4
Victor czekał na korytarzu, załamany tym co miało go spotkać.
Nie wziął ze sobą telefonu, w pobliżu nie było też zegara, więc nie wiedział ile czasu minęło odkąd zabrali Yuuriego.
Martwił się. Cholernie się martwił.
Życie wreszcie zesłało mu osobę, którą prawdziwie pokochał.
A teraz chce mu ją odebrać?
Bo to może wywoływać te wszystkie bóle brzucha, mdłości, omdlenia i inne przykrości?
Victor nie znał się na medycynie.
Może jakiś rak? Nieuleczalny wirus? Pasożyty? Mutacje?
W głowie miał już obraz Yuuriego zamieniającego się w Hulka, gdy nagle przez korytarz pomknął ten sam łysy lekarz, który badał jego męża.
- Niech pan zaczeka! - zawołał za nim Nikiforov.
- O, to pan. Właśnie pana szukałem.
Łyżwiarz nie wiedział czego się spodziewać - Gdzie Yuuri?
- Jest w sali. - doktor zagrzył wargę -Zaraz może się pan z nim zobaczyć. Mamy już wyniki... i... Gratuluję, panie Nikiforov.
Zdezorientowany Viktor podniósł brew wyżej niż to możliwe. - To znaczy?
- To znaczy, że będzie pan ojcem. To trzeci miesiąc. - odparł lekarz na jednym wydechu.
Siwowłosy zamarł.
Ojcem? Ciąża? Dzieci?
Patrzył to na lekarza to na ściany.
Chwilę zadrżała mu broda, aż w końcu piękny, serduszkowy uśmiech rozjaśnił jego twarz.
- To...piękne! Ja... ja nie wiem co powiedzieć, tak się cieszę! A-AMAZING. - w oczach pojawiły się łzy szczęścia. - Yuuri wie?
- Jeszcze nie, jest zestresowany i to mógłby być szok. Może pan mu powie? - zapytał lekarz, a Viktor gdzieś w głębi duszy ucieszył się, że to on będzie mógł przekazać narzeczomemu tak wspaniałą informację.
Siwy naprawdę musiał mocno zacisnąć usta, żeby nie zacząć piszczeć jak dziewczynka z przedszkola.
Yuuri tak się ucieszy!
Albo i nie?
Witam w kolejnym rozdzialikuuuuuuuuuuu.
Tak.
Swoją drogą: uwielbiam dzieci.
KOCHAM DZIECI. Jestem opiekunką.
Zabrzmiało pedof...anyway! Mam nadzieję, że Wam się podoba!
Jak myślicie? Chłopiec czy dziewczynka (Ci co czytali poprzednią wersję: cichoszaa)
Miła Wielo pomaga mi z kopiowaniem poprzednich (a tak serio to wszystko robi za mnie, pokłon dla niej). Więc niedługo znów zacznę pisać te kolejne, co czytelnicy poprzedniej części jeszcze nie widzieli.
Scenę porodu mam już zaplanową, przyznam się.
*WERBLE*
OFICJALNIE WielmoznaRivaille ZOSTAJE PATRONEM TEJ OPOWIEŚCI
Mam totalną głupawkę, więc znikam.
Dżakłes, dziobaki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro