Prolog
Mężczyzna w czarnym płaszczu biegł jedną z ulic Mediolanu. Chciał dotrzeć tam gdzie zawsze - na stadion, na którym spędził prawie połowę swojego życia i zdecydowanie pragnął więcej.
Tego dnia pogoda nie była najlepsza, od kilku godzin padał deszcz, a ulice zalewały się wodą. Brunet rozglądał się dookoła, mijając masę ludzi, którzy uciekali przed ulewą.
Mimo wszystkiego na jego twarzy można było zauważyć niewielki uśmiech. Cieszył się, że w końcu może wrócić do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło.
W końcu zatrzymał się, to właśnie tam miała stać ogromna budowla.
Podniósł wzrok, ale nic tam nie było. Jakby nagle cały stadion się rozpłynął, albo gdzieś magicznie zniknął.
W jego głowie pojawiło się tylko jedno pytanie:
Gdzie do cholery jest San Siro?
****
A więc tak
Dałam się ponieść fantazji
Mam też nadzieję, że się spodoba <3
Sama jeszcze do końca nie jestem do tego przekonana, ale zobaczymy jak wyjdzie
I niestety nie jest to no homo książka 😔
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro