Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

day 223

Tallinn - 22:38

michael hemmings: czekam na ciebie na dole, ubierz się i zejdź.

ja: lol nie, nic mnie teraz nie wyciągnie z łóżka

michael hemmings: rusz się, jestem przy windzie

ja: jeżeli beyonce nie rozdaje na dole autografów, śpiewając daddy lessons to nie ma opcji, że ruszę się gdziekolwiek poza przejściem do toalety a to i tak dopiero w ostateczności

michael hemmings: luCAS HEMMINGS BO ZACZNĘ WRZESZCZEĆ

ja: wyskocz mi z kosza na pranie jak w pięćdziesięciu twarzach blacka to pójdę

michael hemmings: luke tam nie ma kosza na pranie. obiecuję, że jak już będziemy razem mieszkali to ci tak wyskoczę, ale teraz chodź na dół

ja: jsoanfidjakdbxkanrbdlsnxeksoabxkenxnznskslBdjdjdoaoanNxisoandnosxnxkaodheidnliehdnao

michael hemmings: .........wspólne mieszkanie?

ja: taK OMG JUŻ IDĘ

michael hemmings: och i mówię poważnie, ubierz się, bo jest trochę chłodno

[ • ]

Luke nie miał pojęcia czego Michael mógł chcieć o tej porze (znając Michaela zachciało mu się wypadu do Panda Express), jednak wciągnął na siebie leżące na podłodze spodnie i ubrał szarą bluzę z Nike. Po drodze do wyjścia złapał czarne trampki i założył je w windzie, jadąc na sam dół. Drzwi ledwie zdążyły się rozsunąć, a blondyn już ujrzał uśmiechniętą twarz swojego chłopaka.

- Michael, nie spaliśmy od pięćdziesięciu trzech godzin. Z czego ty się tak cieszysz? - spytał, lecz nie mógł nie podzielać szczęścia starszego muzyka. Widok Michaela w takim stanie nie był czymś codziennym, przynajmniej nie ostatnio. Ich nastrój całkowicie podupadł kiedy dowiedzieli się, że Dave został zwolniony, ponieważ nie stosował się do rozkazów wydawanych z góry. Tak to określono, jednak Luke wiedział, że Dave został zwolniony, ponieważ nie przeszkadzała mu orientacja jego podopiecznych. Czuł się winny, ale nie mówił tego na głos. Luke obwiniał się o mnóstwo rzeczy.

Mike zmarszczył brwi i wyciągnął dłoń do siedemnastolatka, którą ten od razu chwycił swoją zdrową ręką. - Nie mogę się cieszyć na widok miłości mojego życia?

- Okej, piłeś coś? Brałeś narkotyki? Tym razem Ashton nie spytał czy to marihuana? - żartował Luke, czerpiąc przyjemność z coraz bardziej zirytowanej miny Clifforda. Mike naprawdę go kochał, ale czasami myślał, że Luke Hemmings urodził się tylko po to, by uprzykrzyć mu życie.

- Skończyłeś, Kapitanie Śmieszek? - spytał ironicznie Michael, splatając razem palce ich dłoni i kierując się w stronę wyjścia z hotelu. Luke zachichotał jak mała dziewczynka i mocniej uczepił się ramienia Michaela, mimo iż był nieco wyższy od niego. - Pomyślałem, że moglibyśmy pójść na spacer. Czytałem, że jest tu takie miejsce, z którego dobrze widać gwiazdy, a my dawno nie robiliśmy niczego przesłodzonego i totalnie banalnego, więc... Cóż, jest wieczór, dlatego uznałem, że będziemy mieli więcej spokoju i prywatności.

Luke przez moment z trudem powstrzymywał uśmiech, po czym uniósł brwi ku górze i kątem oka spojrzał na Michaela, który prowadził ich cichą ulicą. Życie w Tallinnie wyglądało zupełnie inaczej niż w Sydney, lub każdym poprzednim mieście, w którym byli. Wydawało się, że tutaj ludzie szanowali sen tam samo jak pracę i nocami nieliczne samochody przecinały ulice. - Calum chciał zaliczyć i bał się, że wejdziemy im do pokoju, prawda? - westchnął w końcu blondyn, zaś Mike bezradnie wyrzucił wolną rękę w górę. - Cholera, czy ten neandertalczyk nie wie od czego są zamki w drzwiach? Dlatego mam marznąć, oglądając gwiazdy? Calum i Ashton nigdy by nie wyszli z hotelu, gdybyśmy to my chcieli... No wiesz - mruknął Luke, rumieniąc się lekko. Michael wybuchnął śmiechem, szturchając ramię młodszego chłopaka.

- To dlatego, że słyszeli by cię nawet gdyby wrócili do Sydney i nas tu zostawili - stwierdził po chwili Mike, zaś Luke udał słusznie oburzonego. - Poza tym wiem, że w głębi duszy jesteś typową białą nastolatką z Tumblra, która marzy o tym, by zaliczyć ze swoim chłopakiem listę pod tytułem "goals", a na jej pierwszym miejscu niewątpliwie znajduje się bycie wyciągniętą przez chłopaka w środku nocy na oglądanie gwiazd - dodał ciemny blondyn, puszczając Luke'owi oczko.

- Pieprz się, Michael. Nienawidzę cię i wszystkie białe nastolatki z Tumblra też cię nienawidzą - prychnął Luke, po czym wyrwał rękę z uścisku Michaela i odsunął się, niemal momentalnie uderzając czołem w znak drogowy. Blondyn krzyknął i cofnął się o dwa kroki, natomiast Michael wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, przyciągając Luke'a z powrotem do siebie. - To jest najgorsza randka w historii, wiesz o tym, Romeo? - wymamrotał Luke, kiedy Mike chwycił jego twarz w dłonie i pochylił ku sobie tak, by móc pocałować go w zaczerwienione czoło. Luke niewątpliwie obudzi się z pokaźnym siniakiem.

- Hej, dopiero się zaczęła. Nie bądź takim marudą. To ty ostatnio masz pecha. Najpierw nadgarstek, teraz czoło. Jutro złamiesz nogę, albo kręgosłup. Kto wie? Życie jest takie ekscytujące - zagruchał Mike, ciągnąc Luke'a za sobą. Co chwilę sprawdzał nazwy ulic wypisane na budynkach, żeby nie zgubić drogi.

Luke wlókł się za nim, czując pulsowanie w głowie. Dlaczego musiał być taką ofiarą losu? Gdyby nie to, że czuł się już całkowicie swobodnie przy Michaelu, to pewnie spaliłby się ze wstydu. Jeszcze nigdy nie był tak pewny tego, że może być w stu procentach sobą, a przebywająca z nim osoba nie będzie patrzeć na niego jak na wariata, bądź kogoś nie stabilnego psychicznie. Luke znów poczuł przypływ miłości do idącego przed nim mężczyzny. Uwielbiał to, że owe uczucie uderzało go zawsze w najmniej oczekiwanych momentach. Przyspieszył kroku, kiedy Mike skręcił w boczną alejkę i uśmiechnął się wesoło. - Kocham cię - rzucił, zaś Michael odwrócił się w jego stronę i podarował mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, zarezerwowanych jedynie dla bliskich mu osób i fanów, a nie przed kamery.

- Ja ciebie też, Luke. Jesteśmy na miejscu - oznajmił, zaś blondyn oderwał od niego wzrok, przenosząc go przed siebie. Znajdowali się na niewielkim, okrągłym placyku, otoczonym przez stare kamienice. Dookoła rozstawiono lampy, których światło było przytłumione i pomarańczowe, zapewne po to, by nie przeszkadzało w oglądaniu gwiazd, ale jednocześnie by ludzie wiedzieli, że miejsce to w ogóle istnieje. Na środku stała drewniana ławka, a poza tymi elementami nie było tu nic więcej. Może Luke naprawdę był banalny, ale od razu zakochał się w tej prostej scenerii. - Wiem, że mogłem cię zabrać do jakiejś restauracji, albo coś w tym stylu, ale szczerze mówiąc sądziłem, że tu bardziej ci się spodoba - powiedział cicho Michael, kładąc dłoń u dołu pleców Luke'a, a podbródek na jego ramieniu.

- Powinno mi przeszkadzać, że tak dobrze mnie znasz? - zaśmiał się siedemnastolatek, następnie całując Michaela w skroń. - Jest idealnie, nasz pierwszy goal zaliczony - pisnął, udając dziewczęcy głos najlepiej jak umiał. Mike wynagrodził jego wysiłki śmiechem, po czym oboje usiedli na ławce i spojrzeli w niebo, gdzie królowały konstelacje, o których Michael nigdy nie słyszał, a o których Luke zdawał się wiedzieć wszystko. Więc opowiadał, zaś Michael słuchał z uwagą, czasem mówiąc mu, żeby się nie wymądrzał.

Michael pamiętał, kiedy pierwszy raz oglądał Hotel Transylwania, było to podczas jednego z rodzinnych wieczorów filmowych u Cliffordów. Mike powiedział wtedy, że to całe "zing" według niego jest mocno naciągane. Mama opowiedziała mu więc historię o tym, jak poznała jego ojca. Podobno wystarczył jeden kontakt wzrokowy i chociaż ona nie od razu to dostrzegła, jej serce wiedziało, bo czasami po prostu musimy coś poczuć, zanim obejmiemy to rozumem. Karen brzmiała szczerze, lecz Michael i tak wątpił w tą teorię, przynajmniej dopóki nie poznał Luke'a. Wiedział, że jest banalny, a nawet bardzo dziecinny, ale Luke był jego zing.

Patrząc na niego teraz, kiedy jego oczy skierowane były ku górze i odbijały w sobie blask miliona gwiazd, Michael czuł podniecenie na myśl o tym, że ze wszystkich ludzi to właśnie on mógł nazywać Luke'a swoim i to on miał szansę na spędzenie z nim życia. Ujął dłonią podbródek blondyna i odwrócił jego głowę ku sobie, przerywając mu w pół słowa, by złączyć razem ich usta. Luke delikatnie pogładził policzek Mike'a opuszkami palców, następnie zjeżdżając na szyję i przyciskając kciuk do pulsu, który z każdą chwilą stawał się szybszy.

Separacja wynikająca z przymusu sprawiała, że każda wspólna chwila stawała się bardziej wyjątkowa, ale Luke nie był pewien ile to jeszcze potrwa. Jak długo będą mogli udawać, że funkcjonowanie w taki sposób ma przyszłość.

Luke odwzajemniał pocałunki Michaela, zmieniające się w coraz bardziej desperackie i ukazujące potrzebę bliskości, jakiej żaden z nich od dawna nie zaznał. Blondyn oderwał się jedynie po to, by złapać oddech, lecz nim ponownie mógł dać Michaelowi to, czego ten pragnął, do jego uszu dotarł trzask, a oczy oślepił blask flesza z aparatu.

Zaskoczony Michael spojrzał w stronę alejki, po której wycofywał się jeden z "gońców", wysłany zapewne przez jakiś brukowiec. Kiedy zielonooki znów odwrócił się do młodszego wokalisty, twarz Luke'a idealnie odzwierciedlała beznadziejność owej sytuacji.

Michael chyba nigdy wcześniej nie rozumiał go lepiej. W najlepszym wypadku zdjęcie wyszło źle i ukaże się zaledwie na końcu wydania gazety. W najgorszym wypadku był to początek końca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro