{ 2 } rozdział 20
Loki's P.O.V
Wkroczyłem dumnie do sali, gdzie miejsce miał uroczysty obiad. Szybko się zorientowałem, że alkohol pojawił się już na stole, a świadczył o tym mój głośno rozmawiający brat, który wtedy męczył naszego Asgardzkiego skarbnika. Odsunąłem krzesło, na którym zaraz potem zasiadłem wyłapując błagające o pomoc spojrzenie Virlora, czyli skarbnika. Uśmiechnąłem się złośliwie biorąc lampke wypełnioną czerwoną cieczą w dłoń. Przystawiłem szkło do ust i lekko przechyliłem, dzięki czemu poczułem cierpki smak ognistego wina. Jedyny alkohol, który czasem wieczorami popijamy z żoną. Cóż, zwykłe, Asgardzkie alkohole nie słyną ze swojego smaku, dlatego proszę Hell o kilka butelek jej wina na zapas co jakiś czas.
- Loki.-mruknęła siedząca obok mnie królowa, a ja spojrzałem na nią z opóźnionym refleksem.- Czy z twoją małżonką wszystko w porządku?
- Tak, nie ma się czym martwić.-odparłem z przyjaznym uśmiechem, który kobieta odwzajemniła.- Ile mój brat już wypił?-zapytałem ją widząc Thora przystawiającego się do Jane, która usilnie próbuje go uspokoić.
- Za dużo moim zdaniem.-mruknęła bawiąc się swoim kieliszkiem w dłoni.
Obserwowałem go jeszcze chwilę, ale dość prędko zdecydowałem zareagować. W tym celu wstałem od stołu i nie zwracając na siebie uwagi podszedłem do krzesła mojego brata.
- Thor.-powiedziałem zakładając ręce za plecami, kiedy blondyn i jego narzeczona na mnie spojrzeli.
- Loki! Jak się bawisz bracie?-zawołał rozweselony, przez co przewróciłem oczami.
- Wcale, kiedy cię widzę.-prychnąłem.- Nie uważasz, że już wystarczy tej zabawy?-uniosłem brew.
- Ależ skąd?! Dopiero zaczynamy, nie Hell?-zwrócił się do królowej tej krainy, która rzuciła mu uśmiech pełen politowania.- No! Wyluzuj się!-szturchnął palcem mój brzuch, na co odsunąłem się od niego.
- Thor.-odezwała się brunetka.- Loki ma rację, powinniśmy już iść do pokoju.
- Do pokoju, kochanie?-uniósł sugestywnie brew, przez co parsknąłem głośno śmiechem.
Jane zaczerwieniła się rzucając mi krótkie, ale przepraszające spojrzenie.
- Chodź.-brunetka wstała z krzesła i skinęła w bok na znak, że trzeba iść.
- Z tobą zawsze.-mruknął, po czym wyzerował swój kieliszek w wstał od stołu.- Drodzy państwo.-zwrócił się do gości, którzy zwrócili na niego swoją uwagę.- Niestety muszę was opuścić, ale żona wzywa.-wymamrotał, a następnie ukłonił się i odszedł z Jane w stronę pokoi.
Policzki mnie bolały od tego szerokiego uśmiechu, ale za nic nie mogłem go powstrzymać. Usiadłem spowrotem na swoim miejscu oddając się rozmowie z Hell. Zabawa skończyła się niedługo potem, ponieważ wino się skończyło, a goście niemalże zasypiali na stole. Powoli wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, a ja i Hell zostaliśmy jeszcze chwilę wciągnięci w rozmowę przy stole.
- No ale pomyśl, to byłoby takie wspaniałe! Asgard pod władzą twoją i twojego brata no i mój Hellheim stałyby się jednością. Nie byłoby lepiej?-powiedziała podekscytowana tym pomysłem.
- Obawiam się, że taki plan miałby kilka wad.-mruknąłem z uśmiechem.
- Eh, z tobą się nie da rozmawiać o takich sprawach, bo zawsze coś znajdziesz, co pozbawi cały plan kontekstu!
- Ja tylko udoskonalam twój doskonały pomysł.
- No dobrze, więc jakie to wady?-podparła podbródek pięścią patrząc na mnie z zaciekawieniem.
- Po pierwsze, Thor w życiu się nie zgodzi na takie połączenie, a...
- Czemu?-wtraciła marszcząc brwi.
- Ponieważ jest przewrażliwiony na punkcie władzy i czasem nawet mnie nie pozwala się rządzić.-zakpiłem.- A po drugie twoja kraina to piekło, a nasza niebo. To się łączy, Hell.-upiłem ostatni łyk wina z kieliszka.
- No może masz rację.-mruknęła przywracając oczami.- Ale fajnie by było.
- No dobrze, za dużo wypiłaś.-prychnąłem śmiechem wstając od stołu.
W głowie mi nawet nie szumiało, a to dlatego, że przez całą zabawę męczyłem jeden kieliszek wina. Nie jestem fanem alkoholu, nawet tego od Hell.
- Nie prawda.-zaprzeczyła wstając, a zaraz potem zahwiała się i oparła o krzesło.- Whoa.-zaśmiała się.- Jednak trochę przesadziłam.-przyznała wyciągając do mnie dłoń, którą ująłem, aby odprowadzić kobietę do jej komnaty.
Edytor ma imieniny... BRAĆ GO!😂
Edytor: Oho😋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro