Rozdział 8
Mówi się, że muzyka odzwierciedla duszę człowieka. Czy jest to prawda? Według mnie tak. Yoongi wyglądał, jakby był zupełnie w innym świecie, kiedy grał na fortepianie.
Siedziałem obok niego, patrząc z fascynacją, jak przez jego twarz przepływa cała gama emocji. Od radości, przez ból, aż do smutku, jednak za każdym razem wyglądał tak samo pięknie, jak zawsze. Przypominał mi upadłego anioła, który próbował odnaleźć właściwą ścieżkę. Z wierzchu tak perfekcyjny, że nie dostrzegalne było jego wewnętrzne cierpienie. Trzeba było się naprawdę bardzo dobrze przyjrzeć. Tyle niedoskonałości w czymś tak idealnym.
Zapatrzony w niego, ledwie wyłapałem moment w którym zaczął śpiewać. Zachrypnięty głos idealnie współgrał z brzmieniem pianina, wypełniając ten szary pokój do granic możliwości.
Co ja bym zrobił bez twoich przemądrzałych ust
Przyciągają mnie, a Ty mnie odrzucasz
W głowie mi się kręci, nie żartuję, nie mogę cię zdefiniować
Co się dzieje w tym pięknym umyśle
Jestem na twojej magicznej, tajemniczej przejażdżce
Jestem tak oszołomiony, że nie wiem co mnie trafiło, ale będzie ze mną dobrze *
Cały czas śpiewał, mając zamknięte oczy. Czułem, że wkładał w to całe serce i dawał się ponieść chwili. Chciałem, żeby grał mi już zawsze, ale wiedziałem, że to nie było możliwe. Kiedy ostatnie dźwięki cichły, smutniałem coraz bardziej. Cisza była dziwnie nieprzyjemna w porównaniu do tego, co słyszałem przed chwilą.
- Co sadzisz? - nieśmiało spytał Yoongi i dopiero wtedy na niego spojrzałem. Bawił się nerwowo swoimi palcami, które po chwili delikatnie ścisnąłem, splatając ze swoimi.
- Twoja mama miała rację, masz ogromny talent. Nie możesz go zmarnować - kciukiem gładziłem jego delikatną skórę. Przez cały dzień zachowywał się tak spokojnie, że ciężko było mi się przyzwyczaić, ale cieszyłem się z tego. Uniósł głowę, patrząc na mnie z lekkim niedowierzaniem.
- Dziękuję... Napisałem ten tekst niedawno. Byłeś moją inspiracją - zaczerwienił się, na powrót spuszczając wzrok. Poczułem ciepło rozchodzące się po całym ciele, kiedy to powiedział.
- Naprawdę? To dla mnie zaszczyt - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Gdzieś w głębi serca czułem, że Yoongi będzie kimś wielkim i wszyscy będą go znali, a myśl, że byłem jego inspiracją dawała powód do dumy. Zapanowała między nami cisza, ale nie był nieprzyjemna. Po prostu każdy myślał nad czymś innym, zapatrzony przed siebie.
- Chce ci pokazać pewne miejsce - odezwał się niespodziewanie młodszy. Spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Teraz?
- Teraz. Wstawaj - pociągnął mnie za rękę do góry. Wykonałem jego polecenie, nie pytając o nic więcej. Byłem ciekaw, gdzie mnie zaprowadzi. Zeszliśmy na dół, gdzie założyliśmy buty i wyszliśmy z domu, zamykając go na klucz. Było już ciemno, praktycznie zero aut, a tym bardziej przechodniów. Pomimo letniej pory roku, od czasu do czasu chłodny wiatr rozwiewał nasze włosy. Dobrze, że oboje założyliśmy bluzy.
- Daleko to? - spytałem, kiedy przeszliśmy kilkanaście metrów. W odpowiedzi Yoongi pokiwał przecząco głową i skupił się na chodniku przed sobą. Nie odzywałem się już, bo chłopak nie był najwidoczniej skory do rozmowy. Nie miałem pojęcia, jak długo szliśmy. Dwadzieścia, trzydzieści minut? Coś koło tego.
- Co to za budynek? - zadałem kolejne pytanie, patrząc na ogromną, pieciopiętrową, lekko zniszczoną budowlę. Ku mojemu zdziwieniu, Yoongi zaczął się kierować do środka.
- Opuszczona szwalnia - odpowiedział i posłał mi ponaglające spojrzenie. - No chodź.
Zamrugałem zdziwiony, ale posłuchałem go. Wyglądał na dobrze obeznanego w pomieszczeniach. Znał drogę i bez trudu doprowadził nas do schodów, nawet nie zapalając lampki w telefonie.
- Idziemy na dach - mruknął i zaczął wspinaczkę po stopniach. Szczerze? Nie zdziwiło mnie to. Podejrzewałem, że mogło o to chodzić, jak tylko doszliśmy na miejsce i pomimo tego, że nie uważałem, aby to był dobry pomysł, zacząłem wchodzić zaraz za nim. Udało nam się dotrzeć na samą górę bez żadnych przeszkód.
- Często tu bywam, piszę teksty piosenek, albo po prostu myślę - Yoongi zbliżył się dość blisko krawędzi i usiadł. Z początku po turecku, a później tak, że nogi wisiały mu w powietrzu.
- Jesteś pewien, że bezpiecznie jest tak siedzieć? - uniosłem brew. Samemu usiadłem trochę dalej, ale po chwili całkowicie się położyłem. Miasto z tej wysokości wyglądało pięknie, ale to nocne niebo interesowało mnie bardziej.
- Prawdopodobnie nie, ale zazwyczaj tak siadam - kątem oka widziałem, jak wzrusza ramionami. Mimo wszystko dołączył do mnie i ułożył się dokładnie w takiej samej pozycji.
- Nie sądzisz, że gwiazdy wyglądają dzisiaj pięknie? - szepnął, a ja skinąłem głową.
- Tak... Świecą wyjątkowo jasno. Jak ty - zerknąłem w bok, żeby móc podziwiać jego profil.
- Świecę według ciebie?
- Właściwie to jaśniejesz. Otacza cię taka aura.... Chyba szczęścia. Mogę tak to ująć?
- Tak. W tym momencie jestem szczęśliwy - on również spojrzał na mnie. Niepewnie złapał moją dłoń i splótł nasze palce. - Chce ci podziękować.
- Za co?
- Za wszystko. Przywróciłeś mi wiarę - oblizał wargi, robiąc krótką przerwę. - Dałeś nadzieję. Dzięki tobie jestem już pewien, że kiedyś będzie lepiej. Muszę przeczekać jeszcze te niecałe dwa miesiące do osiemnastki i wyjadę. Uwolnie się od ojca, zacznę nowe życie. Stworze wszystko od nowa, spełnię marzenia. Czy można nazwać to wyfrunięciem z gniazda? Chyba nie... To będą raczej narodziny na nowo - słuchałem tego co mówił z lekkim uśmiechem. Tak właściwie, niewiele dla niego zrobiłem. Jedynie wysłuchałem i dałem choć przez jakiś czas to, czego tak bardzo potrzebował. Uczuć. Były dla niego, jak światełko w tunelu, nakierowały na właściwą drogę. Przywróciły wiarę w ludzi i świat. Przywróciły wiarę w siebie samego. - Jedna rzecz mnie tylko nurtuje... Nie spotkamy się już więcej, prawda?
- To już zależy od ciebie - ścisnąłem delikatnie jego dłoń. Nie czułem smutku, wręcz przeciwnie. Chciałem, aby to on zdecydował, zaczął już w tamtym momencie podejmować samodzielne decyzje. - A chcesz żebyśmy się jeszcze kiedyś spotkali?
- Nie - odpowiedział po kilkunastu sekundach. - Kończysz jeden epizod mojego życia i nie możesz zaczynać kolejnego. Byłbyś związany z moją przeszłością z którą będę chciał skończyć na dobre i zapomnieć. Może tak miało być? Może miałeś być jedną z tysięcy twarzy w moim życiu, która jedynie znaczyła trochę więcej?
- Nigdy nie znajdziesz na te pytania odpowiedzi. Zawsze będzie wiele niewiadomych, zadań bez rozwiązania, przypadków bez wytłumaczenia i pytań bez odpowiedzi. Może nawet więcej niż gwiazd na niebie. - chciałem, żeby Yoongi spełnił wszystkie plany zawarte w swoich słowach. Można powiedzieć, że stało się to jednym z moich ważniejszych marzeń. Mogłem się jedynie nigdy nie dowiedzieć, czy się spełniło.
- A co jeśli za tobą zatęsknie?
- To wtedy poczekasz do wieczora i spojrzysz w niebo. Będziesz przyglądał się tym wszystkim jasnym punkcikom, myśląc, że może ja też robię to w tym samym momencie, tylko trochę dalej. A kto wie, co przyniesie przyszłość? Może się tak zdarzyć, że jednak się jeszcze spotkamy. Przez całkowity przypadek, w zupełnie dziwnym miejscu i okolicznościach. Porozmawiamy wtedy i wiesz co będę chciał usłyszeć?
- Nie - spojrzał na mnie ciekawy.
- Że osiągnąłeś już wszystko, co chciałeś.
Yoongi nie odpowiedział. Przeniósł swój wzrok z powrotem na niebo, tak samo jak i ja.
Wtorkowy wieczór, najbardziej idealny ze wszystkich. Został nam jeszcze jeden dzień, ale ja traktowałem nasza rozmowę, jako swego rodzaju pożegnanie. Nie sądziłem, aby później był czas i okazjia na coś takiego. Każdy rozejdzie się w swoją stronę, bez łez i zbędnych słów, bo wszystko co chcieliśmy, już sobie powiedzieliśmy. Resztę woleliśmy zachować dla siebie i nie roztrząsać niepotrzebnych spraw. Chwila była magiczna i mieliśmy zamiar czerpać z niej, jak najwięcej.
~
* fragment piosenki All of me - John Legend (w ff wykorzystałam go, jako tekst, który Yoongi napisał sam)
Rozdział krótki, ale taki miał być. Planowałam go od samego początku i nie mogłam doczekać najbardziej ze wszystkich.... Mam nadzieje, że wam podoba się również mocno co mi.
Wstawiam go tak szybko, bo....
...
...
...
..
To przedostatni rozdział.
Tak, jeszcze tylko jeden rozdział, epilog i koniec z "Tylko mnie kochaj".
Weekend będę miała zajęty, nie wiem jak to będzie, czy uda mi sie napisać czy nie, ale postaram się. Może w późny niedzielny wieczór dodam, albo poniedziałkowy :)
Oczywiście przepraszam za wszystkie błędy.
Komentujcie, bo to bardzo motywuje, a wtedy może uda mi się napisać rozdział wcześniej :D
PS Nawet nie zdajecie sobie sprawy do jakich ja depresyjnych piosenek pisze to ff, a ten rozdział to już w ogóle :') nie ma to, jak dobry humor do szkoły:)))
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro