Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 46. Powołanie ogrodnika

Delilah istotnie miała rację - Syriusz czuł się jak kretyn.

Sprzeczka z Elise, choć drobna, uświadomiła mu jego błąd. Kiedy blondynka patrzyła na niego w taki sposób, jakby się na nim zawiodła, już wiedział, co zrobił źle. Wiedział, że zranił Elise tym brakiem zaufania. I to sprawiało, że Syriusz czuł się okropnie - nienawidził, kiedy ważne dla niego osoby były nim zawiedzione lub, co gorsza, skrzywdzone.

Syriusz stracił już w życiu ważną sobie osobę - swojego brata. Stało się tak głównie przez różnice pomiędzy nimi. Regulus nie porzucił tego, co przekazali mu rodzice, i, ku zgrozie Syriusza, wciąż interesował się poczynaniami Voldemorta. Początkowo Syriusz miał nadzieję, że Regulus w końcu się z tego otrząśnie, ale tak się nie stało. I właśnie to stanowiło jeden z powodów, które poróżniły braci.

W czasie, gdy Delilah ruszyła na poszukiwania Elise, czwórka Gryfonów udała się do swojego pokoju wspólnego. Po drodze oczywiście Syriusz nie mógł obyć się bez reprymendy, którą otrzymał od przyjaciół.

— To definitywnie nie był najlepszy pomysł, Łapo — powiedział James, kręcąc głową z dezaprobatą. — Co ci strzeliło do głowy, żeby ją śledzić?

— Impuls — odparł lakonicznie Black. — Strasznie durny impuls...

— Nie da się ukryć — przytaknął Remus, po czym wypowiedział hasło do pokoju wspólnego Gryfonów.

Nie dało się nie zauważyć, że Gryfoni byli niezwykle zachwyceni swoją wygraną. Planowali już świętowanie pod wieczór, na co Syriusz tym razem nie miał ochoty. Zazwyczaj wraz z nimi świętowały też Elise i Delilah... Tym bardziej, że przez to, czego narobił, jedyne, co chciał zrobić, to zacząć wrzeszczeć na samego siebie, jakby to mogło mu w jakiś sposób pomóc.

Przez głowę Blacka goniło się milion myśli. Czy Elise będzie w stanie wybaczyć mu ten brak zaufania? Chwilowo ciężko mu było patrzeć pozytywnie. Na szczęście wiedział, gdzie popełnił błąd i chciał go naprawić, co nie czyniło go zarozumiałym palantem, jednak co, jeśli Elise nie zechce mu wybaczyć?

Doskonale wiedział, że musi ją za to przeprosić, ale podejrzewał, że Elise może chcieć to przemyśleć.

— Naprawdę, Syriuszu, jeszcze nie wszystko stracone — zauważył rozsądnie Remus, patrząc, jak Syriusz chodzi po dormitorium w tę i z powrotem. Zupełnie jakby to dreptanie po całym pokoju miało mu pomóc, choć było po nim widać, że nie do końca tak było.

— Nienawidzę siebie za to, co zrobiłem — stwierdził Black. Zaczął bezmyślnie obracać w dłoniach różdżkę. Przypomniawszy sobie zaklęcie wyczarowujące kwiaty, wypróbował je, jednak jedyne, co w tym momencie otrzymał, to dwie marne stokrotki.

Dzień minął Elise i Syriuszowi w dosyć ponurej atmosferze. Gryfon nie miał specjalnej ochoty na świętowanie wygranej swojego domu, co James doskonale rozumiał i nie miał do niego o to pretensji. Mało tego, bo sam wyrwał się z towarzystwa i powrócił do dormitorium, przynosząc ze sobą cztery butelki piwa kremowego, którym poczęstował przyjaciół.

— Rozchmurz się, Łapo — powiedział, siadając obok swojego przyjaciela. — Na pewno da się to jeszcze jakoś naprawić.

— Mam taką nadzieję — westchnął Black. Z jakiegoś powodu w ciągu popołudnia jeszcze kilka razy próbował wyczarować kwiatka. Tym razem zamiast dwóch marnych stokrotek osiągnął bratka, który po wyczarowaniu nie wyglądał na zwiędniętego jak te stokrotki.

— Odkryłeś w sobie powołanie ogrodnika? — zażartował James.

— Nie, po prostu próbuję wyczarować różę — odparł Syriusz jakby nigdy nic, po czym odłożył różdżkę na podłogę.

— Coś mi mówi, że coś wymyśliłeś, Syriuszu — powiedział Remus.

Black podrapał się po głowie, mierzwiąc sobie w ten sposób czarne loki.

— Nie ukrywam, że nie — odpowiedział z nutą tajemniczości. — Po prostu chcę naprawić to, co zepsułem.

▪︎ ▪︎ ▪︎

Następny dzień, czyli niedzielę, Elise spędziła dosyć spokojnie. Nie miała sposobności do kontaktu z Huncwotami - czułaby się nieco niezręcznie, rozmawiając z Jamesem, Remusem czy Peterem, pomijając przy tym Syriusza. Zastanawiała się, czy zrozumiał swój błąd.

Kiedy rano weszła do Wielkiej Sali, jej wzrok automatycznie powędrował do stołu, przy którym siedzieli Gryfoni. W duchu uderzyła się za to w czoło. Posłała siedzącym tam przyjaciołom ledwie zauważalny uśmiech, po czym wraz z Delilah udała się do stołu Krukonów.

Delilah skrzywiła się ze smutkiem, widząc, jak bardzo źle działa na Elise kłótnia z Syriuszem.

— Przeszło ci przez myśl, że... Wiesz, że to koniec? — zapytała Delilah ostrożnie, kiedy opuściły Wielką Salę.

Elise pokręciła głową. Wydawało jej się, że jest jeszcze szansa na naprawienie całej tej sytuacji. Miała nadzieję, że rzeczywiście tak jest. Pomimo tej kłótni nie mogła powiedzieć, że przestała kochać Syriusza, ale... On też musiał zrozumieć swój błąd. Nie sądziła, by wynikło z tego coś dobrego, jeśli Syriusz nie zacznie jej bardziej ufać. I jeśli wciąż będzie zbyt zazdrosny o Reagana.

By zrozumieć poczynania swojego chłopaka, próbowała się nawet postawić w jego sytuacji. Syriusz bez wątpienia był obiektem westchnień wielu dziewczyn i Elise doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Mimo to w jej głowie tkwiła myśl, że skoro Syriusz kocha ją, to na pewno nie flirtowałby jednocześnie z inną dziewczyną. Fakt, niby prościej być zazdrosnym o przyjaciela niż o nieznajomego, ale to niezbyt przemawiało do Elise.

— Nie — przyznała Elise. — Nie przeszło mi to przez myśl. To znaczy... Jedyne co, to zastanawiam się, czy Syriusz zrozumie swój błąd.

Delilah pokiwała głową.

— Dalej uważam, że na pewno już zrozumiał i czuje się jak ostatni kretyn.

Elise roześmiała się. Rzeczywiście, to by ułatwiło sprawę.

W poniedziałek lekcje dłużyły się blondynce niemiłosiernie - miała wrażenie, jakby zamiast dwóch godzin eliksirów było ich cztery. Pomiędzy lekcjami odwiedziła jeszcze Michaela, który wciąż był jeszcze w skrzydle szpitalnym, a tego wieczoru miał już wrócić do swojego dormitorium. Jednak na eliksirach towarzyszył jej Remus, który po SUMach wybrał wiele przedmiotów, w tym eliksiry.

— Poczekaj, Elise — powiedział Gryfon, zatrzymując przyjaciółkę przed dodaniem zbyt dużej ilości jednego ze składników. — Przelejesz to — dodał ze śmiechem.

— Och — mruknęła Elise, odstawiając butelkę na stolik. — Lada moment zniszczyłabym eliksir...

— Nie szkodzi — zapewnił ją Remus. — Rozprasza cię sytuacja z Syriuszem?

— Trochę tak — przytaknęła Elise. — Najgorsze jest to, że przez naszą kłótnię tracę sposobność do kontaktu z wami... I Delilah przy okazji też traci.

— Nie czuj się winna — odparł Remus. — Żadna w tym twoja wina. Syriusz zachował się dziecinnie, jeśli mam być szczery.

— Zazdrość jest czymś naturalnym, ale...

— ... ale nie powinna się na nikim odbijać — dokończył Remus. — Gwarantuję ci, że Syriusz już to zrozumiał, Elise.

Ta wiadomość nieco pocieszyła blondynkę.

Po lekcjach dziewczyna odwiedziła Hagrida - zdarzało się, że gajowy miał chęć porozmawiać z kimś o swoim zamiłowaniu do wszelkich kreatur, a Elise lubił ze względu na to, że podzielała ona jego zainteresowania.

Pogrążona w rozmowie o hipogryfach z gajowym blondynka akurat uniosła do ust filiżankę z herbatą, kiedy przez okno zauważyła jakiś ciemny kształt, spacerujący nieopodal chatki Hagrida.

Oczy Elise rozszerzyły się. Była pewna, że owy czarny pies nie jest zwyczajnym psem, a Syriuszem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro