Rozdział 5: Dom
» Michael «
Anastazja zabrała mnie i Jasmine że szpitala do domu. Jasmine poszła spać, a ja nareszcie miałem chwilę na rozmowę z córką.
– Anastazja, proszę wybacz mi, że nie było ze mną kontaktu 10 lat
– Nie ważne. Nic Ci nie jest. To się liczy.
– Anuś, mogłabyś, gdy dojdę do siebie, zaprosić moje i twoje rodzeństwo?
– Jasne tato. Znaczy bo jest tak, że do cioci Janet już dzwoniłam... Przejedzie jutro. Ona i moje rodzeństwo.
– Wiesz co będzie, gdy mnie zobaczą w takim stanie?
– Przecież wiedzą, co się stało. Zaufaj mi.
– Ufam, córeczko. Ufam Ci i jako córce i jako lekarce. Wiem, że w przeciwieństwie do Murray'a nie zawiedziesz mojego zaufania.
– Czemu ty i Jasmine jesteście łysi?
– Jasmine rozpoznała Murray'a. Uśpili ją, a potem kazali mi wybierać co ma stracić. Uwierz mi, włosy to najłagodniejsza kara za rozpoznanie go.
– To tłumaczy ją. A ty?
– Pokierowałem ich myślami, w taki sposób, że nie zauważyli, a spełnili moją prośbę. Zgolili i mnie.
– Czemu im kazałeś?
– Żeby Jasmine nie była sama
– Jak to pokierowałeś ich myślami?
– Powiedziałem, że to dobije mnie i moich fanów.
– Że będziesz łysy? To Absurd...
– Nie do końca. 25 lat nosiłem peruki. Skutecznie ukrywałem, że naprawdę byłem wtedy łysy. Dopiero w 2009 to były moje prawdziwe włosy.
– Tato, obiecaj mi, że nie zostawisz mnie samej
– Nie zostawię... Póki żyję nie zostawię cię samej córeczko.
– Zrobisz coś dla mnie?
– A co?
– Jasmine nie wie, ale tobie powiem. Mama ma raka. Umiera. Musisz się z nią pogodzić nim umrze.
– Kiedy tylko Jasmine się obudzi pojedziemy do niej. Obiecałem też Jasmine, że pogodę się ze Svetlaną. Muszę w końcu.
» Jasmine «
Obudziłam się i zeszłam na dół. Mama i Michael siedzieli przytuleni do siebie...
Chciałam do nich podejść, ale usłyszałam co mówili o babci... to co mama później powiedziała do Michaela mnie zszokowało
– Tato... Musisz mi pomóc – zaczęła
– A co się stało?
– Ja... Ja jestem w ciąży.
– Z Robertem?
– Tak... Tato proszę. On i tak już w połowie mieszka u tej swojej kochanki... Zostanę sama z Jasmine i jeszcze w dodatku w ciąży.
– Nie martw się. Zostanę u ciebie i ci pomogę. To i tak najlepsza opcja, bo i mnie i Jasmine wypuścili ze szpitala tylko dlatego, że ty jako lekarka wiesz jak się nami zająć
– Mamo... – podeszłam do nich – Ty... Ty jesteś w ciąży?
– Tak. Chociaż nie do końca chcę.
– Czemu? – zapytał Michael
– Robert... On mnie... – rozpłakała się
– Boże... – jęknął Michael – nie martw się córeczko. Zemścimy się na nim... Pozwiemy go.
– Mhm... – wydusiła przez łzy... – Tato jedźmy.
– Gdzie? – zdziwiłam się
– Zobaczysz – odparł Michael
***
Pojechaliśmy do... Szpitala. Zdziwiłam się
– Czemu tu jesteśmy? – zapytałam zakładając kaptur od bluzy
– Zobaczysz – odparł Michael również zakładając kaptur.
– Wiesz, że wyglądasz komicznie w tej bluzie?
– Wiem. Ale ważne, że mogę ukryć twarz
– Wytłumaczycie mi czemu ty przyjechaliśmy?
– Zobaczysz – odparł Michael
Wysiedliśmy z samochodu mamy i w trójkę ruszyliśmy w stronę szpitala. Mama Zaprowadziła nas do jednej z sal. Nie mogłam uwierzyć. Mówili serio. Babcia umierała.
– Mamo... Przyprowadziłam kogoś z kim powinnaś porozmawiać – zaczęła mama
– Kogo? – zapytała babcia – Chyba nie tego nieudacznika, twojego męża?
– Nie. Jasmine i... tatę.
– Co proszę?
– Tak Svetlana. – Michael odsłonił twarz – Ja żyję...
– Co ci się stało?
– Trzech dawnych przyjaciół mnie biło i przez 10 lat mnie więzili.
– Wtedy 39 lat temu... Ja chciałam z tobą spędzić noc. Oboje byliśmy pijani, więc... Samo wyszło...
– Nie mam ci tego za złe. Zasadniczo, gdyby nie to, to być może byłbym teraz martwy...
– Czemu?
– Zabili by mnie... Od kilku tygodni porwali moich fanów. Gdy porwali Jasmine... Kiedy ją tam zobaczyłem, uświadomiłem sobie, że mam jeszcze po co żyć.
– Tak?
– Tak. Ale musiałem coś poświęcić dla niej
– Co? – zapytała babcia
– To – zdjął kaptur
Babcia się uśmiechnęła
– Przynajmniej nie jesteś sama – stwierdził Michael i usiadł przy jej łóżku – Svetlana, obiecałem im obu, że się z tobą pogodzę.
– I co ci to da? I tak umieram
– Ale przynajmniej nasza córka odzyska oboje rodziców
– Michael, nie staraj się nawet, bo i tak mnie nie przekonasz niczym. Czego byś nie powiedział, nie zrobił, nie kupił. Niczym mnie nie przekonasz.
Momentalnie nachylił się nad nią i wpił się jej w usta... Babcia go odepchnęła
– Ja cię nigdy nie kochałam – powiedziała
– Mamo! – krzyknęła mama i się rozpłakała
– Nie łam serca naszej córce – powiedział do babci Michael
– Różnica między nami jest taka, że ty nie umiesz być rodzicem i rozpieszczasz dzieci, a ja jestem konsekwentna
– Tak bardzo, że kiedy Ana zbiła głupi kubek mając trzy lata, to ją zlałaś jakby Ci co najmniej dom spaliła i rodzinę wymordowała.
– Ma nauczkę. Od tamtego czasu nie rozbiła chyba nic, co?
– Rozbiła talerz... Schowała się w szafie i płakała, a kiedy ją znalazłem i zapytałem czemu płacze, to powiedziała mi o tamtej sytuacji z kubkiem gdy mieszkała jeszcze u ciebie i zapytała, czy też ją ukaram. Minęły 34 lata, a ja nigdy tego nie zrobiłem
– Bo nie umiesz wychować dziecka. – odparła z pogardą
– Nie wiem jaki ty miałaś wzór od rodziców, ale ja za dobrego nie miałem. Ale przynajmniej nie zniszczyłem jej dzieciństwa, jak mój ojciec mi. – odparł równie nie miło – A mimo takiego ojca, jakiego miałem, nie jestem taki jak on. Nie jestem oschły, wybuchowy i bezwzględny. Wychowałem sam czwórkę dzieci i sądzę, że dobrze ich wychowałem
– Nie wychowałeś ich wcale! Jaki ty im dałeś przykład, co? Ojciec który całe życie poświęca karierze, potem trafia do sądu pożądany o pedofilię...jaki to przykład? Co?
– A niby matka zostawiająca 4-latkę u jej ojca na zawsze jest lepsza?
Zaczęli się serio na maxa kłócić... Nagle babcia powiedziała coś, czego w życiu bym się po niej nie spodziewała...
– Umrzyj w męczarniach i smaż się w piekle, bo tam twoje miejsce diable!
Michael milczał i patrzył to na babcię to na mnie i mamę
– Umrzyj w zapomnieniu!
Michael dalej milczał i dalej wodził wzrokiem od babci do nas i od nas do babci
– Wiesz co? Szkoda, że dalej nie istnieje niewolnictwo. Bo z chęcią bym cię wycieńczyła. Tylko do tego się nadajecie, wy, czarni
Michael rozdziawił usta i spojrzał na mnie jakby chciał zapytać "Ty to słyszałaś? Obraża moją rasę"
Mama dalej płakała.
***
Wróciliśmy do domu... Mama poszła zrobić herbatę, a ja spojrzałam na Michaela morderczym wzrokiem
– Ładnie się pogodziliście.
– Co? Moja wina, że 38 lat temu wpadłem z nią i teraz tylko dla was miałem się z nią pogodzić, a widzisz jaka ona jest.
– Widzę. Teraz widzę...
» Michael «
Następnego dnia, gdy Anastazja robiła śniadanie w kuchni zadzwonił telefon.... odebrała...
– Halo?
– [...]
– Tak... Co się stało
– [...]
– Jak to? Kiedy?
– [...]
Nagle krzyknęła. Pobiegliśmy do kuchni... Leżała na ziemi zwijając się z bólu.
– Ana! Co ci jest? – zapytałem kompletnie spanikowany, klękając przy jej głowie i biorąc jej głowę na swoje kolana... – Anuś, córeczko...
– Ee... Michael... Obawiam się, że wiem co się stało... Zobacz. Krew.
– Sz... Cholera. Dzwoń po pomoc...
Anastazja trafiła do szpitala... Okazało się, że nie poroniła, ale było blisko. Gdy wróciliśmy do domu, powiedziała o się stało...
– Dzwonili ze szpitala... Mama zmarła w nocy... – wyznała w końcu Ana
– Poradzimy sobie, córeczko... – odparłem przytulając ją
– Jutro mam ostatnią rozprawę rozwodową... Zostaniesz, proszę, z Jasmine. Wy oboje potrzebujecie opieki, a nie wezmę cię przecież na salę sądową, bo wiesz jak się to skończy...
– Wiem. Ale spokojnie córeczko. Zostanę z Jasmine.
– Dzięki... – pocałowała mnie w policzek
(następnego dnia)
Anastazja pojechała na tą rozprawę i zostałem sam z Jasmine
– Co jesteś taka smutna? – zapytałem widząc jak od 10 minut miesza herbatę gapiąc się w nią – patrz nawet grzanka się do ciebie uśmiecha... – podsunąłem jej od nos tosta zz serem i kechupowym uśmiechem
– Nie powiesz mamie?
– Nie. O co chodzi?
– Ja chcę być pisarką, a nie iść w ślady rodziców.
– Napisałaś już coś?
– Tak... Sporo... Ale umrzesz, jeśli to przeczytasz...
– Pokaż. Aż tak złe być nie może.
– Dobra chodź...
» Jasmine «
Nie byłam zbyt szczęśliwa, gdy czytał moje opowiadania, w głównej mierze dlatego, że to były opowiadania o nim... Romanse ze scenami erotycznymi.
Odłożył kartki i spojrzał na mnie
– Nie jest źle. Masz do tego talent, ale mam propozycję. Skoro możesz teraz wniknąć w mój umysł, czyli po prostu zapytać... Piszemy to razem. Czyli ty piszesz, ale ja mówię za swoje myśli i tak dalej, a potem załatwimy wydanie tego. A masz ten plus, że jeśli i twoje i moje nazwisko będzie na okładce, to się dobrze sprzeda taki paradox.
– Można spróbować... Przeróbmy któreś z tych napisanych...
– No zgoda.
Wzięłam do ręki jedno z pierwszych. I zaczęłam mu tłumaczyć jak wygląda dziewczyna i tak dalej. Sukces osiągnęłam. W sumie to szybko poszło z tym pierwszym. Z kolejnym było gorzej, ale też się udało. Trzecie było najdłuższe i na nim zeszły dwie godziny, ale wyszło niesamowicie.
– Jasmine? Tato? Jesteście w domu? – usłyszałam mamę
– Tak – odkrzyknęłam – u mnie w pokoju.
– Dobra. Zaraz przyjdę.
Zaczęłam zbierać kartki z opowiadaniami i je chować
– Po co to chowasz? – zapytał Michael
– Nie wolno mi pisać opowiadań. Mam być lekarką, nie pisarką
– Pogadam z Aną, ale na razie czekaj. Zobaczymy jak się skończyła sprawa.
Mama weszła do pokoju
– Udało się? – zapytał Michael
– Tak! – rzuciła się mu na szyję – uwolniłam się od niego!
– Świetnie... Słuchaj mam sprawę
– Jaką?
Usiedli na moim łóżku
– Wiesz jakie miałem dzieciństwo, nie?
– Wiem.
– I wiesz, jakie miałaś ty i resztą moich dzieci
– Wiem. Zupełnie inne
– A jakie dzieciństwo ma twoja córka?
– O co ci chodzi?
– Zastanów się. Chcesz, żeby twoje dziecko zapamiętał cię jako rodzica takiego jak Joseph, czy takiego jak ja?
– O co ci chodzi? Powiedziała ci?!
– Tak. No ale słuchaj. Skoro ona chce być pisarką, to niech będzie. Wiesz przecież, że pozwoliłem ci spełnić marzenia.
– Tak! I skończyłam jako żona chorego psychicznie policjanta! – rozpłakała się
– Ej, nie płacz... – przytulił ją do siebie
– Zostaw! – odepchnęła go – to twoja wina! Czemu wcześniej mnie nie chroniłeś przed nim?!
– Nigdy nie mówiłaś jaki on jest. Dlatego.
– Zastraszał mnie! Brałam jak najdłuższe dyżury, żeby przed nim uciec!
– Nie mogłaś uciec do Janet, albo kogokolwiek?
– Nie mogłam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro