Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

04 | Pijane wyznania

- Paolo Maldini -

Żyjemy.

My naprawdę żyjemy.

Chociaż to się może wkrótce zmienić.

Jak na razie Ronaldinho chyba ogarnął o co chodzi i umie już zmieniać biegi. Kaka zorientował się, że źle wpisał w mapę i zamiast do Madrytu jechaliśmy do jakiejś polskiej wsi. Natomiast Sandro powoli, ale to bardzo powoli zaczął się do mnie przekonywać i to tylko przez to, że Ricardo zwyzywał go w dosłownie każdym języku. A ten młody zasnął.

Miało być tak kolorowo, ale czar prysnął kiedy nasz kierowca od siedmiu boleści zamiast skupić się na drodze zaczął śpiewać i rozglądać się dookoła.

Ten człowiek potrącił jakąś starszą kobietę. Szkoda mi jej rodziny, a nawet nie, bo wyglądała jak jakiś różowy potwór. A może nie była wcale taka zła? Może miała kochającą rodzinę i dzieci?

─ Jeśli tego nie zapomnicie to skończycie jak ona ─ mruknął wchodząc z powrotem do autobusu. Był na tyle mądry, że wepchnął ją do rowu ─ Na nasze szczęście lub też nie, żyje. Przynajmniej oddycha.

Odetchnąłem z ulgą. Szanse na to, że wróci do rodziny zdecydowanie się powiększyły, a ja nie będę miał nikogo na sumieniu.

─ Jestem prawie pewien, że coś się tu zaraz wydarzy ─ westchnął Sandro podpierając ręką głowę ─ Kto ci w ogóle prawojazdy dał?

─ Pamiętasz te takie chipsy? ─ zaczął Brazylijczyk szczerząc zęby ─ To tam właśnie można było zgarnąć prawojazdy.

Nesta mruknął coś pod nosem i ukrył twarz w dłoniach.

Szanse na to, że umrzemy się powiększają.

***
Nadal żyjemy, ale już ledwo.

Tak się teraz zastanawiam kto wpuścił go za kierownicę. Pewnie Alessandro, bo to w końcu on załatwił nam ten pojazd, który wygląda jakby przeżył więcej niż my wszyscy razem wzięci.

─ Skręć w prawo ─ powiedział Kaka, który z trudem powstrzymywał ziewanie, zresztą jak my wszyscy.

─ Idźmy spać ─ zaproponował Ronaldinho zatrzymując się na środku drogi. Wspominałem już jaki ten facet jest mądry?

***
Obudziłem się gdzieś nad ranem, przynajmniej tak mi się wydawało, bo nie miałem zegarka. Rozejrzałem się dookoła, ale oczywiście nic nie widziałem, było ciemno jak w psiej dupie.

Miałem strasznie dziwny sen. Śniło mi się, że obmacywałem się ze swoim przyjacielem.

─ Paolo? ─ szepnął Nesta ─ Czy ja miałem koszulkę z numerem trzynaście?

O mój święty Boże. Czy on zaczął w końcu ogarniać?

─ Tak ─ powiedziałem po chwili przecierając oczy.

─ O żesz w mordę ─ Sandro prawie wrzasnął z zachwytu ─ Pamiętam. Wszystko pamiętam. Byłeś moim przyjacielem i w ogóle.

─ Brawo geniuszu ─ lekko się uśmiechnąłem. Naprawdę cieszyłem się, że coś zaczęło myśleć w tej jego głowie i w końcu mnie pamięta ─ Zazwyczaj takie rzeczy zaczyna się pamiętać z biegiem czasu i to trochę zajmuje.

─ Pamiętam też jak byłeś pijany i mi miłość wyznawałeś.

─ Akurat o tym to mogłeś zapomnieć ─ przewróciłem oczami. Nienawidzę jak o tym wspomina, czuję się wtedy tak jakoś dziwnie i trochę się tego wstydzę, a jeszcze gorzej jak widzę cały film z tego, bo Kaka był na tyle genialny, że to cholera nagrał.

Od tamtej pory postanowiłem, że nigdy aż tak bardzo się nie upiję.

Oczywiście to się nie udało.

Dwa dni później leżałem razem z Ronaldinho w jakiejś uliczce pijąc.

─ A ja pamiętam jak sliniłeś się do nogi trenera ─ tak się bawimy? Przypomniałem sobie teraz wszystko to, co on zrobił.

─ To było niechcący.

─ Ty szmato! ─ krzyknąłem, no prawie krzyknąłem ─ Kopnąłeś mnie w jaja.

Oddałem, ale chyba nie trafiłem.

Mam jeszcze multum pomysłów w swojej małej główce

Więc może trzydzieści rozdziałów będzie

A nawet więcej

I standardowo

Pragnę waszej opinii

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro