Rozdział XVI
Kiedy w niedzielę po awanturze z Isabelle wpadła do niego Dianne, przypomniał sobie, że w domu nie ma nawet ciastek. W końcu zamówili pizzę, ale rozmowa nie kleiła się. Dianie znała brata na tyle, by nie pytać o nic, przyglądała mu się tylko badawczo.
Przypomniał sobie w porę, że jutro wylatywał do Japonii. W piątek otrzymał widomość, że kontrahent jego firmy podwoił zamówienie i musieli negocjować ponownie warunki umowy. Powiedział siostrze o wyjeździe, pogratulowała mu sukcesu, i zostawiła go samego by mógł się spakować.
Sam nie wiedział, co go podkusiło, ale w poniedziałek przed odlotem zadzwonił do Isabelle. Odebrała, głos miała przyciszony i spięty. Zaproponował jej pieniądze za to, żeby została jego kochanką.
Kiedy wybierał numer, pomysł wydawał się dobry. Po tym jednak, jak przerwała połączenie prosząc, by nie dzwonił do niej więcej, poczuł się jak idiota. Wezbrał w nim gorzki gniew. Zadzwonił ponownie, ale miała wyłączony telefon.
Liczył na to, że na koniec tygodnia wróci i rozmówi się z Isabelle. Co ona sobie myślała? Że ot tak, rozłączy rozmowę, a on będzie wydzwaniał bez końca? Nic podobnego. Ani jednego telefonu przed rozmową w cztery oczy.
Rozmowy z japońskim kontrahentem przedłużały się jednak, zajęły więcej czasu niż sądził, praktycznie całe trzy tygodnie, ale rezultat również był lepszy, niż przewidywał. Jego firma miała pracę na kilka następnych lat. Już sama świadomość, że nikomu nie grozi widmo zwolnień, była wspaniałym sukcesem.
Kilkakrotnie miał okazję zawrzeć bliskie znajomości z pięknymi kobietami. Żadna nie zburzyła w nim krwi, żadnej nie pożądał tak nagląco i nieopanowanie jak drobnej, smutnej zielonookiej dziewczyny, która nie zechce zapewne już nigdy z nim rozmawiać. Sama myśl o niej powodowała, że płonął.
Zastanawiał się, co robi Isabelle, może bawi się z następnym facetem. Z drugiej strony, nie była taką kobietą, tak mu się wydawało. Im bardziej zbliżał się termin powrotu, tym bardziej przykro było mu, że jej nie wysłuchał.
Zaczynał też myśleć, że jego propozycja była uwłaczająca. Nic dziwnego, że wyłączyła telefon. Jak w ogóle mógł uwierzyć Eris, zanim usłyszał, co Isabelle ma do powiedzenia? Zachował się jak skończony głupiec, pewnie będzie go to sporo kosztowało zanim uda się ją przebłagać. Zaśmiał się w duchu.
Tęsknił do Isabelle, nawet do smutku w zielonych oczach. Ciekawe, jak poszła sprawa rozwodowa. Ten wyjazd wypadł w najbardziej nieodpowiednim momencie, jaki można było wybrać. Powinien być przy niej w tej chwili.
Wiedział, że czeka ich długa rozmowa po jego powrocie, przygotował się na łzy i wymówki, nawet na awanturę. Nie był jednak gotów na to, co zastał.
– Boże, Mat, dobrze, że jesteś. Izzy nie przychodzi do pracy od ponad tygodnia, raz po prostu wyszła, zostawiła ci jakieś listy, i nie wróciła. Wiesz, ile papierów leży na twoim biurku? Musisz szybko kogoś zatrudnić na jej miejsce, bo nie nadążymy z zamówieniami.
– Serio mówisz? Zaraz do niej zadzwonię. – Mat wszedł do gabinetu, wyjął telefon i wybrał numer Isabelle. Może znów coś zrobiła sobie z nogą? Albo zachorowała?
„Abonent jest chwilowo niedostępny. Proszę zadzwonić później.''
Próbował jeszcze parokrotnie, ale za każdym razem słyszał tę samą wiadomość. W końcu przypomniał sobie o kopertach.
Rezygnacja z pracy. Przejrzał list, niezwykle chłodny i formalny. Każde słowo ściskało mu serce chłodem i strachem. Przeczuwał, co znajdzie w drugim liście.
Rozerwał następną kopertę. Isabelle wyjechała. To niemożliwe. Nie mogła tego zrobić. Nie mogła tak po prostu od niego uciec, nie dając mu szansy przeproszenia, powiedzenia jej tego, co stało się nagle najważniejsze. Zrozumiał to w gwałtownym spazmie bólu, gdy dotarła do niego treść listu.
Kochał ją. Jak desperat, jak wariat. Nic się nie liczyło. Ani kim była. Ani z kim wcześniej sypiała. Kochał ją jak nigdy nikogo innego w życiu. Nie mógł jej stracić, za nic w świecie nie mógł pozwolić jej zniknąć ze swego życia.
Złapał kluczyki i pojechał prosto do niej. Brama była przymknięta, a w głębi ogrodu zobaczył tego samego młodego człowieka, co uprzednio. Kosił trawę.
Chłopak nie umiał powiedzieć mu nic ponad to, że Isabelle nie ma w domu i nie wie, kiedy wróci, prawdopodobnie wyjechała na parę miesięcy. Jakieś panie wpadają tu co jakiś czas, jedna z nich płaci mu za koszenie trawy i pracę w ogrodzie.
Zdenerwowany, zadzwonił do Alexa.
– Widziałeś się z Isabelle w ciągu ostatnich trzech tygodni? – Rzucił w słuchawkę, nie zważając na żadne uprzejmości.
– Mat? To ty? Cześć stary, nie, nie widziałem się. Dzwoniłem kilka razy, ale ma wyłączony telefon. Myślałem, ze gdzieś się zaszyliście razem. A co?
– Nic, dzięki. Na razie. – Rozłączył się i potarł ręką podbródek. Gdzie ona mogła pojechać? Zadzwonił do Mary Lee, ale jedyne, co mogła powiedzieć, to że umówiły się na lunch, ale Isabelle nie przyszła. Mary Lee także była zaniepokojona jej nagłym zniknięciem i milczącym telefonem.
Skontaktował się z adwokatem, którego numer podała Isabelle, ale niczego konkretnego się nie dowiedział. Pan Wright głosem pełnym troski oznajmił, że nie może udzielać żadnych informacji na temat klientki bez jej upoważnienia, zaoferował się natomiast przekazać jego wiadomość, gdyby miał jakiś kontakt z Isabelle.
Mat szukał jej wszędzie, przez wiele tygodni przeczesywał kawiarnie, restauracje, centra handlowe, wyglądając znajomej burzy miodowych włosów. Kręcił się koło jej domu, ryzykując, że ktoś w końcu zawiadomi policję.
W końcu dał spokój, co jakiś czas jednak wybierał jej numer, zawsze słysząc ten sam komunikat. Regularnie co kilka dni wysyłał wiadomości, aby wiedzieć czy włączyła telefon. Czasem też zajeżdżał do niej i zamieniał parę słów z chłopakiem od trawy, ale Isabelle nie pojawiła się w domu.
W dniu, w którym odczytał powiadomienie, że telefon Isabelle jest aktywny i że doszły do niej jego ostatnie wiadomości, natychmiast wybrał jej numer. Zanim się połączył, już wyłączyła telefon. Popadł w odrętwienie, czekając na ponowny cud. Tak przesiedział wieczór i część nocy, nie mogąc skupić się na niczym innym.
Nie chciała go znać, to było pewne. Miała powody. Nie wiedziała przecież, że kochał ją nieprzytomnie, sam wcześniej tego nie wiedział. Musiała go nienawidzić jak nikogo na świecie.
Każdy dzień bez Isabelle wlókł się w nieskończoność, a on coraz bardziej tęsknił. Gdzie jest? Czy dbała o siebie? Po dwóch miesiącach od powrotu z Japonii, bez niej, schudł i zmizerniał, przybyło też białych nitek we włosach. Była jego życiem, jego światłem. Nie umiał bez niej żyć, nic innego się nie liczyło. Za późno zdał sobie z tego sprawę.
Wpadł do sklepu do Dianne, ale siostry nie było. Pojechała do szpitala odwiedzić jakąś przyjaciółkę. Miała jeszcze zajść do jej domu po rzeczy.
Vera powiedziała, że dziewczynę zostawił facet, a jest w czwartym miesiącu ciąży, i że nie chce powiedzieć, kto jest ojcem, bo już dawno poszłyby z Dianne zrobić z nim porządek.
Nie wiadomo było jeszcze dokładnie, jak się potoczy ciąża, bo dziecko jest słabe i ona też. Opiekowały się nimi na zmianę.
Pomyślał z gniewem, że facet musi być bydlęciem. Jaki mężczyzna zostawia swoje dziecko? Szczególnie w takich okolicznościach? Pokręcił głową z niesmakiem.
Gdyby to Isabelle była w ciąży, gdyby to on był ojcem... znajomy ból powrócił ze zdwojoną siłą. Zaczynał obawiać się, że wyjechała na stałe i już nigdy tu nie wróci, już nigdy jej nie zobaczy.
Pracował z całych sił, żeby tylko o niej nie myśleć. Kolejny tydzień starał się robić wszystko, by o niej zapomnieć. Prawie nie sypiał, kiedy więc Dianne wpadła do niego w niedzielę, wyglądał jak zdjęty z krzyża.
– Mathew John Dovan! Coś ty ze sobą zrobił, na litość boską? Jak ty wyglądasz? Natychmiast doprowadź się do porządku, bo naślę na ciebie mamę. – Ten argument trafił do niego bez pudła. Wykąpał się i ogolił, i dopiero zszedł porozmawiać z siostrą.
– A więc, może dowiem się, co się z tobą dzieje? – Dianne była zmartwiona, jej lamparcie egzotycznie migdałowe oczy patrzyły z troską.
– Nic. Chcesz herbatę? – Zapytał z nadzieją na zmianę tematu
– Siadaj tu w tej chwili i mów, co się dzieje. Bez wykrętów. Nigdzie nie pójdę zanim się nie dowiem prawdy. – Spojrzała na niego groźnie, wiedział, że w tym wypadku nie zbędzie jej w żaden sposób.
– Czy zawsze jesteś taka wścibska?
– Gdybym cię nie znała, pomyślałabym, że w końcu się zakochałeś, bracie. – Obserwowała go i wyraz jej twarzy zmienił się w niedowierzanie. Roześmiała się. – Zakochałeś się w końcu? Nie wierzę. Zakochałeś się!
– I co z tego? Ona nie chce mnie znać. – Próbował zbagatelizować swoje słowa, wzruszając ramionami, ale ta demonstracja nie zmyliła Dianne. Za dobrze go znała.
– Znaczy, że trafiłeś na kobietę odporną na twoje uroki? Niemożliwe. Kim ona jest?
– Nieważne, ona nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Zresztą, wyjechała jakiś czas temu i nie mam z nią kontaktu. Nie odzywa się wcale, nie odbiera telefonów ode mnie. Nie wiem, gdzie jest i kiedy wróci, ani czy w ogóle wróci. Pokłóciliśmy się, kiedy wyjeżdżałem, nie widzieliśmy się od ponad trzech miesięcy.
– Mój biedaku. Ale cię wzięło. Musi być niezwykłą kobietą, skoro tak bez pamięci się w niej zakochałeś. Trzymam za ciebie kciuki. Za was. A teraz ubieraj się, idziemy coś zjeść. Bez dyskusji.
Dzień minął nadspodziewanie szybko, momentami nawet wesoło, Mat czuł, że zrzucił z serca olbrzymi ciężar, bo nie musiał ukrywać się przed Dianne. Zawsze byli ze sobą bardzo blisko.
–Jaka ona jest? Opowiedz mi.
Myślał chwilę, próbując dobrać odpowiednie słowa.
– Jest ciepła i cudowna. Ma pachnące miodowe włosy i najpiękniejsze mądre oczy. Śmieje się rzadko i zbyt często jest smutna.
– Mów dalej, braciszku. – Dianne uśmiechnęła się z czułością, obserwując brata.
– Nie może pić wina bo zaraz zasypia. Jest chudziutka jak dziewczynka, nic prawie nie waży. Ale lubi jeść. Za dużo pracuje. Lubię tulić ją w ramionach. Nie chce mnie znać.
– Znajdź ją, Mathew, nie pozwól jej uciec za daleko. Wygląda na to, że z nią mógłbyś w końcu być szczęśliwy.
Jakoś nabrał trochę otuchy po rozmowie z Dianne. Zadzwonił jeszcze raz do Isabelle, nie zniechęcił go znajomy tekst bezdusznej maszyny. Pojechał prosto do jej domu, z zamiarem włamania się do środka i znalezienia jakiejkolwiek wskazówki, gdzie szukać upartej dziewczyny.
(1644 słowa)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro