Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wywiad z Wybryk Wyobraźni

♠️Gość: WybrykWyobrazni 

♠️Dziennikarz: MKPuniek 

♠️Korekta tekstu: Blekitny_Plomien

Dziennikarz: Cześć. Dzięki, że zgodziłaś się wpaść do kasyna na małe ploty. Rozsiądź się wygodnie i powiedz: jak samopoczucie?

Wybryk Wyobraźni: Hej! To mi jest miło, że mnie zaprosiłeś i że dołączę do zaszczytnego grona. Wczoraj zaliczyłam mały rodzinny spacerek na 20 tysięcy kroków, po górach, więc dziś nawet oddychanie sprawia ból. A jak u Ciebie?

Dziennikarz: Ja mam mały syndrom posobotniej suchości w gardle i w głowie, więc spacerek odpada, ale było warto. Z marszu już wiem, że lubisz chodzić, bo 20 tysięcy kroków to przez całe życie nie zrobiłem nawet po płaskim. Opowiedz więcej o sobie. Kto kryje się za tym Wybrykiem?

Wybryk Wyobraźni: Ojej, zaczynamy z grubej rury. Nigdy nie byłam dobra w pytania otwarte, mamy może jakieś ABC? A tak całkiem serio, to za Wybrykiem stoi marzycielka, z wybujałą fantazją, która z racji wykonywanego zawodu na co dzień musi stąpać twardo po ziemi. Poza tym to Wybryków jest wiele i zależy, który akurat dojdzie do głosu. Muszę sprostować. Rodzinka lubi chodzić, a ja lubię rodzinkę. Na suchość w gardle mogę zaoferować Ci wodę po ogórkach. Reflektujesz? Od wybrykowej babci. 

Dziennikarz: Taka rola dziennikarza, żeby wszystkie wstydliwe sekrety wyciągnął, podrasował, dodał trochę pieprzu i rzucił czytelnikom na pożarcie – żartuje, to spokojny bezstresowy wywiad. A za wodę z solą od babci wybrykowej podziękuję, mam swojej trochę. Ale wracając do wywiadu... Fantazja w połączeniu z marzeniami daje dobre paliwo twórcze. Skąd biorą się twoje pomysły?

Wybryk Wyobraźni: Właściwie odkąd pamiętam, uciekałam w książki. Kiedy rzeczywistość przestawała mi odpowiadać, przenosiłam się tam, gdzie chciałam, ale zawsze czegoś mi brakowało, więc postanowiłam sobie napisać idealną książkę, która oczywiście idealna nie jest. Pierwsze drafty w zeszycie powstawały, gdy byłam niepełnoletnia, czyli dawno temu. I tak dojrzewały razem ze mną. Piszę obyczajówki, więc czerpię pomysły z otaczającego mnie świata. A fakt, że jestem dobrym obserwatorem, pomaga mi w tym. No cóż, nie będę ukrywać, że po części wydarzenia (te dobre) w moich treściach to marzenia, których póki co realnie nie mam szans zrealizować, a te złe? Jestem Drama Queen i lubię jak się dzieje! 

Dziennikarz: Musi się coś dziać, czy to w tekście, czy to w życiu, inaczej się nudzimy. U Ciebie w tekstach What If...? i w części drugiej dzieje się sporo i to w wyjątkowo luksusowej otoczce. Czy bogactwo bohaterów i to z jakich sfer pochodzą to część tych fantazji przelanych na cyfrowy papier?

Wybryk Wyobraźni: Dokładnie tak! W pierwotnej wersji bohaterowie What If byli dużo mniej luksusowi. Ale któregoś dnia zadałam sobie pytanie „właściwie dlaczego?", przecież papier wszystko przyjmie. Marzę o Lamborghini? W przyszłości, jak sprzedam na czarnym rynku nerkę swoją i męża, to może na niego zarobię. Ale w książce pstryk i jest. To jest właśnie to, o czym pisałam wcześniej, przenosisz się, gdzie chcesz. Okej, jednych bogactwo może frustrować, ale wierzę, że jest grupa ludzi, która będzie chciała choć w taki sposób zaznać "luksusu". Ważne dla mnie było także to, żeby odczarować przekonanie, że jak masz pieniądze, to masz wszystko. Oczywiście, że w lambo płacze się lepiej, ale nadal się płacze. Jak sam wiesz, moi bohaterowie często przez pieniądze mają kupę problemów, a to głównie dlatego, że chcę pokazać, że zawsze są dwie strony medalu. 

Dziennikarz: Chyba samo fantazjowanie o byciu bogatym też jest swego rodzaju fajnym zajęciem. Muszę przyznać, że Twoje postacie czasami mnie drażniły, kiedy narzekały na swój okropny los w luksusie, ale udało Ci się mnie przekabacić na ich stronę. W sensie: pieniądze otwierają drzwi do świata, ale nie zawsze wchodzisz tam szczęśliwy, i ja im szczerze współczuję czasami. Kolejnymi fajnymi rzeczami, które wybrzmiewają w całym tekście, są drogie ciuchy i wyścigi. Opowiedz mi o tym.

Wybryk Wyobraźni: Cieszę się, że mi się udało! Ja to muszę powiedzieć. Wiem, że moi bohaterowie na początku są strasznie irytujący, często dostaję taki feedback. Jednak taki był zamysł. I uprzejmie proszę, by się do nich nie zrażać. Drogie ciuchy to kolejne marzenie! W moich gabarytach (zwłaszcza w tych poprzednich, 40 kilo większych) mogłam je pooglądać tylko w internecie, no i oglądałam! I tak zrodziła się pasja do mody, którą przelałam na Liliannę. Tak samo jak miłość do szpilek, których nie noszę, ale kocham. Wybieranie strojów dla bohaterów pożera mi bardzo dużo czasu. Jedni robią research na temat konstelacji gwiazd, inni na tematy historyczne, a ja zgłębiam trendy modowe. Jeśli chodzi o żużel, to naprawdę bałam się wrzucać ten wątek w historię, bo wydawało mi się, że się nie przyjmie. Jestem ogromną fanką żużla, bakcylem zaraził mnie MWW (Mąż Wybryk Wyobraźni). Wyobraź sobie jego minę, gdy na pierwszy mecz poszłam ubrana cała na biało. Wyszłam na szaro-buro. Tak jak wspomniałam, bałam się, że nikogo to nie zainteresuje, dlatego początkowo wątki żużlowe były tylko dla mnie, ale spotkałam się z pozytywnym odbiorem i dlatego postanowiłam je zostawić. 

Dziennikarz: Powiem ci, że czuć w tekście porządne szperanie po sieci w kwestiach wszelakich, bo poza modą i żużlem są również wątki medyczne, jak aspekty zaburzeń psychicznych, podane w sposób wiarygodny. Ja zawsze doceniam, kiedy autor wysili się, żeby sobie wyłuskać takie rzeczy, nawet jeśli przeciętny Kowalski może nie zauważy. Podwójny podziw, że młoda mama, w dodatku aktywna zawodowo, znajduje czas na takie fajne hobby. Jak sobie to wszystko układasz? Jakieś specjalne rytuały? Dźwiękoszczelna izolatka?

Wybryk Wyobraźni: Wiesz, ja od dziecka miałam wpajane, że jak już się za coś bierzesz, to na całego, a nie po łebkach. Lubię wiarygodność w książkach obyczajowych, więc zależało mi, żeby ważne tematy były realnie odwzorowane. W pierwszym drafcie dotknęłam tematu terapii głównej bohaterki, ale nie czułam się na siłach, by wdawać się w szczegóły, i bardzo dużo osób pisało mi: "Ej, brakuje tego rozdziału o terapii". Jak wiesz, teraz rozpoczęłam publikację drugiego draftu, wychuchanego, po korektach i z dodatkowymi treściami. I po rozmowie z moją najlepszą beta czytelniczką, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam, postanowiłam zagłębić się w temat i napisać ten rozdział. Feedback przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Jeśli chodzi o dalszą część pytania, to u mnie to jest trochę bardziej skomplikowane. Póki co mamą nie jestem, ale macochą (fuj, nienawidzę tego określenia). Co nie zmienia faktu, że za młodym skoczyłabym w ogień i podpisała pakt z diabłem. Dźwiękoszczelna izolatka?! Nowe marzenie aktywowane. Cóż, niestety odpowiedź jest bardziej prozaiczna. Poświęcam mniej czasu na sen i inne aktywności, takie jak siłownia (na ulicy zaczęłam udawać, że nie poznaję swojego trenera – który niestety jest też moim przyjacielem).

Dziennikarz: Dobry wpojony nawyk. Mam wrażenie, że sporo raczkujących amatorów i amatorek pisania uważa, że słabe wykonanie można nadrobić ciekawą fabułą. Pewnie w jakimś stopniu tak, ale jak to mówią: "Z gówna można ulepić zamek, ale to nadal będzie gówniany zamek". Ty piszesz w pierwszej osobie, czyli w rodzaju narracji, gdzie osobowości postaci/narratorów muszą być spójne i dobrze przemyślane. Powiedz mi, jak kreujesz swoje postacie? W sensie: czy należysz do tych, co to budują portrety psychologiczne i macierze relacji, czy raczej do tych, co lecą na spontanie, bo mają tę rolę w głowie i jak pada imię, to już są tym kimś?

Wybryk Wyobraźni: Fabuła jest najważniejsza! Jednak to szczegóły tworzą background, który jest niezwykle istotną częścią! To prawda, muszą. Próbowałam, naprawdę. Mam zeszyty, kolorowe długopisy i nawet konto na Pinterest, ale niestety to nie dla mnie. Ja się najlepiej odnajduję w chaosie. W pracy przylgnęła do mnie łatka "gdzie diabeł nie może, tam Wybryk pośle" i tak jest też w tej pisarskiej sferze. Spontan to moje kolejne imię zaraz po Wiedźmie. Czasem mam jakiś plan na któregoś z bohaterów, ale gdy siadam do pisania, wychodzi zupełnie inaczej. Czasem mam wrażenie, że moi bohaterowie zyskali samoświadomość i to oni sterują tą historią, ale tak jest śmieszniej. Kojarzysz rozdział z przystankiem autobusowym? Totalny spontan, a wyszło całkiem fajnie.

Dziennikarz: To jest też i mój sposób. Lubię wymyślać – po prostu. Z realizacją pomysłu to już bywa różnie. Czyli atak miłego pana żula to był spontan? Dobra robota. Naucz jeszcze Lilkę, żeby przestała żłopać zawał w płynie i niech rzucą te faje, bo nie dożyją piętnastego tomu. Wspomniałaś, że już nastoletni Wybryczek biegał z głową pełną fantazji, a jak było z pierwszym tekstem pisanym? Pamiętasz ten pierwszy raz, kiedy usiadłaś, żeby coś napisać? Jeśli tak, to ja chcę wiedzieć, co to było.

Wybryk Wyobraźni: Oj tak, pomysły swoją drogą, a realizacja swoją. Tak mam z trzecim tomem serii, który również powstanie na podstawie spontanicznej decyzji. Plan mam naprawdę dobry, tylko ktoś to jeszcze musi napisać. Tak, Pan żul i jego atak powstały w trakcie pisania, bo było zbyt nudno #DramaQueen. Nauczę Lilkę tego tuż po tym, jak ktoś nauczy mnie. Redbullesso nie jest tylko wytworem wyobraźni, ale na swoją obronę dodam, że jest pyszne! Nad fajami pomyślę, obiecuję! Pewnie, że pamiętam swój literacki „pierwszy raz". Byłam w gimnazjum i przechodziłam nastoletni bunt. (Na szczęście nie mieściłam się już wtedy w oknie życia, bo dawałam rodzicom tak do wiwatu, że mogło być różnie). Zaczęłam pisać w zeszycie do matematyki, oczywiście na matematyce. Pisałam dwie historie jednocześnie, jedna była o dziewczynie uprawiającej najstarszy zawód świata, a na podwalinach drugiej powstało What If. Nawet jeszcze to mam, w formie cyfrowej, i jest mi absolutnie wstyd za tamte teksty i mam ciarki żenady na samą myśl, ale każdy kiedyś zaczynał.

Dziennikarz: Mnie rodzice próbowali zostawiać w oknie do 18 roku życia, ale zawsze wracałem. Powiem Ci, że ja to czasami sobie otwieram i się śmieję z tych swoich pierwszych tekstów, bo to była tragedia, ale moja, a w Twoim wypadku ta druga historia, o kobiecie od najstarszego zawodu, może być fundamentem nowej dramy, ale już napisanej przez dojrzały pisarsko Wybryk. Jeszcze żeby podrążyć... Kto był pierwszą zaufaną duszą, która zobaczyła pierwsze teksty i twoje oczy czekające na werdykt?

Wybryk Wyobraźni: Haha, to tak jak w tym żarcie o kocie, którego właściciel chciał zostawić w lesie, ale kot zawsze znalazł drogę do domu :). Ja niedawno do nich wróciłam i rozgryzłeś mnie, bo draft nowej książki inspirowany tamtą historią już jest w szablonach na Watt! Pierwszą zaufaną duszą? Moja ukochana przyjaciółka. Uznałam, że po dziesięciu, a nawet jedenastu latach przyjaźni mogę się z nią podzielić swoją twórczością. Obawiałam się, że stwierdzi, że mam coś z głową, a ona pokochała What If całym sercem. Połknęła dwa tomy w mgnieniu oka. Gdy zapytała mnie, czy ma zaczynać drugi, powiedziałam, że tak, bo zanim dotrze do obecnych rozdziałów, to ja już skończę ten tom, i wiesz co? Przegoniła Cię! Dzięki temu, że tak ciepło to przyjęła, odważyłam się powiedzieć szerszemu gronu osób z bliskiego otoczenia.

Dziennikarz: To masz farta, bo u mnie nikt ze znajomych i rodziny się nie pofatygował, żeby przeczytać jakikolwiek tekst – wylazłem w ciemno na Opowi i tam poznałem ludzi, którzy oszlifowali ten jeżowy diament, no dobra, bursztyn, niech będzie kryształ soli... Trochę żeśmy poszperali we wspomnieniach, to teraz trochę o przyszłości. Jakieś myśli, plany i podejścia do wydania?

Wybryk Wyobraźni: Czasem przypadek naprowadza nas na życzliwych ludzi. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Wiem, o czym mówisz. Cieszę się, że wrzuciłeś i że oszlifowali, bo bardzo lubię Domeny. Co do przyszłości, miałam to szczęście, że los i przypadek postawiły na mojej Wattpadowej drodze osobę, która uwierzyła w ten tekst bardziej niż ja i zupełnie bezinteresownie zaoferowała mi pomoc, praktycznie mnie wtedy nie znając. Mam nadzieję, że wybaczysz mi prywatę, ale gdy tylko zapytałeś mnie o wywiad, obiecałam sobie, że to zrobię. Z tego miejsca chciałabym podziękować swojej beta czytelniczce raz jeszcze. Dziękuję za Twoje wspaniałe serce i za to, że z bety stałaś się moją prawdziwą przyjaciółką. Bez Ciebie nawet przez myśl by mi nie przeszło, by dać What If drugie życie. Koniec prywaty. Dlatego, choćby z szacunku do jej pracy, jest plan, aby skończyć korekty i zacząć bombardowanie wydawnictw! Zamierzam wyskakiwać im z lodówki! 

Dziennikarz: No i git. Pamiętaj, że trzeba wysyłać masowo, gdzie się da, i warto się przypomnieć po jakimś czasie. A rozważałaś samowydanie? I co ogólnie myślisz o takim sposobie podejścia?

Wybryk Wyobraźni: Powiem tak: każdy orze, jak może. Uważam, że to zbyt duże ryzyko finansowe jak na debiut, ale jak kogoś stać, to czemu nie. Nawet gdybym miała tyle wolnej gotówki, to chyba miałabym obawy w zainwestowanie jej w mimo wszystko "fanaberię". Ale jak ktoś ma taką możliwość, to nie widzę przeciwwskazań. Cytując Paktofonikę: „wszystko ma swoje wady, zalety, niestety". Z tym masowo to też tak nie do końca. Research wydawnictw zgodnych z tematyką książki jest trudniejszy niż znalezienie odpowiednich butów dla Lilianny i zegarka dla Mikołaja.

Dziennikarz: A znalezienie książki dla Wybryku? Co czytała bądź czyta Wybryk Wyobraźni?

Wybryk Wyobraźni: Wybryk ma bardzo eklektyczny styl, zarówno jeśli chodzi o książki, jak i o muzykę, bez której nie wyobrażam sobie życia, a pisania to już w ogóle. Dotychczas głównie obyczajówki, ale też trochę klasyki, zasada jest taka: "musi boleć" lub zmuszać do myślenia. Uwielbiam, jak książka wyciska ze mnie łzy i zostawia ze zniszczoną psychiką. Np. Promyczek od Kim Holden czy Zdejmij z nieba księżyc Kristan Higgins – te wymagają zapasu chusteczek. Natomiast jeśli chodzi o tę drugą kategorię, to Rok 1984 Orwella lub Opowiadania Borowskiego.

Dziennikarz: Uuu... To mocne rzeczy. Ja się stresuję przy mocnych rzeczach – najlepiej, jakby się nic nie działo, a postacie umierałyby ze starości w sześćdziesiątym tomie.

Wybryk Wyobraźni: Ty się stresujesz? Przepraszam bardzo, ale to, co ja przeżywam przy niektórych rozdziałach Domen... No nie uwierzę w to.

Dziennikarz: Ostatnie pytanie, może ze dwa... O co byś chciała, żeby Cię ten prowadzący spytał? Może czekałaś na jakieś pytanie, które nie padło? Wal śmiało.

Wybryk Wyobraźni: Haha, o ulubioną piosenkę, ale wtedy potrzebowalibyśmy kolejnych trzech godzin na tę dyskusję! Uważam, że prowadzący świetnie poprowadził wywiad i wykrzesał wszystko, co się dało z takiego drewna jak ja. Ale to też dlatego, że lubię jeże i imię Maciej.

  Dziennikarz: Myślałem, że mi tu wyskoczysz z listą na czterdzieści stron i trza będzie zawęzić do pierwszych czterdziestu pytań, niemniej jednak dziękuję za pochwałę – jeże są łase na lukrowane słowa. Jeśli nie chcesz sama się o nic zapytać, to zakończę wywiad the old fassion way. E-book, papier czy audiobook, a może wszystko naraz przy głośnej muzyce?

Wybryk Wyobraźni: Cała przyjemność po mojej stronie :). Papier w sercu, e-book z rozsądku, bo w mieszkaniu nie wcisnę już ani jednej półeczki na książki. Audiobook dopiero wtedy, gdy stracę wzrok. I zawsze przy muzyce!

Dziennikarz: Dzięki piękne za czas i powodzenia z wydaniem:).

Wybryk Wyobraźni: To ja dziękuję za zaproszenie!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro