Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

02 | Madryt? A po chuj nam Madryt.

  Paolo siedział na hotelowym łóżku, głowę opartą miał o ścianę, z której odpadała farba. Pokoje nie były najlepszej jakości i nik nie zdziwiłby się gdyby jakiś karaluch wyszedł spod szafy.

─ Jasna cholera by to ─ jęknął Kaka rozkładając ogromną mapę, którą kupił za ostatnie pieniądze od jakiegoś podejrzanego sprzedawcy pamiątek.

─ To nie ma sensu ─ szepnął Maldini, naprawdę miał dość tego wszystkiego. Myślał że to jakiś sen, z którego niedługo się obudzi, jednak nic takiego nie miało miejsca.

   Brazylijczyk tylko mruknął coś pod nosem i wyszedł z pokoju. Paolo został sam, znowu. W sumie to się do tego przyzwyczaił, ale oczywiście wolałby spędzać z kimś ten czas.

  Przez cały czas myślał o swoim najlepszym przyjacielu, który tak po prostu nie chciał go znać.

   Po chwili jednak drzwi do pokoju się otworzyły i stanął w nich nie tylko Kaka ale i Ronaldinho. Mężczyzna podobnie do swoich przyjaciół był bardzo zdziwiony tą całą sytuacją.

─ No cześć ─ uśmiechnął się i od razu rzucił na drugie łóżko. Ronaldinho był dość specyficzną osobą i nawet podczas swojej egzekucji zacząłby żartować.

   Tak też było w tym przypadku, może nie było żadnej egzekucji, ale cała drużyna, no może już nie cała gdzieś zniknęła, oczywiście razem ze stadionem.

─ A więc jest nas teraz trzech ─ zaczął siadając na podłodze ─ Im więcej tym lepiej. Znalazłem go wychodząc do toalety. W tym zasranym hotelu nawet kibla w pokoju nie ma.

***
Słońce już dawno zaszło, było już trochę po północy, przynajmniej tak wydawało się Włochowi, który niestety nie miał przy sobie żadnego telefonu ani też zegarka.

─ Lecimy ─ powiedział po chwili Ricardo. Jako jedyny z całej trójki miał dostęp do internetu, bo kilka godzin wcześniej ukradł komórkę jakiejś kobiecie obiecując, że kiedyś odda ─ Lecimy do Madrytu.

─ Do Madrytu? ─ powtórzył Paolo. Nie urywał tego, że nie był zachwycony tym pomysłem. Zdecydowanie wolał zostać w Mediolanie.

─ Tak ─ uśmiechnął się i schował mapę do kieszeni bluzy ─ Ale najpierw zgarniemy naszego nowego sponsora ─ spojrzał na Maldiniego, który do końca nie wiedział o co chodzi ─ Alessandro będzie naszym nowym sponsorem. Wystalkowałem jego profil na Instagramie.

─ I co? ─ Ronaldinho na słowo stalking dostawał jakiejś padaczki i chciał dowiedzieć się jak najwięcej.

─ Ten sukinsynek ma pieniądze. Dużo pieniędzy ─ podniósł się z podłogi i usiadł na parapecie okna, z którego był widok na prawie całe miasto.

─ Ciekawe jak go do tego przekonasz ─ mruknął Maldini. Mężczyzna wiedział, że Nesta nie do końca będzie chciał im pomóc, prawdopodobnie będzie się zachowywać jakby ich w ogóle nie znał ─ Spotkałem go dzisiaj i chyba nie do końca był zadowolony z tego.

─ Jak nie jest? ─ zapytał lekko zdziwiony Kaka.

─ Powiedział, że mnie nie zna ─ wzruszył ramionami odwracając wzrok.

─ Coś mu się pod kopułką popierdoliło ─ Ronaldinho położył nogę na ścianie, z której po chwili spadło jeszcze więcej farby ─ Kuźwa... Znam wiele takich przypadków, w większości to była jakaś miłość i te sprawy, a tutaj nie wiem, ale nie bój nic, ja się dowiem o co chodzi. Daj mi dzień, albo nawet pięć godzin.

─ Za pięć godzin to my go będziemy potrzebować ─ powiedział Ricardo przeglądając ceny biletów ─ Boże co to za inflacja.

─ Ale na chuj nam Madryt? ─ zapytał Brazylijczyk ─ Tu ci źle?

─ W Madrycie jest Zidane ─ zaczął przyglądając się budynkom za oknem ─ Zidane wszystko wie.

No cóż

Krótkie rozdziały są super

Ale następne już będą o wiele dłuższe i bardziej dopracowane

A tutaj wasza opinia -> 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro