Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pierwsza akcja i przesłuchanie

Wyszłam niedaleko wejścia do kopalni. Zmieniłam sie w bestię i powoli weszłam do kopalni. Pod nogami ujżałam ślady.. Nie pasowały do żadnego autobota.. Eh.. to muszą być bezfrakcyjni. - Jest tu ktoś?~ - Powiedziałam melodyjnie. Usłyszałam jakieś szybkie kroki i szmery. Ruszyłam w tamtym kierunku. Kogo ujżałam? Bezfrakcyjnych... Nienawidze gostków. - Pradacon?! Przecież one nie żyją!! - O patrz, zmartwychwstanie! - Powiedziałam wesoło - Czego chcesz?! -Krzyknął drżącym głosem. - Megatron zażyczył sobie waszych iskierek, więc nie uciekajcie bo nei chce mi się biegać. - Kiedy skączyłam miałam trzy wyrwane iskierki i jednego żywego, taka zabawka dla mojego 'pana'. Poprosiłam o most, przeszłam przez niego, znajdując sie na mostku. -  Tak szybko? Jestem pod wrażeniem. -  Prosz -Pokazałam mu trzy iskierki - I taka zabawka dla Lorda. - Rzuciłam przed niego jednego bezfrakcyjnego- Nieszkodliwy... - Nie musiałaś. -Zestrzelił bezfrakcyjnego. Może wyglądam na twardą, ale tylko udaje zimną.. Żal mi było ich, ale musiałam zostać pod przykrywką, weszłam w pierwszy stopień planu -Zdobyć zaufanie Megatrona. Udawało mi sie to. - Możesz odejść. -  Lordzie Meagtronie. - Hm?- Spojrzał na mnie -  Czy mogłabym polecieć na zwiad? -Ukłoniłam sie lekko. - Zastanowię sie nad tym a teraz -Przerwałam mu, przez co mocno sie zdziwił - Tak, tak..-Wywróciłam optykami- Wracaj do siebie..-Odwróciłam sie na pięcie- Ta jest - Wyszłam z pomieszczenia zostawiając osłupiałą załoge jak i samego Megatrona, chyba ktoś mu pierwszy raz przerwał bo załoga zamarła. Udałam sie do swojej kwatery, śluza sie otworzyła a ja wbiłam do siebie. Uaktywniłam swoją holo-forme, jestem ciekawa czy wyglądam tak samo.. O dziwo wyglądam inaczej..

Byłam ubrana w to, w dodatku rysy twarzy mi sie zmieniły. Włosy szare z niebieskimi końcówkami, ale nadal nieziemsko długie. - Nieźle.. -Powiedziałam do siebie, przyglądając sie swojemu nowemu hologramowi. W lustrze spostrzegłam że nie śluza sie nie zamknęła. Patrzyłam tak przez chwile w lustrzane odbicie, nikogo tam nie widziałam a przed chwilą miałam uczucie że ktoś tam stał. - Hmm... - Odwróciłam sie na pięcie, znikając hologram, ruszyłam w srone śluzy jako femme. Otworzyłam ją nikogo nie było, zaś jak wyszłam na korytarz, widziałam znikającą czyjąś sylwetkę za rogiem. Zamknęłam śluzę i skierowałam sie korytarzem w strone zejścia do niższej strefy statku. Po drodze spotkałam kilka vechiconów, które ustąpiły mi drogi, w sumie tez bym ustąpiła droge stworzeniu które jednym ruchem zmiotłoby mnie z powierzchni ziemi. Zeszłam po schodach do części 'podziemnej' jak to KO nazwał. Udałam sie długim korytarzem przed siebie, zobaczyłam śluze z napisem 'Więźniowie' Czyli trafiłam, weszłam do środka, wiele cel, w tych ostatnich siedzieli moi przyjaciele, spokojnym krokiem zaczęłam iść w tamtą strone. Od razu kiedy sie zbliżałam usłyszałam zdania typu "O pewnie idą sie nad nami znowu znęcać" albo "O idzie żarcie". Podeszłam do krat i stanęłam przed nimi. Oczy moich przyjaciół zaczęły lustrować moje nowe wcielenie. Wiem, sama bym siebie nie poznała. - Jakiś nowy. - Mruknął IronHide - Czego? Co sie tak patrzysz nędzny conie?! - Krzyknął wściekły Hound.  -  Ej.. Spoko, to ja. -Popatrzyli na mnie dziwnie, na co westchnęłam.- Rose.. To ja, Rose. -Powiedziałam już niemal że szeptem. Nagle wszystkich olśniło. -  Co sie z tobą stało? - Spytał ktoś z tyłu, po głosie poznałam że to  Jolt. -  Wyglądasz... inaczej... - Zauważył Sunstreaker. - Ciesze sie że was znalazłam. Jestem tu pod przykrywką, wraz z Ratchetem, Bee, Crossem, Driftem i Arcee mamy plan, mam już was i Optimusa odnaleźonych, została faza planu w której muszę zdobyć zaufanie tego kretyna i faza w której was odbijamy. .:Krauzel proszona na mostek:. Usłyszeliśmy z głośników. - Kto to jest Krauzel? -  To moja przykrywka, jak coś to ja was tu teraz męczyłam. Musze iść. -Pokiwali na znak że rozumieją. Szybkim krokiem opuściłam więzienie jak i dolne piętro. Udałam sie na mostek, szłam długim korytarzem, w końcu dotarłam, wzięłam głęboki wdech i weszłam na mostek. - Lord Megatron wzywał -Ukłoniłam sie, znowu.. Boże znowu to powiedziałam... - Tak. Mam do ciebie kilka pytań. -Podniósł dupe z tronu, podszedł do mnie, przeskanował mnie wzrokiem i zmierzał do wyjścia z mostku, ręką pokazał żebym szła za nim. No to ruszyłam, szliśmy przez korytarz w ciszy, nie mam zamiaru sie odzywać, puki on nie zada pytania czy coś. Staneliśmy przed jakimiś drzwiami, lord wstukał jakiś kod a śluza sie otworzyła, cony przechodzące obok dziwnie patrzyły na wchodzącą mnie do tego pomieszczenia. W pokoju było coś podobne do biurka i krzesła, było tez coś na wzór łóżka to sie chyba prycza nazywało, nie wnikam my w bazie mamy zwykłe łóżka, wracając oprucz tych trzech mebli była też jakaś szafka i półki na ścianie a tam różne trofea kilka dedpadów i jakiś miecz. Tuż za mną jedyne wyjście zamknęło sie. Lord pokazał żebym usiadła. - Nie dzięki, wolę postać panie - Powiedziałam i oparłam się o ścianę. - Mhm.. Dobrze. Wiesz może czy ktoś z twoich braci został przy życiu? - Nie wiem Lordzie.. Nie widziałam nikogo podobnego do siebie przez wiele eonów.- Odpowiedziałam zgodnei z prawdą.  - Krauzel, jesteś mi wierna? -To pytanie mnie ździwiło, pewnie że nie. Ale moja przykrywka tego wymaga. - Oczywiście, żyje by sie służyć.. - Ukłoniłam sie lekko, po czym znowu sie wyprostowałam. - Jak czujesz sie na Nemesis? - To też mnie ździwiło, czy każdego nowego o to pyta? - Dobrze, lepiej niż przez lata na pustkowiu. - Dobrze- Chciał coś jeszcze dodać, lecz przerwałam mu pytaniem. - Jeśli mogę zapytać, gdzie jesteśmy? Czyj to pokój? -  To moja kwatera. -Zdziwienie v2. Teraz wiem czemu te cony sie tak dziwnie na mnie patrzyły... - Ok... Zastanowiłeś sie już, czy mogłabym ruszyć na zwiad? - Nie.. -Znowu mu przerwałam - Ale? - Dobra, polecisz na zwiad -  Jest! Dzięki! -Szybko sie otrząsnęłam- To znaczy.. Dziękuje Lordzie.. -Ukłoniłam sie szybko i ruszyłam ku śluzie, ta otworzyła sie jak na zawołanie, od pana wiecznego wkurwiu usłyszałam jedynie ciche 'Prosze..'. Ruszyłam w stronę wyjścia na dach, gdy już na owym dachu sie znalazłam wziełam krótki rozbieg i skoczyłam z Nemesis, zleciałam troche w dół. Było widać jak spadam przez okno na mostku i w kilku innych kwaterach. Gdy byłam już na 'końcu' statku transformowałam sie w bestię i wzbiłam w powietrze tą samą drogą którą spadałam wybiłam sie nad statek. Poszybowałam w dół by widzieć te wszystkie piękne lasy, góry i jeziorka i rzeki. - Kocham tą planete... -Odwróciłam sie przez co leciałam teraz do góry nogami...Zleciałam na jakąś półke skalną i zaczęłam pisać wiadomość do bazy. .: Rose do bazy, znalazłam resztę naszych.Wkraczam w faze zdobycie zaufania i namierzenie cordów statku:. - Nie dostałam odpowiedzi, schowałem gadżet i wzbiłam sie w powietrze. Wróciłam na dach statku, zmieniłam sie w robota i weszłam do środka, był wieczór, ale niebo nadal było jasne. Skierowałam sie do skrzydła medycznego, tam znajde pewnego bota. Weszłam do gabinetu, Knockout stał przy komputerze i coś tam sprawdzał. - Hej.. -Usiadłam na jednym ze stołów. - O cześć Krauzel. Co tam? - Jakoś leci, co tam sprawdzasz? - A raport z ostatniego badania. Nic ciekawego... - Może ci pomóc? - Jak chcesz.. - Stanęłam obok czerwonego cona i zaczęłam tak jak on, czytać raport i dopatrywać sie jakiś nie dogodnień.

Czuje że mnie ktoś niesie, uchyliłam jedno oko by zobaczyć kto się tak fatyguje...  Zamurowało mnie..  Megatron we własnej osobie. Ten wielki pan wkurwiu niesie mnie do mojej kwatery... Śluza otwiera się jak na zawołanie, lord kładzie mnie na pryczy.  - Dobranoc..  - Podrapał mnie pod brodą,  na co mimowolnie zamruczałam,  to było przyjemne...  Boże Rose ogarnij się, to Megatron,  pan wiecznego wkurwiu i pan wszystkich conów,  król zabójstw i inne obelgi.  

Usłyszałam jak opuszcza mój pokój..  Dziwnie się czuje.. 
Po chwili morfeusz objął mnie swoimi ramionami. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro