09/12
- Tak, Chanyeol się mną opiekuje. - Nie, nie kłócimy się. - Tak, Minseok też przyjechał. - Junmyeon? Tak, jest. - Nie, nie powiedział im. - Mhm, też tak myślę, ale to Chanyeol. - Więc wiesz najlepiej. - Już? Nie mówiłaś, że masz na czternastą? - Oh... W porządku. - Też tęsknię, pozdrów wszystkich. Przywiozę im prezenty, kiedy wrócę. - Wiem, wiem. Pa, kocham cię.
Skrzywiłem się patrząc na Baekhyuna. Mężczyzna odłożył telefon z uśmiechem, po czym przeciągnął się, zdecydowanie dużo swobodniej niż bym tego chciał. Leżał w piżamie na moim łóżku, pod moją kołdrą i swoim kocem, z rozczochranymi włosami i nie do końca wybudzonym spojrzeniem. Sam siedziałem na fotelu z kawą w dłoni. To był jeden z nielicznych dni, kiedy obudziłem się przed nim.
- Jak dużo twoja mama wie? - Zapytałem z ciekawości.
- Wszystko. - Odparł bez zawahania. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi, ponieważ chociaż ich relacja nie była zła, to nie byli ze sobą przesadnie blisko. Rozmawiali raz, czasem dwa razy w tygodniu i przeważnie na tematy związane z młodszym rodzeństwem Baekhyuna. Kiedy jeszcze się spotykaliśmy miewałem wrażenie, że Baekhyun jest zepchnięty na drugi tor, ale on powtarzał, że wcale się tak nie czuje. Bądź co bądź między nim a jego najmłodszą siostrą było piętnaście lat różnicy. Kiedy zaczęliśmy się spotykać miała zaledwie pięć lat. Pamiętam, ponieważ Byun lubił zabierać ją w niedziele do kina i czasem dopinałem się do nich zbyt znudzony siedzeniem w domu. Niektóre animacje dla dzieci były całkiem urokliwe. Czekałem tylko aż mała nieco podrośnie, abyśmy mogli zacząć oglądać Disneya. Niestety nie doczekałem się tego momentu.
- Jaka była jej reakcja? – Miałem na myśli nasze zerwanie. Wiedziałem, że Pani Byun mnie lubiła i choć nie byłem pewny czy zdawała sobie sprawę z tego jak poważne miałem zamiary względem Baekhyuna, to nie sądziłem, że spodziewała się naszego zerwania. Prawdą było, że mieliśmy dopiero po dwadzieścia dwa lata, prawdopodobnie mało kto uważał nasz związek za życiowy. Kiedy zaczęliśmy się spotykać mieliśmy zaledwie dwadzieścia lat.
- Hm... - Mruknął, po czym wciąż otępiony snem położył się. Skulił się, obejmując poduszkę. Zakopał się w pościeli, a ja uświadomiłem sobie, że prawdopodobnie jest mu odrobinę zimno. Dla mnie temperatura była idealna. Miałem na sobie bluzkę z krótkim rękawkiem, ale nie czułem potrzeby nałożenia czegokolwiek więcej. Baekhyun wolał cieplejszą temperaturę. - Była zaskoczona i z pewnością rozczarowana.
- Jakie były jej pierwsze słowa?
- Pierwsze słowa? - Parsknął. - Jesteśmy w podstawówce, żeby pytać o takie rzeczy?
- No dalej. - Westchnąłem przewracając oczyma na jego złośliwość. - Jestem ciekaw.
- " Co się stało? Jak się trzymasz?" były jej reakcją.
- A ty na to? - Dopytywałem. Baekhyun nie odpowiedział, w zamian sięgnął za siebie, po czym rzucił we mnie małą poduszką. Uderzyła w moje kolana i wylądowała na ziemi.
- Nie psuj mi dnia, Park. -Powiedział w końcu. Nagle zapragnąłem usłyszeć jak wypowiada moje imię. To niespodziewane pragnienie mnie zmieszało. Chciałem, żeby wypowiedział moje imię swoim ciepłym, melodyjnym głosem, tak jak robił to kiedy się spotykaliśmy. Albo nie. Nie tym głosem, a tym bardziej głębokim i pośpieszającym, który słyszałem, kiedy dotykałem jego nagiej skóry. Dobrze pamiętałem niecierpliwe „Chanyeol" kiedy drażniąc go udawałem, że nie rozumiem czego oczekuje. Albo te ciche jęki, kiedy trzymając jego dłonie w ciasnym uścisku zostawiałem znaki na jego skórze, aby Oh Sehun wiedział, że nie ważne co, Baekhyun zawsze wróci w moje ramiona.
Bo tak wtedy sądziłem.
Odwróciłem od niego wzrok na moment, aby napić się kawy. Była gorzka i letnia. Nie tak dobra jak kilka minut temu, ale wystarczająca, abym się na niej skupił starając się nie wyobrażać sobie jasnej skóry Byuna pod moimi palcami. To było nieodpowiednie.
Po chwili wróciłem wzrokiem na bruneta, ponieważ chociażbym próbował, w tym pokoju nie znalazłbym niczego ciekawszego. Nie trzymałem tu wielu prywatnych rzeczy, dlatego ciężko było znaleźć jakąkolwiek rozrywkę, kiedy zamykaliśmy się w tych czterech ścianach.
- Płakałeś? - Zapytałem, utrzymując na nim spojrzenie. Byun na moment zastygł, a przez jego twarz przebiegła gwałtowna emocja, która niewiele miała wspólnego z radością czy złośliwością. Słysząc pytanie uciekł ode mnie wzrokiem. Sądziłem, że na tym nasza rozmowa się zakończy.
- Oczywiście, że płakałem. - Mruknął cicho. - Było mi smutno, ale jednocześnie poczułem lekką ulgę, kiedy uświadomiłem sobie, że to koniec tej ciągłej walki i strachu.
- Ty nigdy o nas nie walczyłeś. – Zauważyłem dotknięty jego odpowiedzią. Zawsze odnosiłem wrażenie, że to ja w naszym związku byłem tym, który ciągle się starał i robił wszystko, aby drugi był zadowolony.
- Nie możesz mi tego zarzucić.
- Właśnie to robię.
- Zawsze starałem się poskładać to na nowo.
- Nieprawda. Od razu ci wybaczałem. Kiedy tylko przeprosiłeś nie umiałem się gniewać. To ty zawsze dłużej trzymałeś urazę. - Przypomniałem. Kiedy jeszcze byłem w nim zakochany Baekhyun był kimś bez kogo nie potrafiłem wyobrazić sobie życia. Chodziłem za nim jak szczeniak zawsze pilnując tego gdzie, co, z kim robi i tylko szukając wymówki, aby wprosić się w jego planów. Na początku go to bawiło, ale później od razu domyślał się dlaczego dzwonie i sam proponował, abym dołączył. Byłem do niego okropnie przywiązany. Nie umiałem się długo gniewać wiedząc, że musiałbym spędzić czas samotnie. Wiedziałem, że zawsze do siebie wrócimy, dlatego starałem się to przyśpieszyć nawet kiedy wina nie leżała po mojej stronie.
Baekhyun chwilę później wstał z łóżka i zadrżał lekko pod wpływem zimnego powietrza na jego stopach. Spojrzał na mnie na moment, zmierzył wzrokiem i ruszył do łazienki.
- Idę wziąć prysznic. - Poinformował mnie. - Potem możemy iść na dół.
- W porządku. - Odparłem. Brunet zastygł na moment w drzwiach, jakby rozważając coś. W końcu, prawdopodobnie przygnieciony myślami ponownie odwrócił się w moim kierunku.
- Starałem się, okej? Po prostu... Na swój sposób.
- Oczywiście. - Przytaknąłem nie ukrywając sarkazmu w głosie.
- Naprawdę. Byłeś dla mnie ważny. Nie chciałem, żeby wszystko skończyło się w ten sposób. - Dodał, po czym zamknął się w pomieszczeniu obok. Chwilę później usłyszałem dźwięk puszczonej pod prysznicem wody. Brunet zawsze starał się być samowystarczalny i niezależny. Nie mówił często, że ktoś jest dla niego ważny, dlatego brzmiało to nieco obco w jego ustach.
Dopiłem w spokoju kawę, po czym posłałem łóżko. Posprzątałem odrobinę w okolicy i wyniosłem kubek do kuchni. Kiedy wróciłem Byun wciąż był w łazience. Korzystając z chwili spokoju wróciłem na fotel i podniosłem telefon. Napisałem do Jongina prosząc go, aby przyjechał jak najszybciej mnie wesprzeć, ale zanim otrzymałem odpowiedź drzwi pomieszczenia obok się uchyliły, a zza nich wyłoniła się niechlujnie wysuszona głowa Baekhyuna.
- Zamknij oczy.
- Widziałem cię nago niezliczoną ilość razy. - Mruknąłem przewracając oczami. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, aż w końcu Byun wrócił do pomieszczenia i po zasłonięciu brzucha i klatki piersiowej ręcznikiem wyszedł na zewnątrz. - Masz na sobie spodnie, nie rozumiem czemu kazałeś mi zamknąć oczy.
- Czy możesz przestać kwestionować wszystkiego co robię? Nie znudziło ci się to jeszcze?
- Nie, dzięki za troskę.
Obserwowałem jak Baekhyun przegląda swoją torbę w poszukiwaniu odpowiedniego ubrania. Zdawało mi się, że ma w głowie coś konkretnego, a sytuacja spowodowała, że w mojej głowie pojawiły się wspomnienia tego jak wielokrotnie nie umiał podjąć decyzji co do wyboru ubioru, więc kończył nosząc moje ubrania, które były na niego dużo za duże. Powtarzał wtedy, że to właśnie to czego potrzebuje. Lubiłem, kiedy to robił, choć nie sądzę, że kiedykolwiek mu o tym powiedziałem. Było coś satysfakcjonującego w tym jak moja rodzina mierzyła go wzrokiem, myśląc, że tego nie widzę. Mama zawsze uśmiechała się pod nosem rozpoznając natychmiast moje ubrania, tak samo babcia. Tata marszczył brwi i wędrował między nami spojrzeniem. Jongin i Minseok śmiali się kręcąc głową. Junmyeon udawał, że tego nie dostrzega. Wszyscy wiedzieli.
- Czekaj. - Rzuciłem, a Byun podniósł na mnie swój wzrok zastygając w miejscu. Pod czujnym, niepewnym spojrzeniem podszedłem bliżej. Mogłem zauważyć jak z przydługich kosmyków włosów spadają pojedyncze krople wody, które znaczą trzymany przez niego materiał. Mniejszy puścił go i mocniej zacisnął ręcznik, upewniając się, że ten znajduje się na swoim miejscu.
Schyliłem się nad nim i sięgnąłem po leżącą obok torbę. W przeciwieństwie do jego, moje ubrania były schludnie poukładane. Prawdopodobnie powinienem przenieść je do szafy, ale nie było to coś co zajmowało moje myśli wystarczająco, abym to uczynił.
Moje odsłonięte ramię otarło się o te Baekhyuna, kiedy szukałem czegoś odpowiedniego. Czułem zapach jego kosmetyków, kiedy odsunął się i usiadł na materacu w oczekiwaniu. Zapach jego ciała był odurzający. Słodki, choć niezbyt intensywny. Był to zapach, który od zawsze potrafiłem przypisać tylko Baekhyunowi. Czując go w moich myślach natychmiast pojawiał się obraz jego twarzy. Nie potrafiłem tego zatrzymać.
Nienawidziłem zapachu truskawek.
- Nie chcę nosić twoich ubrań. - Mruknął niezadowolony, zupełnie nieświadomy moich myśli. Prawdopodobnie wyśmiałby mnie, gdyby był ich świadom.
- Uwierz, że też nie mam ochoty ci ich użyczać.
- Więc tego nie rób.
- Zawsze je nosisz. - Nasunąłem, wybierając bluzę z długim rękawem. Nie miałem już ubrań, które w jakikolwiek sposób utożsamiałem z jego osobą, ale duże bluzy były czymś co zawsze chętnie nosił. Wygodne i ciepłe. Wyciągnąłem ją do mniejszego, który westchnął i złapał za materiał. Zanim go zabrał poczułem jego wzrok na moim odsłoniętym przedramieniu.
- Wciąż masz tatuaż. - Zauważył.
- Sądziłeś, że się zagoi? - Zaśmiałem się spoglądając na tatuaż, o którym mówił Baekhyun. Wiedziałem dlaczego zwrócił na niego uwagę. Był to tatuaż łączący w sobie nasze znaki zodiaku. Patrząc na niego mimo wszystko uśmiechnąłem się. Był prosty, a zrobiłem go pod wpływem chwili, kiedy wciąż sądziłem, że spędzimy razem całe życie. Nie byłem wtedy do końca trzeźwy, a Baekhyun był jedynym co siedziało w mojej głowie.
- Myślałem, że go usuniesz. - Sprostował. Wzruszyłem ramionami i oderwałem wzrok od rysunku, po czym i dla siebie znalazłem bluzę. Narzuciłem ją na ciało i ruszyłem do drzwi. Widząc to Baekhyun natychmiast podniósł się z materaca i podszedł do mnie mierzwiąc wilgotne włosy. Przez chwilę zdawał się wahać, ale w końcu założył na siebie moje ubranie, nie omieszkując posłać mi niezadowolonego spojrzenia.
- To nie takie proste. – Było proste. Usunięcie tatuażu dla zdrowej i bogatej osoby nie było niczym trudnym. Mimo to sam wciąż nie byłem pewny czy chcę to zrobić. Początkowo wszystkim zainteresowanym powtarzałem, że zrobię to w wolnej chwili, ale nie zdecydowałem czy go usunąć czy zakryć. Wtedy sypały się dobre rady, a ja udawałem zaciekawionego nimi, choć w duszy wiedziałem, że nie czułem się gotów na taki krok. Bądź co bądź lubiłem ten tatuaż tak samo jak pozostałe. Jego znaczenie nie było już aktualne, ale wizualnie nie wyglądał źle.
Zeszliśmy na dolne piętro. Każdy był zajęty sobą, ale kiedy weszliśmy do salonu wszystkie spojrzenia spoczęły na nas. Baekhyun zdawał się tym zawstydzony, więc natychmiast wszedł w scenę i podszedł do babci, która siedząc na fotelu robiła coś na drutach. Przez moment patrzyłem jak moi rodzice wymieniają spojrzenia, po czym podszedłem do Baekhyuna. Nie było wiele miejsca, więc wcisnąłem się na kanapę obok Minseoka.
- Jedziemy dziś do teatru.
- Na co?
- The nutcracker.
- Hm. - Mruknąłem spoglądając na Baekhyuna, który z zapałem oglądał pracę babci. Ta cicho tłumaczyła mu dlaczego wybrała błękitny kolor i jakiej techniki używa do stworzenia dzieła. O uszy obiło mi się, że celem jest stworzenie szalik.
- Idziecie? - Zapytał Minseok, ale skupiłem się na tym, aby złapać przechodzącego obok Byuna. Wciągnąłem go na swoje uda, mocno zaciskając ręce na wąskiej tali. Czułem jak spina mięśnie, prawdopodobnie w myślach już szukając dogodnej ucieczki.
- Chcesz pojechać na The nutcracker? - Zapytałem przy jego uchu. Mniejszy wzruszył ramionami, po czym delikatnie ułożył dłonie na moich i oparł się o mnie plecami. Jego ciężar nie był uciążliwy, ale o wiele za bardzo znajomy. Denerwujący zapach truskawek ponownie dosięgnął mojej twarzy.
- Sam zdecyduj. - Odparł. Oboje wiedzieliśmy, że w tej sytuacji brunet nie miał wiele do powiedzenia. Musiał podążać za nadanym przeze mnie scenariuszem. Przez chwilę rozważałem opcje, ale wiedziałem dobrze, że Baekhyun nie lubił zbyt spokojnych czynności. Szybko się wtedy irytował, a jak był zirytowany kłótnie wisiały w powietrzu. Wolałem tego uniknąć.
- W takim razie zostaniemy w domu. - Powiadomiłem rozmówcę. - Czy ktoś jeszcze zostaje?
- Tylko wy.
- Interesujące. - Oceniłem na moment opierając brodę na odkrytym odcinku ramienia Baekhyuna. Dekolt bluzy był zbyt duży, aby dokładnie go zakryć. Przez chwilę się zawahałem, ale czując na sobie inne spojrzenia lekko, niemal niewyczuwalnie przyłożyłem usta do odkrytego miejsca. Zaskoczony zadrżał, ale się nie odsunął. Będąc tak blisko czułem przyśpieszający oddech Baekhyuna. Musiał być wściekły.
W przejściu pojawiła się ciocia Seulki, mama Minseoka, Junmyeona i Seoyeon. Dopiero wtedy zauważyłem brak nastolatki.
- Jihye, myślę, że można wykładać śniadanie.
- Idealny moment. - Oceniła moja mama. - Chanyeol, chodź ze mną.
- Dlaczego ja?
- Bo tak. - Odparła kończąc rozmowę. Westchnąłem i odsunąłem od siebie Baekhyuna zauważając, że rozkaz od rodzicielki na dobrą sprawę sprawił, że mogłem odejść od mniejszego.
- Zanieś napoje na stół, dobrze? - Zapytała mama kiedy pojawiłem się w kuchni. - Zielony jest z sokiem dla Seo, a czerwony to herbata z cytryną dla Minseoka. W błękitnym jest herbata dla Baekkiego, ale dodaj trochę miodu, dobrze?
- Oczywiście.
- Kawa jest na stole, więc po prostu zanieś kubki.
- Tak jest. - Odparłem. Nieśpiesznie odniosłem naczynia do otwartej na kuchnię jadalni. Śniadania zwykle jedliśmy wszyscy razem, ponieważ później każdy zajmował się sobą i niemal zawsze na obiedzie brakowało przynajmniej jednej osoby.
Kiedy wróciłem do kuchni po kubek Baekhyuna zauważyłem, że zostałem zupełnie sam. Słyszałem ciche rozmowy z salonu na temat nadchodzącej śnieżycy i wykorzystując ten moment chwyciłem za solniczkę. Odkręciłem ją i nie tracąc ani sekundy wsypałem połowę zawartości do błękitnego kubka. Herbata zawirowała, a kryształki po chwili osadziły się na dnie. Odłożyłem przedmiot i małą łyżeczką zamieszałem napój z chwilą kiedy mama wróciła do pomieszczenia. Za nią pojawiły się też kolejne osoby, a ja odniosłem kubek Baekhyuna do jadalni.
Zajęliśmy miejsca.
- Minseok mówił, że nie chcecie jechać z nami do teatru. - Zaczęła babcia, kiedy zająłem miejsce po lewej stronie Baekhyuna.
- Baekhyunnie niezbyt się wyspał. Wolelibyśmy zostać. - Odparłem podając mniejszemu naczynie z owsianką, za którą nie przepadał, a którą jadł co ranek ze względu na zdobyty w dzieciństwie nawyk. Patrzyłem jak nakłada sobie małą porcję i dodaje owoce leżące w małej miseczce. Była to mieszkanka z pomarańczą, granatem i jabłkiem.
- W razie gdybyście zmienili zdanie mamy bilety dla wszystkich. - Zapewniła, a ja przytaknąłem z nieco wymuszonym uśmiechem. - A wracając do wcześniejszego tematu wydaje mi się, że powinniśmy wyjechać-
Cichy kaszel Baekhyuna przerwał jej słowa. Wszyscy skierowali swoje zaniepokojone spojrzenia na bruneta, który w trzymając błękitny kubek w dłoni, drugą osłaniał usta.
- Co się stało, kochanie? - Zapytała ciocia kiedy mniejszy nie przestawał kaszleć. - Napij się herbaty, jest ciepła, poczujesz się lepiej. - Dodała wyciągając swoje wnioski. Baekhyun odłożył kubek i zaprzeczył ruchem dłoni.
- Jest za słodka? - Dopytywała moja mama. - Chanyeol dodał zbyt wiele miodu?
- Nie, nie. - Wykrztusił. - Jest idealna. Po prostu nie spodziewałem się, że... Że będzie tak gorąca. - Wyjaśnił po chwili.
Kiedy wszyscy wrócili do rozmów poczułem na sobie uciążliwy wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały, kiedy odwróciłem twarz w kierunku mojego byłego chłopaka. Oczy Baekhyuna mówiły wiele, choć usta pozostawały cicho.
Dzień minął szybko, a kiedy wieczorem wszyscy ubrali się elegancko wraz z Baekhyunem pożegnaliśmy ich w drzwiach, życząc dobrej zabawy. Kiedy moja rodzina zniknęła z naszego wzroku, a ja zakluczyłem drzwi, zapadła zupełna cisza.
Przez kilka sekund oboje patrzeliśmy w swoim kierunku jakby oczekując reakcji drugiego, ale sytuacja była na tyle dziwna, że chyba żaden z nas nie wiedział jak się zachować. Oboje ruszyliśmy do salonu, gdzie tańczące w kominku płomienie oświetlały niestabilnie pomieszczenie. Na zewnątrz było już zupełnie ciemno, dlatego jedyne umożliwiały nam spoglądanie na siebie. Nie chciałem zostać na tym złapanym, kiedy Baekhyun rzucił się na fotel i sięgnął po pracę mojej babci. Wyjątkowo ostrożnie oglądał materiał, spod którego wyłaniał się schludnie pleciony sweter. Mężczyzna wciągnął nogi na mebel, zanim poprawił długie rękawy bluzy. Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że przecież wcale do niego nie należy.
- Oddaj moją bluzę. - Powiedziałem cicho. Mój głos był jedynym słyszalnym dźwiękiem w pomieszczeniu. Mniejszy spojrzał po sobie, na element garderoby, który do mnie należał.
- Sam mi ją dałeś.
- Po to, żeby moja rodzina ją zobaczyła. Teraz jej nie potrzebujesz. - Sprostowałem. Baekhyun przewrócił oczyma, ale nie wykonał żadnego ruchu. - Nie żartuję, lubię ją.
- Jest wygodna.
- Wiem. Dlatego ją kupiłem.
- Nie potrzebujesz jej.
- Ale chcę, żeby do mnie wróciła.
- Bo co mi zrobisz? - Zapytał zadziornie. Jego złośliwy uśmiech zachęcał mnie do dalszej interakcji jakby wyzywając do starcia. Nie chciałem dać się sprowokować, dlatego powoli podszedłem i zachowując zdrowy rozsądek wyciągnąłem do niego dłoń. Nie chciałem się z nim kłócić, nie kiedy bolesny siniak wciąż widniał na moim policzku i przypominał o tym, że brunet choć niewinnie wyglądający, bywał zupełnie nieobliczalny.
- Nie szukaj kłótni, Byun.
- To ty jej szukasz. - Odbił pałeczkę. - Nie rozbiorę się przy tobie.
- Mówiłem ci rano, widziałem cię nago więcej razy niż jestem w stanie zliczyć.
- Ale wtedy się spotykaliśmy.
- Nie zawsze.
- Co masz na myśli?
- Teoretycznie w wielu przypadkach nie byliśmy razem zważywszy na to ile razy zrywaliśmy. - Baekhyun westchnął na moje słowa, po czym wstał ze swojego miejsca.
- Niech ci będzie. – Powiedział, po czym minął mnie i ruszył na piętro. Przez chwilę patrzyłem jak wspina się po schodach, po czym usiadłem na kanapie. Tak naprawdę nie miałem nic do roboty. Mogłem poczytać lub zmarnować czas przeglądając Internet, ale żadna z tych aktywności nie zdawała się atrakcyjna.
Moje spojrzenie mimowolnie padło na telefon leżący na stoliku. Ekran rozbłysnął, a ja zdążyłem zauważyć nadawcę wiadomości, zanim zwinięta w kłębek bluza uderzyła mój brzuch.
- Nieładnie podglądać. - Mruknął Baekhyun z niezadowoleniem w głosie. Poczułem się nieco zawstydzony, złapany na gorącym uczynku, mimo że moje zachowanie nie było umyślne.
- Szczerze mówiąc jestem zaskoczony, że wciąż przyjaźnisz się z Sehunem. - Odparłem w zamian.
Oh Sehun i Baekhyun znali się od trzech lat. Poznali się na studiach, które Byun rzucił jakiś czas później. Wtedy powodem był brak funduszy na ich kontynuację. Mimo zaprzestania edukacji ich relacja pozostała całkiem silna, a oni wkrótce stali się bliskimi przyjaciółmi. Oboje mieli swoje problemy i byli nieco inni od reszty rówieśników i to właśnie, jak powtarzał Baekhyun, stanowiło ich nić porozumienia.
- Co masz na myśli?
- Wiesz co mam na myśli.
- Naszą ostatnią kłótnie. - Nie pytał. - Myślałeś, że odetnę się od niego tylko dlatego, że byłeś na niego zły?
- Wciąż jestem. - Sprostowałem. Pamiętałem dobrze dzień kiedy Oh Sehun pierwszy raz stał się powodem naszej kłótni. Był to jeden, jedyny raz, który jednocześnie stał się dźwignią zapalną naszego zerwania. Tego ostatniego, trwałego zerwania, po którym nie zostało nic prócz wspomnień.
- A ponoć to ja długo trzymam urazę. - Rzucił Byun, a ja poczułem gotujące się we mnie emocję na jego uwagę. Baekhyun podchodził do tego tak swobodnie, jakby sytuacja, o której rozmawialiśmy była czymś nieważnym. Poczułem jakby nasz związek był dla niego czymś nieistotnym.
Sytuację związaną z Sehunem wspominałem dużo częściej niż było to zdrowe i za każdym razem bolała niemal tak samo silnie jak za pierwszym. Ufałem Baekhyunowi i uważałem, że nasza więź jest specjalna, jedyna. To dlatego wybranie Sehuna ponad mnie tak bardzo bolało.
- Długo chowam urazę? - Parsknąłem zmieniając nieco pozycję, aby móc swobodniej na niego spojrzeć. - Po prostu nie potrafię zrozumieć jak mogłeś to zrobić. - Sprostowałem. Widziałem wahanie na twarzy byłego partnera, jakby zastanawiał się czy powinien kontynuować podjuszanie mnie czy może schować się w pokoju. Na jego miejscu prawdopodobnie wybrałbym drugą opcję, choć odkąd tu przyjechaliśmy oboje wiedzieliśmy, że są pewne tematy, które prędzej czy później poruszymy.
- Nie rób ze mnie tego złego. Sam też nie zawsze podejmowałeś słuszne decyzje.
- Nie taką.
- Podobne.
- To nie to samo Byun. - Zacząłem się bronić czując, że moje złe decyzje, jak określił to mężczyzna, były niczym w porównaniu z jego. - Moimi złymi decyzjami było pojechanie na koncert zamiast do ciebie czy kłamstwo na temat tego co robiłem w danym momencie. - Wyjaśniłem utrzymując na sobie jego niepewne spojrzenie. Oboje nie wiedzieliśmy jak potoczy się ta noc. - Szczerze, powinieneś dziękować mi na kolanach za to ile dla ciebie zrobiłem. Dałem ci wszystko czego pragnąłeś, biegałem za tobą jak kundel i czekałem na najmniejsze kiwnięcie twojego palca. - Gorzkie słowa opuszczały moje usta w zastraszającym tempie.
Kochałem Baekhyuna do szaleństwa. Byłem gotów ściągnąć dla niego przysłowiową gwiazdkę z nieba, tylko po to, aby go uszczęśliwić. Mogłem zrobić dla niego wszystko. Dosłownie wszystko, tylko po to, aby pokochał mnie równie mocno.
- Słuchaj -
- A ty co zrobiłeś? Zdradziłeś mnie! Zdradziłeś mnie, Baekhyun! Postawiłeś inną osobę ponad mnie chociaż oddałem ci wszystko!
- Musiałem mu pomóc, Park, zrozum. - Powiedział cicho, a ja nie chcąc dłużej tego kontynuować umilkłem. Miałem nadzieję, że mój intensywny wzrok powie mu wszystko to, czego sam nie potrafiłem wyrazić.
__________________
Dobry wieczór 🤍
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro