Rozdział 20
Wciąż było dość wcześnie, ale mimo to czułem zmęczenie. Miałem ochotę schować się pod kołdrą i zasnąć na kilka dni. Nie byłem pewny co dokładnie mnie tak wyczerpało. Dzisiejszy dzień był raczej spokojny.
Mimo to siedząc na miejscu pasażera w samochodzie Yuri raz po raz łapałem się na tym, że moje powieki opadają, a głowa odchyla się w stronę szyby.
- To przez to, że jesteś taki chudy. - Biadoliła Yuri, która zauważyła moje zmęczenie. - Jak będziesz więcej jeść to będziesz miał więcej energii.
- To przez tą pogodę. - Mruknąłem patrząc na krople deszczu znaczące sobie drogę przez całą długość szyby.
Wciąż nie przestało padać i nie zapowiadało się, aby miało ulec to zmianie.
Dziewczyna westchnęła w odpowiedzi i zatrzymała się na podjeździe. - Wejdziesz? Możemy obejrzeć jakąś drame. - Zasugerowała. Oboje uwielbialiśmy marnować swój czas na wpatrywaniu się w telewizor. - Chociaż nie. Idź spać. - Anulowała zaproszenie widząc jak niemrawo wygrzebuję się z ciepłego pojazdu. Nic nie mówiąc posłałem jej lekki uśmiech i podszedłem bliżej aby złożyć na jej policzku subtelny pocałunek.
- Wpadnę następnym razem. - Obiecałem i po krótkim pożegnaniu uciekłem do domu. Deszcz wciąż nieprzyjemnie uderzał w moje ciało, dlatego starałem się jak najszybciej dotrzec do drzwi wejściowych. Mimo gęstych kropel zdołałem zauważyć, że garaż jest niewłaściwie zamknięty.
Wpadając do domu starałem się zachowywać w miarę cicho. Prawdopodobnie w środku byli również moi rodzice. Było to nieco podejrzane, ponieważ dziś nie wypadał dzień ich powrotu.
- Co Ty masz na sobie?! - Aż podskoczyłem słysząc ciężki głos ojca. Stał w kuchni dzięki czemu miał wgląd na drzwi wejściowe.
Szybko spojrzałem w dół na swoje ciało. Wychodząc z domu zarzuciłem na siebie jeden z jasnych, różowych swetrów, których potężną kolekcje ukrywałem. Nie dość, że miały cudny kolor to dodatkowo były cieplutkie co było dla mnie bardzo istotne.
-Sweter? - Mój głos brzmiał dziwnie niepewnie. Tak jakbym sam nie był pewny wypowiadanych słów. Oprócz swetra mój dzisiejszy ubiór nie powinien budzić niepokoju.
Przyciągnąłem do ciała płaszcz, który miałem zamiar odwiesić.
- Dlaczego różowy? - Zapytał mężczyzna podchodząc bliżej. Zacisnął dłoń na fragmencie materiału tak, jakby chciał się upewnić czy faktycznie jest realny.
- Nie było innych.
- Jest kobiecy? - Przegryzłem delikatnie dolną wargę słysząc jego pytanie. Oczywiście, że nie był męski. Na takowym dziele nie znalazłbym nic ciekawego. Wciąż pamiętam jak ubłagałem Kyungsoo, aby poszedł za niego zapłacić, ponieważ sam za bardzo bałem się reakcji kasjerki.
-Nie jest. - Skłamałem odsuwając się krok do tyłu, przez co zderzyłem się z drzwiami.
-Kłamiesz. - Osądził puszczając mnie. - Nie jesteś pieprzonym pedałem, żeby ubierać się w ten sposób, jasne? - Miałem ochotę prychnąć na jego słowa. Przecież nic a nic się nie pomylił. Mimo to za bardzo obawiałem się kłótni oraz bólu, aby przeciwstawić się ojcu.
-Tak. - Westchnąłem pod oceniającym wzrokiem mężczyzny. Wciąż nie był zadowolony z mojej odpowiedzi ani tym bardziej z mojego wyglądu. Między jego brwiami pojawiła się głęboka zmarszczka, dzięki której zrozumiałem, że będzie chciał się kłócić.
- Dlaczego przyjechałeś? - Zapytałem szybko, jednocześnie ponownie ubierając na siebie płaszcz. Całe zmęczenie minęło.
- Zapomniałem dokumentów. - Mruknął odsuwając się ode mnie jeszcze bardziej. - Nigdy więcej się tak nie ubieraj.
- Wiem . Nie mam pojęcia dlaczego to kupiłem. Idę do koleżanki. - Uprzedziłem i po ostatnim spojrzeniu na ojca wyszedłem na deszcz.
Moje włosy od razu zaczęły chłonąć zimne krople. Nie miałem kaptura, dlatego pobiegłem do domu Yuri najszybciej jak umiałem. Kilka razy zapukałem w drewno, ale nie czekałem aż kobieta otworzy. Wszedłem do domu i od razu zacząłem ściągać buty.
- Jednak oglądamy? - Zaśmiała się radośnie moja sąsiadka. Kiwnąłem lekko głową i zawiesiłem płaszcz na jednym z haczyków do tego przeznaczonych. - Rodzice wrócili? - Zapytała od razu wyłapując mój zniszczony humor. Potwierdziłem to ponownym przytaknięciem i wszedłem w głąb budynku. Dziewczyna zniknęła na moment.
-Idę po koce! - Oświadczyłem, kiedy usłyszałem dźwięk gotującej się wody. Wspiąłem się na piętro i zabrałem dwa koce z pokoju, w którym spałem kiedy miałem problemy z rodzicami. Kiedyś było to o wiele częściej. Zdarzało się, że mieszkałem tu cztery dni pod rząd po czym wracałem do domu i po dwóch dniach ponownie się tu pojawiałem. Teraz było nieco spokojniej. Rodzice podróżowali dużo więcej co spowodowało, że częstotliwość kłótni zmalała.
W salonie siedziała Yuri z dwoma kubkami i przekąskami w kolorowych miskach. Oprócz chipsów pojawiły się też ciastka czy czekolada. Widząc to postanowiłem, że powinienem nagrodzić się za wytrwałość w diecie i zrobić sobie dzień dobroci. Należało mi się.
Podałem Yuri jeden z beżowych kocy i podszedłem bliżej. Chwilę zajęło nam znalezienie sobie wygodnego miejsca na kanapie, ale kiedy oboje byliśmy zadowoleni Yuri zaczęła bawić się podłączonym do telewizora laptopem. Zdecydowaliśmy się na drame, którą zaczęliśmy dwa tygodnie temu. Była potwornie długa, a my nie byłyśmy nawet w połowie co zwiastowało długi maraton, który i tak nie zakończy tego serialu.
-Co było w ostatnim odcinku? - Zapytałem widząc jak na telewizorze pojawia się zrzut strony, na której znaleźliśmy daną drame.
- Ta nastolatka zaczęła się domyślać, że koszykarz ją zdradza. - Ułożyłem głowę na oparciu kanapy i ugryzłem ciastko z czekoladowym kremem. Lepszego tematu nie mogliśmy znaleźć.
- Powinna już dawno zauważyć. - Oceniłem mocniej odkrywając się kocem. Na ekranie pojawiły się dobrze już znane nam twarze. Główna bohaterka właśnie dopytywała się ludzi czy jej miłość nie ma nikogo na boku.
-Ona Go kocha. - Yuri zaczęła bronić postaci, jednocześnie krzywąc się przez kwaśnego żelka. - Jeśli się kogoś kocha to nie widzi się wad tej osoby.
- Nie widzi lub udaje się, że tak jest.
-Nie znasz się. - Prychnęła uśmiechając się lekko.
Faktycznie nie znałem się na miłości. Nawet tej filmowej. Nigdy nie byłem nikomu chociażby zauroczony. Dzieliłem ludzi na tych, którzy mi się podobają oraz na tych, którzy nie mają u mnie szans. Nie obchodziło mnie jakiekolwiek większe uczucie. Wątpiem w istnienie miłości, którą odpisywałem jako wyższy poziom przyjazny. Po prostu przyjaźń z korzyściami. Bo czymże innym miała być ta cała miłość.
- Powie jej! - Zakrzyknęła Yuri przesuwając się bardziej w stronę telewizora. - Nareszcie!
-Nie powie. - Zaśmiałem się obserwując chłopaka głównej bohaterki.
-Skąd wiesz?
- Faceci to tchórze. - Oceniłem nagle czując polepszajacy się humor. - Odpowiada mu to, że ma dwie laski to po co ma to niszczyć?
- Przecież ją kocha.
- Można kochać dwie osoby jednocześnie. - Rzuciłem przeczesując wilgotne włosy palcami.
Ucichliśmy. Oparłem głowę o ramię siedzącej obok kobiety starając się nie zasnąć. Dziewczyna obok oglądała drame dużo uważniej dlatego byłem pewny, że wszystko mi streści. Co jakiś czas wsuwała w moje usta jakieś słodycze za co byłem jej wdzięczny, bo nie miałem ochoty wyplątywać się z ciepłego koca.
Obejrzeliśmy trzy odcinki zanim poddałem się zmęczeniu i zamknąłem ciężkie powieki. W ostatnich chwilach świadomości usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i męski krzyk.
- Wróciłem!
__________________
Zimno, smutno i samotnie xc Niech ktoś przytuli x3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro