Rozdział 4
'-Mam nadzieję że to cię czegoś nauczy -powiedział wychodząc'
Minął dzień, tak mi się bynajmniej wydaje a mój tyłek nadal piekielnie boli. Zamiast 10 dostałam 12 razy bo odmówiłam liczenia. Dodatkowo jego klapsy nie były lekkie, były dość bolesne. Nienawidzę go,szczerze go nienawidzę. Nie mam siły się podnieść i cały czas leże tak jak mnie zostawił. Od tego czasu nie przyszedł ani na chwilę jednak z tego akurat się ciesze. Cały czas mnie zastanawia co jest za tą szafą i z pewnością sprawdzę to. Pieprzyć karę,muszę się stąd wydostać
-Witam -o i przyszedł ten od 7 boleści
-Um......cześć? -Podszedł do mnie i posadził mnie inaczej na łóżku przez co jęknęłam, oczywiście z bólu
-Coś nie tak? -uśmiechnął się podejrzane -Boli tyłek?
-A jak myślisz
-Chyba niezbyt. Głodna?
Dopiero gdy zadał to pytanie zrozumiałam że nie jadłam od ... uh...trzech dni więc przytaknęłam -Chodź -powiedział krótko a ja znowu musiałam iść przed nim.
Dodatkowo bolał mnie strasznie tyłek więc nie szłam zbyt szybko i lekko dotykałam ściany gdy się zawahałam. On natomiast szedł cicho za mną i jestem prawie pewna że patrzył się na mój tyłek. -Tak, na dół -powiedział jakby czytał w moich myślach. Wróżbita Maciej się znalazł?
-Czytasz mi w myślach?
-Może
-Na pewno mądralo-zakpiłam co spotkało się z klapsem na moim pośladku.
Prawie spadłam ze schodów jednak w ostatniej chwili mnie złapał w pasie na co pisnęłam
-Spokojnie, nie ucieknie -zaśmiał się
Co jest ciekawego w tym że prawie zleciałam ze schodów przez tego pacana?Wytłumaczy mi to ktoś? Stanął obok mnie i nadal mając rękę na mojej talii 'pomógł' mi zejść.Z jednej strony byłam mu za to wdzięczna ale z drugiej nie chciałam by mnie dotykał
-Już możesz mnie puścić
-Przewrócisz się
-Od kiedy zrobiłeś się taki troskliwy? Jeszcze wczoraj mnie zlałeś
-Nie,dostałaś małą karę
-Taa
Wyrwałam mu się i poszłam do kuchni którą chyba jedyną zapamiętałam.Cóż, jedzenie to moja miłość. Od razu zauważyłam kanapki...znowu kanapki jednak lepsze one niż głód
-Smacznego Natalie -powiedział i się uśmiechnął
-Dziękuję...huh...-jak on ma na imie? Cwaniak zna moje ale swojego nie zdradził
-Hm?-uniósł brew
-Nie wiem jak masz na imie
-Potrzebne Ci?
-Czyżby pan tajemniczy? Nie wiem jak do Ciebie mówić
-NH
-Tak masz na imię? -zaczęłam się śmiać jak opętana
Jak ktokolwiek może mieć tak na imię? Przecież to tylko dwie litery
-Nie,tak masz do mnie się zwracać -ton, ten ton. Chyba go nazwę ostrzegawczym
-Więc jak masz na imię?
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła mała
-Jest twoja pała -rzuciłam od razu
-15-rzucił gniewnie
-Co?
-Dostaniesz 15 razy -cocococo? Błagam niech on żartuje, moja pupa nie zniesie więcej klapsów teraz
-NH,proszę
-Mogłaś przemyśleć co mówisz -wyszedł z pomieszczenia dając mi jasno do zrozumienia że nie zmieni swojego zdania
Niechętnie wstałam ze swojego miejsca i poszłam za nim starając się iść szybko ale nadal bolał mnie tyłek. Po co ja się odezwałam?Przecież chce wygrać i się uwolnić a nie być cały czas bitą i mu podpadać
-Mam Ci doliczyć 5 za spóźnienie? -powiedział gdy tylko przekroczyłam próg pokoju -Przepraszam, nadal jestem obolała
-Mhm,zapraszam -powiedział a ja czułam dèja vu. Wczoraj powiedział to samo tylko liczba uderzeń wzrosła. Chyba wolę już to mieć za sobą.....
Witam witam. Przepraszam, jeśli rozdziały są krótkie ale niestety takie są czasem żeby akcja potoczyła się tak jak to obmyśliłam (znienawidzicie mnie XD), ten byłby dłuższy ale niestety wylądowałam w szpitalu no i wyszło. Przepraszam, do następnego!
Nxxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro