Wywiad z Vespera87
♠️ Gość: Vespera87
♠️ Dziennikarz: MKPuniek
♠️ Korekta tekstu: korektur
Dziennikarz: Na wstępie pragnę podziękować za wygospodarowanie czasu na nasze Asowe pogaduchy. Jak się czujesz w ten upalny dzień? Masz siłę trochę pogadać z błyskotliwym redaktorem?
Vespera87: Czuję się paskudnie i czekam na burzę. Temperatury powyżej dwudziestu pięciu stopni powinny być zakazane. Jednak jakieś resztki siły pozostały i chętnie zużyję je na ten wywiad – kto wie, może to właśnie będzie przepustka do sławy, bogactwa i apartamentu z klimatyzacją?
Dziennikarz: Po przekroczeniu pięciuset gwiazdek pod wywiadem, redakcja sponsoruje mały wiatrak napędzany chomikiem, więc sława popłaca. Zatem powalczymy o uwagę czytelników, a zaczniemy od odkrycia, kto kryje się za dźwięcznym nickiem Vespera Verill, który pasuje do Sapkowskiej czarodziejki. Opowiedz coś o sobie.
Vespera87: Muszę tutaj zadać pytanie pomocnicze: o sobie czy o Vesperze Verril? To nie są te same osoby.
Dziennikarz: Hmmm... Zaczniemy od Ciebie, a potem sobie te dwie postacie porównamy.
Vespera87: Więc ja. Urodziłam się i żyję, tak długo, że należy mnie zaliczać do pokolenia millenialsów, choć sama nie lubię szufladkowania i przyporządkowywania się do zbiorów ludzkich o określonych regułach. Oprócz tego, że żyję, jeszcze piszę, i to właśnie z tej aktywności jestem najbardziej znana w Internecie. Oprócz tego jestem niepraktykującą nauczycielką historii, pracownicą firmy zajmującej się odpadami, mężatką, służącą dwóch kotów i mieszkanką miasta średniej wielkości, zwanego przeze mnie pieszczotliwie Betonową Wsią.
Dziennikarz: Służąca dwóch kotów... Ja mam przed oczami egipskich bogów na złotym tronie i Ciebie w pokłonie przed najniższym stopniem — ale to efekt czytania fantasy. Okej. Jedną z kobiet już mniej więcej znamy, a kim jest Vespera i jakie łączą was relacje?
Vespera87: Pamiętam czasy, gdy Internet był zupełnie innym miejscem, czasy, gdy byliśmy w nim świadomie stworzonymi konstruktami i upublicznialiśmy o sobie dokładnie tyle informacji, ile chcieliśmy. Zwykle nie mam podejścia „kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów", ale akurat tamto podejście podobało mi się bardziej niż wystawianie prywatności na widok publiczny, więc je kontynuuję. A Vespera? Vespera jest jedną z moich postaci, wymyśloną jakieś piętnaście lat temu. Użycza mi personaliów i wizerunku, choć charaktery mamy zupełnie odmienne. Ona to ekstrawertyczka, uwielbiająca towarzystwo i zabawę, ja jestem zdecydowanie spokojniejsza i bardziej introwertyczna. Myślę jednak, że gdyby Vespera istniała naprawdę, polubiłybyśmy się i może nawet udałoby jej się wyciągnąć mnie do klubu... tak, powiedzmy, raz w roku, nie częściej.
Dziennikarz: Ona Ciebie do klubu, a Ty ją na cudowną, milczącą drzemkę. Ja w sumie jestem gdzieś pomiędzy tymi dwiema kobietami. Ale w wywiadzie jednak skupimy się autorce, czyli literackiej mamie wielu różnych charakterów, którą poprosiłbym jednak o imię, żeby czytelnicy wywiadu wiedzieli, że chodzi nam o kobietę z krwi i kości, a nie Vesperę z cyfrowego tuszu.
Vespera87: Oczywiście – jestem Monika i jeśli kiedyś miałabym wydać książkę, zrobiłabym to pod własnym imieniem i nazwiskiem. Miejsce Vespery jest w Internecie.
Dziennikarz: Zatem, Moniko, czytałem chyba wszystko, co udostępniasz publicznie, ale zaczniemy od korzeni: czyli jak to się zaczęło? Chodzi mi o sam pomysł napisania pierwszego tekstu.
Vespera87: To było dwadzieścia cztery lata temu, chciałam napisać „Piąty tom Harry'ego Pottera" – wówczas wydano tylko cztery i wszyscy czekaliśmy na kolejny. Więc zaczęło się od fanfiction, chociaż nie wiedziałam, co to fanfiction, ani że ludzie coś takiego piszą. Jak wielu młodych, początkujących twórców, uważałam się za taką oryginalną, taką awangardową... Spisywałam to swoje opko bez tytułu brokatowym długopisem w kalendarzu w eleganckiej, granatowej okładce. Nigdy go nie zakończyłam, a potem pożyczyłam koleżance i już nie wróciło, więc to arcydzieło jest raczej bezpowrotnie stracone. A może to i lepiej dla ludzkości?...
Dziennikarz: To nie była koleżanka, tylko agentka J.K.R. – eliminowała konkurencję. Ogólnie fajna historia: idealna do opowiadania przy podpisywaniu książek na spotkaniach autorskich. Wiemy też, że nie zakończyłaś po niej przygody z pisaniem, więc zapytam, czy później szukałaś czytelników, czy byłaś typem szufladowca?
Vespera87: Pierwszym wyjściem do czytelników był blog na Onecie, gdzieś w okolicach 2010 roku. Zamieszczałam tam dwie historie, które nigdy nie zostały zakończone i nie są już dostępne publicznie. Absolutnie nie potrafię się promować, więc zainteresowanie czytelników było mizerne, jednak pamiętam pozytywne komentarze od jednej dziewczyny. Kolejna próba nastąpiła w 2015 roku, gdy pisałam opowiadanie „Ostatnia" – najpierw na nowym blogu na bloggerze. Potem porzuciłam je na cztery lata, a kiedy wróciłam, publikowałam je jednocześnie na blogu, Opowi i Wattpadzie. Od tamtej pory praktycznie wszystko, co napiszę, trafia do Internetu. Cieszę się, gdy czytelnicy są zadowoleni, jednak wciąż przede wszystkim piszę dla siebie, o rzeczach i problemach, które mnie interesują, i w sposób, jaki lubię najbardziej.
Dziennikarz: Czyli chęć wyjścia z twórczością gdzieś tam zawsze w tobie siedziała pomimo introwertyzmu. Myślę, że wyjście do ludzi to spore wyzwanie w szczególności dla osób skrytych i wrażliwych, dlatego zawsze o to pytam. Mówisz, że piszesz dla siebie i o rzeczach, które cię interesują. Wiem, że jesteś zagorzałą fanką fantastyki, w takim gatunku też tworzysz teksty, ale jakie tematy najbardziej Cię pociągają? Pisarsko oczywiście.
Vespera87: Mam swoją ulubioną tematykę, ale nie wiem, czy chcę tu o niej opowiadać. To coś, co wolę zostawić do odkrycia czytelnikom, którzy przez to poznają mnie lepiej, niż gdybym pokazywała swoją twarz i śniadania na Instagramie. Wszystko, co napisałam, wypłynęło prosto ze mnie, jest odbiciem moich przemyśleń i pragnień – taki pisarski ekstrawertyzm, można rzec. Nie mam kłopotów z prezentowaniem się publicznie od tej strony. Chętnie za to opowiem o dekoracjach, w których lubię tworzyć. Jak zauważyłeś, jest to fantastyka w różnych odsłonach, czasem urban fantasy z wampirami i magią, czasem science fiction z pierwszym kontaktem, czasem historia pozornie bliska rzeczywistości, jedynie wzbogacona o dość drobne elementy nadnaturalne. Uważam, że fantastyka pozwala nam opowiedzieć o dokładnie tym samym, co inne gatunki, plus jeszcze więcej, dlatego też dość wiernie trzymam się tego gatunku.
Dziennikarz: Podpisuję się pod ostatnim zdaniem wszystkimi rękami i stopami, i... Może wystarczy. Fantastyka otwiera możliwości niedostępne innym gatunkom. Masz jakieś swoje pozycje, po których przeczytaniu pomyślałaś „To jest to!"; „Tak chcę pisać!"?
Vespera87: Mam mnóstwo takich pozycji, zarówno wśród książek, jak i filmów i seriali. Od zawsze dużo czytałam i oglądałam, więc nie ma opcji, żeby pochłonięte historie nie miały na mnie wpływu. Spróbuję wymienić kilka w losowej kolejności, ale pełna lista byłaby baaardzo długa. „Wiedźmin", „Lewa ręka ciemności", „Wywiad z wampirem" (film), „Mroczna Wieża", „Opowieści z meekhańskiego pogranicza", „Colony" (serial), „Ludzkie dzieci" (film), „Andor" (serial). Nie są to rzeczy, które każdy musi znać – nie uznaję takich sformułowań – ale niewątpliwie inspirują moją twórczość.
Dziennikarz: No to ja powiem, że „Wywiad z Wampirem" przebija w Twoim uniwersum. Właśnie ciekawiło mnie, co zainspirowało Cię do stworzenia tak fajnych mrocznych postaci, które tylko udają ludzi, ale psychicznie ludźmi nie są – co jest jakby odwrotnością obecnych trendów, gdzie wampiry to ludzie z ludzkimi rozumami i ludzkim zachowaniem. Ciekawi mnie, jakie jest Twoje zdanie na temat pozycji z szeroko pojętego romantasy? Jak myślisz, czemu ten gatunek jest tak popularny?
Vespera87: „Wywiad z wampirem" musi przebijać, bo odkąd go obejrzałam, na pewno jeszcze przed dwutysięcznym rokiem, jest on moim ulubionym filmem, a to do czegoś zobowiązuje. Wampirze postaci – powstały na skutek eksperymentu myślowego „co by było, gdyby". Długowieczne, obdarzone magią, dręczone żądzą krwi, prawie wszechmocne stworzenia siłą rzeczy nie mogą zachowywać się jak zwyczajni ludzie, więc staram się pisać o nich tak, by pasowało to do mojej wizji wampiryzmu. Co do romantasy, to trochę trudno mi się wypowiadać, bo tak naprawdę czytałam chyba tylko jedną pozycję z gatunku, na dodatek na Wattpadzie („Szafirowe Kości" autorstwa Ilu_tu, fajna rzecz, mogę polecić). Zwykle nie sięgam, bo wolę, gdy wątek romantyczny nie dominuje fabuły, a bohaterowie mają więcej niż naście lat, a o to w romantasy trudno. Czemu jest popularny? Dokładnie z tych samych przyczyn, z których wcześniej wynikała popularność paranormal romance – istnieje spora grupa odbiorców lubiąca historie miłosne rozgrywające się w dekoracjach nie z tego świata.
Dziennikarz: A myślałaś nad wydaniem swoich tekstów?
Vespera87: Owszem, w czerwcu tego roku wysłałam nawet propozycję wydawniczą do kilkudziesięciu wydawnictw. Nie mam pojęcia, co z tego wyjdzie, nie mam też olbrzymiego parcia na wydanie, bo współczesny polski rynek wydawniczy niezbyt mi się podoba. Jeśli się uda, będę się cieszyć, jednak nie jest to moje wielkie marzenie, które chcę spełnić za wszelką cenę.
Dziennikarz: Rozumiem, że „Niewłaściwy kolor nieba" ruszył na podbój wydawnictw. Ja osobiście uważam ten tekst za dobre SF z mocnym wątkiem pierwszego kontaktu, ale też z zacięciem obyczajowym. Oczywiście trzymam kciuki, żeby się udało. Mówisz, że obecny rynek wydawniczy niezbyt ci się podoba, rozwiniesz to?
Vespera87: Rozumiem, że wydawnictwa to firmy i chcą zarabiać, ale – moim zdaniem – za bardzo tną koszty, czasem nie potrafią zapewnić tekstowi właściwej redakcji i korekty, a obowiązki związane z marketingiem wręcz przerzucają na autora, co mi się szczególnie nie podoba. Jeśli mam poświęcić czas i energię na promowanie książki w Internecie, to nie lepiej odłożyć trochę pieniędzy i pójść w selfpublishing? Na razie nie rozważam tej drogi, piszę hobbystycznie, nie muszę na tym zarabiać, więc Wattpad wystarcza mi w zupełności, jednak wydawnictwa tradycyjne z podejściem do oszczędzania na wszystkim powoli przestają być najlepszą drogą do wydania książki.
Dziennikarz: Do tego należy dorzucić cały wachlarz pseudowydawnictw, które są drogimi drukarniami i zarabiają na autorach, a nie czytelnikach. Poruszyłaś temat Wattpada i to jest ostatni punkt w naszym wywiadzie (westchnienie ulgi po stronie gościa). Jak tam się mają Twoje teksty, jak są odbierane przez czytelników?
Vespera87: Westchnienie ulgi nie miało miejsca, zostało spreparowane przez gospodarza... Jeśli chodzi o Wattpada, to nie narzekam na jakieś kosmiczne zainteresowanie. Wyższe statystyki wykręcam na wspomnianym już wcześniej portalu Opowi. Ale nie samymi statystykami pisarz żyje, komentarze garstki zadowolonych czytelników są mi milsze od liczby odsłon. Wiem, że gdzieś tam w świecie istnieją ludzie, którzy lubią moje historie, i to jest najbardziej przyjemne wattpadowe doświadczenie.
Dziennikarz: Gospodarz odrzuca zarzuty preparowania. Mamy podobne podejście do zasięgów i gwiazdkowania bez czytania: dla mnie liczba kliknięć w tekst jest tylko miłym dodatkiem. Co do istnienia fanów, to ja jestem pewien, że są – ale nie pytaj dlaczego, to tajemnica dziennikarska. A według swojego własnego kryterium, który tekst jest Twoim ulubionym? Tylko ograniczmy się do tych opublikowanych.
Vespera87: „Niewłaściwy kolor nieba" – to pierwsza tak długa historia, którą udało mi się ukończyć. To dzięki niej uwierzyłam, że mogę spisać wszystko, co uda się wyprodukować mojej wyobraźni, w taki sposób, jaki mi najbardziej odpowiada – jeśli tylko dam sobie czas.
Dziennikarz: Ja chyba też, aczkolwiek „Angelo" jest na miejscu drugim. A skąd pomysł na takie wyróżnienie nowego świata w postaci szarego nieba?
Vespera87: Chciałam czegoś, co od razu da bohaterom i czytelnikom znać, że to inna planeta. A kiedy jesteśmy na zewnątrz, niebo zajmuje co najmniej połowę naszego pola widzenia, więc nie sposób się nie zorientować, że coś jest nie tak. Czy szara barwa nieba jest fizycznie możliwa? Z tego, co dowiedziałam się w czasie researchu, raczej nie bardzo. Nawet niebo na Marsie jest delikatnie błękitne, jeśli akurat nie przechodzi żadna burza piaskowa. Po prostu niebieskie fale świetlne ulegają największemu rozproszeniu w atmosferze. Czy przeszkadza mi, że szare niebo nie jest do końca poprawne z punktu widzenia dzisiejszej nauki? Raczej nie bardzo.
Dziennikarz: Mnie to akurat nie przeszkadza w fantastyce, bo luki w nauce łatam siłami nadprzyrodzonymi i w tym wypadku twoi bogowie mogli mieć taki kaprys. Więc jeśli jesteśmy przy bogach i wierzeniach, to skąd inspiracja do Twoich?
Vespera87: Moi bogowie to wariacja na temat Vorlończyków z serialu „Babylon 5": potężne kosmiczne opiekuńcze byty o możliwościach przerastających ludzkie pojmowanie. Chciałam bogów, którzy – mimo że nie są bogami w rozumieniu ziemskich religii, nie stworzyli żadnego świata ani gatunku i nie troszczą się o ludzkie życie pozagrobowe – istnieją i aktywnie działają, pokazują się, pomagają, zabraniają. Po prostu są i praktycznie każdy może powiedzieć, że zna kogoś, kto kiedyś jakiegoś widział. Znów chciałam wyraźnego przeciwieństwa do naszych bezobjawowych ziemskich bogów i mam nadzieję, że ten motyw ładnie wybrzmiał – zwłaszcza w drugim tomie, gdzie w pewnym momencie staje się ważnym wątkiem.
Dziennikarz: W pierwszym też, i powiem szczerze, że to jest bardzo intrygujący wątek głównie ze względu brak bierności – uważam, że świadomość istnienia takiej istoty, która czuwa i karze wedle własnego algorytmu, stanowiłaby dobry straszak na ludzi. Pytałem Cię o ulubiony tekst, o niezwykle szare niebo i o bogów świata zwanego Amarem. Teraz spytam o postać: która jest tą naj? Może być kilka – raz się żyje.
Vespera87: Lubię większość swoich postaci. Chyba trudno napisać mi kogoś, kogo uważałabym za paskudny charakter. Nawet Angelo, bohater zbioru opowiadań, o którym już wspominałeś, jest na swój sposób uroczy, choć przecież jest bezwzględnym mordercą i nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby mieć z nim nic wspólnego, no ale kurczę, lubię go... Tak samo chętnie poszłabym do baru na whisky z Ethanem Hillem, chociaż dobrze wiem, do czego on jest zdolny w ramach wykonywania obowiązków służbowych. Najbardziej kochaną postacią jest wampir Janek, główny bohater opowiadania „Grzesznik": nie dość, że zabójczo przystojny, to jeszcze dżentelmen o nienagannych manierach. Janek potrafi sprawić, że każdy poczuje się dobrze w jego towarzystwie, i absolutnie nie musi do tego używać magicznych wampirzych zdolności – byłby z niego wspaniały przyjaciel.
Dziennikarz: Jeszcze mały wywiadowy smaczek na zakończenie: papier czy e-book i dlaczego tak?
Vespera87: Nie widzę różnicy. Lubię mieć wersję papierową, gdy jakaś pozycja naprawdę mi się podobała, przynoszę też do domu książki wyszperane w koszach w marketach czy kupione w promocjach, ale i czytnik, i apka Empiku na telefonie są moimi przyjaciółmi. Jedyne, co do mnie nie trafia, to audiobook. Jakoś nie mogę skupić się, słuchając lektora, a i przesłuchanie książki zajmie mi więcej czasu niż jej przeczytanie.
Dziennikarz: Audiobook jak dla mnie to już inna para kaloszy, inny rodzaj rozrywki – coś jak komiks i literatura, ale to moje fanaberie. Dziękuję, Moniko, za wywiad, mam nadzieję, że ty też miło spędziłaś czas.
Vespera87: Również dziękuję za rozmowę i możliwość zaprezentowania się ewentualnym przyszłym czytelnikom – w końcu apartament z klimatyzacją sam się nie wybuduje...
Dziennikarz: Już werbujemy chomika. Do usłyszenia i powodzenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro