Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17.

Koperta wypadła mi z rąk, gdy usłyszałam jego głos. Poderwałam się z łóżka i stanęłam na równe nogi. Stał oparty o framugę drzwi.

– Ja przepraszam, nie powinnam tu wchodzić... Pójdę już. – chciałam go wyminąć, ale stanął mi na drodze.

– Czemu tu weszłaś? I dlaczego grzebiesz w moich rzeczach? – zapytał spokojnie. Patrzyłam na niego z przerażeniem. Zmrużył oczy i przyglądał mi się z uwagą.

– Drzwi były uchylone i pomyślałam, że...– podszedł bliżej mnie. Serce waliło mi jak szalone. Oddech miałam przyspieszony. Jego obecność sprawiała, że traciłam nad sobą kontrolę. – Lepiej będzie, jak pójdę.

– Nie. Po coś tu weszłaś... – powiedział, zbliżając się jeszcze bardziej. Zagryzłam wargę, gdy poczułam jego zapach. Był tak blisko mnie, że nie umiałam się skupić na ucieczce. Wiedziałam, że wpadam w jego sidła. – No, powiedz Zosiu. Jesteś taka poukładana, a wchodzisz do sypialni obcego mężczyzny. - odgarnął z mojej twarzy włosy.

– Ja... To nie tak. Po prostu chciałam.... – mój głos był niepewny. Tomasz zamknął oczy i wziął głęboki wdech.

– Poszperać w moich rzeczach... Interesujesz się mną? – zapytał z zadziornym uśmiechem. Patrzyłam na niego i zastanawiałam się, dlaczego jeszcze nie uciekłam. – Wiesz, wchodząc tu, popełniłaś błąd, ogromny błąd.

Żołądek zwinął mi się w kłębek. Dłonie drżały ze strachu. Jednak nie był to klasyczny lęk. Nie bałam się go, tak jak to było na samym początku. Ten strach był raczej strachem przed pożądaniem. Tak, pragnęłam go. Z dnia na dzień coraz silniej. I nie rozumiałam, dlaczego mnie nie chce. Dawał mi wyraźne sygnały, po czym zmieniał się diametralnie. A ja? A ja coraz silniej wpadałam w to wszytko.
Cofnęłam się w tył. Chciałam złapać trochę powietrza, bo te między nami było zbyt gęste. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Ja również patrzyłam na niego i wiedziałam, że widzi w moich oczach, jak walczyłam ze sobą. Rozchyliłam lekko wargi, nie kontrolując tego, co właśnie robię. Skierował wzrok na moje usta, a kolor jego oczu jakby pociemniał. Albo to ja traciłam już kontakt z rzeczywistością.

– Nie dam już dłużej rady... – wymamrotał i podszedł do mnie. Złapał moja twarz w swoje dłonie i pocałował mnie. W życiu nie przeżyłam takiego pocałunku jak z nim. Był tak namiętny i łapczywy jednocześnie, że zapomniałam o nienawiści, strachu i bólu, jaki mi sprawiał. Oddałam mu się. Pchnął mnie na łóżko i zawisł nade mną. – Pragniesz tego samego co ja? – milczałam. – Muszę to wiedzieć, Zosiu. – wzięłam głęboki wdech i przyznałam mu się do swojej małej tajemnicy.

– Ja nigdy...tego, nie robiłam. – dodałam. Odsunął się i usiadł obok. Był jakby przerażony. Podniosłam się i poczułam zawstydzenie. Policzki piekły mnie od skrępowania.

– Jesteś dziewicą?! – w jego głosie słychać było szok. Myślałam, że się domyśla. – Kurwa... Jak to możliwe, że nie zauważyłem...– mruknął do siebie. Chciałam mu odpowiedzieć, ale on ponownie mnie pocałował. Oderwał się od moich ust, wydając z siebie cichy pomruk. – Czy ty...?

– Tak. Chcę, tego samego co ty... – wydukałam. Uśmiechnął się lekko i nagle zmienił się w czułego Tomka. Tego, który tak męsko zajął się mną, gdy czułam się zbrukana.
Powoli rozpinał mi guziki od sweterka. Obserwował każdą moją reakcję. Nie myślałam racjonalnie, podejmując taką decyzję. Leżałam w sypialni mężczyzny, którego nienawidziłam i w dodatku chciałam przeżyć z nim swój pierwszy raz. Zdjął ze mnie spodnie, całując delikatnie moje uda. Moje ciało przeżywało swój własny orgazm. Czułam się cudownie, gdy był tak blisko. Odpiął swoją koszulę. Byłam zachwycona widokiem jego ciała bez ciuchów. Był idealny, męski. Zawisł z powrotem nade mną i patrzył mi głęboko w oczy. Był delikatny i skupiał się na każdym kawałku mojego ciała. Niby je widział, ale zachowywał się tak, jakby odkrywał je na nowo.

– Musisz mi zaufać. – mruknął. Skinęłam głową. Pocałował mnie czule i jednym ruchem odpiął mi stanik. Wszystko było dla mnie nowe, nieodkrywane. Nie wiedziałam, że chęć posiadania go, może mną tak zawładnąć. Wariowałam. Z jednej strony chciałam, by mnie znienawidził, a z drugiej pragnęłam kochać się z nim ciągle, bez przerwy. Czułam, że to właśnie on. On jest odpowiedni. Dlaczego? Nie wiedziałam.
Dotykał moich piersi, drażnił sutki, które twardniały pod jego dotykiem. Oddech miałam przyspieszony. Jeździłam paznokciami po jego nagich plecach. Powoli, całując mój brzuch, zjeżdżał w dół. Zdjął moje majtki, po czym ostrożnie zaczął całować mnie w miejscu, w którym reagowałam na niego najbardziej. Zamruczał, gdy tylko spostrzegł, jaka byłam mokra. Zawstydzałam się za każdym razem, gdy tylko jego wzrok napotkał mój. Było mi tak dobrze, że wydobywałam z siebie ciche jęki. Podniósł się do góry i popatrzył mi w oczy.

– Jesteś cudowna...– wydyszał. Przełknęłam ślinę i zagryzłam wargę. – Nie musisz się bać. Nie skrzywdzę cię...– pocałował mnie, przejeżdżając dłonią po mojej nagiej skórze. Powoli kolanem rozsunął moje nogi. Serce podeszło mi do gardła. Cholernie bałam się tego, co miało się stać. On jednak był dla mnie taki czuły, taki idealny.
Patrząc mi w oczy, wszedł we mnie. Poczułam ucisk i lekki ból. Zgięłam się w pół, wtulając się w jego klatkę piersiową. Doznania, jakie mi dawał, gdy poruszał się we mnie sprawiały, że moje ciało szalało. Z chwili na chwilę pragnęłam go jeszcze bardziej.

– O Boże...– szepnęłam, gdy przyspieszał. Miałam wrażenie, że tracę grunt pod nogami. Nie chciałam by przestawał. Wbijałam swoje paznokcie coraz głębiej w jego skórę, szepcząc co jakiś czas jego imię. Co rusz zalewała mnie fala ciepła. Byłam spełniona. Nie wiedziałam, czy będę żałować tego, co się właśnie stało, czy nie, ale potrzebowałam go. Byłam szczęśliwa. Po raz pierwszy od przyjazdu do Warszawy byłam szczęśliwa.



***

Obejmował mnie ramieniem, głaszcząc moje plecy. Wstydziłam się patrzeć na niego, jednak podniosłam delikatnie głowę i spojrzałam na jego twarz. Był taki przystojny. Lekki, kilkudniowy zarost sprawiał, że podczas pocałunków drażnił moją skórę, jednak podobał mi się. Nos miał prosty, kości policzkowe były widoczne, nie tak jak u mnie. Zaczynałam uwielbiać jego spojrzenie. To jak mrużył oczy, gdy na mnie patrzył. To, w jaki sposób wypowiadał moje imię.
Przepadłam...

– Hmm? – mruknął z lekkim uśmiechem.

– Tak mi dobrze... – powiedziałam. Zaśmiał się nie co głośniej. – Naprawdę. To było cudowne.

– Wiem. Widzę to po twojej minie. Masz seks wymalowany na twarzy, Zosiu. – powiedział. Zarumieniłam się. – Wiesz, od czasu rozwodu, w mojej sypialni nie było kobiety. – dodał. Poczułam się dziwnie wyjątkowo. Mimo że zdawałam sobie sprawę, że z takim mężczyzna jak on, nawet nadzieja może mnie skrzywdzić.

– Czy nasz układ teraz się zmieni? – zapytałam. Znowu się zaśmiał, gładząc dalej moje ramię.

– Myślę, że będzie mi jeszcze trudniej, trzymać ręce przy sobie, gdy będziesz obok. Już wiem jak smakujesz... Wybornie. – oznajmił. – Jesteś zupełnie inna niż te wszystkie kobiety w klubie i poza nim. Taka niewinna, nieobeznana we wszystkim. I cholernie piękna. – przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej.

– Naprawdę tak myślisz? – chciałam wiedzieć, co siedzi w Tomaszu Nowakowskim.

– Tak Zosiu, naprawdę – zapewnił mnie. – Gdy stałaś się Perłą dostałaś wszystko. Mnie. – wstrzymałam powietrze, gdy to powiedział. – Jesteś moja. – oświadczył. Nie brzmiało to jak wyznanie. Raczej jak ostrzeżenie.

– Ale tylko tam...– mruknęłam. Odsunął się ode mnie. Zmarszczył brwi i przyglądał mi się przez dłuższą chwilę.

– Teraz, w tej chwili też jesteś moja...– szepnął, całując mnie w czoło. Położyłam głowę na jego torsie i znowu czułam przypływ szczęścia. W mojej głowie istniał teraz chaos. Tylko chaos.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro