Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

EPIC: The Troy Saga (album muzyczny)

Za pierwszą recenzję muzyczną wzięła się Vivienne_Clairette, która wzięła pod lupę pierwszy z cyklu albumów koncepcyjnych - EPIC: The Troy Saga

Z EPIC: The Troy Saga po raz pierwszy spotkałam się na Tiktoku, co zmusiło mnie do stwierdzenia, że ta platforma to naprawdę fenomenalna droga zdobycia rozgłosu, szczególnie zaś jeśli chodzi o wszelkie projekty muzyczne, dźwiękowe i audiowizualne. Niewątpliwie to właśnie ona przyczyniła się w większości do sukcesu albumu, o którym sobie dzisiaj porozmawiamy, bo nawet jeżeli fani wszelkich musicali są niezwykle aktywni, liczby mówią same za siebie. Jorge Rivera-Herrans i jego projekt w niewyobrażalnym tempie obiegli glob — i całe szczęście, bo kiedy nareszcie dobrałam się do pełnego albumu, zarwałam noc, żeby przesłuchać go jeszcze jeden raz. I jeszcze jeden. I jeszcze jeden. Później już byłam tak pozytywnie nastrojona i rozbudzona, że sen wydawał się nazbyt trywialny.

Ale o czym tak właściwie jest The Troy Saga? Ano właśnie o niczym innym, jak tylko o wieloletniej podróży Odyseusza do domu. Wiem, co sobie w tym momencie pomyślicie — hype na mitologię grecką na nowo odżył. Może i tak! Może nigdy na dobre nie ucichł. Jeśli chodzi o EPIC — jest to muzyczna adaptacja Odysei Homera, a The Troy Saga jest pierwszym albumem koncepcyjnym, który ukazał się światu. Pierwszy — i to z dziewięciu! Nie jestem pewna, czy będę oczekiwała wszystkich z takim samym entuzjazmem, ale z całą pewnością losy pierwszych dwóch uważnie prześledzę i zrecenzuję, o to się nie martwcie.

Zacznijmy od tego, że zalety, które mogły przyczynić się do wzrostu popularności albumu, dostrzegam przede wszystkim z muzycznego punktu widzenia. Nie chodzi jedynie o chwytliwy tem at i dwa flagowe wersy, które krążyły po social mediach. The Troy Saga to przede wszystkim znakomita różnorodność wokalna, emocjonalna i dźwiękowa. Nastroje kolejnych utworów diametralnie się od siebie różnią, co sprawia, że przy pierwszym odsłuchu (ale uznać, że tylko wtedy, to chyba niedopowiedzenie) pojawia się dreszczyk emocji. Idąc nieco bardziej bezpośrednio — bo każdy spośród wokalistów zasługuje na uwagę — Steven Dookie (Polites) i Teagan Earley (Athena) to chyba moje dwa ukochane głosy z tego albumu. Nie żebym umniejszała Herransowi, Holtowi, czy Juliánowi! Każdy z nich stworzył tutaj coś unikatowego i wpadającego w ucho, co zdołało dopełnić całości. To nie ulega wątpliwościom. Ale żeby recenzja była bardziej wnikliwa, przyjrzymy się całej historii kawałek po kawałku.

Album zaczyna The Horse and the Infant. Znajdziemy w nim zapowiedź zemsty, bardzo wprawnie wprowadzi nas też w sytuację bohaterów, których losy będziemy śledzić. Największą zaletą tego utworu są chyba dynamika i stopniowanie napięcia — bębny w tle, a później pytania retoryczne stwarzają Herransowi przestrzeń do zaimponowania delikatnym, niemal satynowym w brzmieniu wokalem. To z kolei wprowadza następny element — emocjonalność; w końcu Odyseusz śpiewa o swojej Penelopie, do której tak niebywale tęskni. W następnych zwrotkach do akcji dołącza Zeus. Muszę przyznać, że w tym miejscu czaruje swoim głosem — wprowadza element zaskoczenia, podbija wspomniane przeze mnie napięcie i dzięki temu kreuje naprawdę silną postać, która przez chwilę może uchodzić za antagonistę, a przynajmniej takie odnosi się wrażenie, kiedy uświadamia sobie potęgę jego charakteru i wyzwanie, które rzuca głównemu bohaterowi. A ostatnie słowa: The blood on your hands is something you won't lose (all you can choose is who's) są podwójnie nieziemskie. Nie tylko fenomenalnie brzmią, ale również zmuszają nas do tego, żebyśmy dali się porwać historii. No i tu mnie mają. Ja wpadłam totalnie.

Bardzo płynnie przechodzimy następnie do Just a Man, czyli utworu, który pozwala emocjom opaść. Od samego początku jest miodem na uszy. Spokojny, melancholijny, opowiadający o cierpieniu i życiu głównego bohatera. To uczłowieczenie Odyseusza znanego nam z mitów, zbiór refleksji i rozważań dotyczących życia i konkretnej historii, które jedynie nasilają się w chwili, w której do akcji wkracza chór. Dzięki niemu wszelkie pytania nabierają uniwersalnego charakteru i nakłaniają do myślenia. Myślę, że nie bez powodu w tym konkretnym miejscu warstwa muzyczna jest mocno ograniczona i spłaszczona — ma bowiem stanowić jedynie tło dla przekazu, który powinien tutaj wybrzmiewać najsilniej. To utwór, przy którym należy zwolnić, na moment się zatrzymać. Utwór, nad którym nie sposób przejść obojętnie.

Full Speed Ahead, trzeci z pięciu utworów, zdaje się przyspieszać. Sprawy nabierają nowego obrotu i znacznie posuwają się do przodu. W dźwiękach można wyczuć zaciętość, determinację i wolę walki. To niesamowicie dynamiczna część, która ponownie przybliża nam sylwetki bohaterów — głównie Odyseusza i Politesa. I tutaj, kochani, tutaj właśnie warstwa muzyczna ponownie odgrywa kluczową rolę! W tle słychać szum fal, dzięki czemu pojawia się motyw i klimat żeglugi w roli dodatkowego waloru albumu. Nic dodać, nic ująć.

Nareszcie, jako czwarte na liście — Open Arms — mój zdecydowany faworyt, którego jako jedynego słucham w zapętleniu, poza kolejnością i bez pozostałych części historii. Mnogość głosów, budowanie napięcia, chóry i solówki w tym miejscu są niesamowite, nie wspominając już o przesłaniu, które za sobą niesie. Jeśli potrzebujecie trochę słońca w zimowej rzeczywistości, serdecznie polecam tę pozycję. Bo this life is amazing when you greet it with open arms. To mój hymn na cały 2023 rok, zdecydowanie.

W Warrior of the Mind pojawia się Atena, której wokalna wspinaczka na wyżyny jest tak magnetyzująca, że od pierwszych sekund zmusza do skupienia na niej uwagi. W dalszych partiach całość zyskuje niepowtarzalnego klimatu. Nie wiedzieć czemu do głowy przychodzi mi skojarzenie z harcerzami i radosnym maszerowaniem za przewodnikiem. Utwór ma jednak nieziemski tekst i warstwę muzyczną, pod tym względem bije na głowę chyba wszystkie inne. Oczywiście najbardziej charakterystyczny jest zapewne fragment, który obiegł TikToka i to legendarnie zaintonowane imię Athena. Przyznaję jednak, że relacja między bohaterami jest tutaj tak namacalna i elektryzująca, że słucha się tego z niemal gęsią skórką. Przepiękne zamknięcie albumu otwierające drogę do kontynuacji.

Choć jestem raczej tym typem osoby, która kilkukrotnie słucha całych albumów od początku do końca jedynie w przypadku muzyki instrumentalnej, EPIC: The Troy Saga zawsze włączam właśnie w odpowiedniej kolejności i nie zmieniam repertuaru, dopóki nie wysłucham całości. To tak różnorodna i atrakcyjna mieszanka, że nieustannie na nowo zakochuję się w głosach wokalistów, historii i przekazie, jaki za sobą niesie. Mam wrażenie, że na długo nie wyjdzie mi to z głowy i że jak tylko będzie można zobaczyć cały musical na żywo — będę się chociażby bić, żeby móc się na niego wybrać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro