19.Kino
Wyszłam z sali, jednakże zatrzymał mnie Alexy wraz z Kentinem i grającym na konsoli Arminem. Popatrzyłam na nich pytająco, a niebieskowłosy wyszczerzył zęby i zaczął.
-Chcesz iść z nami do kina?
-Jasne, kiedy? -odpowiedziałam bez większych emocji-
-Jutro po lekcjach.
-Okej.
Pożegnałam się z nimi i poszłam w stronę wyjścia. Za bramą wyciągnęłam z plecaka słuchawki i nałożyłam na głowę. Następnie włączyłam playlistę i nałożyłam kaptur swojej szarej bluzy. Włożyłam ręce w kieszenie i powędrowałam w stronę rzeki.
Znajdując się już nad wodą usiadłam przy brzegu na kamieniu i ściągnęłam kaptur jak i słuchawki. Jednak nim zdążyłam chociażby się rozejrzeć usłyszałam telefon. Widząc na ekranie napis 'Roza ♥' odebrałam.
-Hej. -zaczęłam-
-Hej, gdzie jesteś? Nie chciałabyś iść ze mną na zakupy? To prawda, że idziesz gdzieś z chłopakami?
-Nad rzeką, nie dzięki, tak.
-O! Gdzie idziecie?
-Do kina.
-Z tym nowym?
-Tak.
-A to ciekawe.
-Naprawdę? Znam go jeden dzień, a Ty już wymyślasz jakieś szatańskie plany?
-No co? Może Ci się spodoba! -zaśmiałam się-
-Jasne.
-Śmiej się śmiej. Dobra ja kończę. Buziaczki!
-Tak, do jutra.
Rozłączyłam się z uśmiechem i po odłożeniu komórki zaczęłam się rozglądać. Na drugiej stronie rzeki zauważyłam tę samą grupkę gimnazjalistów co kiedyś. Uśmiechnęłam się na ich widok. Mieli oni teraz moment zabawy, szczęścia, oderwania się od rzeczywistości. "Dlaczego tak nie może być zawsze? Czemu zawsze coś musi doprowadzić nas do smutku, czy też płaczu? Tak dużo pytań, a mało odpowiedzi".
Dopiero wieczorem wróciłam do domu. Zamknęłam za sobą drzwi i pokierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie szybko kanapki i poszłam do salonu. Rozłożyłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Jednak szybko odpłynęłam w krainę snu.
Ranek-
Obudziłam się o wiele wcześniej, więc wyszłam na górę i zaczęłam przebierać w szafie. W końcu postawiłam na czarne krótkie spodenki, białą bluzkę z krótkim rękawkiem i napisem 'Princess' w czarnym kolorze. To tego dobrałam również czarne trampki.
Rozczesałam włosy jak i ogon, po czym związałam swoje kłaki w dwa luźne warkocze. Następnie zeszłam na dół i zjadłam śniadanie, a przed samym wyjściem wypiłam eliksir oraz wzięłam bluzę, którą wpakowałam do plecaka.
Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam przed siebie. Po drodze założyłam słuchawki i włączyłam playlistę. Całą drogę do Amorisa nuciłam piosenki pod nosem.
Weszłam do środka budynku i podeszłam do swojej szafki. Otworzyłam ją i wsadziłam do środka słuchawki. Następnie zamknęłam ją z powrotem, a w zasadzie ktoś je zamknął prawie przytrzaskując mi palce. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam Amber, jednak o dziwo bez swoich służących. Zlustrowałam ją po czym spojrzałam pytająco. Uśmiechnęła się podle i zaczęła.
-Miło, że nie rozmawiasz już z Kastielem.
-Ah, tak. -spuściłam nieco wzrok-
-Jednak ja nie po to. Masz dla mnie jakieś pieniądze prawda? Chciałam iść z Li i Charlotte po lekcjach na manicure.
-Nie dam Ci żadnych pieniędzy!
-Tak sądzisz?
Podeszła bliżej, a ja zaczęłam się cofać. Nagle popchnęła mnie, a ja wylądowałam na podłodze. Popatrzyła na mnie z góry uśmiechając się szyderczo. Poczułam narastający strach. Poczułam się jak kiedyś.
~Mała zapłakana kitsune leżała na ziemi. Za to nad nią stali rodzice z wymalowanym obrzydzeniem na twarzy. Cała roztrzęsiona i wystraszona podniosła się i upadła na kolana. Uniosła trochę głowę do góry, aby spojrzeć na swoich rodzicieli. Uchyliła delikatnie usta, aby coś powiedzieć, jednak nie było jej to dane. Poczuła tylko piekący ból na policzku oraz słyszała krzyki na jej osobę.~
Przypominając to sobie zaczęłam szybciej mrugać, aby się nie rozpłakać, za to blondynka pochyliła się nade mną i skierowała rękę w stronę plecaka. Jednak nie było jej to dane, ponieważ nagle zastała szarpnięta do tyłu i popchnięta na szafki. Uniosłam wzrok i ujrzałam Kastiela. Popatrzyłam na niego zmieszana, a ten wystawił w moją stronę dłoń. Chwyciłam za nią i z jego pomocą wstałam. Kiedy to uczynił powiedział tylko coś Amber jednak nie zwróciłam na to uwagi. Poszła sobie cała czerwona za złości.
-Możemy porozmawiać? -zapytał po chwili ciszy-
-Kiedy? -mruknęłam-
-Dzisiaj po lekcjach?
-Nie dam rady. -przewrócił oczami-
-Jutro?
-Okej. -zawahałam się przez chwilę-
Odeszłam zmieszana i zatrzymałam się przy schodach gdzie stała Rozalia wraz z bliźniakami i Kentinem. Popatrzyli na mnie jednak się nie odezwali. Westchnęłam i przymrużyłam oczy.
-Coś nie tak?
-Wszystko widzieliśmy i słyszeliśmy. -wypalił Alexy-
-I co z tego? -burknęłam-
-Dlaczego pokłóciłaś się z Kastielem? -wtrącił Armin cały czas grając na konsoli-
-Em...
-Mniejsza! Za chwilę lekcja. -uratowała mnie Rozalia-
Cały dzień chodziłam zamyślona. Bałam rozmowy z czerwonowłosym. Nie wiedziałam jak zareaguje. "Co jeśli jeszcze bardziej mnie znienawidzi?".
Po lekcjach zaczekałam za bramą na chłopaków. Kiedy się pojawili bez zbędnego gadania ruszyliśmy w stronę kina. Na całe szczęście chłopcy nie wybrali horroru, a jakiś film akcji. Bardzo mi się podobał i chociaż na chwilę mogłam zapomnieć o otoczeniu i wydarzeniach.
Po seansie chodziliśmy jeszcze chwilę po mieście, a na sam koniec poszliśmy coś zjeść. Jako, że bliźniacy mieli w drugą stronę do domu zostałam sama z Kentinem. Zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Oczywiście, zgodziłam się.
Kiedy doszliśmy na miejsce zaproponowałam mu, aby na chwilę wszedł. Po chwili zgodził się. Zaprowadziłam go do salonu po czym powędrowałam po picie. Podałam mu szklankę i usiadłam obok. Porozmawialiśmy chwilę po czym chłopak sobie poszedł. Kiedy zamknęłam za nim drzwi przemieniłam się i rozprostowałam. Wyszłam na górę i rozpuściłam włosy, które w następnej kolejności przeczesałam. To samo uczyniłam z ogonem. Zerknęłam za okno, a widząc czarne niebo zeszłam na z powrotem na dół. Ubrałam buty i bluzę z kapturem. Wyjrzałam zza drzwi i nie widząc nikogo na horyzoncie wyszłam kierując się w stronę lasu.
Pomimo trochę długiej drogi, doszłam tam dosyć szybko. Przechadzałam się między drzewami rozglądając dookoła. W pewnym momencie usłyszałam warczenie, szczekanie i na samym końcu jakiś krzyk. "Myśliwy? O tej porze?". Widząc dwa cienie przypominające psy, moje serce zabiło szybciej, a źrenice powiększyły się. Spanikowana zaczęłam biec przed siebie przedzierając się przez krzaki i inne zarośla. Jednak dalej słyszałam psy i najprawdopodobniej jak myśliwy za mną biegnie. Byłam jak wystraszone zwierzę szukające ucieczki. Nagle usłyszałam szum rzeki. Nie zastanawiając się pognałam w tamtą stronę. Przebiegłam przez postawioną tam kładkę, ale zwierzęta i prawdopodobnie mężczyzna nie odpuszczali.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest 1005 słów.
Szum rzeki? Zaraz zaraz rzeka? Kładka? Coś wam to nie mówi? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
***Zostaw po sobie ślad! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro