02 | Madryt? A po chuj nam Madryt.
Paolo siedział na hotelowym łóżku, głowę opartą miał o ścianę, z której odpadała farba. Pokoje nie były najlepszej jakości i nik nie zdziwiłby się gdyby jakiś karaluch wyszedł spod szafy.
─ Jasna cholera by to ─ jęknął Kaka rozkładając ogromną mapę, którą kupił za ostatnie pieniądze od jakiegoś podejrzanego sprzedawcy pamiątek.
─ To nie ma sensu ─ szepnął Maldini, naprawdę miał dość tego wszystkiego. Myślał że to jakiś sen, z którego niedługo się obudzi, jednak nic takiego nie miało miejsca.
Brazylijczyk tylko mruknął coś pod nosem i wyszedł z pokoju. Paolo został sam, znowu. W sumie to się do tego przyzwyczaił, ale oczywiście wolałby spędzać z kimś ten czas.
Przez cały czas myślał o swoim najlepszym przyjacielu, który tak po prostu nie chciał go znać.
Po chwili jednak drzwi do pokoju się otworzyły i stanął w nich nie tylko Kaka ale i Ronaldinho. Mężczyzna podobnie do swoich przyjaciół był bardzo zdziwiony tą całą sytuacją.
─ No cześć ─ uśmiechnął się i od razu rzucił na drugie łóżko. Ronaldinho był dość specyficzną osobą i nawet podczas swojej egzekucji zacząłby żartować.
Tak też było w tym przypadku, może nie było żadnej egzekucji, ale cała drużyna, no może już nie cała gdzieś zniknęła, oczywiście razem ze stadionem.
─ A więc jest nas teraz trzech ─ zaczął siadając na podłodze ─ Im więcej tym lepiej. Znalazłem go wychodząc do toalety. W tym zasranym hotelu nawet kibla w pokoju nie ma.
***
Słońce już dawno zaszło, było już trochę po północy, przynajmniej tak wydawało się Włochowi, który niestety nie miał przy sobie żadnego telefonu ani też zegarka.
─ Lecimy ─ powiedział po chwili Ricardo. Jako jedyny z całej trójki miał dostęp do internetu, bo kilka godzin wcześniej ukradł komórkę jakiejś kobiecie obiecując, że kiedyś odda ─ Lecimy do Madrytu.
─ Do Madrytu? ─ powtórzył Paolo. Nie urywał tego, że nie był zachwycony tym pomysłem. Zdecydowanie wolał zostać w Mediolanie.
─ Tak ─ uśmiechnął się i schował mapę do kieszeni bluzy ─ Ale najpierw zgarniemy naszego nowego sponsora ─ spojrzał na Maldiniego, który do końca nie wiedział o co chodzi ─ Alessandro będzie naszym nowym sponsorem. Wystalkowałem jego profil na Instagramie.
─ I co? ─ Ronaldinho na słowo stalking dostawał jakiejś padaczki i chciał dowiedzieć się jak najwięcej.
─ Ten sukinsynek ma pieniądze. Dużo pieniędzy ─ podniósł się z podłogi i usiadł na parapecie okna, z którego był widok na prawie całe miasto.
─ Ciekawe jak go do tego przekonasz ─ mruknął Maldini. Mężczyzna wiedział, że Nesta nie do końca będzie chciał im pomóc, prawdopodobnie będzie się zachowywać jakby ich w ogóle nie znał ─ Spotkałem go dzisiaj i chyba nie do końca był zadowolony z tego.
─ Jak nie jest? ─ zapytał lekko zdziwiony Kaka.
─ Powiedział, że mnie nie zna ─ wzruszył ramionami odwracając wzrok.
─ Coś mu się pod kopułką popierdoliło ─ Ronaldinho położył nogę na ścianie, z której po chwili spadło jeszcze więcej farby ─ Kuźwa... Znam wiele takich przypadków, w większości to była jakaś miłość i te sprawy, a tutaj nie wiem, ale nie bój nic, ja się dowiem o co chodzi. Daj mi dzień, albo nawet pięć godzin.
─ Za pięć godzin to my go będziemy potrzebować ─ powiedział Ricardo przeglądając ceny biletów ─ Boże co to za inflacja.
─ Ale na chuj nam Madryt? ─ zapytał Brazylijczyk ─ Tu ci źle?
─ W Madrycie jest Zidane ─ zaczął przyglądając się budynkom za oknem ─ Zidane wszystko wie.
No cóż
Krótkie rozdziały są super
Ale następne już będą o wiele dłuższe i bardziej dopracowane
A tutaj wasza opinia -> 😁
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro