Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III

Następnego dnia wstałam o szóstej. Śniadanie było o siódmej więc miałam trochę czasu. Evie i Mal jeszcze spały. Wziełam czarne getry i Białą bluzkę za tyłek.  Poszłam do łazienki i ubrałam się, włosy związałam w kitkę i lekko się pomalowałam, kiedy wyszłam była szósta trzydziści.
-DZIEWCZYNY WSTAWAJCIE! -krzyknełam żeby obudzić dziewczyny.
-Jeszcze pięć minut. - jenkęła Evie.
-Wybaczcie dziewczyny ale jest siódma pięćdziesiąt pięć. - powiedziałam a dziewczyny wstały jak poparzone. Ja wybiegłam z pokoju.
-Luna!! - usłyszałam jeszcze ich Krzyki. Postanowiłam pobiec do chłopaków, tam mnie nie znajdą, chyba. Weszłam do ich pokoju jak poparzona, Carlos siedział na łóżku z laptopem a Jay wyszedł właśnie z łazienki.
-A ty co, pali się? - spytał Carlos.
-Nie, po prostu szukam kryjówki. - odpowiedziałam a chłopcy na mnie spojrzeli
-Komu podpadłaś? - spytał Jay.
-Echh........dziewczyny nie chciały wstać więc powiedziałam że jest za pięć ósma i tak jakoś wyszło. - powiedziałam
-Luna, znajdziemy cię! - usłyszałam Krzyki Mal i Evie z korytarza.
"O nie zbliżają się."
-Błagam pomóżcie. - spojrzeli po sobie.
-Do szafy. - powiedział Jay.
-Odwdzięczę się. - powiedziałam a chłopcy spojrzeli na siebie z chytrym uśmiechem. - Będę tego żałować. - westchnełam, usłyszałam kroki pod drzwiami. Weszłam do szafy jak torpeda.
-Gdzie ona jest? - warkneła Mal
-Kto? - spytał Jay nie wiedząc o co chodzi.
-Luna - odpowiedziała Evie.
-Kto? Nie znam nikogo takiego a ty Jay? - spytał Carlos a ja cichutko się zaśmiałam.
-Ja też. - przytaknął Jay. Miny dziewczyn były bezcenne.
-Chłopcy nie zgrywajcie się, gdzie ona jest? - spytała poirytowana Mal.
-Dobra masz nas. - powiedział Carlos
-Poszła na śniadanie. - powiedział Jay. Wtedy poczułam jakby coś chodziło w szafie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Wielkiego czarne, włochatego pająka.
-Aaaaaa!! - krzyknełam i wyleciałam z szafy. Leżałam dosłownie pod nogami dziewczyn.
-Na śniadaniu? - spytała Evie a chłopcy uśmiechneli się niewinnie. Wtedy ktoś zapukał i drzwi się otworzyły a w nich stanął Ben.
-Wiedziałem że tu was znajdę. Chciałem wam powiedzieć że już jest śniadanie. - wtedy spojrzał na mnie. - Luna, czemu leżysz na ziemi? - spytał blondyn.
-Długa historia. - westchnełam a chłopcy się zaśmiali. Zgromiłam ich wzrokiem.
-Okej nie wnikam, chodźcie. - powiedział i wyszedł a dziewczyny za nim. Jay i Carlos pomogli mi wstać.
-Czemu wypadłaś z szafy jak burza? - spytał brunet.
-Bo tam był pająk. - powiedziałam z lękiem. Jay podszedł do szafy a po chwili wyszedł z pająkiem.
-Aaaaa! - krzyknełam i schowałam się za Carlosem.
-No zobacz jaki śliczny. - powiedział Jay.
-Zabierz to. - powiedziałam i wybiegłam z pokoju, słyszałam jak chłopak biegnie za mną. Zauważyłam dziewczyny które gadały z Benem. Schowałam się za Evie.
-No daj buzi pajączkowi. - powiedział Jay z chytrym uśmieszkiem
-Sam mu daj. - warknełam.
-No zobacz, pajączek chce buziaka. - nalegał
-Spadaj. - warknekam i zobaczyłam Carlosa który się za nami śmiał i do nas podchodził.
-Zachowujecie się jak dzieci. - westchneła Mal
-Wcale nie. - powiedzieliśmy w tym samym czasie.
-Jay, daj spokój. - powiedziała Evie.
-No dobra. - westchnął i odłożył pająka. W spokoju udaliśmy się na śniadanie. Lekcje mineły szybko, teraz mamy Zajęcia Wyrównawcze z Dobroci.
-Jeśli, ktoś wam daje na ręce płaczące dziecko, co robicie?
a) Zamykacie w wierzy
b) Wycinacie serce
c) Dajecie butelkę
d) Rzucacie klątwe
Evie - spojrzałam na granatowowłosą.
-Co to było to b? - spytała, Dobra Wróżka zmieszała się.
-To może ktoś inny? Luna? - spojrzałam na nią.
-C, dajemy butelkę. - odpowiedziałam znudzona.
-Doskonale. - pochwaliła mnie
-No dziewczyno szalejesz. - powiedział Carlos.
-Po prostu wybierasz najnudniejszą odpowiedź. - powiedziałam a wszyscy pokiwali głową. Wtedy do sali weszła dziewczyna w bladoniebieskiej sukience. Rzuciła nam strachwile spojrzenie. Podeszła do dobrej Wróżki i podała jej papiery.
-Witaj kochanie. - przywitała się.
-Hej. Musisz podpisać papiery na koronację. - Ja i Mal spojrzałyśmy na siebie
-Jest twoja. - szepnełam a ta pokiwała twierdząco głową.
-Pamiętacie moją córkę Jane? - spytała nas
-Mamo! - szepneła Jane. - Cześć. Wszystko gra. Mnie tu nie ma. No to pa. - ukłoniła się i wyszła z sali.
----------------------------------
Dzisiaj mało bo 617 słów, ale mam nadzieję że wam się spodoba. Zostawcie gwiazdki i komenatrze bo to bardzo motywuje

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro