43
-Jak to dokończymy parowanie?!- krzyknęłam od razu łapiąc się za bolące żebra
- Nie chce słuchać twoich sprzeciwów, niezależnie od wszystkiego sparujesz się ze mną czy tego chcesz czy nie.
- Nie możesz tego zrobić- warknęłam
- Mogę nawet teraz bachorzyco- warknął i wyszedł zostawiając mnie z łzami w oczach.
Nikt nie może mnie tak traktować.
To co on mówi jest niedorzeczne. Jak on mógł tak powiedzieć do mnie? Do własnej mate!
Mam nadzieje że te żebra będą długo się leczyć a jemu ten pomysł wywietrzeje z głowy.
******
Wczoraj już więcej nie zobaczyłam Dylana więc stwierdziłam że jest w swoim biurze i nie będzie zwracał uwagi na mnie. Uciekającą mate.
Zażyłam mocne środki przeciwbólowe i czmychnęłam do naszego przyszłego domu.
Spojrzałam na strażników przed nim i lekko się skrzywiłam, oni psują cały plan.
- Pomóżcie mi- włączyłam swoją grę aktorską- Ja..ja widziałam kogoś tam w lesie- wysapałam przerażona wskazując na drugą część lasu.
Jak pójdą w tamtą stronę to z łatwością ucieknę stąd.
- Zawiadomimy Alfę i przeszukamy tamtą stronę lasu.
- Błagam szybko!- prawie płakałam- Schowam się tutaj dobrze?- spytałam i wpakowałam się do domu
Gdy wszystkie wilkołaki pobiegły przeszukać tamten teren ja ile sił miałam biegłam jak najdalej, najbardziej krętymi ścieżkami by zostawiać mój zapach w różnych miejscach tak by dłużej mnie szukali a ja bym miała czas na ucieczkę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro