Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5: Dom

» Michael «

Anastazja zabrała mnie i Jasmine że szpitala do domu. Jasmine poszła spać, a ja nareszcie miałem chwilę na rozmowę z córką.

– Anastazja, proszę wybacz mi, że nie było ze mną kontaktu 10 lat

– Nie ważne. Nic Ci nie jest. To się liczy.

– Anuś, mogłabyś, gdy dojdę do siebie, zaprosić moje i twoje rodzeństwo?

– Jasne tato. Znaczy bo jest tak, że do cioci Janet już dzwoniłam... Przejedzie jutro. Ona i moje rodzeństwo.

– Wiesz co będzie, gdy mnie zobaczą w takim stanie?

– Przecież wiedzą, co się stało. Zaufaj mi.

– Ufam, córeczko. Ufam Ci i jako córce i jako lekarce. Wiem, że w przeciwieństwie do Murray'a nie zawiedziesz mojego zaufania.

– Czemu ty i Jasmine jesteście łysi?

– Jasmine rozpoznała Murray'a. Uśpili ją, a potem kazali mi wybierać co ma stracić. Uwierz mi, włosy to najłagodniejsza kara za rozpoznanie go.

– To tłumaczy ją. A ty?

– Pokierowałem ich myślami, w taki sposób, że nie zauważyli, a spełnili moją prośbę. Zgolili i mnie.

– Czemu im kazałeś?

– Żeby Jasmine nie była sama

– Jak to pokierowałeś ich myślami?

– Powiedziałem, że to dobije mnie i moich fanów.

– Że będziesz łysy? To Absurd...

– Nie do końca. 25 lat nosiłem peruki. Skutecznie ukrywałem, że naprawdę byłem wtedy łysy. Dopiero w 2009 to były moje prawdziwe włosy.

– Tato, obiecaj mi, że nie zostawisz mnie samej

– Nie zostawię... Póki żyję nie zostawię cię samej córeczko.

– Zrobisz coś dla mnie?

– A co?

– Jasmine nie wie, ale tobie powiem. Mama ma raka. Umiera. Musisz się z nią pogodzić nim umrze.

– Kiedy tylko Jasmine się obudzi pojedziemy do niej. Obiecałem też Jasmine, że pogodę się ze Svetlaną. Muszę w końcu.

» Jasmine «

Obudziłam się i zeszłam na dół. Mama i Michael siedzieli przytuleni do siebie...

Chciałam do nich podejść, ale usłyszałam co mówili o babci... to co mama później powiedziała do Michaela mnie zszokowało

– Tato... Musisz mi pomóc – zaczęła

– A co się stało?

– Ja... Ja jestem w ciąży.

– Z Robertem?

– Tak... Tato proszę. On i tak już w połowie mieszka u tej swojej kochanki... Zostanę sama z Jasmine i jeszcze w dodatku w ciąży.

– Nie martw się. Zostanę u ciebie i ci pomogę. To i tak najlepsza opcja, bo i mnie i Jasmine wypuścili ze szpitala tylko dlatego, że ty jako lekarka wiesz jak się nami zająć

– Mamo... – podeszłam do nich – Ty... Ty jesteś w ciąży?

– Tak. Chociaż nie do końca chcę.

– Czemu? – zapytał Michael

– Robert... On mnie... – rozpłakała się

– Boże... – jęknął Michael – nie martw się córeczko. Zemścimy się na nim... Pozwiemy go.

– Mhm... – wydusiła przez łzy... – Tato jedźmy.

– Gdzie? – zdziwiłam się

– Zobaczysz – odparł Michael

***

Pojechaliśmy do... Szpitala. Zdziwiłam się

– Czemu tu jesteśmy? – zapytałam zakładając kaptur od bluzy

– Zobaczysz – odparł Michael również zakładając kaptur.

– Wiesz, że wyglądasz komicznie w tej bluzie?

– Wiem. Ale ważne, że mogę ukryć twarz

– Wytłumaczycie mi czemu ty przyjechaliśmy?

– Zobaczysz – odparł Michael

Wysiedliśmy z samochodu mamy i w trójkę ruszyliśmy w stronę szpitala. Mama Zaprowadziła nas do jednej z sal. Nie mogłam uwierzyć. Mówili serio. Babcia umierała.

– Mamo... Przyprowadziłam kogoś z kim powinnaś porozmawiać – zaczęła mama

– Kogo? – zapytała babcia – Chyba nie tego nieudacznika, twojego męża?

– Nie. Jasmine i... tatę.

– Co proszę?

– Tak Svetlana. – Michael odsłonił twarz – Ja żyję...

– Co ci się stało?

– Trzech dawnych przyjaciół mnie biło i  przez 10 lat mnie więzili.

– Wtedy 39 lat temu... Ja chciałam z tobą spędzić noc. Oboje byliśmy pijani, więc... Samo wyszło...

– Nie mam ci tego za złe. Zasadniczo, gdyby nie to, to być może byłbym teraz martwy...

– Czemu?

– Zabili by mnie... Od kilku tygodni porwali moich fanów. Gdy porwali Jasmine... Kiedy ją tam zobaczyłem, uświadomiłem sobie, że mam jeszcze po co żyć.

– Tak?

– Tak. Ale musiałem coś poświęcić dla niej

– Co? – zapytała babcia

– To – zdjął kaptur

Babcia się uśmiechnęła

– Przynajmniej nie jesteś sama – stwierdził Michael i usiadł przy jej łóżku – Svetlana, obiecałem im obu, że się z tobą pogodzę.

– I co ci to da? I tak umieram

– Ale przynajmniej nasza córka odzyska oboje rodziców

– Michael, nie staraj się nawet, bo i tak mnie nie przekonasz niczym. Czego byś nie powiedział, nie zrobił, nie kupił. Niczym mnie nie przekonasz.

Momentalnie nachylił się nad nią i wpił się jej w usta... Babcia go odepchnęła

– Ja cię nigdy nie kochałam – powiedziała

– Mamo! – krzyknęła mama i się rozpłakała

– Nie łam serca naszej córce – powiedział do babci Michael

– Różnica między nami jest taka, że ty nie umiesz być rodzicem i rozpieszczasz dzieci, a ja jestem konsekwentna

– Tak bardzo, że kiedy Ana zbiła głupi kubek mając trzy lata, to ją zlałaś jakby Ci co najmniej dom spaliła i rodzinę wymordowała.

– Ma nauczkę. Od tamtego czasu nie rozbiła chyba nic, co?

– Rozbiła talerz... Schowała się w szafie i płakała, a kiedy ją znalazłem i zapytałem czemu płacze, to powiedziała mi o tamtej sytuacji z kubkiem gdy mieszkała jeszcze u ciebie i zapytała, czy też ją ukaram. Minęły 34 lata, a ja nigdy tego nie zrobiłem

– Bo nie umiesz wychować dziecka. – odparła z pogardą

– Nie wiem jaki ty miałaś wzór od rodziców, ale ja za dobrego nie miałem. Ale przynajmniej nie zniszczyłem jej dzieciństwa, jak mój ojciec mi. – odparł równie nie miło – A mimo takiego ojca, jakiego miałem, nie jestem taki jak on. Nie jestem oschły, wybuchowy i bezwzględny. Wychowałem sam czwórkę dzieci i sądzę, że dobrze ich wychowałem

– Nie wychowałeś ich wcale! Jaki ty im dałeś przykład, co? Ojciec który całe życie poświęca karierze, potem trafia do sądu pożądany o pedofilię...jaki to przykład? Co?

– A niby matka zostawiająca 4-latkę u jej ojca na zawsze jest lepsza?

Zaczęli się serio na maxa kłócić... Nagle babcia powiedziała coś, czego w życiu bym się po niej nie spodziewała...

– Umrzyj w męczarniach i smaż się w piekle, bo tam twoje miejsce diable!

Michael milczał i patrzył to na babcię to na mnie i mamę

– Umrzyj w zapomnieniu!

Michael dalej milczał i dalej wodził wzrokiem od babci do nas i od nas do babci

– Wiesz co? Szkoda, że dalej nie istnieje niewolnictwo. Bo z chęcią bym cię wycieńczyła. Tylko do tego się nadajecie, wy, czarni

Michael rozdziawił usta i spojrzał na mnie jakby chciał zapytać "Ty to słyszałaś? Obraża moją rasę"

Mama dalej płakała.

***

Wróciliśmy do domu... Mama poszła zrobić herbatę, a ja spojrzałam na Michaela morderczym wzrokiem

– Ładnie się pogodziliście.

– Co? Moja wina, że 38 lat temu wpadłem z nią i teraz tylko dla was miałem się z nią pogodzić, a widzisz jaka ona jest.

– Widzę. Teraz widzę...

» Michael «

Następnego dnia, gdy Anastazja robiła śniadanie w kuchni zadzwonił telefon.... odebrała...

– Halo?
– [...]
– Tak... Co się stało
– [...]
– Jak to? Kiedy?
– [...]

Nagle krzyknęła. Pobiegliśmy do kuchni... Leżała na ziemi zwijając się z bólu.

– Ana! Co ci jest? – zapytałem kompletnie spanikowany, klękając przy jej głowie i biorąc jej głowę na swoje kolana... – Anuś, córeczko...

– Ee... Michael... Obawiam się, że wiem co się stało... Zobacz. Krew.

– Sz... Cholera. Dzwoń po pomoc...

Anastazja trafiła do szpitala... Okazało się, że nie poroniła, ale było blisko. Gdy wróciliśmy do domu, powiedziała o się stało...

– Dzwonili ze szpitala... Mama zmarła w nocy... – wyznała w końcu Ana

– Poradzimy sobie, córeczko... – odparłem przytulając ją

– Jutro mam ostatnią rozprawę rozwodową... Zostaniesz, proszę, z Jasmine. Wy oboje potrzebujecie opieki, a nie wezmę cię przecież na salę sądową, bo wiesz jak się to skończy...

– Wiem. Ale spokojnie córeczko. Zostanę z Jasmine.

– Dzięki... – pocałowała mnie w policzek

(następnego dnia)

Anastazja pojechała na tą rozprawę i zostałem sam z Jasmine

– Co jesteś taka smutna? – zapytałem widząc jak od 10 minut miesza herbatę gapiąc się w nią – patrz nawet grzanka się do ciebie uśmiecha... – podsunąłem jej od nos tosta zz serem i kechupowym uśmiechem

– Nie powiesz mamie?

– Nie. O co chodzi?

– Ja chcę być pisarką, a nie iść w ślady rodziców.

– Napisałaś już coś?

– Tak... Sporo... Ale umrzesz, jeśli to przeczytasz...

– Pokaż. Aż tak złe być nie może.

– Dobra chodź...

» Jasmine «

Nie byłam zbyt szczęśliwa, gdy czytał moje opowiadania, w głównej mierze dlatego, że to były opowiadania o nim... Romanse ze scenami erotycznymi.

Odłożył kartki i spojrzał na mnie

– Nie jest źle. Masz do tego talent, ale mam propozycję. Skoro możesz teraz wniknąć w mój umysł, czyli po prostu zapytać... Piszemy to razem. Czyli ty piszesz, ale ja mówię za swoje myśli i tak dalej, a potem załatwimy wydanie tego. A masz ten plus, że jeśli i twoje i moje nazwisko będzie na okładce, to się dobrze sprzeda taki paradox.

– Można spróbować... Przeróbmy któreś z tych napisanych...

– No zgoda.

Wzięłam do ręki jedno z pierwszych. I zaczęłam mu tłumaczyć jak wygląda dziewczyna i tak dalej. Sukces osiągnęłam. W sumie to szybko poszło z tym pierwszym. Z kolejnym było gorzej, ale też się udało. Trzecie było najdłuższe i na nim zeszły dwie godziny, ale wyszło niesamowicie.

– Jasmine? Tato? Jesteście w domu? – usłyszałam mamę

– Tak – odkrzyknęłam – u mnie w pokoju.

– Dobra. Zaraz przyjdę.

Zaczęłam zbierać kartki z opowiadaniami i je chować

– Po co to chowasz? – zapytał Michael

– Nie wolno mi pisać opowiadań. Mam być lekarką, nie pisarką

– Pogadam z Aną, ale na razie czekaj. Zobaczymy jak się skończyła sprawa.

Mama weszła do pokoju

– Udało się? – zapytał Michael

– Tak! – rzuciła się mu na szyję – uwolniłam się od niego!

– Świetnie... Słuchaj mam sprawę

– Jaką?

Usiedli na moim łóżku

– Wiesz jakie miałem dzieciństwo, nie?

– Wiem.

– I wiesz, jakie miałaś ty i resztą moich dzieci

– Wiem. Zupełnie inne

– A jakie dzieciństwo ma twoja córka?

– O co ci chodzi?

– Zastanów się. Chcesz, żeby twoje dziecko zapamiętał cię jako rodzica takiego jak Joseph, czy takiego jak ja?

– O co ci chodzi? Powiedziała ci?!

– Tak. No ale słuchaj. Skoro ona chce być pisarką, to niech będzie. Wiesz przecież, że pozwoliłem ci spełnić marzenia.

– Tak! I skończyłam jako żona chorego psychicznie policjanta! – rozpłakała się

– Ej, nie płacz... – przytulił ją do siebie

– Zostaw! – odepchnęła go – to twoja wina! Czemu wcześniej mnie nie chroniłeś przed nim?!

– Nigdy nie mówiłaś jaki on jest. Dlatego.

– Zastraszał mnie! Brałam jak najdłuższe dyżury, żeby przed nim uciec!

– Nie mogłaś uciec do Janet, albo kogokolwiek?

– Nie mogłam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro