6.
Nie mógł nawet wyjść ze swojego pokoju. Ojciec dosłownie zamknął go w nim nie pozwalając opuścić na czas aż całą ta sprawą ucichnie. Jednak nie zamierzał mu nic tłumaczyć, zero jakichkolwiek wyjaśnień.
Kręcił się po pokoju, zastanawiając co z ty faktem zrobić. Wodził wzrokiem po regałach szukając odpowiedzi. Złapał za jedną z książek a na raz ,łóżko odsunęło się ukazując przed nim klapę. Niepewnie podszedł do tego miejsca i podniósł ją. Stare zakurzone schody prowadziły w dół. Ojciec i tak był zajęty sobą, strażnicy stali pod jego drzwiami a wewnątrz nie było nikogo oprócz niego samego. Zszedł na dół, trzymając w dłoni zapaloną świeczkę. Schody były długie, prowadziły do podziemi. W środku rozpalił świece które znajdowały się na ścianach. Jego oczom ukazał się instrument położony na środku drewnianego stolika. Wokoło, pełni starych ksiąg z dziwnymi znakami.
Zmarszczył lekko brwi i udał się do wnętrza zasiadając przy instrumencie. Nigdy takiego nie widział na żywo, jednak je kojarzył z jakichś książek. Wysunął z włosów spinkę. Spojrzał w prawo na swoje odbicie, nie sądził, że może tak wyglądać. Ledwie przypominał siebie. Miał długie białe włosy sięgające pasa, złote ozdoby wręcz lśniły w świetle świec. Oczy miał jasne, błękitne a skórę bladą niczym blask księżyca.
Zmarszczył lekko brwi i oparł brodę na pięści. Czy naprawdę jedynym rozwiązaniem jakie posiadał było poświęcenie samego siebie? To by oznaczało, że urodził się tylko po to aby niedługo zginąć. Zmarszczył znów brwi i wodził wzrokiem po zapisanych odręcznie dokumentach.
Nie miał pojęcia ile czasu mu to zajęło. Czas w tych ciemnościach płynął spokojnie, wolno. Mógł dowiedzieć się wiele ciekawych informacji na swój temat. A przynajmniej na temat tego jacy byli poprzednicy. Wszyscy zostali zamordowani przez ówczesnych władców.
Odłożył resztę na potem, jednak spomiędzy nich wypadł zwój. Według daty, był ostatnim zapiskiem tego który tutaj przebywał. Czytał to ze spokojem wymalowanym na twarzy, przynajmniej do pewnego momentu. Zwinął go z powrotem i ukrył za pasem. Podniósł się gwałtownie z miejsca i wpiął spinkę we włosy. Udał się znów na górę, był już wieczór i najwyraźniej nikt nie zauważył jego zniknięcia.
Zaledwie zdążył zasunąć łóżko i ukryć zwój gdy usłyszał szelest za oknem. Gdy zbliżył się do niego, zza krzaka wyszedł sam Seo.
-Coś ty tu robisz?- Zapytał niemal od razu jednak nie miał czasu na odpowiedź. Mężczyzna wtargnął do środka uśmiechając się szelmowsko. Nie dał nawet po sobie poznać,że męczą go ważne problemy.
-Wpadlem po drodze.- Skwitował krótko i złapał młodzieńca za podbródek.-Nie cieszysz się?
-Hm? Nie wiem. Kiedy w końcu dasz mi spokój?- Zapytał mrukliwie i odsunął go od siebie. Seo zauważył ,że coś jest nie tak. Nie podobał mu się ten grymas, zwykle bardziej entuzjastycznie reagował na jego przybycie.
- Pewnie nigdy. Słyszałem,że ojciec cię tu zamknął. Obawiasz się tej obławy? Nie martw się. Nie pozwolę cię skrzywdzić..-Odparl pewnym siebie głosem zaś sam Hong miał wątpliwości. Patrzył właśnie na swojego przyszłego oprawce. Przełknął ślinę z trudem i odwrócił wzrok na moment. Seo nie chciał dać za wygraną. Złapał młodszego wokoło talii i przyciągnął bliżej siebie. Może i książę był przystojny ale coraz bardziej działał mu na nerwy swoją pewnością siebie. Złapał go za ramiona i spojrzał mu prosto w oczy.
-Mowie prawdę. Obronie cię przed wszystkimi. -Pochylil się i zaczepił wargi młodszego. Ten jedynie westchnął i zarzucił mu ręce na kark.
-Myślisz ,że jesteś taki silny i pokonasz każdego?- Zapytał unosząc brew i zaraz uśmiechnął się złośliwie.
-Moge ci pokazać jaki jestem silny i twardy.- Mruknął mu do ucha na co Hong zaśmiał się i klepnal go lekko w ramię.
- No co ty.. weź.. daj mi już spokój..-Szarpnal się lekko jednak z tego wszystkiego wylądował na materacu tuż pod księciem. Ten zawisł nad nim ,zadowolony z nieudanej szarpaniny. Hong zdawał się być taką delikatną i kruchą postacią. Wczesal dłoń we włosy chłopaka znów łącząc ich wargi w pocałunku. Młodszy przymknął oczy czerpiąc nie małą przyjemność z tej bliskości. Musiał przyznać, że tamten dobrze całował. Przeniósł dłonie na jego kark i aż westchnął czując jak jest gryziony. Nim się obejrzał usta tamtego znalazły się na szyi a zwinne palce pozbywały się kolejnych materiałów. To wszystko działo się tak szybko a Hong nawet nie mógł złapać porządnego oddechu. Namiętność jaka wybuchła między tą dwójką była ciężka do okiełznania. Oboje byli uparci i chcieli dopiąć swojego. Zaś książę, pragnął zdobyć na własność tego oto Panicza. Dosadnie pokazując mu swoje zamiary i uczucia. Dłońmi wodził po udach chłopaka rozsuwając je przed sobą. Zagłębił się między nimi a wargami wodził od szyi do torsu pozostawiając ślady swojej obecności w postaci malinek i mokrych pocałunków. Zaś sam Hong co chwilę zaciskał palce na ramionach mężczyzny i powstrzymywał bezwstydne jęki. Nie chciał aby ktoś ich nakrył, szczególnie,że straż donosiła o wszystkim ojcu. A kto wie ,czy nie niosło się to gdzieś dalej.
Gdy tylko poczuł go w sobie wygiął się w łuk i zacisnął mocniej palce na jego ramionach. Złapał głębszy wdech i zakrył twarz dłonią przesuwając się bezwiednie po łóżku pod wpływem jego ruchów. Seo zabrał dłoń z jego ust aby zastąpić ją swoimi wargami. Całował go namiętnie, tworząc z nim całość tego wieczoru.
-Zwariowalem na twoim punkcie..-Powtarzal mu do ucha, zupełnie zdyszany przy kolejnych pchnieciach.
Hong nawet nie mógł odpowiedzieć, z nadmiaru przyjemności tracil dech w piersi. Nie mógł się skupić na niczym szczytując przez niego raz po raz. Nie pamiętał już ile razy tej nocy się kochali, ale nie było to takie zwyczajne i zwierzęce. Było między nimi uczucie, buchał wręcz płomień namiętności ale i czułości. Seo nie chciał zrobić mu krzywdy. Pod żadnym pozorem nie chciał go zranić.
-Odejdz ze mną. Uczynię cię moim, Hong. Będziesz mój na zawsze. Zasiądziesz u mojego boku, oddam ci wszystko co tylko będziesz chciał.-Powtarzal mu przy uchu raz po raz pchając się w jego ciasne wnętrze. Nie stawiał oporu ,jedynie rozkoszował się i powstrzymywał okrzyki przyjemności.
-Tak cholernie mocno zakochałem się w tobie... Mój mały aniołku.-Gdy mężczyzna wypowiedział te słowa, Hong aż uniósł się lekko na łokciu i przyciągnął go do pocałunku. To wszystko było tak abstrakcyjne, tak mało realne. Jednak z jakiegoś powodu wierzył w jego słowa. Oparł głowę na barku mężczyzny gdy poczuł jak ten zalewa go znów od środka. Opadł kompletnie z sił, jednakże czuł jak wszystkie negatywne emocje znikają. Czuł spokój, a przynajmniej w jakimś stopniu.
Leżał w ramionach księcia, we własnym łóżku. Był zupełnie nagi, jedyne co miał na sobie to spinkę która jakimś cudem nie spadła z jego głowy. Hong zasnął, był wykończony. Jednak Seo nie myślał nawet o śnie. Leżał u jego boku i gładził policzek chłopaka w zamyśleniu. Nie chciał aby stała mu się jakakolwiek krzywda. Zastanawiał się długo jak to zrobić. Aż w końcu wpadł na to, aby zwyczajnie zabrać go do swojego królestwa i tam ukryć aż nie załatwią sprawy. Tam w końcu będzie bezpieczny.
Polubił ten widok, śpiący Hong był co prawda mniej irytujący ale bardziej słodki.
-Panie.. już na nas czas.-Wyszeptał Tiang gdy tylko nadchodziła zmiana warty. Seo niechętnie podniósł się z miejsca i zdjął z szyi wisiorek przypinając go chłopakowi. Nie chciał aby ten zapomniał o tej nocy. Choć była ona spontaniczna, niczego nie żałował. Oboje niczego nie żałowali, Hong również czuł się spełniony i zadowolony.
Gdy tylko nastał świt, Hong podniósł się z łóżka. Był obolały ale i zadowolony. Nagi, lepki od nasienia i potu. Wciąż czuł na sobie zapach Seo.
Przez chwilę sądził, że może to tylko sen. Jednakże nie był to sen. Ledwie zdążył założyć na siebie szaty a u jego drzwi rozległo się głośne walenie. Do nosa chłopaka dotarł również smród spalenizny.
Zamrugał kilkukrotnie i spojrzał w stronę okna przez które wpadł Roowon.
-Musisz uciekać. Idą po ciebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro