Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3. Syriusz bez loków

— Już rozumiesz, Delilah? — to pytanie skierowane do Krukonki zostało zadane przez Remusa, który w środowe popołudnie usilnie próbował wytłumaczyć jej temat z eliksirów. Dziewczyna, która dotychczas tępo wpatrywała się w podręcznik, teraz podniosła wzrok na Gryfona i nawet nie musiała nic mówić, by wiedział, że poszczególne pojęcia nic jej nie mówiły.

— Przepraszam cię, Remusie, ale... Widocznie jestem za tępa, jeśli chodzi o eliksiry — westchnęła Delilah.

Remus potrząsnął przecząco głową.

— Nawet tak nie mów! Uda ci się nadgonić eliksiry i zdać z nich SUMy na dobrą ocenę...

— Wystarczy, że je zdam — brunetka machnęła ręką. — Nie oczekuję, że dostanę Wybitny z eliksirów.

Remus nie poddał się i zaczął ponownie objaśniać Delilah eliksiry, a ona starała się cokolwiek z tego zrozumieć. Siedząca obok Elise udawała, że wcale na nich nie zerka i nie uśmiecha się pod nosem, bawiąc się ze swoim nieśmiałkiem. Zielone stworzonko prawie wtapiało się w tło trawy, na której siedzieli.

— Max... — westchnęła, kiedy nieśmiałek uczepił się jej rękawa, a następnie wspiął się na jej rękę i szybko znalazł się na ramieniu swojej właścicielki. Kiedy wyprostowała rękę, użył jej jako zjeżdżalni, by w mgnieniu oka zjechać z powrotem na trawę.

James, Syriusz i Peter chichotali, obserwując poczynania nieśmiałka. Nie zważając na to, Max przeturlał się po trawie, co wprawiło trójkę Gryfonów w jeszcze większe rozbawienie. Elise śmiała się nie tylko z zabawy Maxa, ale i z reakcji chłopaków.

— Z czego wy tak rżycie? — zapytał poirytowany Remus. Widząc, jak zabawia ich nieśmiałek, pokręcił głową ze zrezygnowaniem, choć na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.

— To dobre pytanie — odpowiedziała Elise z rozbawieniem. — Max po prostu się bawi, a oni chichrają się tak, jakby zobaczyli Syriusza w prostych włosach.

Wszyscy zareagowali na to śmiechem, z wyjątkiem Syriusza, który patrzył na Elise z oburzeniem.

— Czemu wy dwie się na mnie ostatnio uwzięłyście? — zapytał, krzyżując ręce na piersiach.

Blondynka spojrzała na niego spod zmrużonych powiek.

— To za nazywanie Maxa potworem — odpowiedziała i uśmiechnęła się, co w połączeniu ze zmrużonymi oczami wyglądało na złowieszczy uśmiech.

Syriusz westchnął, po czym wyciągnął dłoń w kierunku Maxa, który po chwili zastanowienia na nią wskoczył.

— Wybacz, stary, wcale nie jesteś potworem — powiedział, po czym wystawił dłoń do niego, jakby oczekiwał przybicia piątki - o dziwo, nieśmiałek przyłożył swoją łapkę do dłoni Syriusza, co wyglądało na piątkę. Chłopak uśmiechnął się. — Równy z ciebie gość.

Elise aż się uśmiechnęła. Max, którego Syriusz posadził z powrotem na ziemi, ruszył w kierunku swojej właścicielki. Wdrapał się na jej kolana, gdzie następnie zwinął się w kłębek i zasnął.

Następny dzień był dla Delilah wręcz zbawieniem - tego dnia ona i Elise nie miały eliksirów, ale za to miały wróżbiarstwo, co niezwykle cieszyło brunetkę.

— Lilah, spokojnie — śmiała się Elise, patrząc, z jaką radością na twarzy Delilah przemierza korytarze. — Za chwilę zaczniesz skakać pod sam sufit.

— Najwyżej będziemy mieć dziurę w suficie — odparła Delilah, nie tracąc uśmiechu.

Na pierwszej w tym roku szkolnym lekcji wróżbiarstwa profesor Foretell uznała, że dobrym pomysłem będzie powtórka wróżenia z kryształowej kuli. O ile Delilah była z tego zadowolona, to Elise nie miała bladego pojęcia, czego powinna się spodziewać po patrzeniu w kulę - jedyne, co w niej widziała, to spowijająca jej wnętrze szara mgła.

— Może ci powróżę? — zaproponowała Delilah. Elise kiwnęła głową z uśmiechem - już nieraz słyszała skierowane do niej wróżby swojej przyjaciółki, więc nie miała nic przeciwko kolejnej.

Delilah przez chwilę patrzyła w kryształową kulę. Z jej twarzy nie dało się odczytać nic oprócz pełnego skupienia. Po dłuższej chwili milczenia i wpatrywania się w kulę spojrzała na Elise i uśmiechnęła się.

— Hm, dzisiaj kula bardzo wybiegła w przyszłość, bo pokazała mi ciebie jako magizoologa — powiedziała, na co Elise zaśmiała się krótko.

— Oby twoje wewnętrzne oko się nie myliło, Lilah — odparła, po czym wróciła do bezcelowego wpatrywania się w kulę.

Jej przyjaciółka doskonale ukrywała się ze swoimi negatywnymi emocjami - cicho wypuściła powietrze, po czym również wróciła do patrzenia w kulę, jakby chciała potwierdzić to, co w niej przed chwilą zobaczyła. Ku jej zawiedzeniu, obraz się nie zmienił...

Elise jak przez mgłę widziała w swojej kuli przewijające się postacie - jedna, jasnowłosa, najpierw się pojawiła, by po chwili rozpłynąć się w powietrzu. Pojawiło się pięć innych postaci, też okrytych mgłą. Elise podejrzewała, że owe postacie muszą być jej przyjaciółmi. Zauważyła też kilka mniejszych sylwetek, ale je dało się odróżnić - były to przeróżne zwierzęta: nieśmiałki, niuchacze, hipogryf, feniks, nawet buchorożec. Jedna z postaci, które Elise wzięła za swoich przyjaciół, jakby świeciła, odróżniając się od innych. Blondynka w skupieniu patrzyła, jak sylwetki zaczynają się rozmywać i znikać z jej pola widzenia - najpierw najmniejsza, potem jedna z ciemnowłosych, aż pozostały trzy, łącznie z tą świecącą jaśniej. Na jej oczach świecąca postać też zaczęła znikać, jednak zostawiła po sobie niewielkie światełko. Światełko to znajdowało się tuż obok pozostałych dwóch sylwetek, spowitych mgłą.

Dziewczyna oderwała wzrok od kuli i zamrugała powiekami - to, co tam ujrzała, narobiło jej niezłego mętliku w głowie. Odsunęła od siebie kryształową kulę.

— Wszystko w porządku, panno Mayers? — zapytała profesor Foretell, która jakby znikąd pojawiła się obok Elise i Delilah.

Blondynka pokiwała głową i posłała nauczycielce najbardziej przekonujący uśmiech, na jaki mogła się zebrać.

— Oczywiście, pani profesor — odparła, mając nadzieję, że nauczycielka nie zacznie jej wypytywać z tego, co zobaczyła w kuli, bo ciężko byłoby jej wyjaśnić to, co tam widziała.

— Nie każdemu jest dane poznać własną przyszłość — powiedziała kobieta rozmarzonym głosem. — Jednak przyszłość to delikatna sprawa, trzeba się z nią obchodzić jak z porcelaną.

Po tych słowach odeszła, poruszając się powoli i z gracją, wprawiając w ruch swój długi naszyjnik z koralików. Elise spojrzała za nią, po czym pokręciła głową.

— Ta kobieta mnie przeraża — powiedziała do Delilah, która zachichotała w odpowiedzi.

— No to jak wrażenia po pierwszym w tym roku wróżbiarstwie? — zapytał Syriusz, kiedy cała szóstka spotkała się po lekcji.

Elise pokręciła głową i wypuściła powietrze ze świstem.

— Tak samo jak rok temu, ale w tym roku zaczynam rozważać ucieczkę z wróżbiarstwa.

— To możemy uciekać razem, Eli, bo ta historia magii jest bardzo nudna i bezsensowna — stwierdził Syriusz z uśmiechem. — Tylko Delilah wywróży nam dogodny moment na ucieczkę...

Delilah uśmiechnęła się, patrząc na niego spod zmrużonych powiek.

— Możecie uciekać za rok, kiedy zrezygnujecie z historii magii i wróżbiarstwa.

Syriusz ze zrezygnowaniem opuścił ręce, wznosząc oczy ku sufitowi.

— No masz, a miało być tak pięknie...

— Proszę cię, nawet bez mojej pomocy znalazłbyś dogodny moment na ucieczkę — stwierdziła Delilah, patrząc na niego z politowaniem.

— Już się przed nimi nie ukryjesz, Syriusz — stwierdził James ze śmiechem, wskazując ruchem głowy na Elise i Delilah. — Tak bardzo tęskniłaś za wróżbiarstwem, Delilah, że teraz pewnie widok kryształowej kuli cię ucieszył, co?

Delilah pokiwała głową, a na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech.

— Bardzo. Szkoda tylko, że kolejne mamy dopiero w poniedziałek...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro