Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Opowieść 1: Nocna zabawa

Była już noc. Uliczne lamy oświetlały kamienne chodniki, wzdłuż których małymi grupkami przechodzili rewolucjoniści coś pokrzykując od czasu do czasu. Lecz wystarczyło parę minut aby przyjechała po nich straż za "zakłócanie porządku". Jak się jednak okazało, nie tak łatwo opanować grupę rozwścieczonych na króla ludzi. A z każdą chwilą ich przybywało. Straż próbowała złagodzić sytuację, ale reakcja ludu była przeciwna. Im bardziej starali się być spokojni i mili, tym bardziej rewolucjoniści krzyczeli i wrzeszczeli.
- Już raz zaufaliśmy ludziom rządzącym, i nas oszukał!
- Umiecie tylko kłamać. Nic innego nie robicie!
- Dla was liczy się tylko zysk, a nie ludzka nędza!
Z każdą sekundą pojawiało się co raz więcej nie przyjemnych wyzwisk. Całemu temu zamieszaniu przyglądała się dziewczyna. Miała około 14 lat. Była nie wysoką, na krótko sciętą blondynką. Jej niebiesko-szare oczy zdawały się błądzić gdzieś daleko za horyzontem. Patrzyła tak gdy nagle ktoś zasłonił jej widok, stając przed nią.
- Ech. A ty znów tutaj? Całą noc zamierzasz tu siedzieć!? Zresztą, po co ja się ciebie w ogule pytam. Przyszłam tu po to bo mi się nudzi. Chodź. Pobawmy się tak jak kiedyś?
Była to jej współlokatorka. Colette. Rudowłosa, wysoka dziewczyna o 2 lata starsza. Najbardziej wredna osoba jaką znała. W całym internacie nie można było spotkać takiej drugiej. A gdy tylko zaproponowała jej zabawę, Jeanette przeszły ciarki. Mała blondynka zdążyła tylko coś powiedzieć i zaraz zaczęła uciekać. To była właśnie ulubioną część zabawy Colett. Uwielbiała ją gonić, a potem męczyć i znęcać się nad nią psychicznie. Z różnych pokoi zaczęli wychodzić ludzie. Jedni dochodzili do zabawy, a inni tylko się przyglądali. Nikt nie wołał wychowawców bo to by oznaczało koniec zabawy jaką czerpali z kibicowania.
- Jak myślisz. Kto wygra?
- To proste. Colette.
- Ja myślę, że tym razem Jeanette.
- W sumie jest naprawdę szybka. Ale gdy Lacroix się kogoś uweźmie to już nie odpuści.
Gdy dziewczyny w końcu zaczęły wchodzić po schodach w górę Jeanette wykrzyknęła
- Jeżeli zaraz nie przestaniesz mnie gonić to wreszcie pójdę do wychowawcy i...
Nie dokończyła ponieważ nie musiała już iść po panią. To ona przyszła do nich.
- Jeanette Pierre i Colette Lacroix. Wiedziałam, że to wy. Niedość, że wyszłyście z pokoju to jeszcze biegacie po korytarzach w górę i w dół.
- To dlatego, że...
Kobieta, uciszyła dziewczynę gestem ręki, a ta posłusznie zamilkła.
- Jutro macie przyjść do mnie do pokoju. Oczywiście bez kary się nie obejdzie, ale teraz już idźcie do swojego pokoju spać.
Jeanette była już przekonana o tym, że dostanie najgorszą karę. Zawsze tak było. Colette to oczko w głowie pani. Jeżeli tylko coś powie, jest na jej skinienie.

Parę słów od autorki:
Przepraszam, że przez dłuższy czas nie dodawałm rozdziałów, ale po prostu miałam depresję o której nie chcę pamiętać, a co dopiero mówić. W kwestii książki. Musiałam napisać ten rozdział od nowa ponieważ tamtym stylem strasznie źle mi się pisało i nie wychodziło mi to. Chciałabym was też przeprosić za to jeżeli mam jakieś błędy. Pisałam to na plaży gdzie cały czas darły się jakieś dzieci, mój brat rzucał we mnie małymi kamieniami a tato chlapał mnie i mamę wodą. Więc proszę o zrozumienie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro