Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 24

- Właściwie to czemu wyciągnąłeś mnie na spacer? - zagadnęła Abigail, idąc z Erickiem ramię w ramię. Zerknęła na niego, niezwykle ciekawa, dlaczego wyciągnął ją na dwór.

- Tak po prostu. I tak nie miałem, co robić, a ty jesteś najbardziej odpowiednią do tego osobą. No i nigdy nie odmawiasz.

- Oj, zdziwiłbyś się. - zaśmiała się, ale prędko się uspokoiła, patrząc przed siebie. - Ja chyba... Nie wiem, potrzebowałam tego spaceru? - spytała bardziej samą siebie, aniżeli właśnie jego. - Od dawna siedzę tylko w sali treningowej, w mieszkaniu też ciągle tańczę, na imprezach to samo. Uwielbiam tańczyć, ale czasami... Po prostu czasami potrzebny jest taki reset.

- Czyli dobrze, że cię ze sobą zabrałem. - przyznał Erick, posyłając jej szczery uśmiech.

Abigail uśmiechnęła się szeroko, potwierdzając tym samym jego słowa. Zamilkli na chwilę oboje, napawając się tamtą przyjemną ciszą. O dziwo, nikt ich nie zaczepiał ani nie zwracał na nich uwagi, co bardzo im odpowiadało, bo nie mieli zbytnio chęci, by integrować się z fanami.

- Podobno Chris nie lubi pomidorów. To prawda? - odezwała się nagle Abby, patrząc w jego stronę. Erick sam spojrzał w jej kierunku, uśmiechając się tajemniczo.

- Podobno pewna dziewczyna wie więcej, niż inni. - odgryzł się, co skwitowała cichym śmiechem. A on bardzo lubił, kiedy się śmiała. - Taak, Chris nie przepada za pomidorami. Ale co najlepsze, lubi kolor czerwony.

- A to zastanawiające w sumie.

- Coś planujesz? - spytał, zdając sobie sprawę, że w jej głowie narodził się jakiś pomysł. Chciał wiedzieć, o co chodziło.

- Co miałabym niby planować? - odparła pytaniem na pytanie, nie chcąc mu zdradzać swojego planu. Nie była w stanie ukryć, że takowy miała, bo on i tak już wiedział swoje.

- No nie wiem. Ale twoja mina mi się nie podoba. Masz plan, wiem o tym. - stwierdził, czemu już nie mogła zaprzeczyć. Uśmiechnęła się tylko złowieszczo, co tylko potwierdziło jego teorię.

- Oh, no dobra. Być może mam jakiś plan, ale o tym dowiesz się niedługo.

- Jesteś... Wredna. I niesamowicie inteligentna. - przyznał, na co uśmiechnęła się jeszcze szerzej. To był naprawdę miły komplement z jego strony. - Byłabyś świetną Ślizgonką.

- Ślizgonka w pełnej krasie.

Zaraz oboje roześmiali się w głos.

~*~

Plan Abby polegał na powkurzaniu trochę Christophera, a jako iż dowiedziała się, jaki był jego ulubiony kolor i że nie lubił pomidorów, to stwierdziła, że był to idealny powód, by się z nim podroczyć. Wyszperała więc w swoich ubraniach czerwony komplet - dresowe spodnie i bluzę z kapturem - oraz założyła pod spód czerwoną bieliznę, choć tego nie zamierzała mu zbytnio pokazywać. W takim wydaniu weszła do sali treningowej i od razu zaczęła się rozciągać, by zająć sobie czymś czas do ich przyjścia. Nie musiała jednak długo czekać, bo cała czwórka znalazła się w odpowiednim pomieszczeniu na czas.

- Witajcie, chłopcy.

Tak jak przypuszczała, wzrok Christophera znalazł się na niej stosunkowo szybko i, nawet z odległości, widziała, że jego oczy się zaświeciły. Uśmiechnęła się pod nosem z tamtego faktu, bo wiedziała, że wszystko idzie zgodnie z jej planem.

- Rozciągnijcie się trochę, a ja przygotuję dla was dzisiaj mały repertuar tortur. - powiedziała, podpierając dłonie na biodrach. Jej złowieszczy, a jednak tak niewinny uśmiech...

- Jak zwykle szczera. - zaśmiał się Zabdiel, zerkając w jej stronę. Dobrze wiedział, że mówiła to specjalnie, ale też tylko dlatego, że naprawdę ich męczyła.

- I wredna przy okazji. - dodał Richard ze śmiechem, lustrując ją wzorkiem od góry do dołu. Podobała mu się w tamtym wydaniu.

- Oj, przestańcie. Mówię, jak jest. Znacie mnie już tyle, że powinniście się do tego przyzwyczaić. Nie dam wam żyć, dopóki nie będziecie wykonywać wszystkiego perfekcyjnie.

- George miał rację. - odezwał się Christopher, przypominając sobie słowa przyjaciela dziewczyny. - Ona nam nie odpuści, jeśli się nie wywiążemy z umowy.

- Już i tak ostatnio dawałam wam trochę fory i czasu dla siebie, ale czas najwyższy wrócić do treningów na intensywnym poziomie. - odparła, wzruszając ramionami. Taka też była prawda, nie mogli zaprzeczyć. - Nie obiecuję, że wyjdziecie z tego cało.

Jeden jej uśmiech, jedno spojrzenie... Tylko tyle wystarczyło, by wiedzieli, że wcale nie żartowała. Potrafiła ich wymęczyć do granic możliwości, przez co wielokrotnie miewali zakwasy w całym ciele.

~*~

- Dobra, chłopcy. Koniec treningu na dziś. Możecie wrócić do domu. - powiedziała Abby, kompletnie niewzruszona ani nawet nie wymęczona, patrząc na pozostałych z uśmiechem.

- Dzięki, o łaskawa pani. - odezwał się Erick, składając dłonie, jak do modlitwy i kłaniając się przed nią. Każdy z nich zaśmiał się cicho na jego odpowiedź.

- Idźcie już.

Dziewczyna zaczęła zbierać wszystkie swoje rzeczy, nie zwracając na nich zbytniej uwagi. Słyszała, że wychodzili, słyszała zatrzaskiwanie się drzwi, ale kiedy uniosła głowę w górę... Ciemne tęczówki chłopaka wpatrywały się w nią z jakimś dziwnym błyskiem. Abby cofnęła się o krok, widząc, że Chris się do niej przybliżył.

- Nie patrz tak na mnie. - powiedziała hardo, ciesząc się, że tak na nią reagował. O to jej przecież chodziło od samego początku.

- To nie kuś, by zedrzeć z ciebie ten strój. - mruknął, nie powstrzymując się, by bezwstydnie lustrować ją wzrokiem. Było to dość fascynującym przeżyciem.

- Co? Nie podoba się? - spytała prowokacyjnie, uparcie patrząc w jego oczy. Chris dobrze wiedział, że robiła to specjalnie. A on nie potrafił oderwać od niej wzroku ani na moment.

- Wyglądasz w nim zjawiskowo. - przyznał, podchodząc do niej jeszcze bliżej. Wtedy już się nie odsunęła, najzwyczajniej w świecie chcąc, by do niej podszedł, by wykonał pierwszy krok. - Ale lepiej wyglądałabyś bez niego.

- Jeśli tak bardzo chcesz, to go ze mnie ściągnij.

Ryzykowała tak wiele, ale świetnie się przy tym bawiła. Czuła, jak serce obija się jej o żebra, a oddech przyspiesza, kiedy stanął tak blisko niej. Christopher wahał się, czy położyć dłonie na jej biodrach, ale ostatecznie to zrobił, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. Ich ciała stykały się ze sobą, oddechy mieszały, a usta prawie dotykały, ale żadne z nich nie wykonało tego jednego ruchu, by zmniejszyć dzielącą ich odległość.

- Boisz się mnie. - wyszeptała w jego usta, przez co przeszły go dreszcze. Cofnęła się nieznacznie, ale tak, by wciąż być blisko niego. - Boisz się zobaczyć, co mam pod spodem, mimo że widziałeś już większą część mojego nagiego ciała.

- Nie zrobię nic, czego mógłbym później żałować. I czego mogłabyś żałować później ty. - przyznał zgodnie z prawdą, co nieco ją zdziwiło. Nie spodziewała się tamtych słów z jego strony. - Naprawdę cholernie kusisz, ale nie zrobię tego. Wiem, że ubrałaś go specjalnie. Dowiedziałaś się, że lubię kolor czerwony i perfidnie to wykorzystałaś.

- Erick ci powiedział?

- Nie musiał. Domyśliłem się. - odparł, uśmiechając się pod nosem. Był z siebie dumny, że odkrył jej plan, ale ona nawet się tym nie przejmowała.

- I postanowiłeś mi o tym powiedzieć, kiedy już wszyscy wyjdą? Sprytnie. - przyznała, zarzucając dłonie na jego kark. Prędko się jednak odsunęła na bezpieczną odległość. - Ale teraz będę się już zwijać. Czuję, że śmierdzę. Tak samo jak ty, powinieneś się wykąpać.

- Mogę z tobą? - spytał, unosząc brew do góry. Abigail zlustrowała go wzrokiem, prychając pod nosem.

- A przed chwilą nie chciałeś. - zaśmiała się, po czym położyła dłoń na jego piersi, patrząc mu w oczy. - Tym razem musisz wykąpać się sam, Velez. Widzimy się jutro.

- Najpierw to cię odwiozę.

Abigail pokręciła głową sama do siebie, ale nie zamierzała odmawiać. Wbrew pozorom, bardzo lubiła z nim jeździć. A przede wszystkim droczyć się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro