Rozdział 19
Zapatrzona w ekran, czułam, jak opadają mi powieki. Choć starałam się być produktywna, nic nie mogłam poradzić na to, że mój organizm potrzebował regeneracji.
Numer z wywiadem, który przeprowadziłam z Jasonem, został sprzedany całym nakładem. Doszły mnie słuchy, że redakcja otrzymywała maile z prośbą o następny egzemplarz z prezesem Brookvale Hush. Niektórzy odważyli się zażądać zdjęć. Poszłabym o zakład, że były to same kobiety.
Nawet te wieści nie poprawiły mi nastroju. Wciąż myślałam o Hyu i tym, co może się wydarzyć. Jeśli mój szef miał rację, Koreańczyka nie czekało tu nic dobrego.
Korzystając z tego, że Dayla po naszej ostatniej sprzeczce nie kręciła się wokół mojego biurka, spróbowałam znaleźć w wyszukiwarce jakiekolwiek informacje o Feliksie. Przecież jeśli faktycznie był tak groźny, gdzieś powinny być jakieś dowody. Przetrząsnęłam każdy dostępny artykuł, łącznie z archiwalnymi wycinkami z gazet. Jedyna wzmianka o osobie, noszącej nazwisko Draven, dotyczyła niejakiego Axela. Pochodziła sprzed dwunastu lat i mówiła o śmiertelnym wypadku samochodowym, w którym chłopak zginął. Nie znalazłam jednak żadnych powiązań z Feliksem.
Przez chwilę pomyślałam, czy nie poprosić Eleny o pomoc. Jej starszy brat był policjantem i na pewno dowiedziałby się więcej niż ja. Problem polegał na tym, że kiedy moja przyjaciółka chciała kogoś znaleźć, zawsze dopinała swego. Skoro ona mogła do niego dotrzeć, on mógł się zrewanżować. Oznaczało to cholerne niebezpieczeństwo, w które nie mogłam jej wplątać. Musiałam więc zachować tę całą sytuację dla siebie, nawet jeśli oznaczało to ukrywanie czegoś przed jedyną osobą, której obiecałam, że już więcej tego nie zrobię.
Zamknęłam strony i wyczyściłam historię przeglądarki.
Po lunchu, który zjadłam przy swoim stanowisku, Katherine przyniosła mi pendrive z nowymi artykułami. Zrobiłam ich wstępną korektę i poprosiłam ją o wcześniejsze wyjście.
Martwiłam się o Hyu i chciałam jak najszybciej go zobaczyć. Zadzwoniłam do niego, gdy zjeżdżałam windą i poprosiłam o adres. Dwadzieścia minut później wysiadałam pod trzynastopiętrowym apartamentowcem, w którym mieszkał Jason.
Czarnowłosy przywitał się ze mną z uśmiechem, który nie sięgał oczu. Usiedliśmy na kanapie w salonie. Podczas gdy trwała dość krępująca cisza, patrzyliśmy każde w inną stronę.
– Musisz wiedzieć, że, niezależnie od tego, kim byłeś, wciąż jesteś moim przyjacielem – zaczęłam.
Przykryłam jego dłoń swoją, w pocieszającym geście. Spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam smutek.
– Chyba jednak mój kuzyn nie powiedział ci wszystkiego – odparł.
Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu. Nie dbałam o to, kim był kilka lat temu. Wszyscy popełniamy błędy, ja również nie byłam bez skazy. Choć nie łudziłam się, że te, których dopuścił się Hyu, były tego samego pokroju, co moje. Jason może nie wchodził w szczegóły, ale jasno dał mi do zrozumienia, czym zajmował się mężczyzna siedzący obok.
– To nie ma znaczenia. Nie jesteś już tym człowiekiem, prawda?
– Chciałbym wierzyć, że nie – wyznał cicho.
Oparłam głowę o umięśnione ramię i objęłam mężczyznę rękoma. Wyraźnie rozluźnił się na mój dotyk.
– Poradzimy sobie. Ty i ja. Jason nam pomoże.
– Nie. Ty nie będziesz się w to mieszać. Nie zaryzykuje twoim bezpieczeństwem.
Odsunęłam się od niego gwałtownie. Rozumiałam jego obawy, ale nie mogłam pozwolić, żeby sam dźwigał ten ciężar. Nawet jeśli nie mogłabym pomóc w sprawie Feliksa, chciałam przynajmniej być dla niego wsparciem. Nie zgadzałam się na to, by odsunął mnie od całej tej sytuacji. Patrzyłam na jego profil, próbując bez słów przekonać go, że nie może tego zrobić.
– Chcę pomóc.
– W takim razie odejdź – wypalił. Wstał i przeszedł na drugą stronę pokoju, a ja odprowadzałam go wzrokiem. – Jeśli Feliks pomyśli, że jesteś tylko kimś przypadkowym, być może zostawi cię w spokoju.
– O czym ty mówisz?
– Dopóki sytuacja się nie uspokoi, musimy udawać, że jesteśmy sobie obcy. Żadnych spotkań, żadnych wiadomości i telefonów. Nic.
– Mam tak po prostu przejść do porządku dziennego, z tym że nagle znikniesz? – zapytałam oburzona.
Zmęczenie odeszło na drugi plan, gdy iskierka gniewu zakiełkowała w moich żyłach. On nie mówił poważnie, prawda?
– Spokojnie. Przyczaję się w ukryciu, ale będę cię mieć na oku. Uwierz mi, znam się na tym. Już to robiłem. Zainterweniuję, jeśli wyczuję, że coś ci grozi.
– Skąd będziesz wiedzieć, kiedy to się skończy? – Wyrzuciłam ręce w powietrze z frustracji. Wdech, wydech – powtarzałam w myślach.
– Znam Dravena. Pewnie nawet lepiej, niż on sam. Współpracowałem z nim. Przyjaźniliśmy się. Znam jego sztuczki i taktyki. – Podszedł i położył dłonie na moich barkach. Poczekał, aż poświęcę mu całą uwagę. – Zaufaj mi. Gdy to wszystko się uspokoi, wrócę.
Oparłam mu głowę na piersi, a on przesunął ręce na moje plecy. To było nasze pożegnanie. Wzdychałam ciężko w jego objęciach, starając się nie rozkleić. Głaskał moje plecy, trzymając nas w szczelnym uścisku. Choć znałam go krótko, był dla mnie przyjacielem. Martwiłam się o niego, bałam się i byłam wściekła na swoją bezsilność.
Nie miałam pojęcia, ile minut staliśmy pośrodku pokoju, żegnając się. Kilka łez zdążyło spłynąć z kącików oczu i wyschnąć. W kompletnej ciszy chłonęliśmy każdą chwilę, która nam została. Nie wiedzieliśmy, kiedy znów będzie nam dane to powtórzyć.
W końcu czarnowłosy uniósł moją twarz i zmusił mnie do spojrzenia w swoje ciemne oczy. Widziałam w nich odbicie swoich uczuć: smutek, strach i determinację. Musnął nosem mój nos i uśmiechnął się blado. Jeśli to miało jakkolwiek podnieść nas na duchu, to za cholerę mu nie wyszło, ale zrewanżowałam się równie nieprzekonującym grymasem.
– Gdyby jednak nie udało mi się wrócić...
– Nawet tak nie mów! – przerwałam mu.
Położył palec na moich ustach i przeskoczył wzrokiem między moimi oczami.
– Gdyby jednak... Musisz wiedzieć, że żałuję sposobu, w jaki się poznaliśmy. Być może, w innych okolicznościach, poczułabyś coś do mnie – szeptał przy mojej twarzy, a ja wyczułam mało intensywny zapach papierosów.
– Hyun-soo... – zaczęłam, ale emocje ścisnęły gardło. Co mogłam mu powiedzieć w takiej sytuacji? Czy istniały jakieś odpowiednie słowa na pożegnanie, które może okazać się ostatecznym?
– Ciii... nie płacz. – Kiedy to powiedział, zdałam sobie sprawę, że kolejna porcja łez spływała mi po policzkach. Czarnowłosy starł je kciukiem.
Nachylił się i złączył nasze usta, nie jak przyjaciel. Ten pocałunek miał być jego pożegnaniem, ostatnią pamiątką... na wszelki wypadek. Był żarliwy i zachłanny. Poddałam mu się, rozchylając wargi i zapraszając go do środka.
Koreańczyk badał językiem każdy centymetr moich ust. Smakował palonym tytoniem. Chwycił za moją twarz i pogłębił pieszczotę. Wplotłam mu palce we włosy i przyciągnęłam bliżej, choć nie było to możliwe.
Nie czułam motylków. To uczucie było znacznie bardziej przytłaczające. Każda komórka mojego ciała chciała to przerwać. To nie było właściwe. Nie powinniśmy zostać zmuszeni do pożegnania. Nie reagowałam na ten pocałunek, jak powinnam, ale Hyu go pragnął, a ja nie mogłam mu odmówić. Nie w tej chwili, gdy istniała szansa, że więcej nie zobaczę przyjaciela.
Oderwał usta, nasze czoła wciąż się stykały. Dyszał mi w wargi, oczy miał zamknięte. Spod czarnych rzęs wypłynęła samotna łza.
Nie powiedzieliśmy sobie więcej ani słowa. Gdyby otworzył oczy, a ja ujrzałabym w nich cierpienie, spróbowałabym go powstrzymać. Nie mogłam mu tego zrobić. Nie, jeśli chciałam, żeby przeżył. A niczego nie pragnęłam bardziej.
Zakryłam usta dłonią i wyszłam, cicho zamykając za sobą drzwi. Czekając na windę, słyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Dopiero gdy drzwiczki się za mną zamknęły, oparłam plecy o ścianę i pozwoliłam sobie wypuścić z gardła głośny jęk pełen frustracji. Tam, na trzynastym piętrze, zostawiałam właśnie przyjaciela.
Pogrążona w apatii dostałam się na stację metra. Ludzie rzucali zaniepokojone spojrzenia, widząc moje opuchnięte od płaczu oczy, ale nie dbałam o to. Łapałam się na tym, że ilekroć pomyślałam o Hyun-soo, ogarniał mnie smutek.
Będąc w swoim mieszkaniu, zdjęłam większość ubrań i zakopałam się w pościeli. Nie przejmowałam się teraz kąpielą. Okryłam ciało kołdrą najszczelniej, jak potrafiłam, aż nie opadłam z sił i zasnęłam.
No i Hyu na jakiś czas schodzi ze sceny, ale nie martwcie się, nie na długo :D I jak prawdziwa Diva, musiał zejść z hukiem — całując naszą Isabel.
Wrzucam cytacik z następnego rozdziału na zachętę i widzimy się za tydzień, chyba że wcześniej wybije 1000 odsłon, bo do tego coraz bliżej...
"– Jak zamierzasz to zrobić? Przywiązać mnie do siebie?
Pożałowałam tych słów, jak tylko opuściły usta.
– Nie podsuwaj mi pomysłów – szepnął, a ciemnobrązowe tęczówki zalśniły czymś drapieżnym."
SEE YA!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro