wzrok nie był już tak zbolały.
- Pójdę do Alex, pewnie chciałaby pogadać. - powiedział odwracając się na pięcie.
- Do zobaczenia, Tatsu. - pożegnała się z nim cicho.
Nie odpowiedział jej tylko machnął ręką znikając za zakrętem.
- Yoko-chin. - usłyszała obok znudzony głos.
- Tytan. - odparła spokojnie nawet na niego nie patrząc.
- Zjemy coś? - zapytał ignorując to jak go nazwała.
- Zawsze. - odpowiedziała podnosząc na niego wzrok.
Ruszyli powolnym krokiem w kierunku wyjścia a gdy już byli na zewnątrz jej wzrok przykuła blond czupryna Alex. Normalnie nie zwróciłaby na to uwagi lecz obok niej oprócz Himury stał chłopak z warkoczami od którego nie biła zbyt przyjemna aura.
- Poczekaj tutaj chwilę, dobrze? - powiedziała do Murasakibary.
Nie czekając na odpowiedź ruszyła pewnym krokiem w kierunku tamtej trójki marszcząc czoło coraz bardziej.
- Zapodaj numerek. Pójdziemy się gdzieś zabawić. - brunet w czerwonym dresie niebezpiecznie blisko nachylił się do byłej koszykarki.
- Łapy przy sobie. - warknęła do niego czerwonowłosa gdy ten objął blondynkę.
Ona wyrwała się mu a on spojrzał na Kagami z zainteresowaniem.
- Kolejna niezła dupeczka, poszczęściło mi się dzisiaj. - uśmiechnął się do niej zadziornie.
Zignorowała go i podeszła do Garci aby upewnić się czy wszystko w porządku. Nie zwracała uwagi na wymianę zdań między Tatsuyą a obcym chłopakiem do czasu gdy ten drugi postanowił uderzyć jej przyjaciela. Szybko podniosła wzrok patrząc na brunetów akurat w momencie gdy Himura został kopnięty w brzuch.
- Tatsuya! - krzyknęła trenerka podbiegając do swojego podopiecznego.
- Ty gnoju. - rzuciła Ikuyoko do nieznajomego. - Źle trafiłeś. - uśmiechnęła się chytrze.
Wzięła zamach z zamiarem złamania nu nosa lecz ten złapał blondynkę za szyję podnosząc ją do góry i pozbawiając powietrza.
- Tylko mnie dotknij a zmiażdżę jej krtań. - zagroził z błyskiem w oku.
- Co Ty wyprawiasz? - za nimi rozległ się krzyk Taigi. - Kim Ty jesteś do cholery?! - z przerażeniem patrzył na tę scenę. - Ikuyoko, trzymaj nerwy na wodzy. Nie chcemy kłopotów. - zwrócił się do siostry.
- Jasne. - burknęła nie odrywając wzroku od napastnika.
- Wygrałeś z Atsushim. - stwierdził obojętnie nadal trzymając Garcie. - Widziałem was. Jesteś całkiem niezły. - dodał patrząc czerwonowłosemu w oczy.
- Po pierwsze... - wycharczała okularnica. - Puszczaj cholerny bachorze! - krzyknęła wymierzając kopnięcie w oprawcę.
Puścił ją robiąc unik a Ikuyoko natychmiast do niej podbiegła kucając przy niej.
- Wszystko dobrze? - zapytała z nutą troski.
- Gnojek. - warknęła masując się po szyi. - Dobrze, że mnie trochę podszkoliłaś w samoobronie. - dodała uśmiechając się nikle.
- W boksie kopnięć nie ma ale na ulicy nie ma żadnych zasad. - odparła trzymając dłoń na plecach kobiety.
Podniosła wzrok oceniając sytuację i napotkała spojrzenie złotych tęczówek.
- Lalusia tu tylko brakowało. - westchnęła zrezygnowana.
- Haizaki Shogo. Były regularny Gimnazjum Teiko. - powiedział Kise idąc w ich stronę.
- Ikuyoko, idź już. - poprosiła cicho blondynka. - Nie chcę żeby Tobą zawładnął. - spojrzała na nią swoimi zielonymi oczami.
Czerwonooka zobaczyła w nich troskę ale też nurkę strachu. Przybiło ją to jeszcze bardziej, nawet najważniejsze osoby w jej życiu się jej boją.
- Jak chcesz. - odpowiedziała wstając i otrzepując spodnie.
Odwróciła się na pięcie z zamiarem wrócenia do Murasakibary.
- Yoko-chin. - podniósł rękę wysoko do góry.
- Jestem. - burknęła podchodząc do niego.
- Jesteś zła? - przekrzywił głowę na bok.
- Tak. - kiwnęła głową ruszając chodnikiem przed siebie.
- Jedzenie na pewno poprawi Ci humor. - stwierdził kładąc jej swoją olbrzymią dłoń na głowie.
- Tak, jedzenie jest dobre na wszystko. - odpowiedziała patrząc przed siebie.
Tylko czy jest ono w stanie sprawić, że nie będzie już takim potworem?
-----
Hey! Hey!
Jak się podobało? Jakiś uwagi, skargi, zażalenia?
Trzymajcie się cieplutko!
~ Ignis
-----
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro