Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 "Ból i Żal"

Nico siedział przy swoim przyjacielu, który nadal nie odzyskał przytomności. Do pomieszczenia weszła Eweni i usiadła obok.

-Co z nim?

-Jest lepiej, ale dalej się nie obudził i to mnie martwi - cały czas chłopak miał łzy w oczach. Blondwłosa dotknęła go za ramię, by go wesprzeć w tak ciężkiej sytuacji, sama jednak miała sporo łez.

-Też się martwię w końcu to mój chłopak i nie chce go stracić - po tych słowach złapała ukochanego za rękę, spojrzała na żółtowłosego i spytała.

-Czy mogę z Tobą zostać przy nim?

-Pewnie, będzie mi trochę raźniej - wzrok skierował na nieprzytomnego przyjaciela i cicho płakał, bo nie chciał go tracić, tak samo jak Eweni.

-Będzie dobrze Nico, zobaczysz

-Sam nie wiem, ja się o niego bardzo boję. Jest moim najlepszym przyjacielem i nigdy sobie nie wybaczę tego, jeśli coś mu się stanie

-Też się boję. Myślisz, że ta wizja się spełni?

-Mam nadzieję, że się nie spełni żadna z tych wizji

-Pójdę już, nie będę ci przeszkadzała

-A powiesz Justine, żeby tutaj przyszła?

-Nie ma sprawy Nico - Eweni popatrzyła jeszcze raz na swojego ukochanego, dała mu buziaka w czółko i wyszła z pokoju zostawiając żółtowłosego samego ze swoimi myślami.

Pozostali siedzieli w salonie i dalej nie mogli uwierzyć w to, co przed chwilą się wydarzyło.

-Jak to się mogło stać?

-Pojęcia nie mam Mikey, nikt z nas tego nie wie - odpowiedział mu Donnie i po chwili spytał.

-A właśnie Mona, gdzie jest Raph?

-On poszedł do swojego pokoju. Próbowałam z nim porozmawiać, ale był zbyt bardzo załamany

-Jak zwykle Leo się tym nie przejął i wszystko ma kompletnie w dupie - Karai wciąż była zdenerwowana

-Dalej jesteś na niego zła?

-A i owszem Shini, bo mam już go dosyć. On się nie nadaję na przywódcę - w tym momencie do salonu weszła Eweni

-I co?

-Ledwie się trzyma Nya. On bardzo się o niego martwi. 

-Nie dziwię mu się. W końcu to jego najlepszy przyjaciel

-Wiem o tym Carla

-Dzięki Eweni za informację. Pójdę lepiej sprawdzić, co z nim - Justine skierowała sie na górę, a reszta dalej ze sobą rozmawiała.

Overlady weszła do celi więźnia i podeszła do niego.

-Wciąż wierzysz, że po ciebie przyjdą? - spytała sarkastycznie

-Tak i...będę w to....wierzył...dopóki starczy....mi...sił

-Poważnie? Dziwię się, że ty jeszcze się nie poddałeś

-Może...i...mam...rany...i...dostaję...nowe...ale....przeżyje...wszystko...nawet...najgorszy...koszmar

-Zachowujesz się jak jakiś bohater, który irytuję, ale ja mam na to sposób - zaczęła znowu go katować po całym ciele. Powstawały kolejne rany i z nich leciała krew. Z każdym kolejnym ciosem stawał się coraz słabszy.

-Twoja...zła...natura...może..się...skończyć

-Zamilcz!! - uderzyła go pięścią w brzuch

-Wystarczy....że.....się....zmienisz

-ZAMKNIJ SIĘ W KOŃCU!! - zaczęła go ponownie bić. Rafi był bardzo wyczerpany, ale mimo to wciąż miał nadzieję, że zostanie uratowany, ale za tą wiarę w "ratunek" musiał płacić wysoką cenę. Po godzinie wyszła zamykając za sobą celę i zostawiając biedaka w kałuży krwi.

-D-D-Donnie.......p-proszę....p-po-pospieszcie......s-s-się - ledwie co to powiedział i stracił przytomność z wyczerpania.

Justine weszła do pokoju, gdzie jego ukochany czuwał przy przyjacielu. Usiadła obok niego i próbowała go jakoś pocieszyć.

-Jak się trzymasz?

-Kiepsko, boję się, że on już się nigdy nie obudzi - mówił to przez łzy, bo chciał, żeby jego przyjaciel w końcu się obudził.

-Nawet tak nie mów. Pedro jest silny, na pewno się niedługo obudzi - przytuliła go, żeby mu było choć trochę lepiej. Nico dalej płakał, a wręcz ryczał. Bał się, że mógł go stracić, a tego nie chciał.

-Tyśka, ja nie chce go stracić. Jest jedną z bliskich mi osób jakie mam w życiu, a tak naprawdę najbliższą osobą jaką mam i bardzo mi na nim zależy

-Wiem skarbie, nie martw się. Wyjdzie z tego, przecież sam mi mówiłeś, że nigdy się nie poddaje, że zawsze walczy o siebie i innych

-To prawda, ale i tak się o niego boję. Jak coś mu się stanie, to nigdy sobie tego nie wybaczę 

-Będzie dobrze, on z tego wyjdzie

-Szczerze przestałem w to wierzyć

-Nawet tak nie mów, kochanie. Zawsze jest nadzieja i wiara, nawet w najrzadsze cuda

-Dziękuje Tysia - przytulił się do Justine i mocno płakał. Oboje czekali, aż Pedro się obudzi.

Tym czasem Eva siedziała w salonie i nie miała zbyt dobrego nastroju. Selena postanowiła z nią porozmawiać i w jakiś sposób pocieszyć.

-Kochana, wszystko gra?

-Niezbyt. Martwię się o Rafaela, a jak nie zdążymy na czas? Boje się bardzo Selen

-Wiem o tym, ale nie martwisz się tylko z tego powodu, zgadłam - brunetka domyślała się o co chodziło jej przyjaciółce.

-Tak. Chodzi o tą wizję. Nie pozwolę, żeby ona się spełniła

-Niedługo i tak umrę, więc pogódź się z tym

-Nie!! Nie zamierzam się z tym pogodzić, nigdy!! Wizję się przecież nigdy nie spełnią, żadna z nich

-Eva, czasami wizję się spełniają, a ja jestem ostatnią pół wampirzycą na ziemi. Kiedyś prędzej czy później będę musiała umrzeć - na te słowa czarnowłosa się załamała i zaczęła beczeć. Selena usiadła obok niej i ją przytuliła do siebie, by ją jakoś pocieszyć.

-Nie płacz, wszystko się ułoży

-Jak mam nie płakać. Nie chce, żebyś umierała

-Będzie dobrze, a jak ocalimy Rafiego, będzie tak jak dawniej

-Ale bez Ciebie to nie będzie to samo

-Wiem, ale tak musi się stać - dalej pocieszała swoją przyjaciółkę. Sama się bała śmierci, ale wie, że ją dopadnie w niedługim czasie

Rafi powoli otworzył oczy, był bardzo osłabiony po tym co zrobiła mu Overlady. Doczołgał się jakoś pod ścianę i usiadł, patrząc ile stracił krwi.

-Boże ile straciłem....krwi. Nie wiem, jak...długo...jeszcze...wytrzymam...ale tak...łatwo...się...nie dam. Uparcie dam radę to przeżyć....dopóki oni tutaj....nie....przyjdą i mnie nie.....uwolnią z tego....koszmaru. Mam nadzieję, że...Leonardo zrozumie swoje...błędy i im...pomoże. Justine musi ujawnić...ostatnie potomkinie jak najszybciej...zanim ci Łowcy ją...porwą i....przyprowadzą tutaj. Mam nadzieję, że jakoś sobie...radzą - mówiąc te słowa z jego oczu poleciało mnóstwo łez, które mieszały się z krwią. Bał się o swoich przyjaciół i postanowił jakoś skontaktować się z nimi, a głównie z Leo, żeby zrozumiał błędy.

-Jak ja....mam się z tym...żółwiem...skontaktować - po chwili skupienia odkrył w sobie nowe moce potomka, które mu pomogą skontaktować się z Leonardem.

Justine i Nico nadal siedzieli przy czerwonowłosym i czekali aż się w końcu wybudzi. Po chwili chłopak otworzył oczy i spojrzał na nich.

-Nico? Justine? - jego przyjaciel nadal miał łzy w oczach

-Nie rób nam tak więcej. Wystraszyłeś nas wszystkich, a w szczególności mnie

-Wiem stary, sorki - po tych słowach ledwie usiadł, a żółtowłosy od razu go przytulił, wciąż mając w oczach mnóstwo łez

-Aż tak to przeżywałeś, że płakałeś? - otarł mu łzy z oczu

-Bardzo się martwiłem o ciebie po prostu, aż nawet za bardzo

-Cały ty

-Ta wizja była aż taka straszna, że zemdlałeś?

-Tak Justine. Trzech z naszych przyjaciół zginie w czasie ostatecznej bitwy. Nie wiem kto, ale wiem jedno, że to się stanie po uratowaniu Rafiego - Pedro opowiedział im o wszystkim

-Chodźmy do reszty, powiadomimy ich o tym - w trójkę zeszli na dół do reszty, by wyjaśnić im sprawę tej wizji.

Parę pokoi dalej Leo siedział i się jak zwykle nudził. Zrozumiał w końcu, że popełnił ogromny błąd olewając całkowicie wszystko, jak i swoich przyjaciół. Nagle lekko zabolała go głowa. Okazało się, że ktoś próbował się z nim skontaktować

-Kto tam jest? - spytał z powagą, ale też lekkim niepokojem

-L-leo, to ja

-Rafi, jak ci się udało ze mną skontaktować?

-Poprzez m-moje nowe m-moce, s-s-łuchaj m-mu-musisz - Leo nie dał mu skończyć

-Wiem, zrozumiałem to co zrobiłem. Nie potrzebnie wtedy ich olałem, poza tym czemu ledwie co mówisz?

-T-to p-prz-przez Overla..dy o-ona....mnie t-tor-torturuje - kiedy usłyszał te słowa, niebieskooki był w totalnym szoku

-Jak to? Co ci zrobiła? - spytał, jednak nie wiedział, że rozmowę podsłuchiwała Karai za drzwiami

-K-ka-katowała mnie i...i r-raniła po ca-całym m-moim ciele. Proszę....pospieszcie się. Nie....w-wiem j-ja-jak d-długo....to wy-wytrzy-wytrzymam - i kontakt się urwał

-Rafi, nie - załamany tym co usłyszał upadł na podłogę i cicho płakał. W tym momencie dziewczyna weszła do pokoju

-Słyszałaś wszystko prawda?

-Tak, cieszę się, że w końcu zrozumiałeś. Może zejdźmy na dół do reszty, co?

On tylko kiwnął głową na tak i oboje zeszli na dół do pozostałych

Rafael ledwie przekazał Leonardowi informacje o swoim stanie fizycznym. Był cały wyczerpany i to po nim było doskonale widać i czuć. Miał rany na całym ciele. Ledwie zniósł kolejną męczarnie z rąk Overlady, nie wiedział czy zniesie następnej. Z każdym dniem był coraz słabszy i brakowało mu już sił, ale miał coś, co nie osłabło ani razu. To była wiara i nadzieja w to, że go stąd wydostaną i że pomoże im pokonać Morganę i Dylana raz na zawsze.

-Mam coraz...mniej sił, ale pewności...siebie nigdy mi nie zabraknie. Z każdym kolejnym....dniem spędzonym...tutaj, czuję się bardziej....skrzywdzony fizycznie, ale nie psychicznie. Nie mogę się tak łatwo....poddać. Jestem Potomkiem Władcy Światła, wkrótce odzyskam stracone siły i zdołam pokonać Łowców Tajemnic, a światło....będzie...górą....nad ciemnością - kiedy to mówił z oczu leciały mu łzy, ale nie płakał. Starał się być twardy, choć od środka się bardzo bał, ale mimo to się nie poddał i nie zamierzał tego zrobić. Usiadł słabo pod ścianą i zasnął, żeby oszczędzać resztki sił, jakie mu zostały.

W salonie trwała rozmowa i pozostali w końcu wybaczyli Leowi jego błędy i to jak się zachowywał.

-Skoro jeden problem mamy z głowy, czy możemy już wrócić do znalezienia sposobu, na uratowanie go

-Tak Jay możemy wracać do tematu - odpowiedział Kai

-Kiedy Rafi się ze mną skontaktował ledwie co mógł mówić. Był katowany i bity przez Overlady, on jest coraz słabszy i to było słychać po jego słabym głosie - po tym co usłyszeli od Leo, każdy był w szoku

-Biedny, pewnie tak jest z nim codziennie

-Tego nie wiem Carla. Nie zdążyłem go o to spytać, bo wtedy jego zasięg za pomocą tych mocy się urwał. Gdybym się nie zachowywał jak dupek, nie byłby w takim stanie

-To nie twoja wina Leo, po prostu widocznie tak musiało być - Raph objął brata, żeby go pocieszyć

-Co się stanie, to się nie odstanie. Znajdziemy sposób, żeby go jak najszybciej tylko się da go uratować - mówiąc to Lloyd miał jednak wątpliwości w to co mówił

Nagle usłyszeli pukanie do drzwi.

-Kto to może być? - spytała Bia

-Nie wiem, otworzę - Nico poszedł otworzyć drzwi, gdy to zrobił ujrzał znajomą twarz, którą od bardzo dawna nie widział. Stała w nich dziewczyna z białymi włosami i żółtymi oczami. Była nieco trochę niższa od niego.

-Siostra, jak dobrze, że jesteś

-Pomyślałam, że wpadnę do ciebie, ale w Rio nigdzie ciebie nie było. W końcu dowiedziałam się, że jesteś tutaj - weszła do środka i razem z bratem usiadła na kanapie

-A ona to kto? - zapytała April

-To moja młodsza siostra Maria. Opowiedziałem jej o wszystkim i pomyślałem, że mogłaby nam pomóc - Justine rozpoznała w jego siostrze jedną z potomkiń

-Skarbie, twoja siostra jest Potomkinią Opowieści - na te słowa każdy się zdziwił

-To twoja dziewczyna?

-Tak, potem ci to wyjaśnię. Ty też kogoś w końcu sobie znajdziesz

-Gratuluję ci braciszku - Maria przytuliła się do brata, a on do niej. Justine zauważyła, że kogoś brakuje i poszła na górę, by poszukać tej osoby.

Eva siedziała w swoim pokoju zasmucona martwiąc się czy jej mąż wyjdzie z tego żywy. Nagle usłyszała otwierające się drzwi i zauważyła przy wejściu do pomieszczenia Justine. Ta weszła i usiadła obok.

-Czemu siedzisz tutaj sama?

-Myślę czy jeszcze go zobaczę

-Nie martw się Eva, uratujemy go - starała się ją pocieszyć

-A ta wizja śmierci Seleny, czy ona się spełni? - pytając to miała łzy w oczach

-Niestety tak

-To niesprawiedliwe. Dlaczego ona musi zginąć - Eva mówiła to przez łzy, a brunetka je wytarła

-Moje wizję zawsze się sprawdzają, ale nie martw się kiedy ocalimy Rafiego, wszystko jakoś się ułoży i wróci do normy

-Nie przyszłaś tutaj tylko by mnie pocieszyć, mam rację? - spytała czarnowłosa

-Tak, jesteś Potomkinią Miłości. To jakim uczuciem darzysz do niego, jest bardzo silne. Może to mu nawet pomoże przy wytrzymaniu tego wszystkiego - Eva zgodziła się z jej słowami i uśmiechnęła się do niej. Po chwili spojrzała przez okno myśląc o nim

-Rafael, wkrótce się zobaczymy obiecuję ci to mój amado - mówiąc te słowa patrzyła przez okno, a po portugalsku amado znaczyło ukochany. Bardzo za nim tęskniła, ale wierzyła, że niedługo znowu go zobaczy.

C.D.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro