Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☙ 28.

   – Odpuść. Nie ma sensu uganiać się za kimś, kto oddał serce innemu mężczyźnie.

   Kaspian uniósł wzrok znad kieliszka whisky, słysząc spokojny głos siostry.

   Stała nad nim w sukience, eksponującej szczupłe ciało. Jak na jego gusta wręcz wychudzone, jednak po ostatniej wojnie na temat jedzenia i wagi, zdecydował się nie wchodzić Lenie w paradę, dopóki wszystko robiła z umiarem. Niestety branża modelowa była wyjątkowo surowa, dlatego dziewczyna tak bardzo bała się przytyć.

   – Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparł, ponownie skupiając wzrok w złotawej cieczy.

   W apartamencie w końcu zrobiło się cicho. Pozostali jedynie zalani w trupa ludzie, którzy spali na kanapach, a nawet podłodze. Wśród nich znalazła się współlokatorka Leny. Bardzo miła dziewczyna.

   Lena usiadła obok brata i wzięła od niego szklankę, by odłożyć ją na ławę.

   – Po co chcesz pić, skoro nawet tego nie lubisz?

   – Nie wiem... Chciałem się chyba zwyczajnie wpasować. Może nieco rozluźnić.

   – Byłeś bardzo rozluźniony, gdy bawiłeś się z Niną. Cieszyłam się, że w końcu znalazłeś kogoś, przy kim jesteś sobą, gdy Sandra oznajmiła, że twoja panna jest już zajęta. Wiedziałeś o tym?

   – Oczywiście.

   – Więc czemu to sobie robisz?

   Wbił spojrzenie w dłonie. Bawił się nerwowo palcami, nie potrafiąc wyrzucić uśmiechu Niny z głowy. Czuł się doprawdy wspaniale, gdy trzymali się za dłonie i tańczyli do puszczanych piosenek.

   Śmiali się ze wspólnych żartów, zagrali nawet w pijanego ping-ponga, choć unikał tej gry równie często, jak samych imprez. Nie lubili takich miejsc, pewnie dlatego tak dobrze czuli się w swoim towarzystwie, podczas gdy Kuba przyglądał im się z niezadowoloną miną, choć sam świetnie bawił się w towarzystwie koleżanek.

   Kaspian skłamałby, twierdząc, że nie czuł satysfakcji na myśl, iż to z nim Nina spędziła większość wieczoru.

   Równie mocno odczuł rozczarowanie, gdy ostatecznie opuściła apartament u boku Jakuba, pozostawiając go samego.

   Niby powinien się tego spodziewać, a jednak zabolało.

   Nie znał odpowiedzi na zadane pytanie. Było zbyt skomplikowane, a on dopiero pojawił się na drodze Niny. Jedyne czego był pewien to tego, że odnalazł w niej bratnią duszę.

   Problem w tym, że jeszcze nie wiedział, co powinien zrobić. Faktycznie odpuścić, czy może jednak spróbować o nią zawalczyć? Nie znał Jakuba. Nie miał też pojęcia, jak wyglądał ich związek, jednak nietrudno było zauważyć dzielącą ich różnicę charakterów. Ninie bliżej było do jego introwertycznej duszy, jak do chcącego zdobyć świat Kuby.

   Był na tyle duży, by wiedzieć, iż takie różnice rzadko pozwalały stworzyć stały, szczęśliwy związek, choć bywało, że potrafiły wyjątkowo do siebie zbliżyć.

   – Chyba mam nadzieję, że Nina dostrzeże we mnie to, co ja widzę za każdym razem, gdy na nią patrzę – wyznał w końcu, a na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech.

   Lena od razu zauważyła, że na wspomnienie dziewczyny, oczy zaczęły mu się świecić. Dawno nie widziała go w takim stanie, dlatego martwiło ją, iż nie zauroczył się w kimś, kto mógł ofiarować mu swoje serce.

   Nie znała Kuby, jednak Sandra opowiadała, że stracił dla Niny głowę i obojgu na sobie zależało. Gdyby było inaczej, pomogłaby bratu w utworzeniu intrygi, dzięki której pozbyliby się rywala. W obecnej sytuacji nie miała jednak serca stawać na drodze komuś, kto naprawdę się kochał. Nawet jeśli wiązało się to z unieszczęśliwieniem jej brata.

   – A co takiego widzisz, prócz zgrabnego tyłka i ładnej buźki? – spytała zrezygnowana, wpatrując się w Sandrę, która pojawiła się na horyzoncie i zaczęła do niej machać.

   – Siebie – odparł, zyskując ponowną uwagę siostry. Gdy ich spojrzenia się spotkały, dodał: – Widzę w niej siebie. Jeszcze nigdy tak się nie czułem, dlatego żałuję, że nie spotkałem jej wcześniej. Wtedy wszystko byłoby o wiele łatwiejsze.

   Nazajutrz obudziło ją ciche popiskiwanie. Gdy tylko otworzyła oczy, Saba skoczyła na nią i zaczęła lizać po twarzy, zupełnie nie przejmując się faktem, iż ważyła prawie dwadzieścia kilo i utrudniała właścicielce zaczerpnięcia oddechu.

   Gdy Ninie w końcu udało się ostudzić entuzjazm szczęśliwego psiaka, spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak długo spała. W dodatku trochę bolała ją głowa, co było karą za nadmiernie spożyty alkohol.

   Już miała zerwać się do wyjścia z psem, gdy dotarł do jej nozdrzy przyjemny zapach, dobiegający z kuchni.

   Na samą myśl, iż za chwilę ujrzy Kubę, wyskoczyła z łóżka i podbiegła do szafy, by wyjąć z niej ubrania. Nadal była naga po upojnej nocy, będącej zwieńczeniem cudownej końcówki nocy oraz wyznania, które na nowo posklejało jej pokaleczone serce w całość.

   „Kocham cię". Niby takie banalne zdanie, a potrafi wywrócić życie człowieka do góry nogami.

   Traktowała Jakuba poważnie od początku związku, jednak teraz wiedziała, że przepadła. Nie było już odwrotu, by mogła się wycofać i ot tak o nim zapomnieć. Właśnie stał się centrum jej wszechświata i choć cholernie obawiała się złamanego serca, pozwoliła sobie na nowo czuć.

   Małymi kroczkami zburzy mur, którym próbowała chronić się przed zranieniem.

   I nauczy się kochać właściwie. Tak, by nie tylko uszczęśliwić partnera, ale również samą siebie. Tym razem nie zrezygnuje z własnych pragnień i marzeń, tylko zrobi wszystko, by razem z Kubą stanowili jedność.

   Będą jedną z tych tandetnych, kochających się nad życie par, które robiły taką furorę w komediach romantycznych. Choćby miała to sobie namalować albo napisać własną książkę.

   Albo chociaż sobie to wyśni, jeśli żadne z powyższych pomysłów się nie powiedzie.

   Przysiadła przy toaletce, przeczesując gęste włosy szczotką. Odnosiła wrażenie, że leniła się gorzej od Saby, a włosy mimo to nadal miała gęste i piękne. To cud, zważywszy na częste farbowanie. Niestety niebieski kolor nie chciał długo utrzymać się na głowie, dlatego pielęgnowała go za pomocą maski, którą wymieszała z tonerem do włosów o niebieskim odcieniu. Dzięki temu jednocześnie nawilżała włosy, jak i odświeżała ich kolor. Była to mniej inwazyjna metoda od farbowania ich co tydzień.

   Mogłaby pokazać się bez makijażu, jednak zdecydowała się na wytuszowanie rzęs. Alan często powtarzał, że po czasie przestała o siebie dbać. Nie chciała ponownie popełnić tego samego błędu.

   Opuściła sypialnię i ruszyła w stronę kuchni, skąd dobiegała cichutka muzyka, dobiegająca z telefonu chłopaka.

   – Dzień dobry – przywitała się, szczerze zdumiona, słysząc jedną z ulubionych piosenek JLS „Take a Chance on Me".

   Kuba odwrócił się od patelni, na której smażył właśnie jajecznicę i posłał jej promienny uśmiech, by po krótkiej chwili skraść jej pocałunek.

   – Dzień dobry. Miałem cię zaraz obudzić na śniadanie.

   – Doprawdy?

   – Mhm. Może i nie jestem mistrzem gotowania, ale jajecznicę to ja zrobić potrafię – odparł dumnie, wywołując u dziewczyny śmiech. – Siadaj. Zaraz nałożę.

   Wpatrywała się w niego urzeczona, chcąc zachować to wspomnienie głęboko w pamięci.

   Czuła się szczęśliwa. Choć nadal nie mogła liczyć na rodzinę, a ojciec zdawał się zapomnieć o niedawno złożonej obietnicy i rzadko się odzywał, miała u boku chłopaka, któremu szczerze na niej zależało. Było jej z tym trochę dziwnie, ponieważ przyzwyczaiła się do lekceważącego stosunku wobec swojej osoby, jednak starała się do tego przywyknąć.

   Tak samo, jak próbowała odgonić czarne myśli, szepczące do ucha, że nic nie trwało wiecznie i ta bajka również doczeka końca, a ona znów skończy samotna i złamana.

   Nigdy nie była optymistką. Choć wierzyła w romantyczną pierwszą miłość aż po grób, związek z Alanem szybko zrzucił z jej oczu różowe okulary i pokazał, jak wyglądała rzeczywistość.

   Dziś nie oczekiwała nierealnej, idealnej miłości ani perfekcyjnego partnera.

   Dziś pragnęła zwyczajnie kochać i być kochana. Zarówno za wady, jak i zalety. Pragnęła pełnej akceptacji i trwania przy sobie również w złych chwilach. Wiedziała, że sama musiała wiele się nauczyć, ponieważ bywała impulsywna i miała problem z okazywaniem uczuć, jednak była gotowa, by nad sobą popracować.

   – Byłeś z Sabą? – spytała, gdy podstawił pod jej nos smacznie wyglądające śniadanie, a Saba zaszczekała radośnie, kręcąc się wokół jej nogi.

   – Oczywiście. Ten mały diabeł nie pozwoliłby ci inaczej spać – odpowiedział rozbawiony i zajął miejsce naprzeciwko niej. – Jak głowa?

   – Trochę boli, ale nie ma tragedii. Myślałam, że będzie gorzej.

   – Pewnie nasze nocne igraszki cię uleczyły – odparł radośnie, przez co omal nie udławiła się jajecznicą.

   – Kuba!

   – No co? Przecież Saba i tak nic nie rozumie – roześmiał się, patrząc na przyglądającego im się psiaka i pogłaskał go po rudej głowie. – Jesteś doprawdy urocza. Wyznałem ci miłość, a ty nadal jesteś taka wstydliwa.

   Schowała twarz za dłońmi, starając się powstrzymać nawał emocji, które rozsadzały ją od środka. Czuła, że płonęły jej policzki z zawstydzenia. Jednocześnie nie potrafiła przestać się uśmiechać.

   Uwielbiała jego bezpośredniość, choć faktycznie często ją zawstydzała.

   – Jesteś niemożliwy – odparła w końcu, spoglądając na niego radośnie spod rozszerzonych palców.

   – Właśnie dlatego udało mi się ciebie zdobyć. Byłem bardzo uparty, a ty nie potrafiłaś oprzeć się mojej charyzmie. No i jestem przystojny. To niepodważalny i niezaprzeczalny fakt. Z pewnością najpierw mój wygląd ci się we mnie spodobał. – Puścił w jej stronę oczko, unosząc jeden kącik ust.

   – To fakt – przyznała bez ogródek. – Pierwsze, o czym pomyślałam, to to, że jesteś cholernie przystojny i masz cudowne perfumy.

   – Prawda?! – Klasnął radośnie w dłonie, wywołując szczekanie u Saby.

   Pies zaczął biegać po mieszkaniu w poszukiwaniu zabawki, a Nina podniosła się z krzesła, zostawiając na moment śniadanie.

   Podeszła do chłopaka, dotknęła dłońmi jego ciepłych policzków i spojrzała prosto w oczy, mówiąc:

   – Obiecuję, że nauczę się mówić i okazywać ci uczucia. Jest to dla mnie trudne, jednak dam z siebie wszystko.

   Pocałowała go, sprawiając, że radość momentalnie eksplodowała w jego umyśle, a serce wystukiwało szaleńczy rytm.

   Sielankę przerwało głośne szczekanie Saby, która położyła na nodze chłopaka różową świnkę Peppę.

   Kuba doprawdy nie mógł zrozumieć, dlaczego ten pies dostawał zabawki, o których zapewne marzyło niejedno dziecko. Nawet Kissy Missy leżała poturbowana w kojcu, ubolewając nad stratą nóg i jednej ręki.

   Nina sięgnęła po zabawkę i rzuciła ją do pokoju gościnnego, znajdującego się dosłownie naprzeciwko i zajęła swoje miejsce.

   Rozmawiali o pierdołach, dokańczając śniadanie i rzucając Sabie zabawkę, dopóki się nie zmęczyła.

   – Kim był chłopak, który zabawiał cię praktycznie całą imprezę? – spytał Kuba, niby obojętnie, choć na samo wspomnienie szatyna odczuwał złość.

   Nina zabrała jego talerz i wsadziła go do zlewu, po czym oparła się o meble i posłała chłopakowi ciekawskie spojrzenie.

   – A co? Jesteś zazdrosny?

   – Bardzo – przyznał bez ogródek.

   Nie spodziewała się takiej odpowiedzi, dlatego na moment ją zatkało. Wpatrywała się w piękne, brązowe oczy i nie mogła uwierzyć, że był zazdrosny o kogoś takiego jak ona. Przecież ani nie należała do piękności, ani nawet nie mogła pochwalić się zgrabną sylwetką. Faceci się za nią nie uganiali, podczas gdy widziała mnóstwo „koleżanek", uśmiechających się do niego w dwuznaczny sposób. Jeśli ktoś w tym związku miał prawo być zazdrosny, bez wątpienia nie był to on.

   – Błagam cię! – prychnęła, kręcąc z niedowierzaniem głową. – To za tobą uganiają się dziewczyny. Myślisz, że nie widziałam, jak te dwie blond lalunie próbowały cię poderwać? – Na samo wspomnienie ją zemdliło. – Pstryknąłbyś palcem i mógłbyś mieć każdą.

   – Dlatego tak bardzo straciłem dla ciebie głowę. Ty mnie nie chciałaś i musiałem się nieźle napracować, byś w końcu mnie dostrzegła i pozwoliła na kolejny krok. – Pokręcił głową i wskazał na nią ręką. – Ale nie o tym teraz mowa. Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.

   – To dobry kolega. Poznałam go w Warszawie. Sandra umawia się z jego siostrą – wyjaśniła. – Jest w porządku.

   – W porządku? I tylko tyle?

   – A co mam jeszcze powiedzieć? Dogadujemy się... Jest... okay. – Wzruszyła ramionami, nie bardzo wiedząc, o co mu chodziło.

   – Za to sposób, w jaki na ciebie patrzy, nie jest okay – odparł stanowczo, nie spuszczając z niej wzroku.

   – Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Najwyraźniej wczorajszy alkohol za bardzo uderzył ci do głowy i zacząłeś sobie wyobrażać niestworzone historie – skwitowała nieco kąśliwie i zabrała się za zmywanie naczyń.

   Nie podobał jej się kierunek, w którym zmierzała ta rozmowa.

   Lubiła Kaspiana i nie zamierzała urywać z nim kontaktu, jeśli o to chodziło Kubie. Skoro on miał prawo otaczać się koleżankami, ona mogła mieć kolegę. Tym bardziej że na palcach jednej ręki mogła policzyć ludzi, których szczerze lubiła i spędzanie z nimi czasu nie doprowadzało ją do migreny.

   – Prawie w ogóle wczoraj nie piłem. I wiem, co widziałem. – Nie odpuszczał.

   Odwróciła się w jego stronę gwałtownie i zmierzyła go wściekłym spojrzeniem.

   – A co takiego widziałeś?! Prócz dobrze bawiących się znajomych, oczywiście.

   – Podobasz mu się – odparł bez ogródek. – Miałem ochotę mu przywalić, gdy trzymał cię za ręce podczas tańczenia i szczerzył do ciebie te cholerne zęby. Serio, nie udawaj, że tego nie dostrzegasz.

   – Nie. Nie dostrzegam, bo niczego takiego nie miało miejsca – odparła stanowczo. – I proszę, przestań. Jeśli nie chcesz się kłócić, zmień temat. Nie zerwę z nim kontaktu, ponieważ masz paranoję. Tym razem nie pozwolę pozbawić się przyjaciół.

   – Wiesz, że nigdy bym tego nie chciał. Poza tym chyba przesadzasz – zauważył. – Dopiero go poznałaś, a gadasz, jakbyście przyjaźnili się całe życie.

   – Czasem wystarczy sekunda, by złapać z kimś kontakt. Kaspian jest moim dobrym kolegą, to wszystko. Nie musisz czuć się w żaden sposób zagrożony – zapewniła, chcąc czym prędzej zakończyć tę niepotrzebną dyskusję.

   – W porządku.

   Cieszyła się, że odpuścił.

   Nie zniosłaby kolejnej sprzeczki. W końcu dopiero co się pogodzili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro