Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25. Poznanie rodziców ukochanego.

Gdy otworzyłam oczy zauważyłam śpiącego Slendera. Usiadłam na łóżku i rozciągnęłam się. Wzięłam koszule Slendyego i założyłam ją. Tak samo jak dolną część bielizny. Zapięłam guziki od koszuli Slendera i poszłam do kuchni. Zaczęłam robić nam śniadanie. W pewnej chwili poczułam jak mój narzeczony przytula mnie od tyłu i całuje moją szyję. Zaśmiałam się cicho.

-Skoro ty już wstałeś śpiochu dokończ robienie naleśników, a ja pójdę wziąć kąpiel.- Powiedziałam i pobiegłam do łazienki. Gdy wykąpałam się zaczęłam się ubierać. Po ubraniu się zrobiłam lekki makijaż i założyłam pierścionek zaręczynowy. Następnie zeszłam na dół. Zaczęłam jeść śniadanie z narzeczonym. Gdy Slender się przebierał ja zmywałam naczynia. Po wyjściu z domu Slendy złapał mnie za biodra, podniósł i zaczął kręcić się wokół własnej osi. Zaśmiałam się. Gdy mnie odstawił pocałował mnie. Klepnęłam go w ramie.- Berek.- Powiedziałam i zaczęłam biec w stronę lasu. Słyszałam jak biegnie za mną. Biegliśmy przez sal omijając drzewa. Czułam się szczęśliwa. Gdy byliśmy już niedaleko rezydencji Slender mnie złapał. Był już w swojej prawdziwej formie.

-Wiki nie wchodź ze Slendusiem do środka.- Powiedział spanikowany Splendy.

-A co się dzieje?- Spytałam patrząc na niego.

-Tylko mi nie mów Splendy, że to dziś.- Powiedział zaniepokojony Slender.

-Ale co dziś?- Spytałam się patrząc na nich.

-Nasi rodzice przyjechali.- Powiedział Slender patrząc na mnie. Przełknęłam ze zdenerwowania ślinę.

-M-Mam się bać?- Spytałam się patrząc na narzeczonego. Przyznaje, że wystraszyłam się.

-Nie... Chyba.- Powiedział Slender patrząc na mnie. Splendy zaczął biec do rezydencji. Złapałam Slendera za rękę i zaczęliśmy iść. Po wejściu do rezydencji już zaczęłam się bać. Bałam się reakcji rodziców Slendera na to, że będziemy brali ślub.

-O Slender i Wiki wrócili.- Powiedział Masky patrząc na nas.

-Wika musimy pogadać.- Powiedziały dziewczyny i zaczęły mnie ciągnąć do pokoju Jane. Po wejściu usiadłam na łóżku z dziewczynami które wypytywały o wczorajszy dzień.

-Dziewczyny cicho.- Powiedziałam, a dziewczyny się uciszyły.- Poszłam po śniadaniu do swojego domu odwiedzić mamę. Pod czas rozmowy przyszedł Slender... W ludzkiej postaci jakby co i...- Powiedziałam i pokazałam im pierścionek.

-O japierdole na prawdę?!- Wykrzyczała szczęśliwie Nina.

-Tak. Oświadczył się przy mojej mamie. Potem poszliśmy do mojego domu w którym mieszkałam sama i no... Miałam z nim pierwszy raz.- Powiedziałam rumieniąc się.

-Ulala. Przed ślubem?- Spytała się Ann patrząc na mnie, a ja bardziej się zarumieniłam.

-No to będzie impreza.- Odparła Jane.- Wybraliście już datę?- Spytała się.

-Jeszcze nie.- Odparłam kiedy do pokoju wszedł Liu.

-Wika, Slender cie prosi. Jest w gabinecie.- Powiedział, a ja z uśmiechem poszłam pod gabinet narzeczonego. Zapukałam do drzwi, a po chwili weszłam. Zauważyłam Slendera siedzącego za biurkiem, a na kanapie siedziała para. Prawdopodobnie byli to jego rodzice. Mój narzeczony wstał z fotela i podszedł do rodziców. Spojrzał na mnie wyciągając do mnie dłoń. Podeszłam do Slendera i złapałam jego dłoń.

-Matko, ojcze. Poznajcie Wiktorie. Moją narzeczoną.- Powiedział trzymając moją dłoń.

-Bardzo mi miło.- Powiedziałam gdy ojciec Slendera wstał.

-Synu. Chodź na rozmowę.- Powiedział, a w jego głosie wyczułam, że jest wściekły. Gdy Slender i jego ojciec wyszli patrzyłam na drzwi ze spuszczaną głową. Bałam się, że to przeze mnie.

-To nie przez ciebie Wiktorio.- Usłyszałam głos matki Slendera. Spojrzałam na nią. Poklepała miejsce obok. Usiadłam nie pewnie.- Nie boj się. Mój mąż zawsze chciał by ukochana Slenderka była naszego gatunku.- Na zdrobnienie imienia Slendera zachichotałam.

-Jeśli chodzi o Slenderwoman to... Zabiłam ją. Po tym jak przez nią Slender byś w śpiączce.- Powiedziałam zgodnie z prawdą.

-Spokojnie. Slender odziedziczył po mnie czytanie w myślach. Więc wszystko wiem. Dobrze, że Slenderwoman nie żyje. Nigdy jej nie lubiłam.- Powiedziała kobieta, a ja się uśmiechnęłam. Chwyciła moją dłoń i "spojrzała" na pierścionek zaręczynowy.- Piękny. Tak samo jak twój pseudonim jako morderca.- Powiedziała kobieta.

-To prawda. Jeszcze tyle do zrobienia. Ustalenie daty, dekoracje, lista gości itp.- Powiedziałam, a mama Slendera położyła rękę na moje ramie.

-O to się kochanie nie martw. Załatwimy to z twoimi rodzicami.- Powiedziała, a jej kości policzkowe ułożyły się tak, że wyglądała na uśmiechniętą. Sama się uśmiechnęłam.

-O dogadujecie się.- Powiedział Off.

-Jak widzisz Offendziu.- Słowa mamy Slendera sprawiły, że zaczęłam się śmiać.

-Mamo! Obiecałaś, że nie będziesz mnie tak nazywać.- Powiedział czerwony ze złości Off, a ja bardziej się śmiałam. Kiedy zbliżał się wieczór pomagałam Slenderowi, Tobyemu, Maskyemu i Hoodiemu w robieniu kolacji. Kolacja odbyła się w dobrej atmosferze. Szczególnie kiedy mama mojego narzeczonego opowiadała gdy np. Off podczas pracy w ogrodzie usiadł na jeża. Owszem wspominaliśmy też chwile gdy byłam w technikum, a Slendy i ja byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Po kolacji pomogłam zmywać naczynia mamie Slendera gdy mój narzeczony rozmawiał z ojcem. Po skończeniu wszystkich obowiązków poszłam spać w objęciach narzeczonego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro