16. Cisza przed burzą.
Ton głosu starszego nieszczególnie spodobał się Yao. Zwyczajnie nie miał zamiaru pokazywać przed nim jakichkolwiek innych uczuć. O ile mowa o jakichkolwiek uczuciach. Mruknął pod nosem cicho i lekko opuścił wzrok. Może było to niezręczne, ale tak naprawdę nie zrobił tego tylko z tak błahego powodu. Oblizał lekko suche usta i pokręcił głową wciąż dyskretnie wodząc wzrokiem po otoczeniu. Na moment nieco zwolnił, zauważając nie tak małą dziurę w murze, ukrytą pośród zarośli. Dla niewprawnego oka nie było to, aż tak widoczne. Jednak sam Yao nadpisał to miejsce w swojej pamięci. Jego uwaga zaraz skierowała się w stronę parasolu i poduszek, które były układane na drewnianym podeście. Zmienił kierunek spaceru z zainteresowaniem obserwując cały ten proceder. O ile wewnątrz było chłodno i był cień, tak był nawet zadowolony i skory się tam położyć. Zbliżył się znacznie i zaczekał, aż skończą by po chwili schylić się i zdjąć buty, wypinając niezamierzenie w kierunku Mingjue.
Jue zdecydowanie musiał przestać za nim chodzić, to nie było bezpieczne. Nie bardzo tylko wiedział jeszcze dla kogo bardziej. Gdy młodszy wypiął się w jego kierunku, aż przymknął oczy i siłą woli powstrzymał swoją dłoń przed uderzeniem w te krągłe pośladki. Chrząknął jedynie znacząco i sam usiadł w pobliżu Meng Yao. Poprosił o przyniesienie dla nich herbaty oraz rozpoczęcie inspekcji murów. Widział kilka niedociągnięć. Kazał służbie poruszać się tuż przy ścianach i naprawiać każde niedociągnięcie. Niezbyt rozumiał jak jego brat mógł pozwolić na coś takiego. QingheNie powinno być twierdzą nie do zdobycia, a tymczasem było cholernie dziurawe, pozwalając by ktoś niepostrzeżenie dostał się do środka.
Słysząc to chrząknięcie młodszy mimowolnie spojrzał za siebie kątem oka, po czym dostrzegł gdzie wzrok tamtego padał. Uśmiechnął się kącikiem ust do siebie i zdjął z ramion materiał narzuty, aby zniknąć między materiałami i ułożyć się pomiędzy poduszkami.
Meng Yao ułożył się tak aby ten miał dokładny widok na jego lekko wypięty tyłek. Położył się na brzuchu, wtulając w poduszkę i obserwując to co robi służba. Wodził za nią wzrokiem z zainteresowaniem obserwując jak Ci sprawdzają mury. Mruknął pod nosem niezadowolony. Coś czuł, że jego szansa na ucieczkę właśnie zmalała do minimum. Zagryzł lekko wargę po czym westchnął cicho. Czuł się znudzony tym co właśnie działo się przed nim. Miał ochotę po drażnić samego Mingjue.
Nie Mingjue Musiał zmienić pozycję bo młodszy ewidentnie chciał go sprowokować. Chociaż kilka razy jego oko uciekło znad papierów w kierunku dwóch krągłości mężczyzny.
- Jak myślisz, czy ta dziura jest wystarczająco ciasna aby nikt się przez nią nie przecisnął? - zapytał unosząc lekko palec, a kątem oka obserwował jego reakcję.
Starszy podniósł wzrok i powiódł nim w kierunku pokazywanym przez Meng Yao.
- Tamta? Tak. Ale nie martw się. Za chwilę jej nie będzie. - uśmiechnął się zadowolony widząc jak służba naprawia dość sporą wyrwę. Domyślał się co chodzi po głowie młodszemu i z satysfakcją obserwował naprawianie muru - Myślę, że do wieczora skończą łatać te większe, a jutro zajmą się resztą, wtedy nikt niepostrzeżenie nie dostanie się do środka i będziesz tu bezpieczny. - wyciągnął w jego kierunku czarkę z herbatą.
Yao nie szczególnie był zadowolony z tego, że te dziury znikały. Nie obraziłby się, gdyby jedna z nich została pominięta. Przydałaby mu się chociaż jedna, nawet nie za duża. Nie był największych gabarytów więc mógłby się jakoś przecisnąć na drugą stronę muru. A potem już tylko prosto do... Właśnie. Dokąd miałby się udać? Zamyślił się na moment i po chwili doszedł do wniosku, że jedynym miejscem w którym mógłby się prawdopodobnie skrzętnie ukryć, było Gusu. A konkretnie pokój Xichena. Czy nie ucieszyłby się na jego widok?
Młodszy westchnął ciężko i powoli uniósł się do siadu, opierając na jednej ręce aby sięgnąć po czarkę z herbatą. Upił z niej delikatny łyk i chrząknął cicho.
- Nie wiem czy nawet wtedy będę mógł czuć się tutaj bezpieczny. - skwitował krótko. - Kiedy już reszta świata kultywacyjnego dowie się o tym, że żyje, przyjdą osobiście abym wrócił tam gdzie moje miejsce. Czyli do grobu. - uśmiechnął się niemrawo, ale nie był głupi i wiedział jakie będą tego konsekwencje.
Nie musiał przyznać młodszemu rację, ale Yao najwyraźniej zapomniał o jednym istotnym elemencie.
- Znajdź odważnego, który spróbuje odbić cię z moich rąk. - mruknął lekko rozbawiony, szczerze wątpił, by znalazł się ktoś taki, a nawet jeśli to i tak nie zamierzał oddawać młodszego. Szczerze wątpił by ten żył wtedy dłużej niż czas potrzebny do spalenia jednego kadzidła. Pogrążył się znów w przyniesionych mu papierach, pomrukując nisko przy tym czasami. Na czystym pergaminie robił notatki, by pamiętać czym musi się zająć.
Mniejszy westchnął ciężko. Może jednego odważnego by nie znalazł. Jednak czy sam Jue dałby radę pokonać większą ilość osób? Bo co to za problem zebrać tłum rozwścieczonych ludzi, kultywatorów, którzy będą gotowi spalić go żywcem? Zmarszczył lekko nos i odwrócił głowę w jego kierunku, aby za moment napić się podanej wcześniej herbaty. Oblizał lekko usta i przyglądał się dłuższy moment temu co robił, aby ostatecznie swoją uwagę zwrócić w kierunku służby, która uwijała się w zastraszającym tempie.
Yao odłożył czarkę aby znów ułożyć się na brzuchu, tym razem mniej specjalnie eksponując swoje krągłości w jego kierunku. Wodził wzrokiem po ogrodzie, który teraz dopiero przypominał ogrody Qinghe. Gdy tu przyszli, wyglądało to bardzo źle. Nie umknęło jego uwadze kilka niesmacznych, dziwnych spojrzeń ze strony służby, czy też żołnierzy, którzy się tu kręcili. Zdawał sobie sprawę jak niemile widziany jest w tym miejscu, ale nie miał na ten moment możliwości aby uciec. Musiał znaleźć kolejne rozwiązanie. Był skory przebrać się nawet w kobiece szaty, byle uciec z tego przytłaczającego go miejsca.
Im dłużej młodszy tak leżał tym bardziej czuł się senny. Ostatecznie po jakimś czasie usnął ułożony wygodnie między poduszkami, przytulając się do jednej z nich.
Po kilku godzinach żmudnego przeglądania papierów Mingjue odłożył je na bok i położył się na poduszkach obok młodszego, przeciągając się przy tym. Nie musiał nawet mówić, że zrobił się głodny, bo jak na zawołanie służba przyniosła im posiłki, stawiając na stolikach.
- Nareszcie. - mruknął zadowolony niskim głosem - Zaczynałem się robić głodny. - podniósł się z poduszek i porwał młodszego na ręce, strzelając mu przy tym lekko w wypięte pośladki. - Chodź zjemy, później możesz iść do Fangzi, chyba że wymyśliłeś sobie jakieś zajęcie.
Yao nie poczuł nawet jak ten kafar położył się obok, za co od razu by go okrzyczał. W końcu, to jego gniazdo do wypoczynku. Mógł znaleźć sobie inne miejsce. Mruknął coś gdy dotarł do jego uszu głos tamtego. Podniósł lekko głowę, a zaraz potem jęknął cicho gdy dostał klapsa. Ostatnie czego się spodziewał to to, że zostanie podniesiony i jeszcze oberwie po tyłku. Aż nie wiedział jak to wszystko skomentować bądź podsumować, używając przy tym racjonalnych argumentów. Usiadł przy stoliku na poduszce, a jego włosy były rozczochrane. Wyraz jego twarzy wyrażał jedynie konsternacje. Zamrugał kilkakrotnie starając się zrozumieć, co się właśnie stało i do czego doszło.
- Uh...- Poprawił sterczące kosmyki włosów po czym rozmasował twarz dłońmi - Nie mam na razie pomysłu, spałem... - wymamrotał mniejszy. Chociaż wizja powrotu do Fangzi w tej chwili była lepsza niż tułanie się po sekcie.
- To jak zjesz, to możesz iść spać do Fangzi, chyba, że wolisz jednak dostać swój pokój? - spytał zaczepnie Mingjue, chociaż po części dobrze wiedział co go zaraz czeka. Właściwie to dość by się zdziwił, gdyby młodszy wybrał spanie osobno, chociaż po dzisiejszej nocy było to dość prawdopodobne.
Meng Yao obdarował go nieco zmęczonym spojrzeniem. Nie wiedząc jak skomentować tę zaczepkę. O ile wcześniej wolałby spać osobno tak mimo wszystko, wolał użerać się z nim, niż obawiać się o własne życie. Lepiej czuć ból tyłka, niż nóż w gardle.
Jue sięgnął pałeczkami po kawałek mięsa z miski młodszego i wsadził go sobie do ust, obserwując kątem oka reakcje służby, zaraz to samo zrobił z jego ryżem i mięsem, ale nikt nie przejął się tym, co mogło oznaczać jedynie, że posiłek młodszego nie jest zatruty.
Mniejszy sięgnął po pałeczki i nim zdążył cokolwiek wziąć do ust tamten go uprzedził. Chrząknął cicho i zdecydowanym ruchem oddał mu miskę z mięsem. Sam zabrał jednak zupę i sięgnął po łyżkę. Nim jednak wsunął to do ust spojrzał na niego badawczo.
- To też chcesz mi zjeść?- zapytał mrukliwie i tak widząc kolejne kradzieże jedzenia.
Nie pokręcił głową i oddał mu jego miseczkę z mięsem, by spróbować jeszcze jego zupy.
- Musisz być mocno zaspany skoro myślisz tylko o tym, że chcę zjeść twoje jedzenie. Wolałem się upewnić, że z twoim daniem jest wszystko dobrze. Nie chciałem byś padł mi tu otruty. - zabrał się za swoje jedzenie, ale po pierwszym kęsie podniósł ponownie wzrok na młodszego. - Nikt ze służby nie zareagował na to, że jadłem twoje dania, więc albo chcą się pozbyć nas obu, albo z twoim jest wszystko dobrze. Widzę jednak, że masz o mnie wyrobioną opinię. - mruknął lekko obrażony. Zwyczajnie chciał zadbać o jego bezpieczeństwo, a zyskał oskarżenia o kradzież posiłku. Jakby naprawdę musiał to robić, wystarczyło jedno skinienie ręki, a dostałby kilka takich porcji. Zdecydowanie pogorszył mu się humor, jak zwykle, gdy chciał zrobić dla Meng Yao coś dobrego, a zyskiwał same pretensje.
Yao popatrzył na niego unosząc brwi i zaraz z powrotem oddał mu miskę z mięsem. Nie chciał mięsa, nie przepadał za nim. Zamrugał lekko na jego komentarze po czym uśmiechnął się lekko do siebie. Nie wierzył w to co słyszał, tak o niego dbał? Jak miał to skomentować? To było dziwne. Bardzo dziwne i nawet jak dla niego podejrzane. Może ten chciał uśpić jego czujność? Zresztą, z jakiego powodu miałby go chcieć trzymać ciągle przy sobie? Powoli odwrócił twarz w jego kierunku i wsunął do ust porcje zupy.
- DaGe. Czy ty ze mną flirtujesz?- zapytał, a zaraz za sobą usłyszał cichy chichot służek. Aż się odwrócił w ich kierunku nie rozumiejąc, co w tym było zabawnego.
Nie Mingjue odprawił służbę machnięciem ręki, denerwowała go bardziej niż Yao.
- Czy ja kiedykolwiek z tobą flirtowałem? - zapytał cicho, tak by tylko młodszy to usłyszał - Dbanie o twoje życie to nie flirt. - wybronił się szybko. Starszy nigdy w życiu nie przyznałby się do czegoś takiego, zwłaszcza jeśli młodszy już się w tym zorientował. Nie zamierzał mu dawać żadnych asów do ręki, więc udawał kompletną obojętność, a nawet rozbawienie pomysłem młodszego, robił to jednak tak, by nikt inny tego nie widział i nie słyszał.
Meng Yao spojrzał na niego podejrzliwie i jeśli miał być szczery, to miał takie podejrzenia jeśli chodziło o wcześniejsze sytuacje, ale nigdy nie dzielił się nimi na głos. Był czas kiedy spędzali ze sobą więcej czasu, a on był jego prawą ręką... Wtedy miał wrażenie, że starszy z nim flirtuje.
Mniejszy oblizał powoli suche usta, a odpowiedź Jue wystarczyła aby stwierdził, że może faktycznie ma rację i wyobraża sobie za dużo. Podrapał się lekko po policzku.
- Niech będzie. - stwierdził niejako bez przekonania w głosie i wrócił do swojego posiłku. Jednakże ta myśl nie dawała mu spokoju. Ten klaps, teraz to jedzenie... Będzie musiał mu się uważniej przyjrzeć.
Nie wewnętrznie odetchnął z ulgą, gdy młodszy odpuścił. Nie chciał się z nim użerać i słuchać jego przytyków. Oczywiście, że z nim flirtował, jeszcze za poprzedniego życia, chociaż między nimi nic nigdy nie było i raczej nie będzie. Nie licząc tego jednego incydentu.
Kiedy Mingjue zjadł sięgnął po czarkę z herbatą. - Odprowadzić cię, czy wysłać z tobą eskortę? - spytał od niechcenia.
Młodszy siedział tak i jadł. A im bardziej panowała między nimi cisza, tym bardziej uruchamiał swoje procesy myślowe. Wziął głębszy wdech, kiedy wsunął już ostatnią porcję ryżu między swoje usta, a wtedy go nieco oświeciło. Ale nim zdążył wypowiedzieć tę myśl na głos, tamten go rozproszył skutecznie. Iść z nim, czy samemu w towarzystwie innych? Nie był pewny.
- Wolałbym aby wielki, silny i przystojny DaGe mnie odprowadził. - mruknął w jego kierunku zaczepnie i zaraz lekko opuścił wzrok. - Ale jeśli nie masz czasu... Mogę iść sam... - stwierdził bez większego przekonania. Zaraz spojrzał na niego spod wachlarza ciemnych, długich rzęs, trzepocząc nimi zalotnie.
Nie Mingjue nie bardzo wiedział czy ma go udusić, czy wziąć pośród tych poduszek. Sam nie był pewien czy to flirt ze strony młodszego, czy kolejne odgryzanie i szukanie na niego haków. Wyciągnął do niego dłoń, by pomóc mu wstać z poduszek.
- Ciekawe kto tu teraz flirtuje. - rzucił zaczepnie do młodszego - Mogę cię odprowadzić, zostawię kilku zaufanych ludzi do pilnowania Fangzi, byś był bezpieczny. - a w myślach dodał "i nie mógł uciec".
Obserwował uważnie jego poczynania. Młodszy ewidentnie robił mu na złość próbując go kusić. A skoro Meng Yao chciał się tak bawić to Nie Mingjue nie zamierzał być mu zbyt długo dłużny. Gdy tylko weszli do Fangzi, Jue popchnął młodszego na ścianę i lekko do niej docisnął. Szybkim ruchem swojej stopy rozsunął nogi Yao na boki i stanął między nimi. Jego dłoń wylądowała na szyi mniejszego, opierając jego żuchwę na kciuku i palcu wskazującym. Patrzył przez chwilę na niego z czystym pożądaniem w oczach, by przesunąć swoje usta do ucha mężczyzny i niskim głosem wymruczał:
- Lepiej bądź grzeczny, gdy mnie nie będzie, inaczej będę musiał cię ukarać. - po czym bez słowa go puścił i wyszedł z pomieszczenia zostawiając pod drzwiami i oknami kilku ludzi.
Ostatnie czego się spodziewał Jin Guangyao to ten nagły ruch z jego strony. Nim zdążył cokolwiek zrobić, został dociśnięty do ściany. Jęknął głucho i poczuł jak robi mu się gorąco, a on nie za bardzo może sobie z nim poradzić. Co najwyżej mógłby go ugryźć, albo uderzyć czymś prosto w łeb. Syknął cicho i mimowolnie odsunął głowę od jego ust. Zmarszczył brwi czując jak chłodny dreszcz przebiega po jego ciele. Zrobiło się przez moment niebezpiecznie. Odetchnął z ulga kiedy ten wyszedł. Zaraz po nim jednak pojawiły się służki, które zaczęły zapalać kadzidełka i przygotowywały szaty.
Jedna z nich poprosiła go aby usiadł, bo mają zamiar zająć się jego ciałem, zwyczajnie rozmasować napięte mięśnie, rozczesać włosy, czy też wykonać inne zabiegi mające na celu pielęgnację. O ile miał zamiar pomyśleć nad ucieczką, o tyle był w kropce. Ostatecznie usiadł w poduszkach i poczuł na raz jak bardzo senny się robił.
Były lider zostawił Yao samego w Fangzi i osobiście udał się wykonać kilka kontroli. Wolał się upewnić, że znaleziono wszelkie nieszczelności w murach, sprawdził stan zapasów i zaznaczył co trzeba uzupełnić. Bez obecności młodszego poszedł sprawdzić stan skarbca i musiał przyznać, że nie wyglądało to najlepiej, więc zdecydował o sprzedaży kilku drogich bibelotów, zapewne kupionych z rozkazów jego brata. Nieczysta Domena powoli zaczynała przypominać siedzibę sekty, a nie bazarek z antykami.
Po trzech godzinach Mingjue wrócił do Fangzi, mając serdecznie dość tego całego "naprawiania".
Starszy dłuższą chwilę stał w drzwiach zdziwiony, nie bardzo wiedząc, co ma teraz zrobić. Nie był nawet pewny czy to jego Fangzi, nie mówiąc już o postaci, która się w nim znajdowała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro