03 | Z Włoch do Hiszpanii
Krótka wiadomość od waszej wspaniałej autorki 🤭😻
A więc postanowiłam, że teraz będę pisać z Każdej perspektywy więc może nawet nasz idol Zizou się pojawi 😍
Tak czy siak zapraszam do czytania tych szatańskich wypocin
I nie odpowiadam za utratę szarych komórek czy też chęci do życia
***
- Paolo Maldini -
Nie mam pojęcia jakim cudem, ale Kaka namówił go na tą jakże wspaniałą misję odnalezienia San Siro. Sandro nadal mnie nie zna, albo też nie chce znać i dość dziwnie się na mnie patrzy. W sumie to się mu wcale nie dziwię, podobnie bym zareagował jakby jakiś obcy mi człowiek wiedział o mnie wszystko, no prawie wszystko, bo jeszcze nie dowiedziałem się czego używa do układania włosów.
─ A jednak lepiej było kupić te bilety ─ jęknął Nesta kiedy kierowca naszego super pojazdu zahamował.
On dosłownie wynajął nam autobus a na domiar złego prowadził go Ronaldinho, no nie oszukujmy się jest dość nieobliczalny.
─ W lewo! ─ krzyknął Ricardo, który robił za nawigację.
─ A czemu nie w prawo? ─ zapytał i skręcił.
─ To na pewno ta droga? ─ spojrzałem za okno. Była to jakaś leśna uliczka, dookoła same drzewa i zwierzęta... No właśnie zwierzęta... O żesz cholera ─ Uważaj sarna!
Brazylijczyk ledwo ją ominął, powodując przy tym jeszcze większe załamanie Nesty.
Nastała dość niezręczna cisza, nikt nie zamierzał się odzywać. Zapewne każdy modlił się teraz w duchu aby przeżyć.
Skorzystałem z okazji i próbowałem zasnąć choć na chwilę, ale oczywiście się nie dało. Ronaldinho włączył jakieś rapy na całą głośność i zaczął uderzać głową o kierownicę. Po prostu idealny kierowca.
─ A więc San Siro to jakiś stadion i wy, przepraszam my, mamy go odnaleźć? ─ zapytał Alessandro siadając obok mnie ─ A ja niby jestem waszym przyjacielem i grałem w tym całym Milanie?
─ Dokładnie tak ─ powiedział Kaka odwracając się w naszą stronę.
─ To czemu ja nic nie pamiętam? ─ przetarł twarz dłonią i po chwili dodał:
─ Porwaliście mnie i teraz gdzieś wywozicie?
─ Nie no kurwa ja zaraz go wysadzę ─ jęknął Ronaldinho spoglądając w stronę Nesty ─ Zachowujesz się jak jakiś Ramos przechodzący załamanie miłosne, albo nawet sam Messi.
─ Uważaj! ─ wrzasnął Ricardo wskazując na drogę. Stała tak jakaś istota chyba ludzka ubrana w czarną kurtkę. Wyglądał jak żywy, albo w sumie martwy trup ─ Pomożemy mu?
Brazylijczyk zahamował, a nieznajomy wsiadł do autobusu.
─ Ronaldinho mnie prawie przejechał! ─ krzyknął pełen podekscytowania i ściągnął kaptur odsłaniając swoje blond włosy, w których było dosłownie wszystko, od niewielkich liści po grzyba. Świrnięty typ.
─ Podwiesić cię gdzieś? ─ zapytał próbując nie zeszczać się ze szczęścia kiedy zobaczył, że mężczyzna jest jego wielkim fanem.
─ Jedziecie może do Barcelony? ─ zapytał siadając na najbliższym fotelu.
─ Do Madrytu ─ powiedział Sandro spoglądając na chłopaka.
─ Fuj ─ zmarszczył brwi, wyglądał teraz jak srający kot ─ Madryt śmierdzi. Tak w ogóle jest Frenkie de Jong, najlepszy pomocnik Barcelony...a może nie najlepszy. Tak czy siak pomocnik.
─ Zatem witamy cię Frenkie ─ uśmiechnął się Kaka i wstał jakby miał mu zaraz wręczyć jakiś puchar ─ My jesteśmy łowcami przygód i poszukujemy naszego super wspaniałego stadionu San Siro. Bo pech chciał, że się gdzieś zgubił.
─ O ja pierdole ─ szepnął Nesta, który wyglądał jakby chciał stłuc okno tym śmiesznym, czerwonym młoteczkiem i z niego wyskoczyć.
─ Co to San Siro? ─ zapytał blondyn ─ Słyszałem o wielu stadionach, ale nigdy o tym.
─ Czyli to z wami jest coś nie tak ─ powiedział Nesta ściszonym głosem ─ Nie ze mną, tylko z wami. Nikt nie wie co to San Siro.
Chciałem z całej siły uderzyć go w twarz i przypomnieć mu te wszystkie super chwile jak wygrywaliśmy. Jednak się powstrzymałem, co było błędem.
Tu miało być tylko dziesięć rozdziałów
Coś czuję, że będzie o wiele więcej
Ale to chyba dobrze
Albo i nie
Wasza opinia 😁 ->
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro