12.5 Kara była nagrodą
~Tom~
Ostatnie co pamiętam to barową ladę, wystawę alkoholi i barmana który niechętnie podawał mi kolejną butelkę ulubionego trunku. Tak zatapiałem swój smutek, byłem idiotą... Jestem idiotą, zraniłem ją, a ona nie była niczemu winna. Wyżyłem się na niej przez głupią złość i zazdrość. Chciałem jej atencji którą i tak odrzucałem gdy się nadarzała. Kiedy odpłynąłem, nie mam pojęcia, ale pamiętam że czułem spokój. Potem czułem dotyk, był miły, delikatny, potem był mniej przyjemny bo zmienił się w lekkie szturchanie.
- Tom obudź się proszę, muszę już wstać. - Gdy dotarł do mnie łagodny głos otworzyłem powoli oczy, skierowałem je w stronę pochodzenia dźwięku. Para fiołkowych ślepi wpatrywała się we mnie, jak łatwo się w nich zatopić. Zaraz... Co tu robi dodatkowa para oczu? W łóżku, w moim pokoju? Cholera zaciągnąłem ją do łóżka po pijaku! Odskoczyłem od dziewczyny zszokowany, prawie spadłem z łóżka. Wytłumaczyła mi całą zaistniałą sytuację, to było żenujące, jak ja musiałem wyglądać żałośnie, wstyd mi że widziała mnie w takim stanie. Chciałem ją znów przeprosić ale nie pozwoliła mi na to, zasłoniła mi usta dłońmi. Była bardziej stanowcza, otwarta i uśmiechała się do mnie, jednak perspektywa uciszonym była dziwna. Ponaglałem ja wzrokiem by mnie w końcu uwolniła a ona pokazała mi język, jest słodka gdy się tak droczy, nie byłem jej dłużny, polizałem jej dłoń, pisnęła i zabrała ją.
- Fuuuuuuj. Jesteś obleśny. - Jej śmiech pieścił moje uszy, robiła to z mojego powodu więc ten dźwięk cieszył jeszcze bardziej i powodował uśmiech.
Przypomniała mi o naszej umowie i opuściła mój pokój. Kara mi się należała nie zaprzeczałem i chętnie ją odbędę. Chłopaki izolowali mnie nieco od dziewczyny, nie dziwie im się, szczególnie po występie jaki dałem. Ale po śniadaniu Eddowi i Mattowi przeszło, wszystko wróciło do normy. Chociaż podczas seansu głupich filmów z netu odizolowali mnie od Marigold, Edd już za samo to że był jej najlepszym przyjacielem zajął miejsce obok niej, drugie miejsce szybko zajął Tord uniemożliwiając mi możliwość pobycia przy dziewczynie. Sesja filmowa była nieco zabawna, białowłosa tak bardzo się bała, oglądała większość przez małą szparę którą tworzyła między palcami którymi zakrywała oczy. Jej zachowanie było rozkoszne, żałowałem że nie jestem bliżej niej. Gdy uznała że już dość rozeszliśmy się do pokoi.
Zerwałem się do siadu po brutalnym obudzeniu, spojrzałem na winowajce, wpatrywała się we mnie. Rozejrzałem się, była tylko ona, uśmiechała się, myślałem że dzieje się coś niebezpiecznego . Opadłem na poduszki z ciężkim westchnięciem.
- Tom nie mogę zasnąć. Przyjdź do mnie i mi zaśpiewaj. Dawno tego nie słyszałam. -
- Czy ty wiesz która jest godzina? - Burknąłem rozespany, uświadomiła mnie że jest ledwo po północy, wytargała mnie z łóżka. Jej dłonie były chłodne, to dziwne że mój zaspany mózg to zarejestrował. Gdy przekroczyłem próg jej pokoju, wskoczyła do łózka i zakopała się od razu pod pościel. Usiadłem na podłodze i oparłem się plecami o mebel.
- Jakieś specjalne życzenia? - Spojrzałem na nią, przysunęła się bliżej. Wybór pozostawiła mi, zsunęła dłoń z łóżka, chciała bym ją trzymał. Chwyciłem ją od razu, była taka drobna w porównaniu do mojej. Gładziłem jej skórę opuszkami palców gdy zacząłem piosenkę. Czemu wybrałem tą piosenkę, nie wiem, była pierwszą jaka wpadła mi do głowy gdy pomyślałem o dziewczynie. Gdy skończyłem odchyliłem głowę by na nią spojrzeć, zasnęła. Wyglądała tak spokojnie, jakby nie miała na głowie żadnych trosk. Przypatrzyłem się jej ręce, liczne blizny zdobiły odciek od nadgarstka po prawie sam łokieć. Dlatego tak ukrywała te obszary rękawem bluzy, bluzki albo rękawiczkami. Ucałowałem delikatnie wierzch jej dłoni, gdybyś nie spała nigdy bym tego nie zrobił. Wstałem z podłogi, ciężko było ją puścić. Gdy to uczyniłem wsunąłem jej rękę pod kołdrę, pogładziłem lekko jej policzek i wróciłem do siebie. Dzisiaj jestem jej wiernym i posłusznym sługą, muszę wypocząć.
Rano nie próżnowałem, przygotowałem śniadanie. Nic wybitnego i nic co zajmuje dużo czasu, kanapki ale Marigold była zadowolona z niespodziewanego posiłku. Patrzenie na jej rozpromienioną buzię sprawiało że po moim ciele rozchodziło się przyjemne ciepło. Czy robię się zbyt zachłanny? Chciałbym by ten uśmiech należał tylko do mnie, by kierowała go w moją stronę, bym to ja go tworzył. Kolejna ciekawa informacja, nie lubiła jak wspominało się o jej wadze, wydęła policzki i odwracała głowę z obrażoną miną. Jadła zdecydowanie za mało, czemu laską tak zależy na szczupłej figurze, gdyby miała parę kilo więcej nadal była by piękna... Cholera... Przysunąłem się do niej i dźgnąłem palcem jej wydęty policzek, wypuściła z siebie powietrze i popatrzyła na mnie już łagodniej.
- Ubieraj się, dzisiaj twoje życzenia będą spełniane poza domem. Jeszcze wymyślisz coś głupiego, typu żebym był miły dla Torda a tego bym nie przeżył. - Ale chyba nie była by na tyle okrutna by zażyczyć sobie czegoś takiego, jednak wolę nie ryzykować. Na wspomnienie tego okropnego pomysłu zaśmiała się, wyszedłem z pokoju z lekkim uśmiechem. Skierowałem się do pokoju by się przebrać, zmieniłem koszulkę i ubrałem bluzę, gotowy zszedłem na dół. Po drodze spotkałem komunistę, jego wzrok ciskał pioruny, strzały i wszystko inne co mogłoby mnie zabić. Warknąłem w odpowiedzi, jak Edd mógł go przyjąć z powrotem po tym co zrobił.
- Nie myśl że skoro Mari ci wybaczyła to my też o tym zapomnimy. Chętnie zadbam o to by sama z siebie nie zbliżała się do ciebie. - Gdybym mógł przewróciłbym oczami, myśli że będzie w stanie wpłynąć na białowłosą? Jego akceptacji nie potrzebuję, najważniejsze że ona mnie akceptuje, takiego jaki jestem, wszystkie moje wady.
- Spierdalaj Tord, to że zmanipulowałeś Edda po raz kolejny nie znaczy że ona pozwoli sobie namieszać w głowie. Ciekawe jak zareaguje jak zobaczy list gończy z twoją parszywą gębą. - Uśmiechnąłem się triumfalnie schodząc na dół, skąd usłyszałem rozwścieczone warczenia Norwega. Czekałem na dziewczynę przy drzwiach. A co jeśli byłby w stanie namieszać jej tak w głowie że była by przeciwko mnie? Nie, nie wyobrażam sobie tego, jest zbyt dobra i niewinna by móc znienawidzić któregokolwiek z nas. Jestem tego pewny, szczególnie po tym że mi wybaczyła, ja sam sobie nadal nie darowałem. Moja twarz od razu przybierała pogodniejszy wygląd gdy zobaczyłem Marigold, wyglądała ładnie, bardzo ładnie. Nie ubrała się elegancko a raczej luźno, w spodniach też wyglądała zgrabnie, a z tymi kitkami wyglądała dość figlarnie.
Edd był niezadowolony z wieści że wychodzimy razem, po co go informowała? Wyszlibyśmy cichaczem i nawet by nie zauważył, ok, kogo ja oszukuje, pewnie że by zauważył że niema jej w domu. Z rozmyślań wyrwała mnie wzmianka o tatuażu, popatrzyłem na dziewczynę zaskoczony. Szatyn uśmiechał się, uderzył mnie lekko w ramię i kazał być grzecznymi.
- Tak, tak tato, będę grzeczna. - Rzuciła chwytając mnie za rękę i wyciągając z domu. Gdy odeszliśmy kawałek puściła mnie, szkoda, to miłe gdy mogę ją trzymać, wtedy wiem że jest przy mnie i że mi nie ucieknie. Kątem oka widziałem że się we mnie wpatruje, nie ukrywam trochę mi to schlebiało.
- Zróbmy sobie po kolczyku. Ty zrobisz sobie obok tego, będziesz wyglądał jak niegrzeczny chłopiec. A ja też sobie zrobię dodatkowy. - Piercing? Serio? Nie spodziewałem się tego, psychicznie przygotowałem się na coś bardziej babskiego. Uśmiechnąłem się lekko, zabrałem ją do salonu gdzie robiłem wszystkie swoje kolczyki. Fakt okolica wyglądała jakby miał tam nas ktoś napaść, ale to było zabawne jak Mari się mnie uczepiła.
- Boisz się? -
- Byłam w gorszych miejscach, ale to nie znaczy że je lubię. - Burknęła wbijając się bardziej w moje ubranie, czemu nie chciała otwarcie przyznać ze się boi? Była dziewczyną, miała prawo się bać a ja miałem wtedy prawo ją bronić. Gdyby szła obok, objąłbym ją by dodać jej nieco otuchy, ale musiała się przykleić do moich pleców... Chociaż to też było nawet miłe, tak też mogłem czuć jej ciepło. Gdy doszliśmy do salonu, Mari przyglądała się drzwiom, które zdobiły różne rysunki, wszystkie należały do pracowników. W środku też przyglądała się wszystkiemu z zaciekawieniem i iskierką w oczach. Parsknąłem śmiechem gdy blondyn uznał ją za nieletnią, jej złość i zawstydzenie było urocze. Na szczęście mi się nie oberwało, w dodatku mężczyzna uznał że jest moją dziewczyną... Może nie wprost ale tak to odebrałem. Poprowadziłem ją do drugiego pomieszczenia gdzie przeglądała kolczyki którymi mogła wymienić wkręt który będzie miała po przebiciu. Zerkałem na nią kątem oka. Nachylała się nad gablotkami i przyglądała dokładnie biżuterii. Czy naprawdę wyglądaliśmy na parę? Czy ja bym do niej pasował? Czy umiałaby mi zaufać? Czy ja umiałbym być dla niej dobry i nie wywoływać u niej łez. Otrząsnąłem się gdy pokazywała palcem na parę kolczyków. Chciała je kupić, czemu ja miałbym ich nie kupić? To byłby dobry prezent, na tą myśl uśmiechnąłem się.
- Jeden dla ciebie drugi dla mnie. - Reszta wypowiedzi była nieważna, z moich ust wyszło coś takiego, tego typu rzeczy robią pary, te same kolczyki, tatuaże, wisiorki czy... Cholera nie wiem co jeszcze. Jeszcze chciała się kłócić że zapłaci za nie, chociaż połowę. Popatrzyłem na nią ponuro.
- Cicho, spełniłem tylko twoje życzenie, a życzeń nie można oddać. Więc nie sprzeczaj się ze mną bo i tak przegrasz. - Wydęła wargi w niezadowoleniu i wydobyła ciche "uparty głupek", uśmiech sam cisnął mi się na usta, uszczypnąłem jej policzek na co pisnęła i uderzyła moją dłoń. Sama się o to prosiła, chciałem się bez przerwy z nią droczyć jej obrażone miny po których po chwili rozkwitał uśmiech sprawiały że wewnątrz robiło mi się ciepło. Nadszedł czas na kłucie, wypełniliśmy papiery jakie nam podsunęli i poszliśmy do kolejnego pokoju. Pierwszy usiadłem na fotelu, widziałem że białowłosa się stresuje, jak zobaczy że ja dałem radę będzie jej raźniej. Jak zobaczyła wielką igłę pobladła nieco, też się wystraszyłem jak ją zobaczyłem pierwszy raz, potem już przyjąłem to na chłodno. Zmarszczyłem nieco brwi jak metal ozdoby przechodził przez zrobioną dziurkę. Po wszystkim zszedłem i uśmiechnąłem się do dziewczyny by dodać jej otuchy. Ukłoniłem się wskazując jedną dłonią na fotel.
- Teraz twoja kolej. - Wzięła kilka głębokich wdechów po czym usadowiła się na meblu, chciałem się odsunąć by nie przeszkadzać ale coś mnie powstrzymało. Odwróciłem głowę i zobaczyłem drobną dłoń która ściskała moją, patrzyła na mnie błagalnie. Jak mogłem ją zostawić gdy jej wzrok był taki. Przysunąłem się bliżej by miała łatwiejszy dostęp do mojej ręki, wbijała palce mocno w skórę, musiała to bardzo przeżywać. Zamknęła mocno oczy, nawet nie zauważyła kiedy było już po wszystkim. Gładziłem opuszkami palców jej dłoń, rozluźniała się pod moim dotykiem.
- No już po bólu Mari, byłaś bardzo dzielna. - Czułem jak się rozluźniła, była zachwycona, jej tęczówki lśniły gdy przeglądała się w lustrze, przechylała głowę pod różnymi kątami by dokładnie obejrzeć błyskotkę. Gdy dziewczyna była instruowana o pielęgnacji i gojeniu ja wyszedłem przed salon. Przerabiałem to i nie musiałem tego słuchać kolejny raz. Gdy wyszła uśmiechała się promiennie, gdy poczułem że na moje policzki wkrada się róż musiałem odwrócić jej uwagę. Położyłem dłoń na jej głowie i poczochrałem nieco jej włosy, i pod pretekstem ucieczki ruszyłem w stronę głównej ulicy. Zabrałem ją na lody do parku, oczywiście zapłaciłem ja, tym razem sprzeczała się jeszcze krócej niż w salonie. Wiedziała że nie wygra. Rozmawialiśmy trochę, dowiedziałem się paru rzeczy. W nowej szkole nie miała dużo znajomych, trzymała się na uboczu, nauczyła się grać całkiem sama, przy pomocy książek i internetu. Podziwiałem jej upór bo wiedziałem że nie jest to łatwe.
- Jesteś dzisiaj bardziej otwarta. - Popatrzyła na mnie i zamyśliła się, zwykle jest bardzo cicha i jest mniej emocjonalna. Może stresuje się przed byciem sobą, nie wiedziała na co może sobie pozwolić. Chociaż dogadywała się dobrze ze wszystkimi.
- Jesteśmy starymi przyja... Znajomymi prawda? - Chciałem by powiedziała że jestem jej przyjacielem, chociaż po moim występie nie dziwię się że tego nie zrobiła. Znów się zamyśliła, chciałem jej pokazać lepszą stronę siebie, pokazać to że nie jestem ciągle ponurakiem, popijającym alkohol. Chwyciłem jej rękę, tuż pod łokciem i ruszyłem gwałtownie ku górze. Dziewczyna zatrzymała się gdy jej deser ozdobił nos i policzek. Puściłem ją i odsunąłem się nieco, patrzyłem na nią i zacząłem się śmiać, jej mina była bezcenna, szok, niedowierzanie ale i radość, tak myślę. Gdy ja zatraciłem się w śmiechu ona postanowiła zaatakować, jak na tak drobną dziewczynę ma siłę w rękach. Na uwagę o jej wzroście rzuciła przekleństwami. To szokujące gdy z takich delikatnych ust słyszysz tak brzydkie słowa, więc słodycz może jednak okazać trochę ostrości. Zaczęła ścierać z twarzy lody które znalazły się tam przeze mnie. Wpatrywałem się w nią, chyba stanowczo za długo, nie wiem nawet kiedy zrobiłem krok do przodu, pochyliłem się nad Marigold i zlizałem resztki deseru z jej policzka.
- Nawet niezłe, następnym razem też je zamówię. - Wyprostowałem się rumieniąc się nieco, ona za to spłonęła czerwienią. Kurwa, tak bardzo do siebie przyciąga, zrobiłem to tak spontanicznie, sam siebie zaskoczyłem. To był dziwny odruch, w domu chyba bym tego nie zrobił, ale tu byliśmy sami, tylko ja i Marigold, nikt mi nie mógł przeszkodzić i nie musiałem się nikim przejmować. Jej twarz była cała czerwona, szybko się wyczyściła i zaproponowała salon gier. Kiedyś często tam chodziliśmy, Edd zawsze dawał jej wygrywać, ja myśląc że to chłopak nie dawałem jej wtedy forów. Ale tym razem się trochę zmieniło, grała znacznie lepiej ale i tak czasami dałem jej wygrać by miała więcej zwycięstw na koncie. Sprawiało jej to radość, więc moje porażki nie miały znaczenia, już rozumiałem Edda. Wywoływanie uśmiechu na jej twarzy było czymś wspaniałym, ta świadomość że ty to spowodowałeś była genialna, wszystko wydawało się jaśniejsze, czułem się jakbym mógł dokonać niemożliwego. Jednak w końcu zabawa minęła końca, chciała iść jeszcze do klubu, więc musieliśmy się na to wyjście przygotować. Wracając do domu spytałem ją o rodziców, zbladła, głos jej drżał. Kłamała, jej odpowiedź była kłamstwem. Pamiętam tamten dzień, Edd poprosił mnie bym odprowadził dziewczynę, zgodziłem się. Po drodze zrobiła zakupy, w drodze gadaliśmy trochę, wtedy też nie byłem zbyt rozmowny. Kamienica w której mieszkała była jedną z tych bardziej zapuszczonych, pod budynkiem czekał jak się okazało jej ojciec. Pożegnała się ze mną szybko i podeszła do opiekuna, który po paru słowach zaczął na nią krzyczeć i w końcu uderzył ją w twarz. Już miałem ruszyć na pomoc ale zobaczyłem ten wzrok, jej oczy krzyczały wręcz bym się nie wtrącał, błagały bym nie reagował, czułem się jak sparaliżowany. W końcu odszedłem, byłem wściekły że jednak nic nie zrobiłem. Następnego dnia błagała mnie wręcz bym nic nie mówił Eddowi, nie ukrywałem mojego niezadowolenia, powiedziałem co o tym myślałem, że nie powinienem tego tak zostawiać i powiedzieć nauczycielowi czy komukolwiek!
- Powinienem wtedy powiedzieć Eddowi. - Stanowczo powinienem to wtedy zrobić, może wtedy by z nami została i wszystko potoczyłoby się inaczej. Może byłbym z nią blisko... Bardzo blisko. O czym ty myślisz Tom?
- Cieszę się że tego nie zrobiłeś, po mojej wyprowadzce zamartwiałby się. Nie chciałam by się zastanawiał całymi dniami jak sobie radzę. - Westchnąłem, zrównałem z nią krok, objąłem ramieniem i przyciągnąłem bliżej siebie.
- Teraz nie dałbym się powstrzymać. - Uśmiechnąłem się słysząc jej śmiech. Teraz byłbym w stanie ją obronić, chciałem być jej rycerzem tak jak Edd i chronić ją przed wszystkim... Czasami nawet i przed sobą, nie chcę jej więcej ranić. Gdy weszliśmy do domu na dole pojawił się pieprzony Komunista, nie mógł zejść Narcyz? Jego niezadowolenie dawało mi ogromną satysfakcję, uśmiechnąłem się szerzej, wręcz triumfalnie, jakbym już wygrał bitwę, przycisnąłem Mari do siebie, zaskoczona tym nagłym ruchem złapała mnie za bluzę. Larsin był wściekły, gdyby wzrok mógł mordować... Oboje leżelibyśmy martwi. W końcu białowłosa wyzwoliła się z moich rąk, podeszła do chłopaka i zaczęła mu się chwalić swoim kolczykiem. Ten od razu zaczął swoim głupim tekstem i starał się zamknąć ją w swoich ramionach, czułem zadowolenie gdy dzielnie unikała jego pieprzonych łapsk. Ruszyłem na ratunek gdy już miał ją złapać, chwyciłem za kaptur jego bluzy, gdy mnie zobaczył powarczał, ja uśmiechnąłem się lekko i pociągnąłem go ku parterowi. Niestety mój triumf nie trwał zbyt długo, bo podniósł się z podłogi i od razu zbierał się do ataku, nie postanowiłem być dłużny, szykowałem się do walki. Widziałem jak pięść zmierza w moją stronę, ale zatrzymała się a miedzy nami stanęła Marigold. Jej wzrok był surowy, nie pasował jej, jej oczy powinny błyszczeć, a nie ciskać lodowym powiewem. Użyła na mnie prawa życzenia, szlag! Czemu się na to godziłem, ale obiecałem. Opuściłem gardę, Tord był w szoku i poszedł w moje ślady. Chyba nie wiedział do końca co się dzieje. Dziewczyna dała chłopakowi zadanie a mnie zaciągnęła na piętro, wygłosiłem jej kazanie, postępowała z tym Norwegiem zbyt łagodnie, kiedyś wejdzie jej na głowę, nie uważa na siebie, zero instynktu samozachowawczego.
Gdy zniknęła w pokoju, skierowałem się do swojego. Co powinienem kurwa ubrać?! Nie powinienem iść w bluzie, powinienem wyglądać jakoś schludniej... Chociaż to ma być klub, więc niezbyt elegancko. Otworzyłem szafę... Kurwa, kurwa, kurwa... To prawie jak randka, prawda? Nie Tom, to tylko wypad, spełniasz jej życzenie prawda? Co z tego że przy okazji i swoje. Usiadłem na brzegu łóżka wzdychając ciężko, nie jestem w tym dobry. Chce wyglądać dla niej dobrze, chcę się jej podobać... Chociaż trochę. Uderzyłem otwartymi dłońmi w policzki. Thomas ogarnij się! Jesteś kumplem, po prostu bądź sobą... Ale nie za bardzo. Rozproszyło mnie pukanie do drzwi. Już żarcie? Niech będzie. Zszedłem na dół, Mari siedziała na blacie i zajadała się patrząc w telefon. Usiadłem przy stole, starałem się nie zwracać uwagi na szarookiego idiotę, Edd przyglądał się naszej współlokatorce, w końcu zaczął się o coś dopytywać, przysłuchałem się jak wspomniała o bracie. Nie wiedziałem że ma brata, w dodatku Edd go znał, i nic mi o nim nie powiedział? Kurwa, plus jest taki że czegoś się dowiedziałem. Mina Golda mówiła ze jego spotkanie z starszym Iberisem nie było za miłe.
- On jest po prostu nadopiekuńczy Edd, ty też taki bywasz. - Szatyn zarumienił się i wrócił do patrzenia w swój talerz, ukłucie zazdrości znów dało o sobie znać, też chciałem komplementu. Nasz obiekt poszedł do pokoju, gdy reszta poszła jej śladami, dorwałem Matta. Nigdy nie sądziłem że to zrobię.
- Matt potrzebuję pomocy... Z garderobą... - Wybąkałem zawstydzony i nieco zły że muszę prosić tego głupka o pomoc. Rudowłosy wpatrywał się we mnie zszokowany a na jego twarzy rozkwitał coraz to większy uśmiech.
- Och Tom, mój drogi niemodny przyjacielu, oczywiście że ci pomogę. - Objął mnie ramieniem wypinając dumnie pierś do przodu. Ta chwila wystarczyła bym spochmurniał, czyli wrócił mój normalny wygląd.
- Weź tą rękę albo zaraz będziesz miał ją w swoim gardle. - Podziałało, jego kończyna mnie nie dotykała, mimo to poszedł za mną do pokoju, usiadłem na łóżku i patrzyłem jak przegląda moją szafę.
- Dramat, dramat... Mój Boże kataklizm. Tom musisz iść na zakupy, jak możesz w czymś takim wychodzić na zewnątrz, narażony na ludzki wzrok? -
- Wybierzesz coś z tego czy będziesz tak jęczeć? - Warknąłem, ile można słuchać tego marudzenia, miał mi pomóc. Prychnął cicho i zaczął coś wygrzebywać, parę ciuchów wylądowało na ziemi, zmarszczyłem lekko brwi, ale milczałem, potrzebowałem tej pomocy. Nagle wylądowała na mnie część mojej garderoby.
- To jest najlepsze z tego co masz, nie oczekuj że kogokolwiek oczarujesz, z takiego materiału złota nie będzie. - Opuścił mój pokój zostawiając mnie przykrytego ubraniami. Zdjąłem materiały z głowy i przejrzałem. Cóż... Wydaje się spoko, podniosłem się i skierowałem się do łazienki wziąć szybki prysznic, nie mogę być spocony jak jakiś wieprz, jeszcze pomyśli że jestem brudasem... Chociaż facet czasami lubi się nie myć dzień... Czy dwa... Czasami i cztery. Takie uroki bycia mężczyzną, nie zawsze interesujemy się higieną i wyglądem... Okej poza Mattem. Wróciłem do pokoju w bokserkach, najważniejsze że czysty. Zacząłem zakładać na siebie to co wybrał mi rudowłosy. Przejrzałem się w lustrze, poprawiłem włosy... Kurde serio nie było źle. Mari powinno się podobać, mam nadzieję. Pierwszy raz mi zależy na wyglądzie, zależy mi by dobrze wypaść. Podskoczyłem w miejscu gdy usłyszałem pukanie do drzwi a chwilę po nim głos dziewczyny. Popatrzyłem na swoje odbicie.
- Okej Tom nie spieprzysz tego, to wypad do klubu, musisz mieć na nią oko. Jest jak owieczka wśród stada lwów, a ty jesteś jej obrońcą. - Westchnąłem ciężko, będzie dobrze. Założyłem kurtkę i podwinąłem rękawy, gotowy tak myślę... Fuck portfel! Bez dowodu i pieniędzy mam iść, ty debilu. Odkopałem portfel z góry ubrań jaka powstała po wizycie rudego. Gotowy zszedłem na dół.
- No Mari chodźmy, zanim reszta będzie chciała się dołączyć... Ja pierdole... - Odwróciła się gdy tylko mnie usłyszała. Powtórzę się, ja pierdole, jak ona tak ma się ubierać do klubu to będę tam z nią chodził codziennie. W skórze i gorsecie wyglądała cholernie seksownie i jak tu oderwać od niej wzrok. Do tego jeszcze ten niewinny uśmiech i wzrok patrzący ufnie na cały świat. Ledwo uwolniłem się spod jej uroku i spojrzałem na resztę, Tordowi niemal leciała ślina z pyska, jakby nigdy dziewczyny nie widział, pożerał ją wzrokiem, Matt wpatrywał się w nią niczym w dzieło sztuki, Edd również nie odrywał od niej spojrzenia, jego ślipia błyszczały i jeszcze się rumienił. Gdy białowłosa wyszła z kuchni złapała mnie za materiał kurtki i wyciągnęła z domu żegnając resztę. Szła z uśmiechem na ustach, gdy zapytałem gdzie mnie prowadzi jej uśmiech się poszerzył.
- Do klubu, specjalnego. Idziemy do klubu dla homoseksualistów. - Zatrzymałem się słysząc jaki jest nasz cel. Ona żartuje, to jest głupi żart, nie zrobi mi tego. Wpatrywałem się w nią zszokowany, kurwa, była cholernie poważna, nie skupiłem się na tym co mówiła.
- W co ja się wplątałem, zapłacisz mi za to ty mała cholero. - Ciągnęła mnie wręcz za sobą, gdyż moja niechęć wcale niestała się mniejsza.
- Chodźmy do normalnego klubu, znam dobry, błagam. Zrobię każdą głupią rzecz tylko błagam nie prowadź mnie tam. - Jednak ta mała, słodka diablica była nieugięta. Wręcz wciągnęła mnie do środka, zaatakowały mnie neonowe kolory, światła i widoki o których wole zapomnieć. Przyznam miło się patrzy na dwie dziewczyny które są w bliskich kontaktach ze sobą, bardzo bliskich, ale dwóch facetów którzy się obściskują w kącie to już nie na moją psychikę. Otrząsnęłam się po dłuższej chwili, zacząłem szukać Mari... Nigdzie jej nie było, spuściłem ją z oczu dosłownie na chwilę, a ta już zaginęła. Kląłem w myślach przeciskałem się przez tłum aż ktoś złapał mnie za rękę, moją pierwszą myślą było że to pewnie moja zguba ale gdy się odwróciłem przede mną stał niższy ode mnie blondyn, jego twarz zdobił niewinny uśmiech. Jego dłonie szybko powędrowały na mój tors, chcąc uciec cofałem się aż napotkałem przeszkodę w postaci kolumny, o którą uderzyłem plecami.
- Jesteś tu pierwszy raz prawa? Zapamiętałbym taką twarz. Jestem Nicolas, ale ty możesz mi mówić Nick.- W sumie nie wiem czy się cieszyć czy płakać że mam jakiekolwiek powodzenie. Cholera muszę mu jakoś uciec, jest stanowczo za blisko mnie. Ostatnio byłem tak blisko faceta jak Edd przywiązał mnie i Torda do krzesła.
- Ja... Szukam przyjaciółki! Miałem ją odebrać. - Kurwa, tylko na tyle mnie stać? Trzeba było powiedzieć że dziewczyna a nie przyjaciółkę, błagam niech to kupi. Chłopak przyglądał mi się podejrzliwie po czym się uśmiechnął.
- Jestem całkowicie pewny że się jeszcze dobrze bawi a my możemy iść w jej ślady. - Dobry jest skubany, spoglądałem na boki szukając drogi ucieczki albo pomocy w postaci tej małej słodkiej pchełki która mi zniknęła. W chwili gdy ja myślałem o rozwiązaniu tego ambarasu w jakim się znalazłem blondyn skorzystał z chwili i wepchnął swoje łapy pod moją koszulkę, aż włosy na karku stanęły mi dęba, szybko go chwyciłem i odsunąłem na bezpieczną odległość, ten wydął lekko wargi.
- Nie musisz być taki wstydliwy, przecież nie gryzę... Chyba że będziesz chciał. - Jest parę opcji... Jak będę miły to na pewno to wykorzysta i mnie zgwałci. Jak go uderzę to znając moje szczęście, Mari to zobaczy zwyzywa mnie od rasistów, homofobów, seksistów i na pewno od innych. Znalazłem! Znalazłem tę białą czuprynę, gdy już w środku się cieszyłem że zguba się odnalazła poczułem że ktoś dobiera mi się do rozporka, no nie zniosę więcej, tylko bez rękoczynów Tom, nie rób wsi.
- Trzymaj łapy przy sobie. - Warknąłem odsuwając go od siebie i skierowałem się do swojej zguby. Wyglądała na dość zadowoloną, to ja się zamartwiałem a ona sobie siedziała i piła... Chyba sok. Wspomniała coś o złamanym sercu tego geja... Pedała? Homoseksualisty? Może i brzmi to trochę lepiej. Zaśmiała się gdy odpowiedziałem na jej zaczepkę. Gdybyś ty była na jego miejscu wcale bym nie uciekał... Znowu te myśli. Czy naprawdę mi na niej tak zależy? Kiedy stała się dla mnie tak ważna? Nawet byłem jej w stanie wybaczyć to że mnie tu zaciągnęła i że to przez jej pomysł teraz podrywają mnie kolejni faceci... Łącznie było ich chyba pięciu. Błagałem ją na wszystkie sposoby byśmy wyszli, posyłałem jej błagalne spojrzenia, błagałem słownie, a gdy to nie pomagało próbowałem błagać telepatycznie w nadziej że to pomoże i uwolnię się z tego miejsca.
- No dobrze chodźmy już. - Uśmiechnęła się ciepło łapiąc mnie za rękę i wyprowadzając z lokalu, gdy z niego wyszliśmy obiecała że wpadniemy do NORMALNEGO klubu, gdzie oboje będziemy bezpieczni.
- Dla bezpieczeństwa ja wybiorę gdzie pójdziemy, obawiam się że znów mnie wyprowadzisz na manowce. - Zacisnąłem palce na jej dłoni, zaśmiała się gdy to teraz ja ją pociągnąłem. Miała zimną rękę, zerkałem na nią kątem oka, w sumie zrobiło się trochę chłodno.
- Ej... Czy no, nie jest ci zimno? - Zrównała ze mną krok i pokręciła przecząco głową, uniosła nieco ku górze nasze złączone dłonie.
- Nie, masz ciepłe dłonie wiesz? - Zarumieniłem się lekko kierując swój wzrok z powrotem na drogę. W środku cieszyłem się że mnie nie puściła, gdy ją czułem byłem spokojniejszy. A przez prawie cały dzień była tylko dla mnie, nie musiałem się z nią dzielić.
Wszedłem z nią do klubu w którym lubię czasami zawitać, mieli dobry alkohol. Na początek zaprowadziłem ją do baru, poprosiłem barmana o jakiś słodki drink.
- Tom nie pije... Znaczy nigdy nawet nie próbowałam. - Spojrzałem na nią zaskoczony, nigdy nie piła? Nawet piwa? Wow sprowadzam ją na złą drogę, podałem jej szklankę z napojem.
- Spróbuj, nawet nie poczujesz goryczy alkoholu, jak ci nie zasmakuje to ja go wypije. - Patrzyła niepewnie na zawartość szklanego naczynia, wzięła wdech, zamknęła oczy i upiła pierwszy łyk. Uśmiechnąłem się widząc jak upija jeszcze trochę po krótkiej przerwie. Wypiłem parę shotów czekając aż dopije resztę drinka, wtedy zabrałem ją na parkiet. Tańczyła tylko ze mną, pilnowałem by nikt mi jej nie porwał. Robiliśmy krótkie przerwy na drinka, bardzo jej zasmakowały. Za każdym razem dopilnowałem by spokojnie dokończyła napój, nie pozwalałem jej iść na parkiet pozostawiając nieopróżnione naczynie, jeszcze ktoś by jej coś dosypał. W sumie wypiła 5 szklanek, chyba lekko się wstawiła. No tak to w końcu jej pierwszy raz, słodki alkohol jest najbardziej zdradliwy. Teraz wręcz się we mnie wtulała, dzięki temu mogłem ją trzymać w ramionach.
- Mogę mieć ostatnie życzenie nim minie czas twojej kary?- Sięgnąłem po telefon i zerknąłem na ekran jeszcze parę minut i będzie północ, przestanie być tylko moja.
- Do północy możesz powiedzieć setki życzeń.-
- Więc... Jak już minie północ, to nadal możemy być przyjaciółmi? Jeśli zrobię coś nie tak to się poprawię, obiecuję. Tylko pozwól mi z wami zostać, chcę dobrze z wami żyć. Chcę być twoją przyjaciółką. - Zaskoczyła mnie, obwiniała się cały czas o to co było moją winą. Objąłem ją mocniej.
- Od dawna nią jesteś głupia i oczywiście że możesz z nami zostać, gdybyś chciała się wynieść zamknąłbym cię w piwnicy i nie wypuszczał byle byś z nami została. - Odciąłbym ci nogi dzięki czemu nie mogłabyś mnie opuścić, gdybym to powiedział pewnie uznałaby mnie za psychopatę. Ale myśl o tym że miałaby odejść była okropna, musiała z nami zostać. Gdy tkwiłem w zamyśleniu pocałowała mnie w policzek i podziękowała za spełnienie jej życzeń, nie wiedziała że robiłbym to dla niej każdego dnia. Każdy swój dzień chętnie bym spędzał z nią. Stała się dla mnie tak cholernie ważna. Kara była dla mnie nagrodą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W końcu! Wiem była długa przerwa. Miałam taką małą blokadę artystyczną...
Każdemu się to zdarza prawda? Ale u kleciłam rozdział. Oby się wam spodobał, starałam się.
I nawet nie miałam nic do poprawy poza błędami ortograficznymi na które nie zwracam uwagi podczas pisania bo moja klawiatura lubi mnie robić w chuja.
KazumiMiwa Nie martw się nie zapomniałam o twoim wierszyku :3
"Cóż za głupota!
Chcesz zjeść mojego kota
Wszakże każde dziecko wie
Że kot to zwierze ciężkostrawne
Bardzo wredne i uparte
Kot to bestia tak wredna że
nawet Lucyfer przy nim wymięka
Kot zaprowadzi cię prosto do piekła
A sama droga tam to będzie prawdziwa udręka
Lecz nie musisz się bać moja kochana
Wszakże jest na to prosta rada"
Liczę że dokończysz wierszyk o kotku!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro