⁴⁵ - ꜰᴏʀ yᴏᴜ ɪ ᴄᴏᴜʟᴅ ᴩʀᴇᴛᴇɴᴅ ʟɪᴋᴇ ɪ ᴡᴀꜱ ꜱᴛʀᴏɴɢ, ᴡʜᴇɴ ɪ ᴡᴀꜱ ʜᴜʀᴛ
↷ why do i
feel sad?
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
Siedzieli w ciszy dobre dwadzieścia minut, nie wiedząc, co chcą sobie powiedzieć.
W głowie Jaemina zachodziła istna batalia odnośnie tego, od czego powinien zacząć i jak ma to ubrać w słowa.
Ba, on nie potrafił nawet skontrolować swoich emocji, a co dopiero wyznać Jeno swoją miłość.
Chciałby powiedzieć mu, że go kocha i świat bez niego nie jest już taki sam.
Że zachody słońca wcale nie są takie piękne, gdy nie ma go tuż obok.
Tylko, że było to zbyt proste.
Ich miłość (a raczej jej brak) była skomplikowana niczym płatki dalii.
Była piękna i jedyna w swoim rodzaju, jednak ludziom ciężko było o niej mówić.
Nie była wystarczająca, by mogła obronić się sama.
Dokładnie taki sam był Jaemin: nie pokazywał piękna i subtelności swojego zauroczenia w taki sposób, jaki by chciał.
Prawie pozwolił Jeno o nim zapomnieć.
Dał mu możliwość stania się obcymi, którzy mijają się na ulicy bez słowa.
Gdy poznał Lee, ten wydawał mu się niezwykle interesujący.
Pozwalał mu na bycie w oczach Nany tym, kim chce, by ten był.
Dawał mu stopniowo możliwość bycia jego bohaterem, kotwicą.
Poznając go bliżej, zobaczył coś więcej, niż nowy kolor w swoim życiu, bądź szansę na wyzdrowienie.
Zobaczył w nim duszę - nieco skrzywioną, smutną i samotną.
Jaemin i Jeno byli identyczni pod tym względem.
Zakładali maski i stwarzali pozory.
Tylko, że Lee był lepszym aktorem, niż on.
Dla niego udawał, że jest wesoły, gdy tak naprawdę był smutny.
Popatrzył na Jeno, nieco niepewnie.
Tak, jakby bał się, że jest tam nieproszony.
Wpajał sobie do głowy tą głupią myśl, która krzyczała coraz mocniej w jego umyśle, gdy siedzący naprzeciw niego chłopak przerwał niezręczną ciszą, odzywając się pierwszy raz w ciągu kilkunastu minut.
— Skąd wiesz? — W jego głosie nie było grama złości, czy żalu.
Chciał po prostu wiedzieć.
— Chenle mi je pokazał. Spotkaliśmy się w parku, bo chciał ze mną porozmawiać. Przepraszam, jeśli miałem tego nie zobaczyć. Proszę, nie krzycz też na swojego przyjaciela, on na pewno nie chciał cię tym denerwować...
— Jaemin, przestań przepraszać — Przerwał mu, wzdychając lekko.
Na te słowa Na zamilkł, czując jak robi mu się głupio.
Zły Nana, niedobry Nana - powtarzał w myślach.
— Tu nie chodzi o to, kto ci pokazał te obrazki, czy też nie — Pokręcił powoli głową, patrząc tępym wzrokiem w ścianę, kontynuując — Ja po prostu bałem się ci je pokazać. Chowałem je przed światem, chowałem je przed TOBĄ
— Dlaczego?
— Byłem pewny, że sprawią ci przykrość, bądź źle je odbierzesz. Zaczynałem być samolubny w swoich uczuciach do ciebie, że zacząłem popełniać masowe błędy, które powoli mnie niszczyły. Tak bardzo denerwowałem się, gdy nazywałeś mnie swoim przyjacielem. Wiedząc, że możesz nie lubić mnie w ten sposób, w jaki ja lubię ciebie, zaczynałem popadać w błędne koło. Naprawdę próbowałem oszukać samego siebie, że to tylko chwilowe i minie. Ale wiesz co? Byłem strasznym głupcem, myśląc tak — W następnej sekundzie ramiona Jaemina oplotły go szczelnie, gdy przytulał go do siebie.
Nie potrafił dłużej słuchać tego, jak jego Jeno cierpi.
Nie mógł mu na to pozwolić, w końcu byli sobie potrzebni.
— Wybrałem cię, gdy wszyscy mówili mi, bym tego nie robił. Walczyłem o każdą, nawet najmniejszą ilość twojej uwagi i nie poddawałem się. To nie twoja wina, że nie byłeś pewien moich uczuć, powinienem był powiedzieć ci o tym wcześniej, jednak chyba rozumiesz, że dzieciak z depresją ciężko radzi sobie w takich sprawach, co?
— Nasze życie nie ma zbytniego sensu — Mruknął do siebie, jednak Jaemin go usłyszał.
— A czy kiedykolwiek miało? — Puścił go, spoglądając na niego z dołu.
Wielokrotnie mówił to sobie w myślach, ale zawsze to do niego wracało, gdy tylko patrzył w oczy Lee.
Widział w nich całą galaktykę, swój prywatny mikrokosmos, który za każdym razem pozytywnie go zaskakiwał.
I może to Jeno miał prawo do nazywania go "księżycowym chłopcem", jednak to Jaemin był tym, który widział w wyższym od siebie nastolatku cały wszechświat.
— Zadajemy za dużo pytań, wiesz? Omijamy ten temat, idąc coraz to skomplikowanymi ścieżkami, zamiast wyjaśnić to od razu — Słysząc te słowa prosto z ust Lee, Nana odsunął się od niego, wstając, co powtórzył od razu wyższy.
— Jak chcesz to wyjaśnić Jeno? Nie powiedzieliśmy sobie całej prawdy o sobie i między nami wciąż unosi się zapach kłamstwa.
— Możemy to wyjaśnić, gdy tylko będziesz tego chciał
— Właśnie tego chcę, teraz
Tak naprawdę nie potrzebował wiedzieć.
Nie była to jego sprawa i nie chciał go zmuszać do rozmowy o tym.
Jednak jego podświadomość chciała coś innego.
Podsycała jego ciekawość, działając po części wbrew niemu.
— Gdy mieliśmy się spotkać, straciłem przytomność. Nie spałem spory kawał czasu i mój organizm powoli miał dość. Gdy wróciłem w miarę do żywych, napisałem, żebyś nie przychodził. Nie chciałem, byś widział mój upadek. Później znalazł mnie Chenle, który kazał mi jechać do szpitala, a ja nawet nie protestowałem. Gdy napisałeś mi, że mnie nienawidzisz, mój świat upadł, to nie miało sensu. Byłem załamany i nie chciałem już nic, nawet sen nie był mi potrzebny. Straciłem cię i to wszystko przez to, iż podczas snu widzę ciebie, gdy odchodzisz już na zawsze. Zostawiasz mnie samego, zapominając o tym, co było kiedyś. Bałem się tego, iż może to się spełnić.
Zaczął płakać zaraz po tym, jak skończył mówić.
Jaemin czuł się okropnie, zachowując się tak samolubnie.
Chciał miłości Jeno tak bardzo, że zapomniał na chwilę o tym, jaki był dla niego okropny.
Zaczynał mieć wątpliwości.
Zasługiwał na kogoś lepszego, kto da mu szczęście i pozwoli spać spokojnie.
— Ja.. nie wiedziałem, przepraszam — Wydukał płaczliwym tonem, ocierając mokrą od łez twarz rękawem swojej przemoczonej bluzy.
— Co ja ci mówiłem o przepraszaniu, Na Jaemin? Ty chyba nigdy się nie nauczysz — Pokręcił głową, łapiąc go za rękę.
Miał chłodną skórę, która tworzyła nieciekawe połączenie z mokrymi ubraniami na jego ciele.
Myślał, że ten żartuje, gdy pisał o tym, że stoi w deszczu.
Chłopak momentami był strasznie dziecinny i nieodpowiedzialny, ale między innymi za to Lee darzył go tak silnym uczuciem?
— Mogę coś zrobić? — Zapytał go, przysuwając się w jego stronę.
Z początku, nie wiedząc jak ma się zachować, pokiwał nieśmiało głową, chwilę później usta Jeno na swoich.
Nie spodziewał się tego pocałunku, ani tego, iż nastolatek wykona tak śmiały ruch w jego stronę.
Tak, jak niespodziewanie go pocałował, tak i niespodziewanie się od niego odsunął, zapewne czekając na to, co chcę mu powiedzieć.
— Chcesz mi coś może powiedzieć Jaemin? — Zapytał, czując jak stres zjada go od środka.
W końcu to on go pocałował.
— Gdybym mógł zebrać się wcześniej na odwagę, to powiedział bym ci, iż pomimo twoich upadków i błędów, które popełniasz, ja, Na Jaemin - kocham cię z całego serca i pragnę być twoim księżycowym chłopcem, o którym tak marzysz
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro