Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog+Podziękowania+Info

Speedspark POV.

Ciemno. Wszędzie ciemno. Co tu się do cholery jasnej dzieje!? A może raczej do ciemnej. Bo ani odrobiny jasności tu nie widzę. A, przypominam sobie... Wkurzający Upi przebijający mnie mieczem. Czekajcie... Dlaczego nie jestem we wszechiskrze?! Mam czucie w kończynach, ale o dziwo nic mnie nie boli. To chyba nie jest normalne. Bo w końcu mam cholernie dużą ranę tuż przy iskrze. O co tu kurwa chodzi?!?!?! Może bym tak spróbowała otworzyć oczy i zobaczyć jak toczy się walka... W sumie nie chce mi się... Wygodnie na tej ziemi...

No nie będę taka. Lekko uchylam powieki i widzę...

Nic.

Nie no, żartowałam. Toczy się bitwa. Ja sobie leżę, a kilka metrów ode mnie tłucze się ultra rozeźlony... Nie... Ultra wkurwiony Bee. No w sumie to dobrze, w końcu mój chłopak, a myśli, że Upi mnie zabił... Smuteczek.

Wracając do Upiego. On ukradł mi mój mieczyk. Nie no. Nie wybaczę. Głupek jeden. No dobra. Na razie się nie ujawniam. Wole popatrzeć na walkę, ciekawa jest. Oboje wirują w szaleńczym tańcu, zaraz... Od kiedy Bee walczy mieczem?! Pewnie brał korki od Optimusa, albo nie ujawniał tej zdolności. Ale muszę przyznać. Walczył jak szatan. Siedziałam i zaskoczona wpatrywałam się w żółto-czarnego mecha. Inni z reszta też. Dlatego nie zauważyli mojego ,,zmartwychwstania", a może ja wogóle nie umarłam? Nie umiem tego wyjaśnić.

Achaaaaa!!! Już wiem! To pewnie przez tą kostkę, która we mnie wsiąknęła, ta którą znalazłam u Primów. No to sprawa wyjaśniona. 

Bee ledwo radził sobie z Upim. Pupilek Unicorna walczył gorzej, ponieważ mój mieczyk nie chciał go słuchać. Nawet on walczył. Wow. Jestem z niego dumna. Moja szkoła. Już miałam dalej gratulować sobie genialności miecza... Zaraz... Czy on ma świadomość?! Dobra, nie będę się lepiej nad tym zastanawiać. 

Po jeszcze kilku minutach walki i oporze mojej wiernej szpadelki, ku mojemu zdziwieniu Upi ją odrzucił i wyciągnął swój miecz. Z nim szło mu o wiele lepiej. Ja podbiegłam do miejsca upadku mojej broni. Podniosłam ją. Całe szczęście nie uszkodzona. Oglądnęłam ją z każdej strony kątem oka widząc zmagania Bee. Niestety szło mu coraz gorzej.

Gdy już miałam przestać patrzeć i rozdzielić walczące nieopodal dwa mechy, gdy usłyszałam głos...

~No co się tak gapisz?   (Kwestie miecza zaczynają się od ~)

Wytrzeszczyłam oczy. Od kiedy miecze gadają?!

~Od kiedy przepłynął przezemnie ułamek mocy wszechiskry, czyli tej "kostki", którą wzięłaś od Primów. Dzięki niej jeszcze żyjesz. A teraz chodźmy rozwalić tego Upadłego. Popatrz.

Ok. Miecze gadają, co jeszcze mnie czeka? Odwracam się i widzę Upiego przebijającego swoją brzydką szpadlą w ramię Bee. Potem zamierzył się na jego iskrę.

O nie. Ja się nie zgadzam. To nie ma prawa się tak skończyć. Już raz go zabrakło, nie mam zamiaru go znów stracić. Nie ma szans. Pora naprawić sytuację. Nikt, powtarzam NIKT nie będzie ZABIJAŁ moich przyjaciół!!!!!! O nie, nie. 

~Dobra Speeds. Zachowaj spokój. Rozeźlony, rozkojarzony przeciwnik, to łatwiejszy przeciwnik.

Posłuchałam rady. Wciągnęłam głęboko powietrze i skoczyłam. Unosiłam się metr nad ziemią sama nie wiem jakim sposobem. Będę musiała się spytać o to Primusa. Ma twarz mimowolnie wykrzywiła się w drwiącym uśmiechu. Gdy zblirzyłam się do pola walki, wszyscy mnie dostrzegli i się baardzo zdziwili. Przykład:

Emmm tego tu nie ma... Ciiiii... Wracając...

Tak w przybliżeniu wyglądali oni i reszta. 

Chciało mi się śmiać, jednak widząc energon lejący się z rany Bee oprzytomniałam. Upadły również. Nie wiadomoslaczego z moich ust zaczęły wypływać słowa:


Ostatnio nie posłuchałeś mnie.

Oszukałeś, skłamałeś też.

Teraz już nic nie powstrzyma mnie.

Mam nową siłę, przyjaciele.

Oni motywują mnie.

Widzą złość, płacz, łzy znikome.

Nikomu obcemu niewiadome.

Przy nich wolna mogę być.

Nie muszę udawać, zerzucam maski swe.

Pokazuję prawdziwą siłę.

Wiem, że liczą na mnie.

Nie zawiodę ich, nie ma szans, o nieee.

Walczmy teraz, na tej ziemi.

Nic naszej dwójki już nie zmieni.

Nie, nie, nie zgasisz mnie.

Próbowałeś, lecz nie udało ci się.

Poddaj się, ukrucę cierpienia twe.

Jeśli chcesz walczyć, to chodź, pospiesz się.

Wyciągaj miecz zabawmy się.

*Upadły w szaleńczym biegu rzuca się na mnie*

Szarża twa szaleńcza wrażenia nie robi.

Odparuję każdy twój cios, nie zawiodę o nieee.

*Walczymy. Każdy daje z siebie 100%. Szanse są równe, a szale przeważa się raz to na jedną, a raz to na złą stronę. W końcu Upadły mnie podcioł i mieczem usiłował odciąć głowę, jednak zrobiłam unik i jedynie zarysował mi dość głęboko policzek. Echh zostanie szrama. Podnoszę się z ziemi. Wyciszam się, gdy do mojego umysłu wpadają dziwne słowa. Natychmiast je wypowiadam*

-Trajnaj gefratoj, nur koleraj. Vi foriris de la forto de la fortoj. Ĉar vi estis tiel deprimita, konektu kun ŝi kaj forlasu ĉi tiujn planedojn. Mi malbenas vin malsupreniri, al la arbaro, al la riveroj, kaj nun morti foriru por čiam!!!!!!

(Zdrajco rodzeństwa, jedyny zły. Odwróciłeś się od dobra sił. Skoro tak zależało ci na złej mocy, połącz się z nią i opuść te planety. Wyklinam cię po stókroć, na lasy, na rzeki, a teraz zgiń, przepadnij na wieki!!!!!!)

Zaczęłam lśnić. Czułam, że tracę siły. Ale jeśli ja to i Upadły także. Jednak on znacznie szybciej. Ostatnią moim widokiem było podbiegnięcie do mnie Racheta. Rzekłam do niego cicho...

-Na mnie już za późno. Tak musi się stać. Ratuj Bee...

Moje oczy się zamgliły, a ciało rozpadło się na miliony okropnie białych świecących motylków. Odpłynęłam.

Dookoła mnie jasność. Nice. Czyli znowu u Puska. Na początku był zły, że uciekłam od Primów, jednak potem pogratulował zwycięstwa i przyznał, że nie spodziewał się, że bez odpowiedniego przygotowania dam radę. Ja się roześmiałam, a on zaczął rozmowę na błache tematy. Po upływie około godziny, No Sorcia. We wszechiskrze czas płynie szybciej. Podobno. Zaczęłam rozmowę na ważny i nurtujący mnie temat.

-Ojcze, kiedy wracam na ziemię?-specjalnie nie użyłam przezwiska "Pusek" aby podkreślić wagę sytuacji.

-Nie możesz. Umarłaś.

-Ale ojcze! Tam są moi przyjaciele! Muszę!

-I tak tu przybędą za kilka milionów, lat. A jak już mówiłem, teraz jesteś już w pełni mocną boginią. Musisz się nauczyć kontrolować zdolności. 

-Proszę cię Primusie! Nie chcę czekać miliony lat, pozwól mi wrócić, wrócić na ziemię. Będę na każde najmniejsze nawet skinienie. Jeden sygnał, teleportuje się i już jestem u ciebie. A o mocach mogę povierać nauki w międzyczasie. Proszę, wręcz błagam!! Zgódź się!

-Niech się stanie. Spełnię tę prośbę, ale jedna wpadka...

-Dzięki, dzięki dzięki!!!!-darłam się jak skończona nastolatka. 

Podskakiwałam, a bóg Cybertronu pokiwał głową z zarzenowaniem.

-Nie każ mi żałować tej decyzji, ma córko. Przekaż Primowi moją wolę. Otwórzcie na Ziemi placówkę szkoleniową dla Autobotów, Deceptikonów, Predaconów, Dinobotów, oraz bezfrakcyjnych. Wszystkich, albowiem powiadam ci, że jej absolwęci, odbudują planetę...Teraz żegnaj. 

Przeteleportowałam się do bazy. Wszyscy płakali. Nie zauważyli mojego przyjścia. Do sali wszedł Jazz.

-O hej Speedspark...-poszedł dalej, jednak po trzech krokach zawrócił, obejrzał się jeszcze raz i otworzył oczy i usta ze zdumienia. Pokierowana jego słowami reszta zrobiła to samo i po chwili milczenia wszyscy jak jeden mąż mnie objęli.

Cóż. Dopiero teraz czuje się jak w domu.

KONIEC

***

Dziękuje wszystkim wiernym fanom tej powieści, jednak szczególne pozdrowienia ślę do:

@psonia2003 @PinkiePotter @Fajowaa @Tajemnicza_12321 @Mandragora505 @liivcia

 Oraz do każdego czytelnika śledzącego i angażującego się w serię. Jestem z niej-was duma. Zaczęliśmy od zera, a zakańczamy serię z wynikiem: 3.4K wyświetleń 730 gwiazdek 60 części

Za drugą część można uzać akademię transformers. Teraz powinny pojawiać się w niej częściej rozdziały, a może jak mnie wena najdzie wstawię nowego OPka. No ten...

Dziękuję i pozdrawiam was w tej opowieści po raz ostatni...

Magda:D


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro