Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25# Proces i kara

Minęło parę lat. Udało mi się pójść na studia i je ukończyć. Postanowiłam zostać lekarzem. Jako dziecko znałam podstawy, na dodatek chcę wynagrodzić moje błędy ratując ludziom zdrowie i życie. Wiem, że to za mało, żeby zostało mi to wybaczone, ale i tak pragnę pomagać. Dlatego też często oddaję pieniądze potrzebującym, co jest jedynym plusem moich byłych kradzieży (wciąż mam większość kradzionej czy zdobywanej nielegalnie kasy, ponieważ w wielu przypadkach osoby te nie żyją, same kradły lub nie można znaleźć osoby, do której należała część drogich rzeczy czy złotych. Poza tym znowu chodzę na terapię.

   Wreszcie skończyłam pracę i wyszłam ze szpitala. Miałam autobus za dziesięć minut. Na szczęście do przystanka nie było daleko. Kiedy wyszłam, choć skończyłam o szesnastej, było już ciemno ( była zima). Niestety dzień należał do chłodniejszych, więc ubrana byłam ciepło. Kiedy skręciłam za róg budynku, zauważyłam znajome auto z zapalonymi światłami. Przed nim, w świetle reflektorów stał Michael. Uśmiechnęłam się i wbiegłam mu w ramiona. On otworzył mi drzwi i gestem zaprosił do auta. Gdy znaleźliśmy się w samochodzie i po wymianie szybkiego pocałunku, zapytałam.

- A co ty tutaj robisz? Myślałam, że pracujesz. - Stwierdziłam.

- Skończyłem wcześniej. A poza tym nie chciałem, żebyś wracała, gdy na dworze jest zimno i ciemno. - Wyjaśnił.

To było takie słodkie.

Gdy zaparkował pod domem, postanowiliśmy, jeszcze chwilę pobyć w środku. Atmosfera była cudowna. Chwilę pogadaliśmy, podocinaliśmy, poflirtowaliśmy, aż w końcu skończyło się na namiętnych pocałunkach. Po chwili, gdy przerwaliśmy, Michael wyszedł, otworzył mi drzwi i wziął mnie na pannę młodą, po czym zaniósł do naszego domku. Czym prędzej się umyłam i wyszłam w czerwonej koronkowej bieliźnie, która ledwo zakrywała intymne miejsca. Uśmiechnęłam się, gdy odkryłam, że Mike nie mógł powstrzymać się i patrzył na moją sylwetkę i biust. Po chwili przeniósł wzrok na usta, aż w końcu zatrzymał się na oczach. Jego wzrok był hipnotyzujący i pociągający. Podeszłam bliżej i pozwoliłam mu mnie objąć. Od razu gdy go dotknęłam, poczułam jaki jest ciepły, a moje serce zaczęło szybciej bić. Chciałam od razu zatopić się w jego ustach. Ponieważ nie tylko ja tego pragnęłam, po chwili zaczęliśmy się całować i obściskiwać.

                               ~~~

Obudziłam się rano w objęciach narzeczonego i wspominałam ostatnią noc.

- Cześć, kochanie. - Przywitał się Mike.

- Cześć, kotku. - Odpowiedziałam patrząc mu w oczy.

Uśmiechnięty mnie przytulił. Niestety moment był krótki, ponieważ Mickey musiał coś zrobić. Skorzystałam z okazji i również wstałam z łóżka, żeby się ubrać, ponieważ byłam całkowicie goła.

Po ubraniu się w jakieś domowe ciuchy, usiadłam na łóżku i po chwili pojawił się Mike ze śniadaniem.

Pewnie myślicie, że to koniec. Że dalej żyłam już długo i szczęśliwie. Otóż jeszcze nie. Bo potem odkryłam straszną i bolesną prawdę, która była prawdopodobnie ostatecznym sprawdzianem mojej zmiany.

     
Pewien dzień zaczął się dosyć niewinnie. Pobudka u boku Michaela i praca... Jednak kiedy wracałam dobiegł mnie odgłos policjantów. Koło mnie przebiegnął Mark i schował się w krzakach. Nie zdążyłam mu się dobrze przyjrzeć, ale dostrzegłam, że miał blond perukę i czarną kominiarkę. Jednak tyle lat z nim współpracowałam, że bez problemu go rozpoznałam. Policjanci zatrzymali się przede mną.

- Jesteś aresztowana. - Powiedział jeden z nich beznamiętnym tonem.

- Co? Ale za co? - Zapytałam poddenerwowana.

- Za włamanie do prywatnej posiadłości i kradzież majątku. - Odpowiedział.

- Co? Ale to nie ja! Jestem niewinna! - Odparłam.

- Widziano cię na kamerach. - Stwierdził ten drugi.

To dlatego Mark był tak ubrany!

- Ktoś mnie wrobił! To był Mark! Jestem niewinna! - Powiedziałam zestresowana.

- Powiesz to w sądzie! - Poinformował mnie trzeci.

Nie miałam zamiaru znowu walczyć. Już nie powtórzę tego błędu... Dlatego dobrowolnie się poddałam, choć moje wyszkolone zmysły byłej złej agentki, krzyczały: nie daj się! Walcz lub uciekaj! 

Wtedy stało się coś dziwnego. Zaatakowałam policjantów, choć nie chciałam. Próbowałam przestać, ale nie byłam w stanie. Czułam się bezsilna i chciało mi się płakać, ale nawet tego nie mogłam. Chcąc nie chcąc zabiłam dwóch policjantów. Po chwili znikła moja niemoc i uzyskałam pełną kontrolę nad ciałem. Co tu się do cholery stało! Wtedy zadziałał mój refleks i nie chcąc być posadzona za kratkami (bo jak im wytłumaczę, że straciłam kontrolę nad własnym ciałem?), walnęłam ostatniego policjanta w taki sposób, że stracił przytomność.

- Jest świadkiem, więc musisz go wyeliminować. - Powiedział ktoś z tyłu.

Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że to Mark.

- Nie zrobię tego. - Odpowiedziałam.

- To wtedy ja to zrobię, ale w taki sposób, że on umierający wejdzie i wyda. - Stwierdził.

Odwróciłam się, żeby mu odpowiedzieć, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk.

Przede mną stał Mark, ale... wyglądał inaczej. Miał czarne rogi i skrzydła,  ciemniejszą skórę i bordowe oczy, a  przez całe ciało biegły tatuaże.
Po chwili odzyskałam mowę, ale dalej byłam zaskoczona i zdezorientowana.

- Masz niezłą wytrzymałość, ale i tak za słabą, żeby mi się przeciwstawić. W sumie mógłbym szybciej ich załatwić, ale chciałem się zabawić. - Stwierdził.

- W sensie? Kim jesteś?! - Zapytałam.

- Moją mocą szczególną jest śmierć, a ja jestem demonem lub, jak kto woli, diabłem. - Wyjaśnił.

Wtedy poczułam jak ktoś mnie obejmuje. To był Michael. Rozejrzałam się po okolicy. Dużo ludzi z zaskoczeniem wpatrywało się w Marka, ale on się tym nie przejmował.

Nie wiedziałam co teraz robić, ale odpowiedź przyszła sama, gdy nagle chmury rozwiały się i pojawiła się Estelle.

- Marcusie! Złamałeś zasady! Nie miałeś prawa pokazywać się w swojej formie przed innymi, ... - Zaczęła, ale Mark jej przerwał.

- Ty też się pokazałaś. - Zauważył.

- Nie odwracaj kota ogonem. Dobrze wiesz, że po pierwsze pokazałam się przed trzema osobami, a nie przed tyloma, a po drugie dostałam pozwolenie! Poza tym ty dopuściłeś się innych zbrodni, jak flirtowanie z podopieczną i jej próbę zabicia oraz opętanie, przebywanie bez zezwolenia czy poinformowania na ziemi,...   - Odpowiedziała, o dziwo spokojnie, choć jej głos zdradzał jej złość.

Dalej już nie słuchałam, bo zamyśliłam się nad jednym wnioskiem: Mark jest moim demonem stróżem?

Jednak moje rozmyślania znikły, gdy usłyszałam odpowiedź diabła na zarzuty Stelli.

- Zasady są po to, żeby je łamać. Poza tym, gdybym nie zabił ojca Angeli, żeby ją "poznać" i żebyśmy się związali, nie spotkałaby Michaela, Ciebie ani mamy, więc... - Wyjaśnił, ale nie dokończył, bo mu przerwałam.

- To byłeś ty?! - Zapytałam retorycznie już wkurzona, ale i smutna.

On się tylko uśmiechnął, jakby to była tylko zabawa.

- Doprawdy, Angelo. Nie wiem jakim cudem tego nie odkryłaś. Przecież tyle lat mnie znasz. - Zauważył.

- Tak, ale nigdy nie podejrzewałam któregoś z was. - Wyjaśniłam.

- Pamiętasz? Sama mówiłaś, żeby nikomu nie ufać. - Stwierdził.

Nie odpowiedziałam. Chciało mi się płakać, ale jednak pamiętałam, że czasem nie wolno okazywać słabości i byłam na tyle wyuczona, że udało mi się schować smutek pod maską obojętności. Wiedziałam jednak, że Michael nie dał się na nią nabrać i wiedział jak się czuję i przeczuwałam, że Estelle także wie. Poza tym czułam ogromną wściekłość i przez chwilę miałam ochotę pomścić ojca i zabić Marka.

- Co? Zapomniałaś języka w gębie? A co z twoim dawnym postanowieniem pomszczenia ojca? Pragniesz mnie zabić, ale nie możesz. Jestem nieśmiertelny. - Stwierdził, bawiąc się moimi uczuciami, ciekawy, jak daleko może się posunąć bym pękła i do czego ja się posunę, gdy tak się stanie.

Mark podszedł do mnie bliżej i poczułam mocniejszy uścisk Mike'a, jak gdyby chciał mnie ochronić. Co prawda sama umiem się bronić, ale jednak wiedziałam, że on chce udowodnić między innymi sobie, że jest w stanie mnie obronić, więc nic nie zrobiłam.

Wtedy Marcus podniósł ręką mój podbródek i zaczął flirtować. Serio?!
Chociaż nie chciałam dać mu wygrać, po prostu musiałam go kopnąć w krocze. On oddalił się ode mnie i złapał się w tamtym miejscu powstrzymując łzy.

- Doigrałaś się! - Powiedział, gdy już doszedł do siebie i runął w moją stronę. Wtedy pojawiło się oślepiające światło z powodu rozsunięcia się chmur i pojawiły się dwie postacie. Nie byłam w stanie dostrzec szczegółów, wiedziałam jedynie, że to był jakiś anioł i diabeł, i najwidoczniej byli ważni, ponieważ wszystkie magiczne postacie od razu wykonały ukłon, z wyjątkiem Marka, który przystanął obok mnie i choć w miarę dobrze to ukrywał, wyczułam jego strach.

- Diable Marcusie Antoniuszu Devil, stróżu Angeli i prezesie korporacji diabłów, za swoje uczynki tracisz moce, skrzydła i prawo do bycia stróżem i prezesem, i zostajesz skazany na wieczną, męczącą, morderczą tułaczkę po zapomnianej części starożytnych piekieł tormentum daemoniorum [ znaczy po łacinie ,,męka" i ,,diabeł" z tłumacza]. - powiedział demon.

Po tych słowach wyciągnął rękę w stronę Marcusa, wypowiedział niezrozumiałe słowa i podniósł rękę w górę, potem w dół, wciąż coś mówiąc, a anioł stojący obok niego robił to samo. A mnie od nadmiarów wrażeń zaczęła boleć głowa.

- Nie! Przecież jestem diabłem! Moim obowiązkiem jest łamać prawa!- Krzyknął Mark, ale nikt mu nie odpowiedział.

Odszedł chwiejnie ode mnie na kilka kroków i ze strachem w oczach zerknął na swoje dłonie. Sprawiał wrażenie jakby spalał się na słońcu jak wampiry w filmach i po chwili, gdy najwyższa rada zakończyła swoje czynności, efekt spalania ustał, a Mark stał przede mną pozbawiony skrzydeł, jego skóra stała się blada i wiotka, i wyglądał jak biedny staruszek.

Po chwili podleciał jakiś anioł i diabeł, wzięli go, po czym zniknęli.

Gdy tak się stało reszta aniołów i diabłów, w tym ci najwyżsi rangą, wylądowali na ziemi i łapiąc się za ręce zrobili okrąg zamykając mnie i Michaela w środku i stając do nas tyłem, po czym zaczęli się kręcić i coś śpiewać. Mimo, że nic nie rozumiałam, piosenka była niesamowita. To była najlepsza muzyka jaką kiedykolwiek słyszałam i najwidoczniej nie tylko ja doszłam do takiego wniosku, ponieważ Michael także słuchał jej oczarowany.

Gdy głosy umilkły, kawał ziemi rozstąpił się i po chwili wszystkie diabły poleciały w tę stronę, podczas gdy anioły poleciały w górę, by zniknąć w chmurach.

Estelle podeszła do nas i wyjaśniła nam, o co chodziło z tym ostatnim rytuałem. Okazało się, że potraktowali świat amnezją i teraz nikt z wyjątkiem nas, nie będzie pamiętał ani aniołów, ani diabłów. My będziemy świadomi tych wydarzeń, ponieważ podczas rytuału zostaliśmy zamknięci w środku zbiorowiska, dzięki czemu nas ta moc nie dosięgła. Tak samo jak nasi bliscy, czyli w tym wypadku tylko moja mama i nasza przyjaciółka, ponieważ rodzice Marcusa nie byli o tym świadomi. Poza tym ludzie zapomną o moich zbrodniach, a ci, którzy byli przeze mnie czy Marka uzależnieni od różnych używek, od teraz już nie będą, a ranni zostali wyleczeni..
Ulżyło mi. Od nadmiaru wiedzy i wrażeń poza wspomnianym wcześniej bólem głowy, doszły zawroty głowy i zrobiło mi się niedobrze, jednak tego nie pokazywałam, pewna, że zaraz mi przejdzie.

- A co z tymi, których zabiliśmy? - Zapytałam z nadzieją.

Estelle posmutniała i odpowiedziała.

- Oni dalej będą martwi...

- Nie możecie ich wskrzesić czy uleczyć? - Zapytałam zawiedziona.

- Teoretycznie możemy, ale nie możemy. - Wyjaśniła.

- Nie rozumiem. Jak to możecie i nie możecie? - Zapytałam zdezorientowana.

- Posiadamy umiejętność wskrzeszenia i leczenia, ale jest to niezgodne z prawem. Każdy, który umarł musi pozostać w niebie. - Wytłumaczyła.

- Ale czemu? - Zapytałam.

- Na świecie musi panować równowaga pomiędzy światem ludzkim, a duchowym. Śmiertelnicy nie powinni wiedzieć o naszym istnieniu. To zbyt niebezpieczne. Przykro mi. - Powiedziała.

- Najważniejsze, że choć część moich win została naprawiona. - Odpowiedziałam.

- Muszę wracać. Uważaj na siebie i żegnaj! - Powiedziała i poleciała w stronę ostatnich ostałych gromadek aniołów.

- Mam nadzieję, że do zobaczenia! - Krzyknęłam masząc w jej stronę.

Po chwili chmury wróciły do swojego stanu, tak samo jak kawał ziemi, a życie toczyło się jakby nic się nie wydarzyło. Wtedy ból głowy i zawroty nasiliły się, a ja straciłam grunt pod nogami.
                        
___________________________________________

Ciąg dalszy nastąpi!

Zbliżamy się do końca.

Jak wam się podobał rozdział?

Teraz wiecie, kto zabił ojca Angeli i czemu Marcusowi wszystko świetnie wychodziło (zwalanie na Angelę i włamania, które nie pasowały do niego) itd.

I co będzie dalej z Angelą? Co się jej stało?
Piszcie co myślicie w komentarzach,
Nawet jeśli następny tom jest już opublikowany!
Chętnie poczytam!
No i oczywiście śmiało mnie poprawiajcie!

Słów: 1930

Next: pewnie jutro

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro