14
Kasztan był już w swojej stajni. A dokładniej na padoku. Ostatnio było coraz chłodniej. Liście drzew zmieniły kolor i większość z nich leżało na trawie. Pod niektórymi stertami liści czekała niemiła niespodzianka. Prawie codziennie konie chciały położyć się w liściach, ostatnio Sunny ,,dostała" niespodziankę. Położyła się na... jeżu.
Zawiał zimny wiatr. Last'a przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Po chwili zaczął padać deszcz z dziwnymi kuleczkami. Kasztan poczuł mocne uderzenie w grzbiet i lekki ból. Wszystkie konie zaczęły wariować. Jedne galopowały co chwilę brykając, inne stały przy bramce i głośno nawoływały ludzi, a jeszcze inne chowały się pod drzewem. Last zaliczał się do tych drugich. Kątem oka zauważył, że klacze szybko wchodzą do stajni, a stajenny kieruje się do bramki pastwiska ogierów. Po otwarciu wszyscy się rzucili do niej, prawie tratując stajennego. W końcu wszystkie konie były już w swoich boksach. Zmęczony Last szybko zjadł kolację i poszedł spać.
~**~
- Gdzie teraz wystartuje? - zapytał Peter.
- Champagne Stakes - odpowiedział Will -Potem będzie biegał jako trzylatek.
~**~
Cassie nie mogła zasnąć. Z okna w jej pokoju można było zobaczyć pastwiska. Niestety, na żadnym nie było koni. Dziewczynka usiadła na łóżku. Po chwili wzięła latarkę i wyszła z domu. Skierowała się w stronę stajni. Otworzyła drzwi. Poszła do siodlarni i wzięła derkę. Wyszła z nią z pomieszczenia i usiadła na sianie. Kilka koni wychyliło łby z boksów. Usiadła na beli siana niedaleko boksu Last'a. Prawie od razu zamknęła oczy i zasnęła.
Śnił jej się galop bez osprzętu po ogromnych łąkach, skoki przez rzekę, pławienie koni...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro