Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

seventeen

ㅡ Jak to się stało, że straciłaś swoje imię?

ㅡ Nie wiem, zapomniałam o nim... ㅡ wyszeptała. ㅡ A ty, jak masz na imię? Chciałabym je poznać...

W tej chwili nie miał nic przeciwko wyjawieniu jej tej informacji. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak nie wiedział co.

W głowie miał totalną pustkę.

ㅡ Za późno?

Chłopak patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami. Czy właśnie stracił swoje imię? Czy to w ogóle możliwe?

ㅡ Chodźmy... Powiedział, że otworzyłeś jakiś mechanizm. Nie traćmy czasu na odzyskiwanie czegoś czego nie da rady odzyskać...

ㅡ Tak myślisz? ㅡ szepnął z goryczą. ㅡ Może jednak możemy je odzyskać? Twoje również.

ㅡ Może... jednak co do mojego, na sto procent nie jest to możliwe.

ㅡ Dlaczego tak mówisz?

ㅡ Bo jestem o tym przekonana ㅡ ucięła i wyszła z pod stołu. ㅡ Idziesz?

Przytaknął i również opuścił jedyne, w miarę suche miejsce. Dziewczyna zabrała w rękę apteczkę i ruszyła przed siebie nie czekając na Changkyun'a.

ㅡ Czekaj na mnie!

ㅡ To się nie guzdraj! ㅡ krzyknęła z oddali.

Podbiegł i zrównał się z jej ramieniem.

ㅡ Poważnie, wiedźma z ciebie.

ㅡ Nie pozwalaj sobie ㅡ prychnęła.

ㅡ Okres?

ㅡ Nie... Przez to, że nie mogę zdobyć wielu składników odżywczych, spóźnia mi... ZAMKNIJ SIĘ! ㅡ zrobiła się czerwona. ㅡ Tylko na chwilę spuścić gardę, a ty już pytasz o takie sprawy!

ㅡ Jesteś nieznośny... bla bla bla...

ㅡ Nie naśladuj mnie.

ㅡ Bla bla bla...

ㅡ Sprawiasz, że mam ochotę zabić cię na miejscu...

ㅡ Sprawiasz, że moje serce trzepocze jak motyl na wietrze...

ㅡ Wcale tak nie powiedziałam! ㅡ trzepnęła go w ramię. ㅡ Przestań w końcu!

ㅡ Ale ja to powiedziałem.

Zatrzymała się gwałtownie, tak samo on.

ㅡ Co?

ㅡ Co?

ㅡ Że niby co sprawiam? ㅡ zapytała głośno.

ㅡ Że kwiaty więdną... ㅡ wsadził dłonie do kieszeni spodni i odszedł zgarbiony.

Co on sobie myślał, mówiąc to?

ㅡ Ej! Żartujesz prawda? ㅡ podbiegła do niego i wymusiła jego wzrok.

ㅡ Pewnie ㅡ mruknął. ㅡ Zrobiłem ci jakieś nadzieje, słońce? ㅡ zapytał przedrzeźniając ją.

ㅡ Szczerze... ㅡ zaczęła cicho. ㅡ Chyba tak.

ㅡ Jak to? ㅡ spytał przestraszony.

Nie chciał ranić dziewczyny, ani siebie. Ona jest "niepewna" swoją obecnością i zachowaniem. Miał nadzieję, że nie zakochała się w nim, bo musiałby ją odrzucić. Poza tym, halo... on nawet nie wiedział jak ma na imię.

ㅡ Tak to, że zawsze byłam odrzucana przez innych. Przyjaciółki, nawet stary kolega z sąsiedztwa... każdy z nich odciął się ode mnie...

ㅡ Oh...

Nigdy nie był dobry w mówieniu stosownych rzeczy na jakiś temat. Zawsze było tak, że myśląc, że pociesza, tak naprawdę rani, uświadamiając komuś za dużo.

ㅡ Ale hej... nie musisz mnie wcale lubić ㅡ powiedziała z udawaną radością. ㅡ Niedługo i tak to wszystko się skończy. Oni zrobią z nami coś czego nie wiem i zastąpią klonami. Fajnie...

ㅡ Nie zastąpią nas klonami, tego jestem pewien.

ㅡ Jak to? ㅡ spojrzała na niego pytająco.

ㅡ Patrz ㅡ wskazał przed siebie.

~*~

ㅡ Ej, Kihyun... gdzie my jesteśmy? ㅡ zapytał przestraszony Minhyuk.

ㅡ Skąd mam wiedzieć? W jakiś podziemiach...

ㅡ Changkyun to kosmita, byłem pewny, że ukrywa przed nami jakieś tajne cosie ㅡ powiedział Jooheon.

ㅡ Statek kosmiczny ㅡ prychnął Wonho. ㅡ Coś jeszcze? ㅡ zadrwił z kolegi.

ㅡ Może ma tu jakieś przebrania? Wiecie, ubiera skórę i...

ㅡ Lepiej się przymknij, Jooheon ㅡ mruknął Hyungwon.

ㅡ Ej, chłopaki...

ㅡ Nie ma tu potworów, Minhyuk ㅡ jęknął Wonho.

ㅡ Nie o to mi chodzi ㅡ westchnął tamten. ㅡ Patrzcie...

~*~

polsaat :v

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro