Perfekcyjne małżeństwo. Jeneva Rose
Recenzję książki „Perfekcyjne małżeństwo” autorstwa Jenevy Rose przygotowała dla nas Vivienne_Clairette ❤️
Czasami lubię przeczytać kiepską książkę, bo zawsze jest szansa, że będę się przy niej dobrze bawić. Wiadomo, że z ambitnymi pozycjami różnie to pod tym względem bywa, więc łapię, co jest. A pozycja, o której będę dziś mówić, zalicza się właśnie do grona tych kiepskich, mimo że została mi polecona. Całe szczęście jednak o gustach się nie dyskutuje, a z każdej lektury można coś wynieść, bo dzięki temu nie mam poczucia zmarnowanego czasu.
„Perfekcyjne małżeństwo” Jenevy Rose to według okładki bestsellerowy thriller psychologiczny z zaskakującym zakończeniem. Według mnie z kolei to przewrotna powieść komediowa, może nawet satyra! o wyjątkowo nieudolnym pisarzu, Adamie Morganie, i zabójstwie, w które został uwikłany.
Zacznijmy może od prologu — w końcu to zaledwie parę zdań, a jednak skrywających w sobie całą kwintesencję historii. To właściwie dość jednoznaczny i pikantny opis kobiety, jak się później dowiadujemy — kochanki Adama. Po krótkim opisie z kolei następuje pytanie: czy mężczyzna mógłby ją zabić?
Jak można się zatem domyślić, cała historia będzie kręcić się wokół śledztwa, procesu sądowego i portretu psychologicznego domniemanego zabójcy. Żeby jednak było ciekawiej, obrońcą Adama będzie nikt inny jak jego żona, znana i ceniona prawniczka. Wyobrażacie to sobie? Macie męża, poświęcacie niemal każdą chwilę na to, żeby pracować i zarabiać na jego potrzeby (niejednokrotnie zupełnie wymyślone i przesadzone), bo jego kariera pisarska wisi na włosku i nie przynosi żadnych dochodów, robicie wszystko, żeby żyło Wam się jak najlepiej, a potem dowiadujecie się, że przez cały ten czas ten sam mąż Was zdradzał. Oto sytuacja Sarah. Pomyślcie więc, co musiało dziać się w jej głowie, gdy podjęła decyzję, że mimo wszystko oczyści dobre imię Adama.
Czy polubiłam któreś z bohaterów? Szczerze mówiąc wszyscy wypadali szemranie i trudno było chociażby obdarzyć ich zaufaniem, nie wspominając już o sympatii. Adam niejednokrotnie zachowywał się, jakby postradał zmysły, jego matka została przejaskrawiona w swojej kreacji, a Sarah… tak naprawdę nie istniała, mimo że połowa rozdziałów była prowadzona z jej perspektywy. Autorce nie udało uchwycić się człowieczeństwa, w zamian za to wrzuciła do historii karykatury postaci, które odegrały swoje role we wcześniej zaplanowanym spektaklu.
Pod względem narracji niestety nie było lepiej. Absolutnie zapomniano o tym, że warto dopasować ją do sytuacji, szczególnie że książkę napisano w narracji pierwszoosobowej. Przez to niedopatrzenie spotykamy Adama, który zaraz po odzyskaniu przytomności w szpitalu, po drastycznej bójce, próbuje ustalić, gdzie w ogóle się znajduje, a mimo to składa tak rozbudowane i kwieciste zdania, że niejeden językoznawca mógłby mu pozazdrościć! A potem ten sam Adam dokłada do tego kolokwializmy zupełnie niepasujące do reszty wypowiedzi. I wcale nie jest to spowodowane tym, że jest pisarzem, bo w normalnych sytuacjach wypowiada się z użyciem przeciętnego słownictwa.
Jedynym plusem przychodzącym mi na myśl jest tutaj długość rozdziałów, bo chyba żaden z nich nie miał więcej niż dziesięć stron, przez co czytanie szło naprawdę sprawnie i szybko. Nie można liczyć na fabułę, ani zawiłe zwroty akcji, bo ta książka była tak samo zła i niestabilna jak relacja Adama i Sarah — a przysięgam, że to najgorszy związek, jaki kiedykolwiek spotkałam. To tragicznie wykreowane postacie z paskudnym kodeksem postępowania i brakiem realnego zakotwiczenia w rzeczywistości. Brakowało im motywacji, brakowało też jakichkolwiek emocji. To suchy, wyprany z wszelkich walorów emocjonalnych tekst trącący marzeniami nastolatki, bo nie zabrakło w nim miejsca na budowanie sylwetki Sarah jako bogatej prawniczki otoczonej splendorem zapewnionym jej przez sławę i renomę. Mam wrażenie, że autorka naoglądała się serialu W garniturach i próbowała odwzorować prawniczy światek razem ze wszelkimi zawiłościami akcji, ale niestety poniosła sromotną porażkę. Nikomu tej książki nie zarekomenduję. Niech łańcuszek poleceń zakończy się na mnie i nie rozciąga dalej, bo to pozbawiona i logiki i przede wszystkim smaku pozycja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro